-
Zawartość
4953 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Wizio
-
Zakwaterowania JESZCZE nie było, więc trzeba było się udać do domu. Nie był daleko, ale droga była nudna.
-
- On jest inny. Tchórzliwy, ale inny. - Powiedziała Fluttershy uspokajająco i z większą pewnością.
-
Wędrowałeś tak dobrą godzinę i nie spotkałeś niczego nie zwykłego. Nocą było trudno odnaleźć drogę i zrobić cokolwiek. Dotarłeś jednak na drugą stronę tego Lasu, gdzie było miasteczko. Jednak od niego dzielił cię ogrodzenie oraz kolejny las, a raczej sad pełen jabłoni. Nie zostało ci nic innego niż tylko przez niego przejść.
-
Kula wciąż milczała, a ty poczułeś się coraz bardziej odrzucony. Nie pozostawało ci nic innego, niż wyruszenie dalej.
-
Kula milczała. Ignorowała cię ona, lub mistrz.
-
< Wozi je ale tylko na stragan. W sadzie sami noszą. > - Nic się nie stało. Poczekaj chwile, a ja wrócę z wózkiem. - Applejack pobiegła w stronę obory, zostawiając cię samą z Twilight. - To się nazywa kucyk pełen energii. - Powiedziała uradowana Twilight
-
- Dobrze. Wiem, że pani się cieszy ale proszę nie spalić tej szkoły. - Powiedział uśmiechając się lekko. - Chcę was wszystkich widzieć jutro o 15! - Krzyknął przez mikrofon. - A teraz możecie iść. - Dodał po chwili.
-
- Wózek?? - Zaśmiała się AJ. - Zawsze nieśliśmy koszyki ale mogę załatwić wózek.
-
- M ... Mówisz o Spike?? To jest kochany smoczek. Jest rozumny, gadatliwy, ciekawski i tchórzliwy ale nie zły. - Powiedziała Fluttershy przekonująco.
-
< Takie pytanie. Chcesz abym umieścił mane 6 i inne kuce?? > Somada zaczęła obficie płakać. Wyszedłeś jakąś minute temu, a już za tobą tęskniła. *** Po kilku kucykokilometrach dotarłeś do lasu Everfree. Zbliżała się noc więc możliwość zaatakowanie ciebie przez jakiegoś potwora wzrastała. Nie przejąłeś się jednak tym i ruszyłeś w głąb lasu.
-
- Mogę zaoferować prace fizyczną. Zrywanie jabłek, lub wożenie koszy z nimi. No i w końcu bym miała z kim pogadać. - Uśmiechnęła się powierniczka elementu szczerości.
-
- Mam zamiar wrócić do rodziny. Jeśli jeszcze ją mam lub wiedzą, że żyje. - Somada mówiąc to podeszła do ciebie i cie przytuliła. - Chodź ze mną. Porzucimy wszystko i zaczniemy żyć od nowa. - Powiedziała to szepcząc ci do ucha.
-
- Emm ... Nie wiem co powiedzieć o sobie. - Powiedziała trochę zakłopotana.
-
- Będzie mi ciebie brakować. - Powiedziała Somada ze smutkiem. - Najwyraźniej musiało tak być. Mam nadzieję, że kiedyś się spotkamy, i że nie będzie to walka. - Jej głos był coraz bardziej smutny.
-
- Widzę, że Twilight ci ufa więc ja też ci ufam. Na tym polega przyjaźń.
-
- M ... Mi też cię miło poznać. - Fluttershy odwróciła się do Applejack. - A t ... ty chcesz coś?? - Nie dziękuje. Właściwie przyszłam tu aby zapoznać cię z moim kuzynkiem. Zostanie tu 2 lata jako nauczyciel historii. - Powiedziała Applejack uśmiechając się do swojej przyjaciółki. - No kuzynku opowiedz coś o sobie. - Powiedziała z powrotem przenosząc wzrok na ciebie.
-
- No cóż. Pierwszy raz widzę pegaza, który umie czarować i z wielką chęcią cie przyjmę. A więc zdała pani.
-
Gdy wyszedłeś z pokoju zatrzymała cię Somada. - I co teraz masz zamiar zrobić??
-
- Emm... W ... Witaj. Ja je ... jestem Fluttershy. Miło mi cię poznać. - Powiedziała pegazica drżącym i cichym głosem. - Może chc ... chcesz coś do jedzenia?
-
- Mamy być duchami aby się nie dowiedzieć prawdy. Sam w to nie wierzyłem ale to się trzyma kupy. - Powiedział Hammer spokojnym głosem. - Nie obraź się ale ja wieże Hammerowi. Wszystko co powiedział on i ta klacz ma sens. Dlaczego mamy się nie ujawniać? Może chce zataić prawdę by obalić Celestie. Ja nie sądziłam, że to kiedyś powiem ale opuszczam łowców również. - Powiedziała pewnym siebie głosem.
-
Po pewnym czasie dotarliście do domku Fluttershy. Był on zbudowany w drzewie. Applejack podeszła i zapukała. Dało się usłyszeć delikatny stukot kopytek i dźwięk otwierających się drzwi. Stała w nich żółta pegazica z długą różową grzywą. Po chwili Applejack weszła do środka. - Chodź kuzynku. - Powiedziała Applejack wchodząc do domu.
-
- Witaj cukiereczku. Jestem Applejack. Witaj na farmie rodziny Apple i zawsze miło mi poznać przyjaciół Twilight. Każdy jej przyjaciel jest moim przyjacielem. - Applejack wyciągnęła w twoją stronę kopytko.
-
- A więc co chcecie?? Musze się zająć naszym gościem. - Powiedział Hammer odwracając się w stronę zamykających się drzwi. - Zapasy się kończą. Wystarczy na 1 góra 2 dni. Ona będzie tylko kolejna do wykarmienia, a farma nie nadąża. Nie możemy opuścić bazy więc musimy coś wykombinować. - Tak zawsze jest. Dużo gadałem z nią o ich zadaniach, kryjówkach itp. I wiecie co? Oni mają wolność poruszania się. Mogą chodzić do swoich rodzin i nie są zmuszani do mieszkania w zapadłej dziurze. Dopiero teraz myślę, że ona miała racje co do Vertisa. On nas tu trzyma siłą. Każda zdrada lub samowolne opuszczenie bazy kończy się dla nas źle. Chcecie tego? Może to właśnie on jest tyranem? Więzi swojego brata i nie pozwala nam wyjść, aby nie poznać prawdy o nim. - Hammer mówił tonem gniewnym. Tonem, którym nigdy się do was nie zwracał. - I zdecydowałem odejść. Dołączyć do armii jego brata. Jesteście ze mną czy przeciw mnie? < Ale się rozpisałem >
-
- No więc jak pani myśl?? - Powiedział ponownie tym samym głosem.
-
Applejack uśmiechnęła jakby miała zaraz wybuchnąć z rozbawienia widząc ciebie drapiącego się, lecz się powstrzymała - To idziemy do tej Fluttershy czy nie?