Skocz do zawartości

Ohmowe Ciastko

Brony
  • Zawartość

    1079
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Ohmowe Ciastko

  1. Joseph poczuł coś niesprecyzowanego, dobiegające z dwóch punktów. To, co szło od jego dłoni było, choć czuł to pierwszy raz, bardzo dobrze mu znane. Choć odczucie było słabe wiedział, że od razu powiedziałby, że to jego magia. To idące od Ethana było tylko częściowo różniące się od jego magii. Sama moc, jakby sam powiedział, była bardziej wodnista, gdy jego własna miała wśród takiej grudki. Chyba zaczynało mu świtać, co powinien zrobić, ale potrzebował do tego kogoś znającego się na skupieniu, czyli na medytacji. I wiedział, że póki co, to efekt byłby tylko dla określonej puli eternano. Ale dało mu to także inną, ważną wiedzę, ale nie mógł jej zrozumieć. -Dobra, starczy, dzięki - powiedział Ethanowi.
  2. Zdenerwował się, że jego broń trafiła w ziemię. Denerwowały go także obrażenia, ale i tak uśmiechnął się czując, że odzyskał pełną sprawność lewej dłoni. Teraz musiał tylko pilnować się, aby nie pozwolić się ponownie w nią zranić. Kolejna rana mogła już dotrwać do końca walki. Już miał wyciągnąć broń z ziemi, gdy niespodziewany i niemający szansy go trafić cios przeciwnika przeciął powietrze przed nim. Zaśmiał się cicho, tracąc czas. Dopiero po chwili zrozumiał, co się dzieje - przeciwnik chciał utworzyć przed sobą ścianę stali! Jego serce objęła trwoga o wynik walki - wiedział, że kolejne cięcie, jeśli przeciwnik wykona je tak samo jak to, przerżnie go na dwie części. A takich ran mógł już nie uleczyć, mając do dyspozycji mało czasu i dziwną, tutejszą magię. Przeciwnik ponowił cios, tym razem tnąc po skosie, od góry po jego lewej. Plan przeciwnika był dobry, lecz nie zakładał jednej rzeczy, której on i tak nie wiedział - Guildeon, jeśli tylko Alagur chciał, był diabelsko wytrzymały, z czego skorzystał. Drzewce rohatyny zwiększyło swoją masę, ale tak chciał. Gdy przeciwnik zaczynał cios, on szybko zrobił krok lewą nogą, złapał za drzewce tuż przy grocie, wyrywając go z ziemi. Wyobraził sobie osłonę dla lewej dłoni, która od razu pojawiła się na broni i skierował broń do wysokiego bloku. Broń przeciwnika z szczękiem uderzyła w drzewce, nie wyrządzając mu najmniejszej szkody, po czym zaczęło się z niego ześlizgiwać, przez nagły ruch prawą ręką. Ostrze uderzyło w osłonę lewej dłoni i poleciało dalej w dół, a kawałek drzewca na prawo od prawej dłoni Alagura, znalazł się niepokojąco blisko twarzy przeciwnika, w stronę której pędził niepokojąco szybko.
  3. [A jeśli chodzi o eksplorację statku - ty piszesz, co znaleźliśmy, czy sami wymyślamy, starając się kontrolować? Bo na początku uznałem, że logiczne jest, że nasze postacie przygotowały swoje miejsca tak jak chciały, ale teraz sprawy się trochę komplikują.]
  4. -Co? Tak, ale poczekaj - zmienił rękę w błoto ( skoro podróż potrwa trochę, to uznajmy, że eternano uzupełni się mu podczas drogi ) i utworzył pomiędzy palcami błonę, tworząc niewielką miskę - Coby nie ochlapać innych - czar został tak skonstruowany, by od razu wchłonąć wodę, nie pozwalając jej ochlapać kogokolwiek.
  5. Zdenerwowany wyprowadził atak, aż do momentu, gdy ręka zatrzymała się, a do jego uszu dotarł szczęk zderzających się broni. Jego miecz zatrzymał się, przytrzymywany przez miecz przeciwnika. Ogarnięty złością zwiększył siłę, z jaką jego miecz naciskał na ostrze przeciwnika, ale to nic nie dało. Bronie nadal trwały w tym samym miejscu. Żadnego efektu nie dało także lżejsze używanie broni - przeciwnik nawet nie wydał się zaskoczony. Alagur żałował, że spotkał się z przeciwnikiem w takich okolicznościach, z dala od domu - gdyby mógł, to chciałby jeszcze potrenować z szermierzem. Widział po nim, że dzięki treningowi z nim zdołałby wynieść swoje umiejętności znacznie wyżej. Nagle zobaczył, że przeciwnik przygotowuje się do kopnięcia. Zaklął w duszy na fakt, iż nie ma kirysu, dzięki któremu mógłby spróbować wyskoczyć w stronę nogi, próbując przewrócić nie spodziewającego się takiej akcji przeciwnika, po czym odskoczył w tył, wysoko wystawiając rękę, by Guildeon jak najdłużej stykał się z ostrzem przeciwnika. Bronie stykały się nienaturalnie długo, a ostrze Guildeona uległo wyraźnemu skróceniu. Rękojeść zamieniła się w długie, bo mierzące sześć stóp drzewce. Alagur cofnął rękę z powstałą rohatyną bardzo szybko tylko po to, by wyprowadzić pchnięcie w stronę nogi, która miała trafić go w brzuch. Ciekawiło go, czy przeciwnik zdoła zablokować cios, stojąc na jednej nodze, z mieczem w pozycji, która przypominała o niedawnym spotkaniu broni.
  6. Jone skierował się na górę. Nie wiedział, co znajdzie, ale miał nadzieję, że może zdoła kogoś uratować.
  7. Prawdopodobnie nastąpi wielka zmiana, dlatego proszę o spojrzenie na pierwszy post w temacie.
  8. Ohmowe Ciastko

    Wojna - Sombra kontra my!

    Crystal był skupiony na każdym kucu, będącym w pałacu. Nagle kilkoro zwróciło na siebie jego uwagę, biorąc jakieś dokumenty, których nie powinni brać. W ogóle nie powinno być ich w pałacu. Czuł od nich dziwną magiczną sygnaturę. -Semil, Mos, Quer, do południowego wyjścia pałacu - poinformował swoich towarzyszy - Stać w bramie, póki nie każę wam przestać. -Ale po co? -Zgadniecie, jak się pojawię. Po kilku chwilach, wspomagając się magią, trójka czekała na swojego towarzysza. Gdy mijała ich grupka kucy z podłoża nagle zaczęły rosnąć kryształy, tworząc dookoła wszystkich kopułę. Z podłoża wyrósł jednorożec, ubarwieniem podobny do kryształowych kucy, choć całkowicie nieprzeźroczysty. -Oddawaj te dokumenty i gadaj, kto zlecił ci ich kradzież - zwrócił się do nieznajomych.
  9. Zrobiłem kilka kanapek z dżemem. Zacząłem je powoli jeść, choć miałem zamiar zjeść połowę tego, co zrobiłem. Przynajmniej raz chciałem przydać się Kate.
  10. Gdy Ethan formował czar, Joseph poczuł coś, ale nie wiedział co - uczucie było tak słabe, że ledwo wyczuwalne. Uśmiechnął się, po czym usłyszał Rinzlera. Uznał, że skoro mówi cicho, to widocznie ma ku temu swoje powody. -Dzięki. Wiele mi to pomogło, - po czym dodał do siebie - choć nic nie dało - poczuł absurd tego zdania, jakże prawdziwego. Po tej jednej próbie zrozumiał, że żeby cokolwiek "poczuć" magia będzie musiała być naprawdę silna, co najmniej bojowa. Skinął głową w stronę Rinzlera, chcąc się dowiedzieć, czy teraz mogą rozmawiać.
  11. Spoglądałem to na niego, to na Bozara z niezrozumieniem na twarzy. Dopiero po chwili przypomniałem sobie, o co chodzi. -Ale co ja zrobiłem? - zapytałem się w miarę wyraźnie.
  12. -Czy mógłbyś uderzyć we mnie jakimś lekkim zaklęciem? Nawet nie bojowym - po prostu zrobić mały strumyk wody i uderzyć mnie nim? - miał nadzieję, że runa zadziała.
  13. Odrobina promieni słonecznych wybudziła mnie z namiastki letargu. Zacząłem szukać czegoś, co mogłem wykorzystać do zrobienia śniadania. Kilka przepisów znałem, a sporą część z nich umiałem wykonać! I jeszcze nigdy przy tym nikogo nie zatrułem!
  14. Joseph wszedł do karawany za Ethan'em, ale widząc jego pociąg do lektury zaczął rozmyślać nad magią.
  15. Siedziałem. I nic więcej. Nawet komar nie skupiłby teraz na sobie mojej uwagi.
  16. Zacząłem gapić się w sufit, oczyszczając umysł z wszystkich myśli. Głowa uniesiona w górę, a wyobraźnia wyobraża sobie białą planszę.
  17. Poczuł, że broń trafiła. Po czym poczuł szarpnięcie, podobne do tego, które czuł, gdy część jego broni była ułamywana. Nie ruszyło go to. Magia w niej zawarta naprawiała broń. A oznaczało to, że albo uderzył bardzo dobrze, albo dał broni złą grubość. Niestety, powodem ułamania była opcja druga. Ale to też nie była całkowita porażka. Każda rana u przeciwnika dawała mu przewagę. Zaczął zmieniać Guildeona w coś krótszego. Wybrał formę miecza jednoręcznego, która pozwalała mu na najlepszy stosunek bloku do długości broni. Przeciwnik wyprowadził atak, próbując ciąć pomiędzy lewym obojczykiem a szyją. Wystawił najprostszy blok. Niestety, nie zablokował ciosu pięścią. Głowa poleciała w bok, razem z resztą ciała. Miecz przeciwnika ciął go po korpusie, na szczęście nie raniąc go głęboko. Wściekły miał zamiar ciąć przeciwnika. Niestety, ból ciała mu to uniemożliwił. Dopiero wtedy przypomniał sobie o limicie. Przez najbliższe kilkadziesiąt sekund powinien nie dać się zranić. Zaklął i ustawiłby się w bloku, ale złość wzięła nad nim górę, przez co ciął nisko i szeroko, nie patrząc się nawet czy dosięgnie przeciwnika i gdzie go zrani.
  18. I nie mam pojęcia, co więcej pisać :(. Zacząłem szukać jakiejś książki w języku, który znam. Jakoś musiałem stracić trochę czasu.
  19. Szlag, zapomniałem o tym. A może ma jakiś słownik? Nie, to jest zbyt głupie. Discordzie, czemu teraz? Usiadłem na stołku w kuchni i spróbowałem się uspokoić. Robiłem za proste pomyłki. Za głupie błędy. Jedynie spokojny będę mógł coś osiągnąć, więc szukałem spokoju wszelkimi sposobami.
  20. Tural uśmiechnął się. O tym mieście słyszał wiele opowieści. Wiele miało związek z rzekomymi pokładami naturalnej magii w srebrze, które tutaj się wydobywa. Wprawdzie Rada już dawno oświadczyła oficjalnie, że srebro stąd jest identyczne z tym, jakie wydobywa się wszędzie indziej, to nadal nie brakowało ludzi zdolnych wydać fortuny tylko po to, by iluzorycznie zwiększyć swą moc. Czuł bijącą od miasta różnorodność magii. Wielu z pewnością nie wyczułby osobno, ale ich użytkowników były setki i razem stanowili siłę, z którą należy się liczyć. Wielokrotnie zastanawiał się nad tym i doszedł do wniosku, że nie ma co się dziwić nekromantom. Tak jak każdy chcą oni tylko osiągnąć potęgę. Lecz w przeciwieństwie do większości nie mają sumienia i nie boją się zabierać życia innym, by to osiągnąć. To sprawiało, że miał ich niżej od bydła, za które mieli oni zwyczajnych ludzi. Zabijali ich, by zabić głód potęgi, tak samo jak człowiek zabija zwierzęta, by zabić głód. Zauważył rycerza wjeżdżającego do miasta. Uśmiechnął się z przekąsem. Nie lubił tych paniczyków, synów potężnych magów, którzy nie mieli nawet ułamka mocy ojca, przez co ich jedyną nadzieją był miecz i zbroja, które dzięki rozwojowi run mogły stanowić siłę równą z magią potężnego maga. Ale oni mogli je kupić, gdy dla normalnego wieśniaka, często mądrzejszego od nich i silniejszego w każdy sposób, kosztowała ona bajońskie sumy. Ale... nie czuł się komfortowo. Nigdy nie lubił takich miast. Jak dla niego, było w nich za dużo ludzi. Przez lata pracy zaczął się obawiać każdego dużego skupiska ludzi. Wiedział, że to przez wpływ pracy, ale nie znał ostatecznego powodu. Czy boi się, że gdzieś wśród ludzi jest nekromanta, który niepostrzeżenie go zabije, czy odzwyczaił się od ludzi? Prawdziwie pewnie czuł się wśród drzew, gdzie każdy najmniejsze szurnięcie oznacza, że gdzieś wśród roślin może być potwór. Przynajmniej w lesie wiedział, co go czeka. Spojrzał się na najbliższą grupkę wieśniaków. Nie, nie bał się ludzi. Na szczęście. Po prostu był samotnikiem. Ostrożnym samotnikiem. Skierował się w lewo i wymieszał się z wieśniakami. Nie czuł od nich wielkiej mocy. Jeszcze na treningu do Mieczy wyczulono go na magię. I nauczono, jak ją ukrywać. Choć żadna z tych sztuk nie była idealna, to akurat on był w nich bardzo dobry. Używając Ukrycia był pewien, że nie zwróci uwagi nikogo, kto i tak nie jest nim zainteresowany, ale wiedział, że niebezpieczeństwo wyczuje tylko gdy będzie ono naprawdę blisko. Jak na odległość wyciągniętego miecza. Gdy przekroczył bramę jego nos uderzył zapach ludzi - mieszankę potu, ekskrementów oraz wielu potraw. Ta mieszanina była jak perfuma, gdy po tygodniach wędrówki w końcu dotarł do siedziby ludzkiej. Ale przez ostatnie kilka dni wędrował po szlaku od tawerny do tawerny i teraz przez smród zakręciło mu się w głowie. Na chwilę przystanął, ku złości idących za nim wieśniaków. Ale żaden nic więcej prócz mówienia nie zrobił - to, co miał przy sobie skutecznie ich odstraszało. Zauważył strażników. Nadal kierował się w stronę centrum grodu, by poznać położenie posterunku Rady, z którego mógłby wysłać magiczną wiadomość z raportem, ale przeczuwał, że wcześniej odbędzie rozmowę z strażnikami. Już dawno minęły czasy, gdy ludzie wędrowali z bronią długą - teraz tylko czasami spotykało się chłopa z nożem. Na szlaku najczęściej bandyci posiadali większą broń. I do każdego nieznanego z bronią podchodzili jak do potencjalnego bandyty. Kuło go, że tak traktowali człowieka, dzięki któremu być może tysiące zachowały życie, lecz wiedział, że bez tego te tysiące niechybnie zginą.
  21. A ty podsunąłeś mi pomysł, aby usiąść . Leżenie robi się niewygodne.
  22. Z kim? Z Rainbow? I to by było dziwne, gdyby przez 26, czy ile tam ma mieć 4 sezon (jak najmniej o nim czytam, by jak najmniej o nim myśleć) przeprowadzili cały wątek romansowy aż do dziecka. A, czekaj, to miał być sarkazm? Bo jeśli tak, to i tak nie usuwam tego, co jest wyżej. Niech się każdy pośmieje z mojego późnego zapłonu .
  23. Choć wcześniej nadal czułem lekkie działanie alkoholu, to nagłe wyznanie przywróciło mi całkowitą trzeźwość. Nie wiedziałem, czy zabrać jego dłoń, czy nie. Nie wiedziałem nic. O jaką miłość mu chodzi? Czy jest gejem? CZY JA WYGLĄDAM NA GEJA? Dziesiątki pytań kotłowały mi się w głowie. Po chwili rozjaśniło mi się delikatnie w umyśle. -Ja też mam ciebie za przyjaciela - wziąłem najlepiej wyglądający kieliszek, do którego nalałem alkoholu - Za przyjaźń! Bo przyjaźń to magia - zainicjowałem wspólny toast.
  24. Wstałem i ponownie wróciłem do części dziennej mieszkania. Zacząłem szukać czegokolwiek - gazet, dzienników itd. .
  25. Thermal od momentu poczucia ciepła zaczął czuć się, jak u siebie. Energia cieplna ciągle zamieniana w magię pozwalała utrzymać się mu bez kropli potu wewnątrz tego gorąca, a jednocześnie przynosił z sobą miłą i delikatną euforię, jak po wypiciu kufla mocnego cydru. Ilość kowali także go zachwyciła. Każdy mógł wiedzieć coś, czego on nie wie! Wszyscy razem byli istną kopalnią wiedzy na temat obróbki metali! Gdyby tylko miał okazję poznać ich wcześniej. Wróć, on znał wcześniej geniusza, od którego miał swoją całą wiedzę. A poza tym zamiast zostać w Canterlocie, on wyruszył by pozwiedzać Equestrię. Ale jeśli przywróci jej harmonię, to będzie mógł porozmawiać z wieloma genialnymi kowalami. Znalazł kolejny powód, by uratować Equestrię. A dzięki magii opuściło go, przynajmniej na razie, zmęczenie, choć przewidywał, że za dwie, może trzy godziny ponownie będzie zmęczony. Dziękuję, Red. To ja już pójdę. Podziękował kucowi i skierował się w stronę schodów. Chciał się dowiedzieć, co będzie mógł robić. Nie chciał zrobić czegoś, czego już jest za dużo ani zająć stołu jakiegoś zbyt honorowego kowala - spotykał się z sytuacjami, gdzie kowal traktował swoje miejsce jak świętość i nie pozwalał nikomu go dotykać.
×
×
  • Utwórz nowe...