Skocz do zawartości

Ohmowe Ciastko

Brony
  • Zawartość

    1079
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Ohmowe Ciastko

  1. W jakim wymiarze istnieją takie istoty? A, no tak. Kiedyś w takim byłem. Będę musiał pogadać z Strażnikiem, by powiedział mi, kim jest ten Zandi u nich. Mag stanął w pozycji bojowej. -Widzę, że chcesz dowiedzieć się czegoś o mojej magii? - zapytał się. Nawet nie czekał na odpowiedź - Dobrze, niech się tak stanie. Nagle dookoła Piekielnego Ciastka oderwały się kawałki podłoża i poszybowały w górę, ściśle przylgnęły do jego rąk, tworząc twardą skorupę, której najprawdopodobniej jedynym działaniem nie było zwiększenie obrony maga. Choć ręce przedłużyły się, a dłonie były nieproporcjonalnie duże w stosunku do i tak potężnych ramion, mag zdawał się nie zauważać zmian w ciężarze. -Kamienne ręce! - podał mało odkrywczą nazwę czaru. Zrobił kilka kroków w bok, dzięki czemu ponownie stał na nienaruszonym podłożu. Nagle wyrosły z niego dwie półmetrowej średnicy kule, które mag ujął w swoje kamienne ręce. -Jesteś alchemikiem? To co zrobisz z tymi kamykami? - zapytał się. Zrobił zamach tak delikatnie, jakby nie zauważył nowego ciężaru. Po chwili kamienie leciały w stronę jednorożca.
  2. Ohmowe Ciastko

    Wojna - Sombra kontra my!

    Czwórka nadal zdezorientowanych magów dotarła blisko miejsca, gdzie, według Archiwum, znajduje się największe zbiorowisko kryształów. Lecz niestety nadeszła noc, a oni musieli przespać się z ostatnimi wydarzeniami. Po kilkunastu minutach każdy siedział na swoim łóżku w pokoiku, który wynajęli, a po środku, na stole, leżała masa jedzenia. -"Za resztę jedzenia"? - Mos powtórzył niedawne słowa Semil'a. -Skąd miałem wiedzieć, że złoto ma tu tak wielką wartość? - odwarknął Semil. -Spokój. Jutro musimy dotrzeć do maga, który włada tymi ziemiami. Muszę z nim porozmawiać. -Doskonale wszyscy o tym wiemy - odpowiedział mu Quer - Jak to załatwimy? Znaczy się spotkanie. Idziesz tylko ty, czy wszyscy? -Ech, muszę się zastanowić. Chyba najlepiej będzie, jeśli będziecie w pogotowiu. Nigdy nie wiadomo, czy tamten mag nie będzie zły. Musimy być gotowi na walkę. -Mi tam pasuje - odpowiedział uradowany możliwością destrukcji Mos. Pozostała dwójka tylko pokiwała głowami. -Czyli wszyscy się zgadzamy. Świetnie. Mos, zamróź to jedzenie - polecił Crystal. -Dobra - jedno kopytko czerwono-niebieskiego kuca pokryło się szronem. Nagle cały stolik znalazł się w objęciach bryły lodu. Crystal otoczył nowo powstały lód szkłem. Dzięki temu nie ryzykowali, że ktoś utonie przez ich zapasy. Poszli spać. Takie pytanko - czy interakcję z Sombrą mam sam napisać? Czy mam wysłać komuś PW z postem, który będę chciał napisać?
  3. MT, całkowicie cię popieram. Uspokój się i pomyśl, że my też nie byliśmy najgrzeczniejsi. Odwrócił się do Red'a. Z chęcią zobaczyłbym odrobinę propagandy najeźdźców.
  4. Thermal wzruszył ramionami. Mi tam pasuje. Odwrócił się do MT. MT, my też nie byliśmy najprzyjaźniej nastawieni. Zapomniałeś o tych płomieniach?
  5. Niewielka, ledwo okrywająca całe ciało bariera, która nagle zaczyna rosnąć z wielką szybkością - tak zazwyczaj radziłem sobie z wielkimi grupami przeciwników. I tak też chciałem zrobić tym razem.. Wytworzyłem barierę i zainicjowałem proces jej powiększania. Teraz tylko mogłem mieć nadzieję, że zadziała. Przymrużyłem oczy, a moje mięśnie napięły się w niepewności.
  6. Stary, gdybyś trochę bardziej rozbudował fanfica, to miałbyś hit. Historia ciekawa, krwawa, dobrze zbudowana. Z strony technicznej bez zarzutu. Sądzę, że ten brak opisów był celowy i miał przyśpieszyć akcję.
  7. Konkretnie, to kogoś, kto zna krótkie drogi powrotne. MT, chodź z nami, to porozmawiamy na świeżym powietrzu.
  8. Wielce ruszyła mnie nienawiść istot porywających kuce, by ukraść im miłość. Ty, to oznacza, że dobrzy powinni mnie kochać. Mój mózg jak zawsze miał celne inaczej uwagi. -Ech, robicie coś, czy mogę iść do domu?
  9. Błękitny jednorożec uśmiechnął się. Albo odpocząć i w pełnym skupieniu spróbować zrobić doskonałe czary. Odwrócił się do Shadow. Czy mogę poprosić o jakiś posiłek, a później o dobrego przewodnika? Jak na razie wkurzył się na mnie jeden podmieniec, ale to raczej z winy tego, że nie dostaliśmy pozwolenia na występ artystyczny. Bo chciałbym zjeść coś, a później "podładować baterie" na słońcu. Zapytał się klaczy.
  10. -Czy wy nie umiecie powiedzieć czegoś w jakimś języku, który rozumieją rozumne istoty?
  11. -Przynajmniej przynieście mi zatyczki do uszu! - wykrzyczałem. Z taką grupą wrogów wolałem czekać na ich pierwszy ruch.
  12. -Ciszej, bo nie słyszę własnych myśli! - wykrzyczałem proszącym tonem.
  13. Mag dotknął woreczka, który nosił jak wisiorek. -To dla ciebie, mistrzu - powiedział szeptem do siebie. Ktoś silnym ruchem rozwarł skrzydła ciężkich drzwi. Za nimi ział cień, który przez silne słońce wydawał się nieprzeniknioną ciemnością. Po sekundzie z ciemności wyłoniła się noga, a za nią całe ciało maga. Gdy tylko wyszedł on na światło zakrył prawą ręką oczy, oślepiony przez słońce. Miał na sobie długi prochowiec antracytowego koloru. Przez ramię miał przewieszoną wypełnioną torbę. Jego włosy wpadające w oczy dawały niewielką ochronę przed słońcem. Po kilkunastu sekundach zabrał rękę sprzed oczu i podszedł do środka areny. Dopiero wtedy można było zobaczyć, że jego czerwony buty sportowe kontrastują z jego prochowcem. Ręką odpiął pas od sprzączki, która utrzymywała płaszcz blisko jego ciała. Po chwili delikatny powiew wiatru sprawił, że większa część płaszcza załopotała na wietrze. Pod prochowcem mag miał srebrną kamizelkę wyszywaną płytkami z srebrnego metalu. Ręce były okryte przez delikatnie szarą koszulę, nie za obcisłą, lecz nie zostawiającą zbyt wiele miejsca. Na nogach miał typowe, dość luźne dżinsy z paskiem o metalowej sprzączce. Przez plecy miał przewieszony ponad metrowy miecz, o rękojeści zdolnej pomieścić obie dłonie, dziwnie gwintowanej na końcu. Jelec był typowy, mający po prostu chronić dłoń, bez żadnej funkcji dekoracyjnej. Nie wiadome było, jak mag zdołał go skryć pod prochowcem. Przypalony rozejrzał się dookoła. Wielka widownia otaczała go z wszystkich stron. Czuł, że powinien coś powiedzieć. Zawsze coś do nich mówił. Raz dał im nawet ciastka, lecz teraz miał zamiar pozbawić siebie tej mocy. Nie żałował jej. Eamon mówił mu, że to nie moc robi z maga potężnego maga, a spryt. Przypomniał sobie wszystkie sztuczki, których nauczył go stary mag, który był dla niego prawie tak ważny jak bezimienny władca absolutu, dzięki któremu mógł się tutaj dostać. Poczuł, że wszyscy patrzą się na niego czekając, co tym razem pojawi się razem z nim. Odetchnął głęboko i szeroko rozstawił ręce. -Boska sfera! - wykrzyczał na całe gardło. Widzowie wstrzymali oddechy. Inkantacja czaru brzmiała potężnie i każdy oczekiwał, że taki będzie pierwszy czar. Kilkoro ludzi przestraszyło się nawet tego, że boskie czary bez problemu przełamią barierę, mającą ich chronić przed efektami co potężniejszych czarów. Lecz nic takiego się nie stało. Prócz ledwie zauważalnego rozbłysku światła czar nie przyniósł z sobą nic widzialnego. Kilku co bardziej dociekliwych widzów myślało, że czar może być nie widoczny, lecz większość ludzi powoli zaczynała się śmiać. Przypalony zauważył, że jest wytykany palcami przez rozbawionych ludzi. Ile razy pokazywałem wam, że mógłbym was zniszczyć skinięciem palca? Cholera, zbytnio się denerwuję. Pamiętaj, masz wielką moc, ale obiecałeś sobie pokazać, że Eamon stworzył potężną magię. Niech te kmiotki zobaczą, że nie warto było go wytykać palcami i nazywać "słabeuszem". Przypomnij sobie, co ci mówił. "Niech się śmieją. Zobaczymy, czy będzie im do śmiechu, gdy pokażę im moc." Ech, staruszku, szkoda, że ten moment nie nadszedł, a ty kopnąłeś w kalendarz. Muszę powiedzieć im, że ten wielki grób kryje ciebie. Może choć do twojego truchła powiedzą pochwały. -Ludzie, tym razem pokażę wam magię, jaką prawdopodobnie pierwszy raz widzicie - krzyknął głośno - Magię, która jest potężna tylko w rękach mądrego, a nie silnego - ukłonił się w stronę drugiej bramy - Masz na imię Zandi, czyż nie? Ja zwę się Piekielne Ciastko, co już zapewne usłyszałeś, ale jak chcesz, to mów mi Przypalony. Walczyłem już dwa razy na arenie, więc może mnie znasz, lecz tym razem zamierzam reprezentować magię Eamon'a. Być może uda mi się wam pokazać, że ta magia nie jest tak słaba, jak niektórzy z was myślą - jego głos był nienaturalnie potężny, choć nigdzie nie widziano żadnych głośników, a źródło głosu znajdowało się tam, gdzie powinno, czyli przy magu.
  14. -O cholera - spojrzałem się w górę, z wyrazem całkowitego zaskoczenia na twarzy. Co oni sądzą? Jeśli nie są nauczeni atakowania swoich, to ta walka będzie długa, ale nadal tak samo trudna.
  15. -Co? Nie macie dość siły, by zabić jednego zmęczonego - życiem. Sam jeszcze jestem dość wypoczęty - jedi?
  16. -A może pies? Uuu, to już zakrawa na anomalię. A twoi towarzysze co? Języków pozapominali? Czy może nie zdołali się nauczyć mówić - Oj, przesadziłem. I to grubo przesadziłem. Jeszcze bardziej byłem gotowy do obrony, co starałem się ukryć.
  17. -Ej, stary, odczep się od mojego pisuaru. Znajdź sobie inny - odepchnąłem faceta.
  18. -Mów do mnie jak cywilizowany kuc, a nie sycz jak wąż. Czy może po prostu nie znasz swojego ojca? - Złość ogłupia. Zwiększa siłę, lecz ogłupia. Uśmiechnąłem się wrednie.
  19. -Otaczacie mnie tak, jakbyście chcieli mnie udusić zabierając całe powietrze. O co wam chodzi?
  20. -Ach, ale pojedynczo, dobrze? Wszak się nie rozdwoję - powiedziałem tonem pełnym ironii.
  21. -I co? Zabijesz mnie teraz? - patrzyłem się pustym wzrokiem, lecz część mojej jaźni była gotowa przejąć kontrolę nad ciałem i walczyć, jeśli podmieniec wyrazi chęć walki. Albo coś za mną, ponieważ starała się także usłyszeć wszystko, co się działo za mną.
  22. -Dzwoń po policję. I tak pewnie zapuszkują mnie za tamte trupy - kopytkiem wskazałem na najbliższego policjanta, czyli dość daleko - I tak pewnie już je zauważyłaś. Niech mnie zamkną i dadzą mi odpocząć i zebrać myśli. Tylko weź skontaktuj się z zakonem. Niech mnie wyciągną. Chcę odpocząć, ale nie zostać tam na zawsze. No i czy mogłabyś załatwić mi jakiś rozpuszczalnik do tej farby? - to była pierwsza w miarę pozytywna myśl - Bo jeszcze się przestraszą, jak mnie zobaczą - westchnąłem. A może frytki do tego? Stary, jeszcze na ciebie nakrzyczy, że zaraz karzesz jej załatwić całą orkiestrę. Daj na luz - Albo po prostu zadzwoń na policję i wyproś, bym mógł pogadać z zakonem.
  23. -Co znowu? - zapytałem się sam siebie. Byłem w podłym humorze i nie miałem chęci na rozmowę z kimkolwiek.
  24. Ohmowe Ciastko

    Wojna - Sombra kontra my!

    Crystal powoli podszedł do wielkiego obelisku. -Ale czy to na pewno podziała? - odezwał się głos z tyłu. Odwrócił się. To jego przyjaciel zadał pytanie. Wyraz na jego ostrych rysach twarzy wskazywał, że czeka na odpowiedź. Nagle ktoś wylądował między nimi, miękko niby kot. -Semil, nie martw się. Coś na pewno zrobi. Spójrz tylko na tą podstawę - wskazał na podstawę obelisku, która była prawie dwukrotnie węższa niż on sam w najszerszym punkcie - Gdyby nie magia, to już dawno by się to zawaliło - oparł się o obelisk. Crystal podszedł do niego i uderzył go otwartą dłonią. Normalny człowiek wywaliłby się, jednak Mos tylko zatoczył się, wygiął nienaturalnie, po czym wyprostował się, nawet na chwilę nie dotykając ziemi. -Bo kiedyś oberwiesz - zagroził mu z pięściami aż palącymi się do walki. Dosłownie. -Schowaj te swoje płomyczki, bo mój metal zaraz je przygasi - Saril dołączył się do gróźb. Nagle przed nimi pojawił się promień światła, który rozbłysł potężnie. Cała trójka przymknęła oczy, by po ich otworzeniu zobaczyć ostatnią osobę, która razem z nimi szwendała się po ruinach - Quer'a. Jego twarz była śmiertelnie poważna, a całe jego ciało otaczała mroczna aura. -Quer, gdzieś ty się podziewał? Mam nadzieję, że nie szukałeś kolejnego bezpańskiego kota. Kiedyś nie znajdziemy dla nich miejsca - westchnął - Dobra, jesteśmy tu wszyscy. Mos, ten obelisk nie jest chroniony przez magię. Ale prawda, ma w sobie potężną magię przenosin, która na pewno prowadzi do miejsca z wielką masą kryształów - w jego oczach pojawił się błysk doskonale znany pozostałej trójce - Coś czuję, że te słowa aktywują czar - wskazał na kilka znaków. -Dobra, dawaj - odezwał się Quer, a Semil i Mos pokiwali głowami - Ale portal nas przeniesie? -Ale nie musicie iść za mną. I tak wiele mi już pomogliście tym, że pomogliście mi się tu dostać. -Jak masz strzępić sobie język, to już lepiej na tych znaczkach. Obiecaliśmy ci pomóc, więc będziesz cierpiał przez naszą obecność do końca. -Jak chcecie - westchnął odwrócił się w stronę obelisku, szeroko rozstawiając ręce - Abam quabul dadis durarara! Każdy z nich przymknął oczy. Oczekiwali, że wraz z czarem będą miały miejsce gigantyczne magiczne efekty. Ale żaden z nich nic nie poczuł. Po chwili każdy z nich upadł. Otworzyli oczy. -Zabierajcie te łapy! -Odwal się. Nie mogę wstać. Niewiele myśląc wyprostował ręce. Zamiast nich ujrzał kopyta. Pozostała trójka też chyba poczyniła takie odkrycia. -O cholera - rozległ się głos z czterech gardeł. Cała czwórka jednak zdołała się wyplątać z góry ciał, po czym powoli nauczyli się chodzić w nowej pozycji. Każdy z nich miał zbyt wielki mętlik w głowie, by móc zrobić cokolwiek innego. Powstałą ciszę pierwszy zmącił Crystal. -Dobra, jesteśmy kolorowymi kucykami z kolorami idealnie pasującymi do naszej magii głównej. Archiwum powiedziało mi, że znajdujemy się w krainie Equestria. Na pewno każdy poczuł ogrom mocy, która tutaj jest. Cieszcie się, ale możemy ją chłonąć. Jeśli chodzi o formy, to zapomniałem, że "dadis" oznacza jednakowość. Co oznacza, że jesteśmy podobni do mieszkańców tego świata. Jak tylko przypomnę sobie kontr zaklęcie, to nas odmienię. A teraz za mną, wiara - powiedział i skierował się w stronę słońca - To chyba tam są tamte kryształy.
  25. Ohmowe Ciastko

    Wojna - Sombra kontra my!

    Jak dla mnie, to możemy nawet teraz.
×
×
  • Utwórz nowe...