-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Capo ponownie przeklął Ghosta, który w odpowiedzi dał mu w pysk. Lekarze musieli ich siłą rozdzielać. Pinkie już planowała przyjęcie urodzinowe maluchów, Fluttershy cicho gratulowała, AJ trzęsła nie tyle twoim kopytem, ile całym tobą, a Rarity już mówiła o ubrankach dla nich. Przy tym wyszło na jaw, że to, co wtedy projektowała, gdy ją pytałeś o klejnoty, to była sukieneczka dla źrebaka. I tak, godzinę później byliście z Twilight przed drzwiami biblioteki. W tej chwili przypomniały ci się dwie rzeczy: macie tylko jedno łóżko dla dziecka i ten wózek, który kilka miesięcy temu był na wystawie. Maluchy przespały większość drogi w specjalnych szpitalnych nosidełkach, no może Bolt ryczał jak opętany. Jeszcze było ciemno, ale słońce powoli wstawało.
-
Wszyscy odetchnęli. Nagle Ghost się zwalił, Capo go przeklął, a reszta zaczęła ci składać gratulacje.
-
Wszyscy wlepili w ciebie spojrzenia.
-
- Tak - powiedziała uśmiechnięta.
-
Twi wzięła jeszcze od ciebie malucha i pokiwała głową. - Tylko, jeszcze jedno. Mam dobrą wiadomość.
-
- Jakoś - powiedziała. Tymczasem rozpłakała się jednorożka, ale znacznie ciszej. Twi zaczęła ją karmić piersią.
-
Twi dała ci go, byś go ukołysał, wydawał się tak kruchy, jakby miał się zaraz połamać. Maluch powoli zaczął się uspokajać. Rodzice tylko szepnęli gratulacje i wyszli.
-
Rodzice zamarli. Tym bardziej zbaranieli, gdy zauważyli obrączkę ślubną na jej rogu. Jeden z maluchów, konkretniej alicorn, obudził się i zaczął, krótko mówiąc, drzeć mordę.
-
- Ja go kocham, niczego jak dotąd nie żałuję, jest już moim mężem, więc przestańcie mi powtarzać o Flashu Sentry'm! - wybuchła w końcu Twi. W rzeczywistości mówiła to ciszej, aby nie obudzić dzieci.
-
- Pewien ogier, który na pewno jest milszym ogierem od ciebie! - łagodnie poinformowała cię matka. - Z pewnością byłabyś z nim szczęśliwsza, kochanie. - Tylko, że... - zaczęła Twilight. - Na pewno byłby lepszym mężem niż ten tu gwałciciel i morderca - poinformował was o swoim zdaniu ojciec.
-
Mew Two: Ogarnę Kage: <tu wstaw obrazek łapki w dół ze skype>
-
I zaraz oboje oprzytomnieli i zaczęli pytać się Twilight, czy jest tego pewna, a także informując ją, że Flash Sentry jest z pewnością lepszym kandydatem na jej partnera. Twi nie mogła się nawet wtrącić by powiedzieć cokolwiek.
-
Ti się zarumieniła i pokręciła głową.
-
Ogier zbaraniał, a Twilight pokiwała głową. I po chwili jej tata leżał obok swojej żony, również nieprzytomny.
-
- Jeszcze uwierzę w te twoje piep<piip> kłamstwa! Nie jestem taki głupi, ty skur<piiip>! - wrzeszczał. Twilight próbowała coś wtrącić, ale jej głos został zagłuszony przez kolejne przekleństwa.
-
Roślina smakowała słodko i kwaśno jednocześnie.
-
- Tato, uspokój się... - próbowała mu przerwać Twi. Jednak wypowiedź jej ojca wciąż brzmiała... "Ty pier<piiip> skur<piiip>, pier<piiip> gwałcicielu, ty jeb<piiip> ch*ju, spier<piip> stąd i nie waż się więcej tego robić mojej córce!".
-
Pierwszym, kto wstał była matka Twilight. Sekundę po wstaniu zemdlała. Potem wstał tata Twilight. Zobaczył swoją córkę, jej dzieci, a następnie ciebie. Najpierw powiedział do córki z uśmiechem "Gratulacje!", a potem naskoczył na ciebie. Gdyby w prawdziwym życiu była cenzura, jego wypowiedź została zastąpiona przez jedno długie 'piiiiiiiiiiiip'.
-
Nagle usłyszałeś odgłos kopyt na korytarzu. Drzwi się otworzyły, a na ziemię wywalili się... Nie kto inny, jak rodzice Twilight.
-
- Dobry pomysł - powiedziała i pocałowała każdego ze źrebaków.
-
- Jak się będą nazywać? - zapytała. Wyglądała, jakby była wymęczona.
-
Lekarze już zbierali swoje sprzęty. Na łóżku siedziała Twilight. Wyglądała na zmęczoną, ale szczęśliwą. Pokazała ci to, co trzymała. Miała w kopytkach dwa małe zawiniątka ze źrebakami. Jeden był małym alikornem w twoich barwach w niebieskim zawiniątku, a drugi różowym jednorożcem z fioletową grzywą w różowym zawiniątku.
-
Dopiero po półgodzinie drzwi się uchyliły i wejrzała przez nie głowa pielęgniarki. - Może wejść tylko rodzina - powiedziała.
-
Tik-tak, tik-tak... Czas leci... Kilka minut było dla ciebie jak godziny. Capo zwariował i puścił Ghosta przednimi kopytami, przez co tak jakby wisiał.
-
- Nie wiemy, niby dostała list, ale nie przyleciała.