Skocz do zawartości

lurasidone

Brony
  • Zawartość

    496
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez lurasidone

  1. N Dziwny jakiś A Darth Vader...? S Mems...I see mems... U Nie znam, nie wiem, nie oceniam.
  2. Cały czarny. Wszyyystko czarne, tęczówki też.
  3. Wstałem i podszedłem do Pinkie i Applejack. Szturchnąłem je kopytem w nadziei, że zaraz się obudzą. _____________ W Silent Ponyville zanika wszelki profesjonalizm
  4. - Czy tu naprawdę nie ma żadnych drzwi ukrytych w ścianie albo czegoś takiego? - jęknąłem, przesuwając się powoli w stronę Pinkie i AJ, przylegając plecami doi ściany, byle jak najdalej od Klaczy.
  5. Co ty nie powiesz Ale tak, niech będzie Hayate.
  6. Gdziekolwiek by nie spojrzała, widziała tylko oślepiające ją białe światło. Próbowała się ruszyć, ale przychodziło jej to z trudem. Jakby ugrzęzła w czymś gęstym. Po chwili otoczenie przestało być białe, zrobiło się...żółte? Hm, ciekawe. Sharon zorientowała się nagle, że coraz trudniej jej oddychać. Substancja, w której ugrzęzła była spójna i nie przepuszczała wiele powietrza. Klacz szarpnęła się gwałtownie. Niewiele to dało. Ponowiła wysiłki. Substancja jednak stała niewzruszona. Płuca rozpaczliwie wołały o tlen. Uwagę Greeny'iego zwróciła dość nietypowa rzecz lewitująca w stronę cytrynowej galaretki. Był to nóż kuchenny ogromnych rozmiarów. Po chwili galaretka była pokrojona na mniejsze kawałki. Sharon szarpnęła się, tym razem z oczekiwanym skutkiem. Oddychała ciężko, ciesząc się mimo wszystko ze świeżego powietrza. Oblizała usta. Zaśmiała się. - Galaretka? Cytrynowa w dodatku? Naprawdę? Wstała, otrzepując się z resztek słodkiego deseru. Cały czas uważając, by nie skierować wzroku na arenę. W dół. Zaklęcie, które rzuciła miało swoje plusy i minusy, co nie zmieniało faktu, że ocierało się o czarną magię. Gdyby jakiś kucyk spojrzał w dół, zobaczyłby swój najgorszy koszmar, jego największy lęk śmiałby mu się prosto w twarz. Nie wiadomo, co tam zobaczy, mimo to, kiedy już to ujrzy ma wrażenie, jakby na niego czekało. Obraz umiał wryć się głęboko w pamięć, praktycznie unieszkodliwiając potencjalnego przeciwnika, zastygłego w skrajnym przerażeniu. Sharon ostrzegła swojego oponenta, nie miała jednak zamiaru wyjaśniać mu działania zaklęcia. Na jej nieszczęście czarna magia działa na każdego, nawet na tego, kto się nią posługuje, co może przynieść efekty odwrotne od oczekiwanych. Wiedząc, że Greeny obrócił arenę, Sharon postanowiła nieco sprostować swoją radę. - W takim razie...nie patrz w górę. Uśmiechnęła się, rzuciła ostatnie spojrzenie Greeny'iemu i...zeskoczyła ze szklanej płyty. Greeny jednak nie mógł wiedzieć jednego. Sharon wcześniej utkała cienką, ale trwałą siatkę czaru, która rozciągała się się 5 metrów nad ziemią. Kiedy klacz jej dotknęła, uruchomiła tym samym kolejny czar. Dla Greeny'iego wyglądało to, jakby po prostu skoczyła i siłą rozpędu uderzyła o twarde podłoże. Tak naprawdę w chwili dotknięcia siatki klacz odbiła się od niej lekko i wróciła na podest. Inna sprawa, że Greny nie mógł tego zobaczyć. Przed sobą widział tylko powietrze.
  7. Gromi czajniki w niecny sposób.
  8. N Po prostu Tomek. Tak po prostu A Neon nope. Nice S Cytaty, wszędzie U Nie miałam okazji jeszcze poznać, ale widzę, że nowy. Witaj
  9. Sharon wzięła od Greeny'iego parasolkę i rozwinęła ją. Na wszelki wypadek jednak otoczyła ją kruchą dość tarczą, gotową odbić pierwsze wychwycone pole magii, jakim otoczone były spadające z nieba pociski. Niektóre z nich lądowały kilka metrów od dwóch stojących na arenie kucyków. Litery spadające z nieba? Wielki, zielony smok? Widać panna de Ville miała rację, mając nadzieję, że trafi jej się godny przeciwnik. Nie zastanawiając się dłużej, zwinęła parasolkę i wciąż podtrzymując pole ochronne czekała. Jedna z kul leciała prosto na nią. Podniosła się, stojąc na dwóch kopytach. Zamachnęła się parasolką i odbiła lecącą na nią kulę. Uderzenie, wzmocnione energią magiczną spowodowało dość ciekawe zjawisko. Sharon odrzuciło kilka metrów w tył, kula z kolei poleciała w górę. Po chwili zatrzymała się i w wielkim rozbłysku światła popękała. Z kawałków skały zaczęły formować się litery. Skakały w powietrzu, zmieniając miejsca. Sharon podniosła się z ziemi. Rękaw jej koszuli był podarty, kopyto tylko z lekka poparzone. Deszcz ognistych kul ustał. Wzrok Greeny'iego wlepiony był w wiszący w powietrzu napis. Wisiał tam tylko przez chwilę, tak więc Sharon nie zdążyła odwrócić się, by go odczytać. Może kiedyś spyta zielonego kucyka, co to było... Klacz zaczęła szeptać formułę. Po chwili przed nią zaczął materializować się kryształowy schodek. Weszła na niego, pojawił się drugi. Zrobiła krok do przodu, pierwszy schodek zniknął. Tym sposobem klacz znalazła się 20 m nad ziemią. - Co powiesz na pojedynek w powietrzu? - zawołała. Greeny, choć zdziwiony takim obrotem spraw, uśmiechnął się i użył zaklęcia lewitacji na samym sobie. Gdy był już na wysokości Sharon, pod jego nogami pojawiła się okrągła szklana płyta o średnicy ok. 4 m. Mimo pozornie kruchego materiału, za pomocą którego była zbudowana, płyta była bardzo trwała. Greeny nie zapomniał ulepszyć jej zaklęciem krystalizującym. Robiło się coraz bardziej zimno. - Mogę dać Ci jedną radę...nie patrz w dół. - powiedziała Sharon. Wiedziała, że oprócz dużej wysokości na arenie czeka coś jeszcze.
  10. Dobrze, wchodzę w to. Wszak zgłębianie Magii Przyjaźni może przydać się każdemu. Nawet pomocnicy kogoś takiego jak Pinkamena
  11. W sygnaturze ma...nazwijmy to cytatem ^^
  12. Dziękuję bardzo RedSky'owi za pomysł. Zabawa na tych samych zasadach co Mroczna strona kucyka. Różnica polega jednak na tym, iż zamiast opisywania dotkniętego traumą kucyka, w dowolny sposób opisujemy "ciemną stronę" użytkownika. Na początek może...Domine! Jak wyglądałaby ciemna strona obecnego Inkwizytora, dawnego Avatara Pinkie Pie?
  13. Zielona macka potwora pędziła w kierunku klaczy w zaskakująco szybkim tempie. Nie miała czasu na utworzenie choćby tarczy refleksyjnej. Gdyby macka ją dotknęła, straciłaby jakąkolwiek orientację w terenie. Nie byłaby w stanie dosięgnąć Sharon, ponieważ stwór stworzony przez Greeny'iego nie zaatakuje swego twórcy. Nie wiedząc, kto jest jego twórcą, nie zaatakuje nikogo. Panna de Ville skoczyła gwałtownie w lewo, zielonkawa macka świsnęła jej koło twarzy. Cudem udało jej się uniknąć ciosu. Macka, zamiast zawrócić, przez cały swój rozpęd uderzyła w mur stanowiący granicę areny. Powyżej były trybuny, które zatrzęsły się lekko od siły uderzeniowej. Sharon podniosła się z piaszczystej ziemi. Przeniosła wzrok na golema. Twór zataczał się po arenie, jego macka wiła się, widać, że nie do końca nad nią panował. Bliski kontakt z murem oszołomił ją. Sharon postanowiła coś sprawdzić. Wzięła głęboki oddech i skupiła się na tworzeniu obrazu w umyśle swoim, golema i Greeny'iego, tak, by i on był w stanie to zobaczyć. Upewniając się, że iluzja jest w miarę stabilna, przeszła do działań właściwych. Tuż koło niej pojawiła się lewitująca strzelba myśliwska, jeden ze starszych modeli. Po naładowaniu jej jedną kulą wykonaną z czystego srebra, wycelowała nie w golema, ale w jego mackę. Pociągnęła za spust. Odgłos wystrzału niósł się po arenie, choć tylko dwa kucyki były w stanie go usłyszeć. Z rany postrzałowej, jaką odniosła macka, zaczęło wyciekać coś na kształt krwi, choć było gęstsze i miało kolor niebieski. Sharon rzuciła szybkie spojrzenia na zdziwiony wyraz twarzy Greeny'iego. Uśmiechnęła się do siebie. Zakończyła czar iluzji, która po prostu się rozmyła. Klacz była zadowolona ze zdobytej wiedzy, która mogła okazać się bardzo przydatna. Widać stwór odczuwa ból może rany mieć od kul Jakich czarów mogę użyć by tych męk mu nie przedłużyć? Po wypowiedzeniu tych słów zaczęło dziać się coś dziwnego. Słońce zaszło, ustępując miejsca księżycowi w pełni, świecącemu jaśniej niż kiedykolwiek. - Chroń mnie, dobrze? - wyszeptała cicho. Arenę otoczyły nieprzeniknione dla oka ciemności Zza pazuchy wyciągnęła fiolkę z fioletowym, fosforyzującym w ciemności płynem. Wypiła łyk. Nie musiała długo czekać na efekty. Jej oczy zaczęły świecić w ciemności, niczym oczy kota. Widziała teraz dość dobrze. Jej przeciwnik mógł dostrzec ją, ale niekoniecznie jej czary. W stronę tworu Greeny'iego pofrunęły trzy smugi energii. Jedna z nich koloru niebieskiego, smuga inteligencji, wniknęła w głowę golema. Druga, smuga ruchu wsiąkła w jego kończyny. Trzecia, smuga emocji, wniknęła w miejsce, gdzie u kucyka i każdego żywego stworzenia powinno znajdować się serce. Golem zatrząsł się gwałtownie. Światło zaczęło przenikać przez metal i skałę, z jakiej był stworzony. Kamień pękał, rysy na jego powierzchni się poszerzały.
  14. Przed pojedynkiem dała swojemu przeciwnikowi mały pokaz. Ot, krótka, prosta iluzja, prezentująca tylko skrawek gry, jaką może być władanie obrazem w umyśle kucyka. Rozbawił ją nieco, próbując odpakować coś tak ulotnego jak iluzję, wszak nie było to możliwe. Kucyki na widowni wymieniały zdziwione spojrzenia, wciąganie ich w pole czaru kosztowałoby zbyt wiele energii. Zresztą przyda się to trochę później, gdy pojedynek nabierze tępa. Klacz zauważyła dziwną nieco, mieniąca się kolorami tęczy obwódkę wokół ciała kucyka. Interesujące. Może własnie dlatego tak bardzo wciągały ją pojedynki, to zaskoczenie, przygotowywanie złożonych zaklęć, różne skutki używania ich... - Widzę, że w pojedynku z Tobą damy mają pierwszeństwo. Dobrze więc - Sharon odgarnęła grzywę opadającą jej na twarz. Zamknęła oczy. Wokół jej przeciwnika pojawił się obłok czegoś przypominającego mgłę, choć ponad wszelką wątpliwość mgłą nie było. Chmura opinała się coraz ciaśniej na oponencie, aż pasowała na niego idealnie. Pod jej szarością kolor obłoku, jaki wcześniej stworzył ogier zbladł, ustępując miejsca bladości ledwo dostrzegalnej chmury. Greeny spróbował się poruszyć, robiąc krok w przód. Zamiast tego zrobił krok w tył. Przystanął zdziwiony. Miał zamiar przesunąć się odrobinę w lewo. Dziwnym sposobem jego nogi postąpiły kawałek w prawą stronę.
  15. Na arenie panuje cisza. Nikt nie odważy się choćby kichnąć, spojrzenia wszystkich zebranych na trybunach kucyków skierowane są na przygotowujących się do pojedynku magów. Ciekawe zjawisko. Tyle kucyków, które przybyły tu tylko po to, by zobaczyć magiczny pojedynek. Widać głęboko w nich wciąż pozostało pragnienie chleba i igrzysk. Wciąż chcą tego dziwnego rodzaju rozrywki, które pomaga im oderwać się od nudnej czy monotonnej codzienności. Na wydeptaną przez wielu innych arenę wchodzi niska klacz. Stąpa pewnie, niezbyt szybko, z charakterystyczną dla niej gracją, która widoczna jest nawet przy normalnym chodzie. Z trybunów można słyszeć chichoty i parsknięcia śmiechem. Fakt, panna de Ville nie wygląda na jednorożca z wielkimi zdolnościami magicznymi, nie mówiąc już o jakiejkolwiek sile fizycznej. Na jej twarzy można dostrzec delikatny uśmiech. Poprawia monokl i staje na środku areny. - Wierzę, że jesteś godnym przeciwnikiem - mówi, patrząc prosto w oczy stojącego przed nią kucyka. Jej głos brzmi poważnie. Sharon wie, ze musi w siebie wierzyć. Wiara czyni cuda. Bez wiary nigdy nie wygra.
  16. Jest avatarem Pinkie i chwała mu za to. Dziękuję, dziękuję... *kłania się i czeka na oklaski* ~Discors
  17. Na wieść o tym przyszło mi na myśl dość ciekawe podsumowanie. Nie podzielę się nim z Tobą, bo znowu się na mnie obrazisz.
  18. lurasidone

    Zapisy do Koszmarka

    A to nie jest w tym wypadku oczywiste?
×
×
  • Utwórz nowe...