Skocz do zawartości

Fikus

Brony
  • Zawartość

    302
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Fikus

  1. Popatrzyłam na kuce pasywnie. Nie uczestniczyłam w dyskusji. Nie miałam nawet takie zamiaru. Jak się z boku patrzyło na ich ''dyskusję'' to nawet zabawnie to wyglądało. Miałam kaca po tej wiśniówce. Przynajmniej nie musiałam za nią zapłacić, hehe. Po dłuższej chwili tępego wpatrywania się w moich towarzyszy, moja twarz z głuchym łoskotem wylądowała na stole, przed którym siedziałam Jwa piethole...- dało się słyszeć mój cichy jęk. Co ja tu w ogóle robiłam z tą bandą niedorozwiniętych kucy, którzy wierzą, że mogą wszystko?
  2. No ale moją grzywę mogłeś już sobie odpuścić! Ona mi się jeszcze przyda! - klacz jęknęła głaszcząc się kopytkiem po grzywie. Timber zarobiła kilka siniaków i atak Talara przyprawił ją o ból głowy. Lecz mimo to nie zamierzała się poddać! Już po chwili na ustach beżowego kuca znalazł się wieczny, szeroki uśmiech. Co by teraz tu zrobić? Jej rywal lubił się bawić ziemią...i tu ją niestety miał. Chociaż mogła wytworzyć coś co mogłoby wygrać z tym żywiołem ale to pozostawi sobie może na koniec...na razie skupmy się na atakach, które mają osłabić przeciwnika. Timber stanęła twardo na ziemi i skupiła się. Ogień na jej ciele zaczął się unosić na wysokość około 5 metrów. Po chwili z tego 'ogniska' wyłonił się ognisty bicz. Z zawrotną prędkością popędził on w stronę Talara. Moment później ogier leżał na plecach a na jego kopytach tliły się płomyki, które powoli paliły jego futro i parzyły skórę.
  3. Oooh, dobry jesteś! - odpowiedziała niezrażona klacz. Teraz czas na jej ruch! Chwiejąc się stanęła na tylnych nogach i poczekała chwilkę żeby jej wzrok się wyostrzył. Kiedy uznała, że wszystko jest już w normie, skupiła się na zaklęciu. Ogień na jej nogach rozprzestrzeniał się po całym ciele. W końcu cała stała w ogniu. Płonęła. Stała tak przez chwilę patrząc się wyzywająco na ogiera. Nagle gwałtownie trzasnęła kopytami o ziemię. Dało się słyszeć odgłos pękającej ziemi. Było także widać pasmo pękniętego podłoża, który z każdą chwilą zbliżał się do Talara. W końcu znajdował się tuż przed nim i zatrzymał się. Nic się nie działo. Do czasu. Ze szczeliny nagle buchnął ogień parząc dotkliwie nos ogiera i przy okazji spalając mu grzywkę.
  4. Ach, te krople i maść do oczu.

    1. MewTwo

      MewTwo

      Maść do oczu. O_O. Yagh.

    2. Fikus

      Fikus

      No może nie do końca do oczu...bardziej do wewnętrznej strony powiek :v

    3. MewTwo
  5. Wszystko teraz do mnie wróciło. Uderzyło we mnie tak nagle, że wstrzymałam oddech. Tata. Zostawił mnie i mamę kiedy miałam 7 lat. Po prostu zwiał. Byłam mała i mało rozumiałam. Wtedy jeszcze nie odczuwałam gniewu. Niestety z czasem to uczucie zaczęło rosnąć. Kreowało się w moim sercu i stawiało mojego ojca w ciemnym świetle. Nienawidziłam go. Zostawił mnie i chorą mamę. To ja biegałam do apteki po lekarstwa. W młodym wieku spędzałam samotne noce w domu kiedy mama leżała w szpitalu. A on sobie po prostu poszedł. Ot tak. Jak ś-śmiesz t-tu przychodzić? - powiedziałam drżącym ale zezłoszczonym głosem. Patrzyłam się w ścianę naprzeciwko mnie. Nie chciałam go tu.
  6. Krew odpłynęła mi z twarzy. Kto to jest? Skąd zna moje imię? Dlaczego wydaje się taki...znajomy? Wpatrywałam się głęboko w jego zapłakane i przekrwione oczy, starając sobie coś przypomnieć. Wiedziałam, że skądś go znam. Buszował gdzieś głęboko w moich wspomnieniach. Nagle do głowy wpadło mi jedno wspomnienie. Jedno szczególne. Żyłam z nim długo. Nie myślałam o nim za wiele ale dopiero teraz to mogło mieć jakieś znaczenie. Kiedy miałam 7 lat do mojego domu wpadł jakiś kuc. Ogier. Matka się z nim kłóciła, żądał spotkania ze mną. Potem mama upadła na podłogę i...tutaj taśma mi się urwała. Mogę przysiąść, że to on. Przynajmniej tak mi się wydaje...tylko co on wtedy robił w moim domu? Kim jesteś? C-co tutaj robisz? Skąd z-znasz moje imię? - zapytałam drżącym głosem.
  7. Głuchą ciszę panującą na arenie przerywa radosny stukot kopyt. Na arenę wparowała jedna z najweselszych osób na świecie - Timber zwana też Fire Hoof! Z szerokim uśmiechem na twarzy patrzy na przeciwnika. Z racji, że postacie dzieli dość duża odległość, klacz nabiera powietrza w płuca i krzyczy radośnie: CZEEŚĆ! JESTEM TIMBER ALE MOŻESZ MI MÓWIĆ FIRE HOOOF! TY PEWNIE JESTEŚ TAALAR CZYŻ NIEE? Po głośnym orędziu klaczy, przyszedł czas na rozpoczęcie zabawy. W końcu to panie mają pierwszeństwo! Beżowa istota stała przez chwilę, rozmyślając jaki ruch poczynić by rozpocząć pojedynek. Timber zamknęła oczy i skupiła się. Chwilę później na jej prawym kopytku pojawił się mały czerwono-żółty płomyk a potem jeszcze jeden i jeszcze jeden. W końcu całe przednie nogi klaczy pokrywały płomienie najprawdziwszego ognia. Zadowolona uśmiechnęła się i stanęła na tylnych kopytkach. Nie zaatakowała. Czekała, wpatrując się w oczy przeciwnika.
  8. Mocno zakasłałam po tym jak pielęgniarka wpakowała mi to pyszczka to zielone coś. Fuj. Moich szkolnych znajomych i Charliego już nie było. Miałam czas na chwilę refleksji. W przyszłym tygodniu wychodzę...albo wyjeżdżam. Wolałabym wyjść. I za dwa i pół tygodnia egzaminy a moje książki spłonęły. Cholera. Będę musiała sporo nadrobić. Może nawet napiszę dobrze ten test! Byłoby miło. Tylko jak mam powtórzyć około 6 lat nauki w 2 i pół tygodnia i jeszcze mieć czas na rehabilitację? W tym momencie chyba moje zdrowie jest ważniejsze...przestałam rozmyślać gdy do mojej jamy ustnej została wpakowana kolejna porcja zielonej papki.
  9. Dobra. No to zaczynamy. Na początek swoje prawe kopytko przemieściłam na prawą stronę. Zabolało trochę. Potem zgięłam lewe i powoli zaczęłam prostować obie przednie nogi. Zabolało. Znajdowałam się w pozycji pół leżącej. Teraz najtrudniejsza sprawa - tylnie nogi. Spróbowałam przesunąć prawą nogę pod mój brzuch ale zabolało i to bardzo. Westchnęłam głęboko i skrzywiłam się. Byłam bezradna. Nienawidziłam tego uczucia. Ile bym teraz oddała za sprawne kopytko. No cóż...przynajmniej udało mi się ruszyć z małą ilością bólu. Lekko przybita ponownie się położyłam i powiedziałam: Ech...chyba będę musiała jeszcze trochę poczekać.
  10. Charlie...ja nie chcę wyjechać stąd na wózku - powiedziałam smutno i stanowczo zarazem. Dokładnie oglądałam swoją nogę i bok. Noga nie wyglądała jakoś strasznie źle ale bok mnie przeraził. Spróbowałam wyprostować lewą przednią nogę. Poczułam delikatny ból ale nie oszałamiający. A może na początek spróbować by usiąść? Tylko trzeba to jakoś inteligentnie opracować. Leżałam na prawym boku. Musiałabym się przerzucić na brzuch i wtedy spróbować usiąść. Tylko, że niezbyt mogłam to zrobić bo do tego była by mi potrzebna moja lewa tylna noga, w której nie miałam prawie w ogóle władzy. Jest jeszcze Charlie. Jeśli spróbuję wykonać jakikolwiek ruch to mogę być pewna, że unieruchomi mnie w zastraszającym tempie. Cholercia. Chyba będę musiała to załatwić drogą kompromisu...chociaż nie za bardzo chciałam się poddawać tak łatwo. To zdecydowanie nie w moim stylu...po dłużej chwili, zrezygnowana zapytałam: A chociaż usiąść mi wolno?
  11. Nie, dzięki...-powiedziałam oglądając zdarzenie za ścianą. Nie obchodził mnie Rapid, to ten tajemniczy kuc mnie zaintrygował. Widziałam go już kiedyś. Nie pamiętam gdzie ale widziałam. Dobra, koniec rozmyślania na teraz. Chciałabym chociaż spróbować wstać. Bardzo. Strasznie. Szczerze mówiąc było to dość wątpliwe ale chciałam tylko spróbować. Nie czułam lewej tylnej nogi więc będę musiała cały ciężar ciała przenieść na prawą. To chyba nie będzie takie trudne Aaale i tak poproś pielęgniarkę. Chcę spróbować wstać - powiedziałam stanowczo to Charliego patrząc się mu prosto w oczy.
  12. Wystarczy, że będziesz, Char - powiedziałam uśmiechając się. Przeniosłam wzrok na kucyki za szklaną ścianą. Ujrzałam zaskoczone twarze Tea i jej przyjaciółek a także kolegów Rapid'a. On natomiast poczerwieniał ze złości. Wyglądał tak jakby chciał ukatrupić i mnie, i Charliego. Zmartwiłam się trochę. Co prawda Charlie był wyższy od niego a może i nawet silniejszy ale mimo to nie chciałam żeby doszło do bójki Wiesz co...mam do ciebie małą prośbę. Proszę, uważaj kiedy będziesz wracał do domu bo Rapid wygląda jakby miał wyjść z siebie i stanąć obok - powiedziałam patrząc się na kuce za szklaną ścianą.
  13. Kocham cię, April. I nie zostawię cię. Już nigdy. Osłodkacelestiolunostarswilubrodaty! On to powiedział! Kocha mnie! Nie wiedziałam czy mam się cieszyć czy płakać. Z jednej strony moja sytuacja jest trochę denna a raczej nawet BARDZO denna ale TO postawi nie na nogi! Teraz będę walczyć dla Charliego. Dla mamy. Dla siebie. Wyciągnęłam szyję i delikatnie pocałowałam mojego ogiera. Szczęście w nieszczęściu. Nawet nie obchodziło mnie, że za szklaną ścianą stoją moje pseudo-przyjaciółeczki i Rapid ze swoją kompanią pustaków. Teraz byłam jeszcze bardziej zmobilizowana do działania.
  14. Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Będę kaleką. KALEKĄ. Bez jednej nogi. Chyba, że...a może rehabilitacja? Czy to też możliwe? Może jednak dam radę stanąć samodzielnie na nogi? Przeczuwałam co mogłoby się zdarzyć ale w tej chwili najważniejsze dla mnie było odzyskanie władzy w moim lewym kopycie. Nawet jeśli ból będzie mi rozrywał mięśnie. Zrobię wszystko by móc normalnie chodzić Czy istnieje jakaś inna droga? Rehabilitacja? Cokolwiek? - zapytałam już bardziej zdecydowanym tonem, patrząc się bezpośrednio w oczy ogiera.
  15. Do oczu napłynęły mi łzy. Jak to nie będę w pełni sprawna? Może straciłam nogę? Błagam, cokolwiek oprócz straty nogi bądź paraliżu. Skierowałam swój przerażony wzrok na kucyka w białym kitlu. Był on średniego wzrostu i siwe, niemal białe włosy. Miał też trochę zmarszczek. Jego srogie i poważne spojrzenie lustrowało mnie uważnie. Bardzo często miałam kontakt z lekarzami ale mimo wszystko nie lubiłam ich D-doktorze? C-co mi jest? - zapytałam drżącym głosem ogiera.
  16. Bywało lepiej...- mruknęłam cicho i spojrzałam na ogiera. Nagle do głowy wpadła mi jedna myśl. Zastanawiało mnie czy z moim ciałem wszystko w porządku. Nie mogłam za bardzo ruszać nogami, bardzo bolał mnie lewy bok. Z przerażeniem odkryłam, że nie czuję lewej tylnej nogi. Nie miałam siły żeby spojrzeć czy nadal ją mam więc na moją mordkę wypełzł tylko wyraz strachu, który łatwo było zauważyć
  17. Och...fuj - parsknęłam cicho. Cholera. Chyba nie za bardzo chciałam to wiedzieć...ale zaraz, jeśli mówi mi to Charlie to musiał to widzieć...a po tym co zrobiłam w parku...może on jednak odwzajemnia to co czuję? Gdybym ja zobaczyła jak jakaś klacz go całuje, podeszłabym, dała jej w dziób, rozpłakała się i uciekła. Ale ja nie jestem nim. Spojrzałam na niego ze smutkiem i wyszeptałam: To nic nie zmienia Char...bynajmniej nie dla mnie - z trudem uniosłam kopytko i delikatnie otarłam łzę, która spływała mu po policzku.
  18. To ja też chcę! Od 0.08 do 0.14 http://www.youtube.com/watch?v=dzyHVB4XXTU
  19. C-charlie? - wyjąkałam cicho. Co on tutaj robi? Co robi tu moja mama? Ile przespałam? Co z resztą szkoły? Skąd się wziął ten pożar? Tak bardzo chciałam zadać te wszystkie ale nie mogłam. Wszystko mnie tak bardzo bolało. Zamiast tego skuliłam się, wywołując jeszcze wielki błąd. Na mojej twarzy pojawił się grymas. Bardzo trudno ruszało mi się nogami więc dałam sobie spokój ze zmianami pozycji. Spojrzałam na Charliego i cichutko zapytałam: C-co się stało?
  20. Drżąc postanowiłam pełznąć jak najdalej od ognia. Z każdym ruchem czułam jakby coś rozdzierało mi bok, za każdym razem z mojego gardła wydobywał się krzyk. W połowie drogi do nikąd, zlana potem, poddałam się. Nie miałam już siły iść dalej. Ból stał się oszałamiający, nawet nie miałam już siły płakać. Ciężko oddychałam. Leżałam na samym środku biblioteki, więc moje ciało będzie łatwo znaleźć. To..tak to się kończy? Myślałam, że umrę jako staruszka, pewna, że zrobiłam w swoim życiu wszystko co chciałam. Z Charlim. Kto się zajmie mamą? To ja się nią opiekowałam. Tata wyjechał. Co się stanie kiedy mnie zabraknie?
  21. Potrząsnęłam głową. Muszę iść dalej. To nie może się tak skończyć. Muszę jeszcze tyle zrobić. Nie powiedziałam jeszcze tylu rzeczy Charlie'mu. Nie porozmawiałam jeszcze z mamą. Nie wygarnęłam całej mojej szkole co o niej myślę. Nie chcę umierać. Wzięłam kolejny zamach do skoku ale zamiast na szafkę trafiłam W szafkę. Z łomotem upadłam na podłogę i poczułam ogromny ból w lewym boku.
  22. Och...serio? - wymamrotałam ironicznie i spanikowana rozejrzałam się po bibliotece. Okna - nie ma mowy. Drzwi...DRZWI! Tylko, że właśnie teraz się fajczyły. Super. Zaraz...szafki! One nie jeszcze nie spaliły się doszczętnie a są wysokie. Tylko...czy one się nie zawalą? Chyba nie jestem aż taka ciężka...dobra, koniec myślenia, to moja jedyna szansa! Wspięłam się na szafkę, przy której stałam. Trochę się chybotała ale jakoś dałam sobie radę. W końcu stałam na szczycie i patrzyłam przed siebie. Szafki, które znajdowały się najbliżej drzwi zaczęły się już palić. Muszę się śpieszyć, no chyba, że chcę się zabić. Zebrałam się w sobie i skoczyłam na sąsiednią szafkę.
  23. Kiedy weszłam do biblioteki, zaszyłam się między książkami o florze Equestrii. Tam położyłam się pod jedną z szafek i wzięłam pierwszą lepszą książkę jaką wpadła mi w kopytka. Trzęsłam się, chciałam się oderwać od tego co za chwilę miało mnie czekać. Kopytkiem przerzucałam strony, wchłaniając śliczne, pastelowe rysunki. Powoli się uspakajałam. Moje ciało i umysł ogarnęła chwilowa ulga. Zamknęłam książkę i odłożyłam ją na miejsce ale nie wstałam ze swoje miejsca. Rozkoszowałam się ciszą i spokojem panującymi wokół mnie. Niestety to było tylko chwilowe.
×
×
  • Utwórz nowe...