(A więc - wybacz ^^')
C-co?- szepnęłam niemal niesłyszalnie. Miałam przebadać nieżywą matkę mojej przyjaciółki. I nakłamałam policji. Cudownie. Ze studiów wylecę na bank. Odpędziłam od siebie te myśli i zaczęłam oględziny ciała. Jako iż byłam studentką medycyny znałam się trochę na takich sprawach. Z lekkim obrzydzeniem obeszłam klacz dookoła szukając jakiejś plamki lub czegokolwiek innego co mogłoby chociaż w ćwierci wytłumaczyć powód śmierci starszej klaczy. Nagle zauważyłam jakieś pudełko na stoliku niedaleko okna. Podbiegłam do niego i odnalazłam w nim parę gumowych ochraniaczy na kopytka. Od razu wiedziałam, że przydadzą mi się i zgrabnie nasunęłam je na moje kopytka po czym wróciłam do klaczy. Usiadłam nachylając się nad jej ciałem. Zbliżyłam nosek do jej szyi i pociągnęłam nosem. No cóż...pachniała trupem. W końcu nie była, prawda? Przełknęłam ślinę i drżącym kopytkami zaczęłam dotykać brzucha, szyi, piersi i nóg by doszukać się jakiś złamać, guzków, wypukleń, czegokolwiek...