Ooooh, wal się - klacz jęknęła niemal niesłyszalnie i zaczęła myśleć. Przychodziło to jej z trudem, w końcu miała potrzaskane kości. Po około 2 minutach intensywnego myślenia, Yuki przypomniała sobie zaklęcie, o którym mówił Talar. Było całkiem proste i miłe w wykonaniu...jeśli nie miało się szkieletu skruszonego w miazgę. Klacz wysiliła się i jej róg delikatnie zabłysnął. Chwilę potem jej tylnie nogi były już gotowe do użycia, tak samo jak żebra i przednie kopytka. Yuki jęknęła cicho i powoli dźwignęła się na nogi i popatrzyła wrogo na Talara. Bolała ją głowa i trudno było jej stać, ale wiedziała, że da sobie radę. Klacz zaczęła szukać zaklęcia, którym mogła by zaatakować rywala. Beżowy kucyk postanowił zaatakować z bliska. Zaklęcie, które sobie przypomniała wymagało dużej prędkości. Yuki leżała na drugim końcu areny, z dala od ogiera więc miała duże pole do manewru. Klacz zgięła tylne kopytka i z wyskoku, zaczęła gnać ku Talarowi. Kiedy dziko cwałowała w jego stronę jej róg zaczął świecić na biało, a po wokół niej powstało coś na kształt wiru...z błyskawic. Ogier nawet nie zorientował się kiedy tuż przed nim zjawiła się rozpędzona klacz. Yuki z całą swoją siłą uderzyła w Talara, rażąc go prądem, łamiąc kości i...samej się przy tym przewracając. Klacz przetoczyła się kilkanaście metrów dalej, nie robiąc sobie większej krzywdy. Kiedy w końcu się zatrzymała, natychmiast wstała żeby zobaczyć co się stało z Talarem. Okazało się, że ogier leżał plackiem na ziemi z wyrwą w boku i osmolonymi nogami, pyszczkiem i rogiem. Miał również połamane kilka żeber i jedną, przednią nogę. Klacz zadowolona popatrzyła na ogiera i powiedziała zadowolona:
Dobrze ci tak.