Skocz do zawartości

Fikus

Brony
  • Zawartość

    302
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Fikus

  1. A kosogłos dopiero za rok ;_;

    1. Secretive

      Secretive

      Nie, książka już jest. I uwierz, jest o wiele lepsza.

    2. Fikus

      Fikus

      Wiem. Poszłam na maraton Igrzysk śmierci po przeczytaniu całej trylogii i teraz czekam na zrealizowanie filmowej części ,,Kosogłos'' :)

  2. Głęboko westchnęłam. Schowałam książki do torby i oparłam się o szafkę. Źle się czułam. Targały mną uczucia, które nigdy nie występowały w parach. Starałam się oddychać miarowo. Szkoła była miejscem, w którym najbardziej nie chciałam się znaleźć w takim sytuacji. Maskowanie uczuć też opanowałam do perfekcji. Spojrzałam na kucyki, które tłoczyły się przy wejściu do sali, w której za chwile miałam zasiąść i ja. Charlie też. On jest gdzieś tam. Czuję to. Przydałby mi się teraz tutaj. Przytuliłby nie i powiedział kilka słów otuchy. Teraz pewnie jest na mnie wściekły. Położyłam uszy po sobie i wbiłam wzrok w podłogę. No cóż...nikt nie mówił, że będzie łatwo. Ciekawe kim zostanę. Może kwiaciarką? Hm...to byłby nawet niezły pomysł bo kwiaty nawet mnie ciekawią. Tylko będę musiała się stąd wynieść. Ponownie spojrzałam na gromadę pastelowych klaczy i ogierów. Wstałam. Wzięłam torbę. Otarłam kopytkiem oczy i stawiając dumne kroki, kierowałam się do sali.
  3. ''Słodziutka''? Nie bądź taki szybki bo cię z tyłu zabraknie - mruknęłam cicho trochę zdenerwowana. Właśnie takich typów nienawidziłam. Puste głowy, które jadą na sterydach i myślą, że każda pójdzie za nim w ogień. Żałosne. Rapid'a znałam od 1 gimnazjum. Klacze z mojej klasy biegały za nim jak dzikie kiedy on odzywał się tylko do mnie. No i niezbyt lubił Charliego. O ile dobrze pamiętam w 2 klasie znalazł dziewczynę i chodził z nią...tydzień? Przez ten czas celowo kiedy przechodził koło mnie, obdarzał ją namiętnymi pocałunkami a ja nawet nie zwracałam na to uwagi. Wyjątkowo irytujący. Nie zda egzaminu ale zrobi karierę sportową, to jest pewne. Po chwili milczenia odpowiedziałam na tyle spokojnie na ile mogłam sobie pozwolić: Dziękuję i nawzajem.
  4. Przepraszam, laleczki ale muszę iść powtarzać WSZYSTKO póki mogę - powiedziałam już bardziej opanowanym głosem i odeszłam, zabierając ze sobą swoją torbę. Nie ukrywam, że smutno mi trochę z powodu Tea. To dobra klacz. No, to BYŁA dobra klacz. Uczyła się wzorowo zanim poznała mnie. Wtedy chyba się zbuntowała i wszystko się zawaliło. Jestem okropna. Wbiegłam do wnętrza szkoły i od razu popędziłam do swojej szafki by móc w spokoju powtarzać. Nogi mnie paliły jakby ktoś mi je przypalał. W końcu dotarłam na miejsce i usiadłam pod moją szafką numer 768 i zaczęłam powtarzać. Niezbyt mi to szło bo myślałam o Charlim. Ciekawe kiedy mnie dorwie i poderżnie gardło...
  5. Ciężko dysząc oparłam się o drzwi podniosłam lekko kopytko Dajcie...m-mi...chwile- wyjąkałam i klapnęłam na podłodze. Zrobiłam to trochę celowo chociaż naprawdę byłam zmęczona. Szybko zaczęłam obmyślać mój plan. Mówić czy nie mówić, oto jest pytanie? Czy skoczyłby za mną w ogień? Nie, zdecydowanie nie. To trzeba coś umyślić...Hm...jestem spocona i zdyszana. Numer z goniącym psem będzie idealny! Wstałam z ziemi i skierowałam wzrok na klacze: Cóż...pies mnie gonił. Znowu. Tylko tym razem był większy. O wiele większy - tu przełknęłam ślinę - Zaczął mnie ścigać w parku. Przez tą torbę o mało co się nie zabiłam! Nawet nie zdążyłam powtórzyć materiału...z drugiej strony i tak nawet nie wiem kim chciałabym zostać. Ech...życie jest ciężkie- skwitowałam i spuściłam głowę, udając dyszenie. Byłam kłamcą doskonałym. Tak to jest kiedy przez całe swoje życie nigdy nie jesteś przygotowana do lekcji albo zapomnisz pracy domowej. Trzeba sobie radzić, czyż nie?
  6. Wzięłam głęboki wdech i oparłam się plecami o tył ławki. Patrzyłam zamyślona w zielone drzewa. I co ja mam mu powiedzieć? ''Hej Charlie, kocham się w tobie od pierwszej gimnazjum, czy chcesz ze mną być?''. A może...ale czyja byłam zdolna to zrobić? Narazić go na nerwy przed egzaminem? Narazić siebie? Z drugiej strony do odważnych świat należy. Tyle, że ja nie jestem uber-odważna. I kolejny pomysł wpadł mi do głowy. Teraz, to było naprawdę do zrobienia. Może i odważna nie jestem ale jestem mistrzem spontaniczności. Do egzaminu zostały mi jakieś 30-40 minut. Zdążę zwiać i może nie będę musiała się tłumaczyć. Spojrzałam szybko w stronę wyjścia z parku. Jakieś 5 minut sprintu i będę ''w domu''. No to...jedziemy. Obróciłam się do Charliego i...pocałowałam go. Tak właściwie to nigdy w życiu się nie całowałam. To było...takie cudowne uczucie. Chwilę potem odsunęłam się od ogiera i wyrzuciłam z siebie wszystko w jakże zastraszającym tempie: Kochamcię,powodzenianaegzaminie,pacześć! - zeskoczyłam z ławki i porwałam torbę mało się przy tym nie wywracając. Zaczęłam biec jak szalona w stronę szkoły. Zasuwałam jak nigdy wcześniej. Uśmiechnęłam się do siebie. Po policzku spłynęła mi łza. Nie potrafiłam powiedzieć czy było to ze szczęścia czy ze strachu. Wniosek był jeden - będę sprzedawała frytki w barze szybkiej obsługi.
  7. Taak...to znaczy - tak. Chodźmy - powiedziałam lekko podenerwowana. To była okazja! Ruszyłam żwawo w stronę ławki a w głowie sklejałam zdania, które już za chwilę miały niezręcznie wypłynąć z mojego pyszczka. Nagle zwolniłam. A co jak będzie zły? Co jak tego nie zaakceptuje? Co będzie jak mnie...zostawi? Teraz zaczęłam się bać. Skrzywiłam się sama do siebie i zaczęłam opracowywać jakiś plan. Co mam zrobić? Przecież wyobrażałam sobie ten moment tak długo...ale nigdy nie pomyślałabym, że Charlie mógłby na to źle zareagować. Położyłam uszy po sobie i przygryzłam wagę. Wtedy do mojej głowy wpadła najbardziej przerażająca myśl jaką w obecnej chwili mogłam sobie wyobrazić- Co jak Charlie MA już KOGOŚ? Po szybkim wyobrażeniu sobie tej paskudnej możliwości zauważyłam, że dotarłam już do ławki. Wdrapałam się na nią i usiadłam po czym wbiłam wzrok w ziemię. Byłam przerażona.
  8. Chwilę stałam upojona widokiem zawstydzonego Charliego. Uśmiechałam się jak głupia i dopiero po chwili doszło do mnie, że podszedł i oglądał moje jakże ''poważne'' rany. Podniosłam kopytko i poczochrałam go trochę po włosach po czym powiedziałam: Nic mi nie jest, Char Uśmiechnęłam się do niego ciepło i po chwili zorientowałam się, że jemu też mogło się coś stać! A z tobą wszystko w porządku? - gwałtownie schyliłam się i rozpoczęłam ''obchód'' wokół ogiera. Uważnie oglądałam jego nogi, brzuch, szyję, grzbiet i w końcu dokładnie przyjrzałam się jego twarzy, szukając jakiejkolwiek małej szramy. Tak właściwie nie musiałam sprawdzać czy nie uszkodził sobie pyszczka ale to był świetny pretekst żeby móc poobserwować go bliżej niż zazwyczaj. Sprawiało mi to wielką radość chociaż nie dałam tego po sobie poznać. Po kilku minutach dokładnego obejrzenia mordki Charliego , z niechęcią, odsunęłam się od jego pyszczka. Znów zapatrzyłam się w jego cudowne oczy, nieświadoma tego, że przeciągam strunę.
  9. N-nie szkodzi - powiedziałam zalewając się różowym rumieńcem. Na chwile spuściłam wzrok z oczu mojego pięknego ogiera i zaczęłam oglądać swoje nogi. Cudownie. Sierść w niektórych miejscach zdarła się i widać było różowo-czerwoną skórę. Z ran sączyła się malutka ilość krwi więc nie przejęłam się tym zbytnio chociaż nie ukrywam żeby trochę zabolało. Kiedy poczułam, że stoję stabilnie na nogach ponownie spojrzałam na ogiera. Koło jego kopyt stała moja torba więc ostrożnie chwyciłam pasek i przyciągnęłam ją do siebie. Szybko spojrzałam do środka z nadzieją, że nic się nie zniszczyło. Po oględzinach z ulgą stwierdziłam, że książki są całe i dobrze się mają. Odłożyłam torbę na bok i jeszcze raz spojrzałam na ogiera i przyjacielsko go uścisnęłam. Ostatnimi czasy kiedy to robiłam, miałam wrażenie, że za chwilę z moich ust wylecą słowa, które chciałam powiedzieć już bardzo dawno ale za każdym razem wypadało tylko ''Jak leci?'' czy ''Co u ciebie?''. Jestem żałosna. Kiedy uświadomiłam sobie, że tulę się do ogiera o chwilę za długo, zakłopotana odsunęłam się od niego i zapytałam z taką ilością opanowania na ile mogło pozwolić mi moje serce: Co ty tutaj robisz? Nie powinieneś powtarzać materiału? Spojrzałam na ogiera z wesołą miną.
  10. Wdech i wydech, wdech i wydech.Dasz radę, April. Dasz. Radę - powtarzałam sobie te słowa w głowie by chociaż trochę opanować nerwy. Westchnęłam i ucałowałam mamę w czoło patrząc na nią z troską. Wstałam i cichutko wyszłam z jej pokoju. Przemknęłam szybko do swojego ''królestwa'' i usiadłam przy swojej toaletce. W zamyśleniu wpatrywałam się w swoje odbicie, rozmyślając co zrobić. Czy ja na pewno chcę powtarzać ten materiał? Po chwili myślenia zerwałam się z miejsca i porwałam torbę leżącą na moim łóżku. Wkładałam do niej kilka cegieł, które zamierzałam przejrzeć. Kiedy skończyłam się pakować i założyłam torbę przez szyję i przednie kopytko. Chwilę później moja twarz zaliczyła spotkanie pierwszego stopnia z wykładziną Piórwa - warknęłam cicho i spróbowałam się podnieść. Nic z tego. Na wpół leżąc zdjęłam torbę z szyi i popatrzyłam na nią ze złością. Chwyciłam ją za pasek, który powinien znajdować się na mojej szyi i zaczęłam ją ciągnąć w kierunku schodów. Nie było to łatwe ale w końcu dotarłam do celu. Zanim zaczęłam schodzić odwróciłam się przodem do torby gdyż nie chciałam żeby cokolwiek z niej wypadło. Powoli zaczęłam schodzić tyłem. Nie spuszczałam oczu z torby. No i oczywiście się poślizgnęłam. Z łomotem sturlałam się ze schodów, modląc się żeby nie spadły na mnie te wszystkie książki. Na szczęście wylądowały daleko od mojej osoby, niszcząc przy tym wazon stojący na niewielkim stoliku, który został przewrócony. Ze strachem zerknęłam na schody, czekając na kroki matki ale chyba spała...cudownie. Szybko zerwałam się z ziemi i porwałam torbę. Wybiegłam z domu, trzymając tą głupią torbę na tyle wysoko ile tylko umiałam. Nie chciałam żeby książki się zniszczyły. Od dzisiaj zacznę nosić plecak - pomyślałam z goryczą i skierowałam swoje kroki w stronę parku.
  11. Fikus

    Zapisy do Słodziaka

    April. Zdecydowanie April Tak właściwie to nie wiem co mi derpło przy tym wyglądzie ale po prostu uwielbiam kuce w przeróżnych odcieniach brązu Dziękuję za zatwierdzenie mojej karty i oczywiście z niecierpliwością czekam na rozpoczęcie się sesji ^^
  12. Fikus

    Zapisy do Słodziaka

    Equestria Imię: April Rasa: Kuc Ziemski Płeć: Klacz Wiek: 16 lat (Mentalnie- 5) Charakter: Radosna, roztrzepana, inteligentna, pomocna, wrażliwa, nieuważna Wygląd (+CM): November jest klaczą średniego wzrostu o krótkiej kasztanowej grzywie. Ma duże, brunatne oczy i beżową sierść. Jej znaczkiem jest....a tak właściwie to go nie ma, a powinna, czyż nie? Historia: Wiosna to piękna pora roku. Po mroźnej zimie zwierzęta wracają do życia a kucyki ochoczo sprzątają po ziemnej porze roku. Pewnego wiosennego dnia w niewielkim szpitalu znajdującym się w Baltimare urodziła się pewna, niepozorna mała klaczki. Pierwszym co zrobiła było obdarowanie swojej matki najweselszym spojrzeniem na jakie malutkie źrebię mogło sobie pozwolić. Malutka kruszynka z ciekawością patrzyła na świat. W końcu po kilku dniach spędzonych na oględzinach w szpitalu została razem ze swoją mamą, odesłana do domu. Na początku dom był dla naszej małej beżowej istotki dziwnym miejscem. Było tam tyle dużych, dziwnych rzeczy. Po tygodniu spędzonym na odkrywaniu swojego miejsca zamieszkania, mama postanowiła zabrać klaczkę na dwór. Mieli oni mały ogródek z drzewami wiśni, które akurat rozkwitały pozostawiając na ziemi dywan z różowych płatków. Nasza bohaterka najwyraźniej była zachwycona z miejsca, w którym przebywała. Szczęśliwie pełzała po ziemi usłanej różowym dywanem i wydawała z siebie ciche ale radosne dźwięki. Matka stała zapatrzona w ten cudowny obrazek i uświadomiła sobie, że jeszcze nie nadała małej imienia. Z racji, że mała urodziła się w kwietniu, jej mama postanowiła nadać jej proste ale wdzięczne imię - April. Beżowa klaczka rosła jak na drożdżach - w wieku 7 lat poszła do szkoły. Nie była z tego zbyt zadowolona. Wolała biegać po plaży i kąpać się w morzu niż siedzieć w szkole i słuchać o tabliczce mnożenia czy o niesamowitym przebiegu wznoszenia słońca przez księżniczkę Celestię. Jak można wywniąskować April niezbyt radziła sobie w szkole. Nie tyle, że w dzienniczku widniały same jedynki i dwójki. Nie było aż tak źle. Po prostu nie umiała się skoncentrować na jednej rzeczy. Cały czas albo zaczepiała koleżanki by wymienić parę słów na temat swoich nowych gumek do włosów lub opowiedzieć o nowej lalce. Poniosła niestety konsekwencję swojego zachowania. W przeciągu następnych pięciu lat stała się przebiegła i sprytna. Dobrze wiedziała co zrobić by wykręcić się od odpowiedzi lub zdobyć zapomnianą pracę domową. Czy była lubiana? Ba! April imponowała swoim rówieśnikom swoim sprytem ale kiedy okazało się, że jako jedyna w klasie nie ma znaczka coś pękło. Stała się obiektem prześladowań niektórych złośliwych źrebaków ale nie wyglądało na to żeby się tym przejmowała. Nadal chodziła z uśmiechem na pyszczku i chętnie odgryzała się za wypowiedziane złe słowa kierowane pod jej adres. I w końcu przyszedł czas na wyższy poziom nauki - gimnazjum. April szybko zaadaptowała się w nowym otoczeniu i wesoło przekraczała szkolny próg. Była przygotowana na obraźliwe teksty ale o dziwo nie napotkała ich. Nowa klasa okazała się bardzo tolerancyjna. I był tam jeden ogier...Charlie...wyjątkowo polubił klacz z wzajemnością. Beżowa klacz miała kilka koleżanek ale nigdy nie miała przyjaciółki nie mówiąc już o przyjacielu a tu taka niespodzianka. Z czasem April dorastała z ogierem u boku i dopiero odkrywała co do niego czuje. Aktualnie, razem z Charlie'm są w 3 klasie gimnazjum. Nadchodzą testy, które mają zadecydować o dalszym losie życia klaczy. Pomiędzy to wplątują się jeszcze problemy z chorą na serce matką ,powikłania sercowe i dalszy brak uroczego znaczka. Nasza klacz przechodzi jeden z trudniejszych okresów w swoim życiu. Co teraz zrobi? Cel: Znalezienie uroczego znaczka, dążenie do zdrowia mamy i zdobycie się na odwagę by powiedzieć Charliemu co czuje. No i oczywiście zdać testy i przeżyć. Tagi: [Komedia] [shipping] [slice Of Life] Dodatkowe: Hm...co by tutaj jeszcze napisać? April posiada zwierzaka - rudą kotkę o imieniu Candy. Skala kinsney'a : 0 No i wypadało by powiedzieć kilka słów o Charlie'm...cóż, jest on wysokim kucem ziemskim o zielonych oczach, kremowej sierści i kruczoczarnych włosach. Kilka cech charakteru: Odważny, inteligenty, zapominalski, troskliwy. Mam nadzieję, że karta postaci jest dobrze napisana bo muszę się przyznać, że nie często wysyłam podania do sesji ^^'
  13. Śnieg jest zły.

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [10 więcej]
    2. PlagueOverlord

      PlagueOverlord

      Nie jest, bo na jesieni ludzie chorują, natomiast w zimie już nie, ponieważ ludzie uodpornili się.

    3. KreeoLe

      KreeoLe

      Też nienawidzę zimy, Timber. ;_; Co wy widzicie w tym mrozie, ślizgawie na ulicach, mokrych ubraniach i tym... tym ogólnym źle wcielonym? Brr...

    4. Fikus

      Fikus

      Jedyna, która rozumie jaka zima jest zła ;_;

  14. Kiedy sierżant powiedział o zmęczeniu, poczułam jak bardzo wykończona jestem. Lecz czy mogłam stąd już iść? Muszę jeszcze zgarnąć Blue z komisariatu... Dziękuję,proszę pana- jeśli będzie panu potrzebna moja pomoc to...-rozejrzałam się krytycznie po pokoju i przeszukałam kieszenie mojej kurtki w celu znalezienia jakiejś kartki. Po chwili poszukiwań z kieszeni wypadł mi mały notesik i ołówek. Szybko zapisałam swój numer telefonu w notesiku i zębami wyrwałam kartkę po czym starałam się ją podać ogierowi, mówiąc przy okazji: Tfo jewst mfój numfer tfelefonu
  15. Spokojnie, proszę pani - powiedziałam kojąco pochylając się nad twarzą starszej pani. Nie mogła tutaj zostać. Zerwałam się ze swojego miejsca i rzekłam do ogiera-policjanta: Trzeba ją zawieść do szpitala. Czy może to pan załatwić, proszę?
  16. Stałam jak słup soli i przerażona wpatrywałam się w klacz na podłodze. Drżały mi nogi. Przecież...Blue mówiła mi, że jej mama nie ma siostry albo brata. Potrząsnęłam głową żeby wrócić do rzeczywistości i podbiegłam do nieprzytomnej. Zmierzyłam jej puls i szybko obejrzałam by sprawdzić czy spadając nic sobie nie zrobiła.
  17. Cóż...-powiedziałam zakłopotana i zarumieniłam się - To...to długa historia - po tych słowa rumieniec zniknął i wyprostowałam się To długa historia - powtórzyłam surowo, patrząc na ogiera spokojnym wzrokiem. Nie może zauważyć, że skłamałam. Inaczej będzie po mnie. Koniec studiów, koniec imprez, koniec wszystkiego! I będę musiała wrócić do Vanhoover! Po moim trupie!
  18. Fikus

    Kucyki

    Tym razem masz trochę racji metko. Nie powinnam od razu się pienić za wasz punkt widzenia (I tak nadal mi się to nie podoba). Najlepiej będzie jak zaniechamy tej dyskusji i pozostaniemy na neutralnym gruncie. Każdy ma w końcu swoje zdanie, czyż nie?
  19. Fikus

    Kucyki

    Dobrze. Konie zimnokrwiste (co nie oznacza, że to jest jakiś odrębny gatunek. Od zwykłego konia wierzchowego różnią się posturą. I tylko posturą) są hodowane na rzeź. Dobra, rozumiem. Targi w Skaryszewie? Dobra, są targi. A chłopi pijani. Gdyby chociaż robili to co robią z rozwagą.Nie są na tyle głupi żeby zdrowe konie oddawać na mięso. Powiadasz, że za roku idziesz na weterynarię, tak? Nie wiem dlaczego w takich barwach widzisz tą sprawę...
  20. Fikus

    Kucyki

    Masz ten sam problem co Metka. Tak wiem, że nie da się uratować wszystkich. Nie da się ale powtarzam już 3 raz: WARTO POŚWIĘĆ TROCHĘ GROSZA NA TE URATOWANE. Koszty kosztami. Wiesz dlaczego kupują te konie, które powinny być uśpione? Bo chcą im pomóc. Ludzie rzadko mają dobre serca. Bardzo rzadko. Ludzie, czy wy naprawdę tak sądzicie? I to jeszcze koniarze? Że konie nie powinny być ratowane? Nie spodziewałam się tego po jeźdzcach. Naprawdę. Ech...dobra, nie ratujmy koni. Po co. Niech sobie giną w męczarniach, niech trafiają do rzeźni.
  21. Fikus

    Kucyki

    Mam taką świadomość ale zawsze kilka się odratuje. Fajnie by było jakby dałoby się wykupić wszystkie konie ale się nie da. Fundacje są stworzone dla tych ocalałych i służą do tego by pomóc im odzyskać zdrowie, zaufanie do człowieka i znaleźć nowy dom. Zrozum proszę, że warto im pomóc. Trudno wykupić konia z rzeźni bo chłopi stawiają bardzo wysokie ceny. Z resztą sama pewnie o tym wiesz....i poza tym koni nie powinno się w ogóle jeść. Wiem, że samym pisaniem nic nie zdziałam no ale na razie jestem bezradna. Jedyne co mogę zrobić to wysłać SMS żeby chociaż trochę pomóc. I tym należy się kierować.
  22. Fikus

    Kucyki

    Metko - czyli może po prostu odpuścić i nie ratować żadnych koni? żeby wszystkie zostały przerobione na kiełbasy lub kabanosy, tak? Ja również jeżdżę konno już od dłuższego czasu i zdaję sobie sprawę co dzieje się na targach. Dla tych koni to wybawienie. Wiem, że to są naprawdę olbrzymie koszty ale warto. Nie da się ich wszystkich uratować ale zawsze coś jest. Jak już mówiłaś kucyki i konie są potem oddawane do adopcji. Mają szansę na nowe życie, na odzyskanie zaufania do człowieka. I to jest właśnie najlepsze w tych fundacjach. Nawet jak jakiś cztero kopytny nie znajdzie nowego domu to można być pewnym, że nadal będzie miał należytą opiekę, ciepły boks, jedzonko...naprawdę warto przekazać parę groszy na takie fundacje. I jeszcze jedno - nie każdy sprzedaje konie czy kucyki do rzeźni. Tylko chłopi , którzy chcą zarobić bo koń za stary lub chory i nie może w polu robić. Więc nie do końca rozumiem twoje negatywne nastawienie do sprawy.
×
×
  • Utwórz nowe...