-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
[Pawlex] Przepraszam, ale pańskie zęby tkwią w mojej szyi
temat napisał nowy post w Arcybiskup z Canterbury
- Oj, przestań truć, Pete. Wiem doskonale, że trzeba posprzątać, prace są w toku. Może nie jakoś bardzo, ale możesz mi wierzyć, że było tu gorzej. Poza tym, Albrecht mi skombinuje załogę, chłopców do pomocy i rach-ciach, wszytko będzie. Kwestia tygodnia, mówię ci. A materace, bo ostatnio spędzaliśmy tu dużo czasu na... - tu zapadła króciutka, niezręczna cisza, a krasnolud podrapał się po karku, unikając wzroku wampira. -... Na omawianiu planów, wystroju, rozumiesz - dokończył. -
- Szybko się wylizałam, ale na początku nie było najlepiej. Plus wynikający z nowych perspektyw. No i na szczęście da się wyglądać jak człowiek, co bardzo mnie cieszy. Lars mówi, że z czasem będę mogła nawet zamieszkać w mieście, jak już opanuję wszystko związane z nowym ciałem - powiedziała, ruszając w stronę Adama z chęcią pomocy. Stanęła jednak w odległości metra, niepewna co robić dalej i jak mu pomóc bezboleśnie. - Pójść może po kogoś? Po ubrania? - zapytała Irene.
-
Całe ciało było obolałe. Czuł niemal każdą swoją kość, każdego siniaka, każde zadrapanie. A najgorzej było ze wspomnianymi rękami, to znaczy z prawą. Podparcie się nie było dobrym pomysłem, jako że zagipsowana ręka dawała znać, że nie wszystko z nią dobrze. Tak samo każdy ruch wywoływał ostry, upierdliwy ból w boku. Adam miał na brzuchu bandaże. To nie była jego najlepsza kondycja.
-
- Średni wiek, pełna, ale nie gruba sylwetka, na twarzy zmarszczki mimiczne, ale ogólnie zadbana, ciemne, krótkie włosy, praktycznie niczym się nie wyróżnia. Ma okulary. Wygląda jak dojrzała pani doktor, prawnik albo ktoś inny z takiego zawodu, a czemu pytasz? - zapytała, wstając, gotowa nieść chłopakowi pomoc.
-
3D jest mniej znacznie mniej czasochłonne i nierzadko tańsze niż 2D. Do 2D zatrudniasz większą ilość animatorów, w 3D tworzysz model i wszystko jest kwestią zaprogramowania sekwencji i innych. Nie musisz robić tego ręcznie. Moim zdaniem to nie jest tak, że dobrze, czy niedobrze... Gdybym miała powiedzieć, co cenię w życiu najbardziej, powiedziałabym, że ludzi W grach zazwyczaj lepiej się sprawdza 3D, aczkolwiek też nie zawsze, bo animacja/design 2D są częściej charakterystyczne i zapadają w pamięć. Wiadomo, że fotorealizm jest super, ale znacznie bardziej w pamięć zapadają gierki typu "Don't Starve", "Cuphead", "Machinarium" bo mają klimat (czego nie odmawiam 3D, ale tu do klimatu niewątpliwie potrzebne są też takie elementy jak choćby muzyka). Ja wiem, temat był o animacjach, filmach serialach. Jeśli chodzi o to, to wygrywa tu zdecydowanie 2D. Jesteśmy na takim poziomie technologicznym, że powoli wspomniany wyżej fotorealizm przestaje już zachwycać, bo staje się normą. Dlatego uważam, że 2D jest po prostu ładniejsze i bardziej charakterystyczne. Swoją drogą, kreska z serialu MLP podoba mi się znacznie bardziej niż ta z niedawno wydanego filmu, która ma silne wpływy animacji 3D. Nie znam wielu kreskówek/seriali 3D, które wyglądałyby dobrze. Zazwyczaj czuć w nich biedę.
-
- Podejrzewał, że to powiesz. A ubrania pewnie się piorą, były całe we krwi - odpowiedziała. - Jak się w ogóle czujesz? Dosyć długo spałeś, ale wyglądasz już lepiej. Wracają ci kolory. Ta pani to jakaś prawdopodobnie czarownica, mówiła, że byłeś "na granicy". Miałam pilnować, żebyś się nie stresował po przebudzeniu, ale przyznam, że mi się już trochę dłużyło. W każdym razie dobrze, że żyjesz - posłała mu radosny uśmiech i wstała, żeby odsłonić okno. Nie zmieniło to wiele - pogoda była oczywiście depresyjna i podła. - Czujesz się na siłach wstać?
-
- Myślę, że sprawa z nimi z wolna wychodzi na prostą. Najgorzej przyszło im się pogodzić z ograniczeniem transportu konnego i technologią. No dobra, nie przyjęli też zbyt dobrze emancypacji kobiet i "rozluźnienia obyczajów". Dobre pół godziny nie chcieli rozmawiać z Julią, ale są w miarę otwarci jak na relikty przeszłości i jak na trupy - odpowiedziała. - Jacy żołnierze ostatniej królowej? Myślę, że chodziło raczej o bogów. I o starszy okres niż Egipt hellenistyczny, kolejni truposze nam się nie przydadzą. Miałam też ci przekazać, że właściwie jeśli chcesz, to mógłbyś wrócić do kraju i że nic cię tu nie trzyma. Tak powiedział Lars.
-
[Pawlex] Przepraszam, ale pańskie zęby tkwią w mojej szyi
temat napisał nowy post w Arcybiskup z Canterbury
Kranolud po raz kolejny wzruszył ramionami. - Pewnie ta, no. Chemia. Nie wiem, nie mam pojęcia. Mnie tylko wspominano coś, że to działa odstraszająco, dlatego tak rzadko tego używaliśmy. No bo po co niby mieliśmy w łowcach wampiry odstraszać? Zabijać, to tak. Kopać tyłki. Ale odstraszać? - zapytał. - I co proponujesz w takim razie, mędrku, żeby wzbogacić naszą okazałą fortecę o parę usprawnień, hę? -
REDWATER Żołądek Reda entuzjastycznie zareagował na jedzenie i na sok, który okazał się nie być sokiem jabłkowym, ale był równie dobry. Nawet zielone, nieznane glony doprawione były tak dobrze, że były przyjemne dla podniebienia. A kiedy już napełnił brzuch, poczuł jak schodzi z niego stres z tego zdecydowanie zbyt długiego dnia. Na miejsce stresu błyskawicznie wkroczyła senność i zmęczenie. Co do Coppera, to obecnie zajmował się dręczeniem krzewu róży, straciwszy zainteresowanie jedzącym Redem. ROSE - Pewnie, jest tu jeden smok ognisty. Nieszczególnie duży, ale jest i chociaż jest całkiem bogaty, żyje niemal na samym dole, w jaskini. Wiesz chyba, dlaczego. Jak chodzi o tego typu mieszkańców, znacznie więcej jest tu węży morskich. Jeśli chcesz znać moje zdanie, potrafią być naprawdę okazałe, pod warunkiem, że o siebie dbają, rzecz jasna - sprecyzowała, mrugając do Rose. - Co nie zmienia faktu, że gustuję w przedstawicielach kopytnych. To jednak najmniej niezręczne. Wspinały się po kolejnych budynkach, kolejnych mostkach linowych, kolejnych wąskich, śliskich schodkach. Im wyżej, tym lepszy był widok i jednocześnie bardziej budził grozę, strasząc rychłym upadkiem. Nawet jeśli klacz dysponowała magią. Im wyżej, tym mniej improwizowane były budynki i bardziej zdobione, z czego to drugie raczej rzadko mogło być komplementem. Można by wiele zarzucić tutejszej stylistyce i smakowi. - Celestia próbowała wiele lat temu skłonić Wreckarc do współpracy. Niedawno próbowała nawet Luna i wyobrażasz sobie, że jedyne co udało się ugrać to słabe połączenia handlowe? Niestety, mało jest świeżego spojrzenia w elitach. Większość to straszne gbury zapatrzone we własny zad i nic poza tym.
-
- Jeszcze banda ożywieńców. Nie jestem pewna, czy to z nimi wyjdzie, bo są dosyć kapryśni. To znaczy trwają dyskusje i targi, bo należeli do jakiegoś zakonu czy coś i są niezłymi fanatykami. Jak masz krzyż gdzieś na sobie, albo cytujesz biblię, to jesteś w porządku, a jak nie, to zaczynają się jakieś nieprzyjazne spojrzenia. Ta dziewczyna próbuje im teraz wytłumaczyć na czym polega i jak wygląda obecnie świat. Palą się do zniszczenia wszystkich możliwych bożków, chcą palić, nawracać i te inne. Wspominali też coś o Ziemi Świętej, nie wiem, nie jestem w temacie. Twój znajomy żyje i wspomaga przy tłumaczeniu. Nie widzę różnicy między nim, a nimi, prócz tego, że jest trochę osmalony. Tak, Stowarzyszenie to organizacja na wszystkie kontynenty, dlatego też mamy trochę przerąbane. Lars planuje podróż do Egiptu, bo bardzo możliwe, że Benu oszukał swoich pobratymców i może tam znajdziemy pomoc. Jeśli pytasz mnie o zdanie, to cała ta akcja pachnie desperacją - stwierdziła, a jej humor lekko przygasł.
-
- Ja też to znam głównie z opowieści, ale zrobię co mogę. Zaczęło się od tego, że musieliśmy się ukryć. Lars powiedział, że już samo wychodzenie w dzień to dla nas zbyt wielkie ryzyko. To znaczy nie wiem co on robił, bo gdzieś zniknął, ja musiałam się ukryć. Kiedy wróciłam, zemdlałeś. Obok ciebie stała ta dziewczyna i ten nieumarły. Było dużo krwi, a ja jestem wciąż w trakcie przemiany, więc... Bardzo całkiem możliwe, że niechcący no... - wyglądała na bardzo zakłopotaną -...wiesz chyba, co chcę powiedzieć. Przyszedł potem Lars i mnie przed tym powstrzymał. Od tego są wszystkie te moje "rany wojenne". Cóż, mam nauczkę i wtedy odechciało mi się pić krew. Potem przyszla część tej armii szkieletów, okazało się, że część z nich została pod wodą i teraz powstrzymują boga przed wstaniem. Ale to tylko na jakiś czas. Przetransportowaliśmy się do domu jakiejś pani i zdaje się, że zakładamy opozycję do Stowarzyszenia - odpowiedziała. - Przepraszam, że chciałam ci zrobić krzywdę. Znaczy nie chciałam. Już jest lepiej, już nie mam ataków.
-
Wzrok Adama został zwrócony przez postać na klifie, na którą nikt zdawał się uwagi nie zwracać. Biała, wielka kobieta, której oczy były czarne, czaszka łysa, skóra pokryta runami, a lewa połowa ciała... Cóż, tam lepiej było nie patrzeć. Hel była migotliwa niczym telewizyjny szum. Patrzyła na niego. Zapamiętał, że ktoś coś mówił, a potem zapadła ciemność, jakby ktoś go ugodził obuchem w czaszkę. Odpoczynek przyszedł szybciej niż przewidywał, choć nie w takiej formie jakiej mógłby sobie zażyczyć. Pobudka również nie była przyjemna. Zaczęło się od bólu głowy, a potem pojawił się ból w boku. Adam leżał w łóżku w niewielkim pokoiku. Zarejestrował szare światło wpadające przez okno. Ktoś go przebrał w jakiś czarny T-shirt, leżał pod ciężką pierzyną. Było zimno. W pokoju niewiele było, bo łóżko, szafa, jakiś kiczowaty obrazek z delfinami i stół z krzesłem. No i Irene czytająca książkę, a teraz patrząca znad okularów na Adama. Też nie była w najlepszej formie, choć humor jej dopisywał, co widać było po uśmiechu. Na bladej twarzy miała siniaki, rękę owiniętą w bandaże i bandaż na udzie, poniżej spódnicy. Prócz tego na przedramionach, odsłoniętych od czarnej sukienki całe mnóstwo zadrapań. - Cześć - odezwała się.
-
- Nie mam zielonego pojęcia, Adamie. Zdaje się, że wówczas nie byłby przytwierdzony okowami do dna, bądź też do czegokolwiek do czego przytwierdzony obecnie jest - dodał. Zaczął padać zimny deszcz. Rozległ się huk, a cielsko kolosa legło z powrotem w wodzie, drąc się niemiłosiernie. Jego głos brzmiał jak zderzenie skał, jak kruszejąca góra, jak kamienna lawina. I gdy fale się rozeszły, zapanował spokój. Tylko klif, morze, deszcz i chmury. Adam poczuł gwałtowne kłucie w boku, które niosło za sobą uczucie przepalania tkanek. Ubranie było pokryte juchą. Niepotrzebnie zbagatelizował ranę, a teraz dodatkowo nagle zaczęła go ogarniać błoga senność. - Na mą duszę! Adam! - zakrzyknął szkieletowy Hetman. Chłopak natomiast zaczął tracić równowagę, a obraz z wolna zaczął się rozmywać. Widział Julię, zmierzającą w jego stronę i czerń będącą Larsem.
-
- Pamiętam. I cóż z tego? - zapytał Hetman. Ale nie było już czasu na kolejne działania, bo światło jeszcze zwiększyło natężenie. Niebo rozciął pomarańczowy, pionowy błysk i ponad głowami wszystkich obecnych na ułamek sekundy pojawił się wielki ognisty ptak, będący hybrydą orła i czapli. Był ogromny, był majestatyczny i był piękny, a prócz tego przede wszystkim zatrważający. Widowisko jednak trwało bardzo krótko, a po wszystkim niebo znów było zasnute chmurami. Nie było ptaka, nie było łowczyni. Został nadpalony Hetman, Adam, którego oczy próbowały się dostosować do warunków, Julia i... Kolos obok, który wyrywał się z okowów.
-
[Pawlex] Przepraszam, ale pańskie zęby tkwią w mojej szyi
temat napisał nowy post w Arcybiskup z Canterbury
- A... Kto by pomyślał, że po odejściu od łowców dowiem się więcej niż za czasów bycia tam. - Westchnął ciężko i pociągnął zdrowy łyk z kufla. - No dobra. Czyli tak, raczej się nie spodziewać napadu ani najazdu. A słuchaj Pete, gdyby tak jednak... To co na te wampiry, co? Ten bez czarny gdzieś skitrać? -
[Pawlex] Przepraszam, ale pańskie zęby tkwią w mojej szyi
temat napisał nowy post w Arcybiskup z Canterbury
Kiedy krasnolud usłyszał o tym, że mogą być obserwowani, zacisnął mocniej ręce na kuflu i rzucił nieufne spojrzenie zabitym oknom. Odchrząknął i podrapał się po brodzie, co oznaczało, że aktualnie trybiki w jego zakutym łbie pracowały na wysokich obrotach. - No ciężka sprawa, popatrz. Ha, kto by pomyślał! Jak wróciłem tam do bractwa i do tego skuwiałego zapaleńca, obecnego mistrza, to mi co prawda powiedzieli, że całe bractwo było kupione przez wampiry, ale proszę, żeby jeszcze były dobre... Ty, Pete. A kiedy ty ostatnio coś żarłeś, co? I właściwie co jedzą te dobre wampiry, jak niby nikomu nie wadzą? Ile ich w mieście jest? Zabiliśmy kiedyś tego dobrego? -
Powietrze zostało rozdarte dzikim rykiem, woda rozstąpiła się. Ponad jej ciemnozieloną, oświetloną słońcem powierzchnię uniosła się brązowa wyspa o popękanej powierzchni, przedzielona przez środek olbrzymim kręgosłupem. Wyspa rosła i rosła, aż w końcu osiągnęła kształt pleców, a ponad nie uniosła się wielka głowa odwrócona od klifu i ludzi na nim. Kolos był cały w glonach i pęknięciach, a w szczelinach było widać żar. Był wychudły i podgniły, wyglądał iście przerażająco, a grozę jaką budził potęgowała jego wielkość. Wzniósł się do połowy brzucha ponad wodę. Próbował unieść ręce, ale coś krępowało jego ruchy, a i poruszały się na nim "mrówki" będące w istocie ożywionymi inkwizytorami. Adama zabolały uszy i przez chwilę słyszał w nich tylko przeraźliwy pisk, kiedy uwięziony bóg wydobył z piersi ryk. Nieumarły Hetman i Adam zbliżali się do łowczyni manipulującej padaniem promieni. Jej oczy świeciły się, a w dłoni lśniła kula ognistego światła. Julia przed nimi próbowała atakować wyrastającymi z ziemi kośćmi, ale gdy tylko wyrastały wokół łowczyni, natychmiast zamieniały się w popiół.
-
ROSE - A pewnie, że brali. Ale potem była wojna gangów, bo jeden z nich postanowił się wysilić na empatię i zdjąć opłaty za wchodzenie po dachach. W praktyce wyglądało to tak, że jednorożce bez przerwy uczyły się zaklęć obronnych, by móc nie płacić za wstęp. Bo każdy dom miał swoją opłatę, wyobrażasz to sobie? Jeden. Wielki. Chaos - powiedziała. - W mieście istnieją trzy gangi, ale o tym porozmawiamy jak już wrócimy z powrotem. Niemniej chwilowo panuje tu spokój, ale nigdy nie wiadomo co komu do durnego łba strzeli i czy nie trzeba się będzie kryć w jakiejś dziurze w obawie przed śmiercią. Ot, bywa - stwierdziła ze stoickim spokojem, pnąc się wyżej. Teraz z wolna zaczynały chodzić po małych tarasach doczepionych do domów i tworzących swoiste ścieżki. Wzrok Rose przyciągnął jegomość ze szczupłym, szarym ciałem osadzonym na umięśnionych nogach zakończonych czteropalczastymi nogami. Jego głowa wyglądała jak głowa drapieżnej ryby, a za nim ciągnął się ogon z płetwą. W skrócie, hybryda wydry i rekina. Nawet na nie nie spojrzał, przeliczając towar noszony w wiklinowym koszu. - Kolejna zasada - nie wolno gapić się na nikogo zbyt długo. Widzisz chyba, że są tu różne istoty. Cztery sekundy - nie więcej. Multikulturalizm jest w Wreckarck mocny i nikogo nie powinno to dziwić. REDWATER Źrebak odwinął na miejscu zawiniątko pieczołowicie i absolutnie niezręcznie zapakowane w jakiś dogi obrus obszyty złotą nicią. Skrywał on srebrny talerz, na którym spoczywało jakieś smakowicie wyglądające ciasto z dekoracją z jabłka, pieczone ziemniaki zawinięte w serwetkę i jakąś mieszankę z czegoś zielonego i półprzezroczystego przypominającego morskie rośliny, nitek warzyw i makaronu. Prócz tego dzieciak zadbał też o napitek - była tam mała, szklana buteleczka zatkana korkiem z zielonkawożółtą cieczą, która mogła być sokiem jabłkowym.
-
[Pawlex] Przepraszam, ale pańskie zęby tkwią w mojej szyi
temat napisał nowy post w Arcybiskup z Canterbury
- Ho, ho! Duch-krasnolud, no proszę! - odparł Torn, idąc niespiesznie po wino. - Jeśli tak, to za mieszanie wina z wodą powinien ci skopać dupsko. Nie wiem, pożyjemy, zobaczymy. A może nieboszczka ciotka postanowiła przywiązać się do ziemskiego padołu? Nie zdziwiłbym się, wredne z niej było babsko - stwierdził. Wziął butelkę wina, wziął kufel i poszedł w to samo miejsce co Albrecht wcześniej. Wrócił z kuflem wypełnionym różową cieczą i postawił przed Pete'em. - Dobra, to jak to teraz wygląda? Na co się mam przygotować, jak tu będziesz mieszkał? Kto nas może odwiedzić? -
- Obawiam się, jakich sztuczek potrafi użyć. Nie jestem też pewien co do sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Zapanował spory chaos. Przede wszystkim powinniśmy zmusić ją do opuszczenia zasłony z chmur. Ktoś zdaje się wspominał, że słońce Benu jest w stanie obudzić boga wojny - rzekł. - Mam też pewne domysły co do tego, że moje obecne ciało jest... hmm... odporniejsze niż to obleczone skórą i mięsem. Nie mam pomysłu, co mogłaby mi zrobić prócz połamania gnatów - wyznał, patrząc pytająco na Adama.
-
- Mam tylko to, co posiada to ciało - odparł, kręcąc głową. - Kości. Nie w tym rzecz, Adamie. Martwym nie wolno podnieść ręki na żywych. Możemy cię bronić, ale nie możemy krzywdzić nikogo innego. Nie wiem, czy to co teraz przeżywa jest karą odgórną, czy karą którą sam sobie podświadomie serwuje, ale oto jest powód. Wiem na pewno, znając jego temperament, ze więcej takiego czegoś nie powtórzy - wyjaśnił. Z tej wysokości było widać znacznie więcej, jeśli chodzi o podwodne starcie. Adam widział ogromny, czarny kształt poruszający się w jednym miejscu i wzbudzający powierzchnię wody. Widział też od czasu do czasu małe, ciemne obiekty przesuwające się wokół czarnego, a to wszystko za sprawą słońca, które wyraźnie wspomagało łowczynię. W jej stronę szła natomiast Julia, na którą również padał osobny promień światła. Szła, osłaniając oczy. Za Simone, która stała niemal na krawędzi pojawił się kościany grzebień, który w niebieskiej poświacie wyrósł ze skał, odgradzając jej drogę ucieczki. Normalny człowiek nie przeżyłby upadku z klifu, ale kto w tym towarzystwie był normalny?
-
- O, tak. Mówiąc szczerze, udało mi się poinformować twojego zimnokrwistego przyjaciela, a nie musiałem go nakłaniać, by tu przybył. Przybył zresztą na czas i dość szybko, przyznam - odparł. Hetman wyglądał teraz jak rasowy licz, ze swoimi świecącymi oczodołami i czarną, zniszczoną szatą liturgiczną. Ale lepszy był w takiej postaci, niż w żadnej. - Pójdźmy już, mości Adamie. Nie ma czasu do stracenia, a w tym nasi bladzi przyjaciele nie zdołają nam pomóc. Z nowości, dowiedziałem się, gdzie przebywa Wilk. Okazuje się, że nastąpiło nieciekawe nałożenie się zdarzeń. Przebywa w zaświatach i nie może z nich odejść, pogrążony w otchłani własnego umysłu. Jest na wiecznej wojnie i będzie trzeba go nakłonić do powrotu. Zdaje się, że trzeba będzie mieć na uwadze, że gdy już przybędzie, jego broń raczej się nie przyda - poinformował, połamanym krokiem wspinając się na klif.
-
Powstanie i wprawienie ciała w ruch było trudne. Przede wszystkim został dźgnięty, a więc z boku na całe ciało rozchodziły się palące i kłujące impulsy, odbierające niemal dech. Cały bok chłopaka był we krwi. Równie mocno dokuczała złamana prawa ręka, a jeszcze gorszy był widok zdeformowanej kończyny. Szczęście, że nogi miał sprawne. Powstał kolejny kopczyk w piachu, z którego wyłonił się kolejny trupi jegomość odziany w czarny habit. Otrzepał się przy akompaniamencie paskudnych skrzypnięć. - Adsumus, kurwa jego mać. To ja, Hetman - wyjaśnił. - Nisko przyszło mi upaść, to już lepszą była forma duchowa. No nic, trzeba brać co jest. Żal tylko, że było jedynie to do opętania - wyjaśnił.
-
- Ja! - odezwał się głos niesiony falami. Na brzeg wypłynęła młoda nekromantka, krztusząc się i opierając rękami o świeżo sięgnięty brzeg. Wypluła wodę, nim przemówiła. - Ja was wezwałam, ja przełamałam wasz wieczny sen. Zostaliście tu setki lat temu pozostawieni, by strzec pogańskiego bożka, trzeciej pieczęci Apokalipsy, którą przepowiedział apostoł Jan. Teraz proszę o pomoc, ja i wszyscy żywi. Tam... - tu wskazała na dziurę w chmurze -...świeci słońce. Słońce kolejnego z bożków, które poruszy powieki uśpionego tutaj demona. Musicie go powstrzymać! Si Deus pro nobis, quis contra nos? O ile przez większość wypowiedzi truposze nie wyglądali na poruszonych, o tyle na dźwięk ostatniego zdania wyprostowali się jak jeden mąż i wykrzyknęli chóralne "amen", a potem... Potem równym krokiem ruszyli do wody, po kolei znikając w niej aż po czubki czaszek i hełmów. Kiedy w morskiej pianie zniknął ostatni zniszczony sztandar, z morza wyłoniła się olbrzymia czarna i podgniła ręka porośnięta glonami, którą oświetlało słońce. Julia odprowadziła ich wzrokiem i stanęła z wolna na nogi, prostując plecy. Rzuciła przelotne spojrzenie Adamowi, rzuciła coś pod nosem i nic więcej nie mówiąc poszła z powrotem w kierunku klifu, na którym stała Simone manipulująca dziurą w chmurach. Nigdzieć wampirów.
-
[Pawlex] Przepraszam, ale pańskie zęby tkwią w mojej szyi
temat napisał nowy post w Arcybiskup z Canterbury
Krasnolud wziął najbliższe krzesło z kompletem nóg i przytargał je do krzesła Pete'ego. Klapnął na nim ciężko. Zza stołów dobiegło ich uszu chapanie Meera. - Ano dostałem w posiadanie po nieboszczce cioteczce, spokój niech będzie jej duszy. Z początku nie dotarły do mnie listy o tym, jakoby ciotka kopnęła w kalendarz. Dopiero później, jak już hieny bankowe ostrzyły sobie zęby na nieużytek, jakiś uczciwy odkrył, że w istocie zawarła mnie w testamencie. Aż mnie dziwi, że nikt nic nie ukradł. Nie to, żeby były tu jakieś pokaźne wartości, ale wiesz, że od dłuższego czasu się zbieram żeby coś z tym zrobić. Ani jedna złamana decha nie zniknęła, a wiesz, że kmioty by nawet na opał wzięły. Ten co dopełnił formalności twierdzi, że kamienica jest nawiedzona, ale dotychczas nikt nie objawił się ze swoim metafizycznym zadem - odparł. - To co, po szklaneczce tego twojego specyfiku? Mam jeszcze resztkę wina, bo tamto ci chyba nie podpasowało.