Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. - Nie można mieć wszystkiego od razu - odparła. - Mam notatki. Ale nikt nie wiedział do tej pory, oprócz mojego ojca, który został na Oktiabrskiej. I oprócz pana. Nikt się nie interesował, to nikomu nie mówiłam - odpowiedziała. - Dziękuję za pomoc zwierzowi.

  2. Zdrawka zastanowiła się nad odpowiedzią. Zerwałą kontakt wzrokowy, patrząc gdzieś ponad głowę naczelnika.

    - Może stalkerom, może innym w metrze... Nawet na Oktiabrskiej od czasu do czasu coś z tunelu wyłaziło, to przestałam się bać i zaczęłam badać. Żadne tam ratowanie świata, czy bohaterstwo. Chcę więcej wiedzieć i już. Ludzie mają tendencję do wkładania łap w błoto, żeby zobaczyć co w nim jest. No i ja też chcę wiedzieć co jest w tym błocie, które mnie otacza. To chyba jest pożyteczne. Niektórzy zbierają grzyby, inni robią przy świniach, a ja robię przy nowych formach życia. Trochę już tego mam. Ale bardziej przydaje się to, co na górze - wskazała na powierzchnię. - Tam mnie jeszcze nie zaniosło. Przeszłam przez spory kawał metra, czasem szłam całkiem sama, ale i tak póki co nikt mnie na powierzchnię puścić nie chciał, więc to jest teraz mój cel. Na górze dzieje się więcej - zakończyła z przyjaznym uśmiechem, wdzięczna naczelnikowi za wezwane pomocy do mutanta.

  3. Zdrawka odchrząknęła. 

    - Oswoić nie było trudno, bo jest pokojowo nastawiony do ludzi. Co innego mutanty, na mutanty jest cięty. Pochodzi z powierzchni i byle nie tykać ogona, to bezpieczny i potulny jak psiak jest. Jak się dotknie ogona, to gryzie, a jest jadowity.  Zresztą, jakbym z nim nie szła, to bym już częścią krajobrazu była i to pewnie niedaleko Ryżskiej. Szłam sama, bo nikt inny iść nie chciał. No głupota, ja wiem, ale czasem człowiek się nie zastanawia i ja specjalnie tego nie analizowałam, chociaż mówili, że tunel jest szemrany i dlatego nikt nie chce jechać. W tunelu zostałam nosalisa i cieszę się, że był tylko jeden. To właśnie on tak urządził tego tutaj. - skinęła głową na mutanta i zaraz wróciła do swojej kwestii. - Jak już się uporałam z nosalisem,  to spotkałam panów, w których oddziale funkcję głównego krzyczącego pełnił pan Hiena, który to uprzejmie nie zastrzelił mutanta, za co jestem bardzo wdzięczna, jak również za wspólny powrót,  bo podróż już mi się dłużyła. Kłopotu panu nie zrobię, bo nie zamierzam zbyt długo tu zostać. Idę do WOGN-u. Szukam mutantów i poszerzam wiedzę na ich temat. To może kiedyś ludziom pomóc. W każdym razie nic nie zepsuję i o nic nie proszę, poza ułatwieniem przeżycia mojemu towarzyszowi -zzakończyła wywód. 

  4. - Dzień dobry,  - odezwała się, nieco zaskoczona tak szybkim wejściem do gabinetu, czy co to tam było. Spojrzała najpierw na mutanta, potem na naczelnika, a potem jeszcze na Hienę. Zlustrowała wzrokiem otoczenie i odchrząknęła, nieco zakłopotana.

    - To... Kto mówi pierwszy? Pan mówi pierwszy, czy ja?

  5. Zdrawka zaczęła się poważnie martwić o zwierza. Na medycynie się nie znała, ale wiedziała że istnieje coś takiego jak krwotok wewnętrzny i inne śmiertelnie niebezpieczne urazy, które mogły dopaść mutanta. Poklepała go lekko po grzbiecie.

    - Hiena? Ja nie chciałabym być męcząca ani się rozporządzać na nieswoim, ale zdaje mi się, że zwierz został w tunelu trochę poturbowany i chyba potrzebuje pomocy... Jeśli ten wasz dowódca nie zdecyduje że masz się go pozbyć, to chyba o tą pomoc poproszę. A jeśli nie, to też nie ma sprawy, odejdę. Ja rozumiem, że obecność czegoś z powierzchni jest mało przyjemna.

  6. - Przebóg, jasnowidz - mruknęła Zdrawka pod nosem. Chwyciła smycz jeszcze bliżej obroży, wchodząc między ludzi. Tak dla bezpieczeństwa. Z tego samego powodu zerkała też, czy przypadkiem ogon zwierza jest pozostawiony w spokoju. 

  7. - Tak, bo jeden z nich mnie zaatakował, wcześniej raniąc tego tutaj - odpowiedziała, wskazując na mutanta. - I nóż w tym wypadku zadziałał. Nawet jeśli walczyłam z iluzją, to widać całkiem drapieżną. 

  8. Było w tym sporo racji, gorzej jeśli chodzi o wykonanie. Zdrawka nie miała w rękach broni palnej. Nikt nigdy nie miał ochoty się takową z nią dzielić, a do tych celnych nie należała. Nie miała też pomysłu, skąd miałaby wziąć zapłatę za taką broń, albo samą broń. No i naboje...

    - Same w sobie badania i bez broni dotychczas nie sprawiały problemu - stwierdziła. 

  9. - Zdobycie broni nie jest takie proste. Póki co i tak cieszę się, że podróżuję z nim - wskazała na mutanta. - Nie zwiedzam metra od dawna, a poza tym broń chyba na razie byłaby mi w stanie tylko zaszkodzić. Inna niż nóż, z tym daję radę. 

  10. - Chcę dotrzeć do WOGN-u. Szukam informacji na temat mutantów. Ot, dla wiedzy. A WOGN jest ostatni, dalej się już pójść nie da, to i pewnie coś im tam łazi - odpowiedziała. 

    - Hiena, jak te dziwne afrykańskie psy co to się śmieją? Dlaczego Hiena? - zapytała, rozważając w myślach jak bardzo osobliwy musi być śmiech tego oto osobnika

  11. - Jak cię nazywają? - spytała dziewczyna, wlokąc się za Hieną. Obserwowała uważnie stację, niemal pożerając ją wzrokiem. Każda była inna i to było niesamowite, przynajmniej dla niej. - Ja jestem Zdrawka. - Wyciągnęła rękę do nowo poznanego.

  12. A co mi tam

    1. Malczewski, czy Boznańska? Czyją twórczość preferujesz? 

    2. Jesteś romantykiem? 

    3. Lubisz jeść? Jeśli tak to co? 

    4. Jak odnosisz się do sprawy kaszalotów? 

    5. Co uważasz o muzycie filmowej i swingu?

    6. Mówiłeś o metalu. Co z  Thrash metalem? 

    7. Lubisz zimę? 

    8. Co sądzisz o ludziach spędzających czas wolny grając w gry komputerowe? 

    9. Wiedziałeś, że wieloryby jak zdechną to wybuchają? 

    10. Palisz, pijesz? 

    11. Znasz serię Bioshock? 

  13. - Nie strzelaj! - starała się zasłonić nieco zwierza, żeby przypadkiem żaden pocisk go nie dopadł. - Może nie wygląda, ale działa jak pies. To ten ranny towarzysz. Jest bezpieczny, nic nie zrobi! Nie widziałam po drodze żadnego wozu, widziałam tylko trupa, ale teraz nie wiem już, czy na pewno go mijałam, czy był tylko halucynacją.

  14. Brzmienie ludzkiego głosu było bardzo miłą niespodzianką. Właściwie czymś najprzyjemniejszym tego dnia. Rozważała odpowiedź na pytanie, żeby przypadkiem niczego nie zepsuć. 

    - Nie mam wrogich zamiarów... Jeśli ty nie będziesz mieć wrogich zamiarów w stosunku do mnie. Właściwie chciałabym już dotrzeć do stacji, byłabym wdzięczna gdyby się udało. Mój... towarzysz jest ranny - odpowiedziała, powol zbliżając się do światła. 

  15. Światła. To mogło oznaczać kilka różnych rzeczy. Po pierwsze, nie zwróciła uwagi na to, że przeszła już calusieńki tunel i jest tuż przy stacji. Po drugie, to kolejna mordercza iluzja, albo też ktoś idzie w jej kierunku. Odczekała jeszcze chwilę, zanim z powrotem włączyła latarkę czołową i zmuszając mutanta do ruchu, poszła w kierunku światła. Gdzieś w małej książce dla dzieci znalezionej na stacji widziała obrazek ryby która żyła cholernie głęboko, na samym dnie oceanu, gdzie nie docierało już światło. Jej organizm wytwarzał więc światło i za jego pomocą wabiła ofiary. Zdrawka miała nadzieję, że na końcu tunelu nie czeka jej ogromna paszcza pełna sztyletowatych zębisk.

    Postanowiła stawiać głośne kroki, żeby przypadkiem nie przestraszyć potencjalnych wędrowców, albo ludzi z posterunku. Wystraszony człowiek był zdolny do wielu rzeczy.

    - Hej, ho, jest tam ktoś może? - krzyknęła. Był to krok wielce ryzykowny, ale miała już dość tunelu. Co prawda zwycięstwo nad nosalisem ją podbudowało, ale teraz nie była pewna czy to faktycznie zrobiła i wolałaby podróżować z kimś.

  16. Ręka aż swierzbiła, aby założyć maskę. I Lloyd nie wahał się długo. 

    - A niech tam, trzeba to przerwać - stwierdził. Chwycił kawałek drewna wiszący przy pasie i zbliżył do twarzy. To wystarczyło, aby w miejscu stania Lloyda Cohena zawirowało powietrze i pojawił się Maska. Cokolwiek się stanie, przynajmniej nie zaśnie. 

  17. Trochę się to wszystko potoczyło zbyt szybko dla Zdrawki, ale najważniejszy był skutek. A skutkiem była całkiem zadowolona, może nawet by się komuś pochwaliła, gdyby tylko mogła. Ha, gdyby tatko tylko widział. Będzie musiała koniecznie opowiedzieć, kiedy już... kiedy... no, kiedy już wróci. Jeśli wróci. Tak jak przed chwilą zwycięstwo nad nosalisem dodało jej odwagi, tak kiedy usłyszała ryki odwaga ulotniła się nagle. Zdrawka postanowiła znaleźć swojego mutanta najszybciej jak się da, potem zgasić latarkę czołową i skitrać się gdzieś pod ścianą, mając nadzieję, że skupią się na czymś innym, nie na niej. W zasadzie nie miała innych opcji - nawet wycofanie się w głąb tunelu dawało w jej mniemaniu małe szanse, bo mutanty przebierały łapami szybciej niż ona, a odwrócona do nich tyłem miała małe szanse na obronę.

×
×
  • Utwórz nowe...