Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Och, nie potrzebuję chwały, przekaż ją jakiejś fundacji charytatywnej w moim imieniu, jakiejś pomagającej dzieciom z rakiem odbytu, lubię dzieci z rakiem odbytu.

    Tym niemniej dziękuję, że mnie doceniasz.

    Ale nie ma o czym mówić, cała przyjemność po mojej stronie.

    • +1 1
  2. Wydaje mi się, że nikt jeszcze o tym nie pisał. Dobrze byłoby, aby po wejściu na temat link od razu przenosił do ostatnio przeczytanego posta. To samo jeśli chodzi o pw.

    Chciałam zauważyć, że aktualizacja silnika - według mnie - wypadła bardzo dobrze i teraz jest bardzo przepięknie. Mimo bugów wygląda to lepiej i czytelniej niż wcześniej. W każdym razie dla mnie.

  3. Poniaki kochane, cóż to za fala boleści i, nawet nie werteryzmu, a beznadziejnej wiary we własne przegraństwo? Najbardziej komiczne są komentarze 15-16 latków, pod jednym zbiorczym tytułem "już zawsze będę sam/a" (ale "a" tylko czasem), pojawia się czasem harde "i dobrze mi z tym", mające wskazywać na niezłomny charakter autora, nie gnący się nawet przed widmem wiecznej samotności.

    A komentarz

     

    Wygrywa wiadro internetów

    Znajdźcie w sobie trochę optymizmu, albo realizmu choćby. Samotność nie jest straszna, wieczna też nie będzie, szukajcie a znajdziecie, no i weźcie się trochę za siebie przy okazji. A co do wszystkich którzy są "head over heels in love", ze swoją jedyną bratnią duszą to, mam złą wiadomość, nie ma żadnych jedynych.

     

    Naprawdę sądziłam, że nikt nie weźmie tego na serio, a tu proszę jaki skandal. Przyszedłeś i błysnąłeś jak chrząstka w salcesonie, a refleks Twój zagwarantuje ci chwałę na wieki i potomkom Twoim też.

    • +1 1
  4. - Na początek oczekuję gościny, bo skoro już masz gości, kultura nakazuje ich przyjąć pod swój dach. Jeśli już wywlekamy na wierzch historię jak flaki cholernego wieloryba, to zapracowałeś sobie na tę wyspę i dobrze o tym wiesz. Ciesz się, że nie proszę o przyjęcie pod dach bosmana, tego byś nie zniósł - odparł. 

    Pół godziny później członkowie krótkiej i jakże nieprzyjemnej wyprawy siedzieli w chacie mężczyzny. Zbudowana była na palach wbitych w bagno, dzięki czemu nie trzeba było obawiać się o podtopienia. Koców nie było wystarczająco dużo,  a więc musieli zmieścić się po dwie osoby pod każdym. Nawet ci, którzy nie zaliczyli kąpieli siedzieli skuleni pod materiałem. Bjorn dzielił swój koc z Avalon, co przez jego wzrost było dość kłopotliwe. Thomas z Drake'iem, a Samuel oczywiście z Annie. Otrzymali także w ramach gościnności kubki z gorącym wywarem o smaku mułu i korzeni. 

  5. Kapitan po otrząśnięciu się z niespodziewanego ciosu podszedł do szamana i bez ceregieli uderzył go w twarz.

    - Jak się ma takie splugawione towarzystwo to trudno oczekiwać jakichkolwiek pozytywów. Przychodzę, bo mam propozycję, ty stary durniu. Możesz przyłączyć się do mojej załogi i nam pomóc, albo skończyć na tej wyspie jak twoje gnijące, obślizgłe ziomki. Jak się trzyma matka? - zapytał. Był nieporuszony wybuchem mężczyzny.

  6. No ja zmieniłabym jeszcze jedną sprawę w Luźnej Grze - wprowadziłabym selekcję. Czasami w tym dziale znajdują się prawdziwe perełki, sesje z fabułą, ze starannymi postaciami i sensem, ale prawie co miesiąc pojawiają się sesje o magicznych szkołach, każdy gracz pisze tam po jednym zdaniu i w ten sposób sesja nabija dwadzieścia stron dziennie, po czym po trzech tygodniach umiera śmiercią naturalną. Nie ma w tym nic złego, ale sądzę że jedna sesja o danym temacie wystarczy. W ten sposób dział Luźnej Gry Ról zostałby uporządkowany.

  7. Ze wstydem zauważyłam, że  nie było wcześniej tego tematu. Teraz już jest.

    Standardowo: w ogłoszeniach proszę zgłaszać nieobecności, sugestie co do sesji, propozycje, skargi i wnioski o alimenty.

    Pierwsze ogłoszenie - 22 sierpnia wyjeżdżam i odpisy w sesjach będą ograniczone do 26 sierpnia. Potem wszystko wróci do normy.

  8. No to po cholerę odpisujesz, skoro nie ogarniasz? Nie masz nic do napisania - nie piszesz. To nie jest trudne.

     

     

    Kapitan, wciąż z mieczem w dłoni spojrzał na dziwnego przybysza. Trzeba przyznać, że jego wygląd zdecydowanie nie był standardowy, ale w spojrzeniu kapitana było coś, co podpowiadało, że nie widzi tego człowieka pierwszy raz.

    Zbliżył się nieco w jego stronę.

    Byłoby dobrze, gdyby tajemniczy mężczyzna mieszkał na wyspie i miał tu swój dom. Jeszcze lepiej, gdyby był gościnnym gospodarzem z dużą ilością koców - niedoszlym ofiarom utopców było naprawdę zimno. Wiatr wzmógł się, a woda przesiąkła niemal do kości. Ubrania oblepiły ciała, wzmagając jeszcze uczucie przeraźliwego zimna. Wszystko zależało teraz od tego jegomościa...

  9. Kiedy tajemniczy obywatel wyspy zbliżył się wykonując serię bliżej nierozpoznanych gestów,utopce zaprzestały ataku. Wszystkie w jednym momencie spojrzały w stronę jegomościa i zastygły na powierzchni wody. Rozszedł się szmer połączony z piskami i charakterystycznym 'klikaniem'. Porozumiewały się między sobą.

    Popłoch nastąpił po wbiciu noża w lalkę. Upiory zwijały się w bólach i rzucały, mącąc wodę i robiąc zdecydowanie zbyt wiele hałasu. Puściły swoje niedoszłe ofiary i chcąc ratować swoje nędzne życia, pognały aby zakopać się w mule na dnie wód i zregenerować siły.

  10. Utopce zdawały się nie przejmować ostrzeżeniami. Nieczęsto miały gości i zamierzały wykorzystać okazję. Oślizgłe ręce zaczęły wspinać się na wąski trakt i ciągnąć za nogi do wody. Problem polegał na tym, że były silne. Zbyt silne.

    Jako pierwszy do wody wpadł Samuel z Annie, bo nie mógł złapać równowagi - miał zajęte ręce. Avalon poślizgnęła się i uderzyła o mulisty brzeg, ale zaraz później poczuła uścisk wokół łydki. Ten sam los spotkał Drake'a i wszyscy poczuli, jak są wciągani pod wodę. Annie została oddzielona od Samuela.

    Nad powierzchnią wody pozostał jedynie Kapitan, Thomas i Bjorn, którzy wystarczająco szybko wyjęli broń. Problem był taki, że utopców była olbrzymia wprost masa. Zrzuciły z siebie iluzję i teraz ich powykrzywiane, często napuchnięte od wody, upiorne oblicza spoglądały na pozostałych na drodze ludzi.

  11. Jak zawsze, musiały pojawić się komplikacje. W tym wypadku ich personifikacją była Flawia, która podbiegła do swojego mistrza i usiadła pod drzewem, próbując jakoś mu pomóc. Zauważyła ruszające się drzewo, i w związku z tym próbowała odepchnąć je Mocą, z marnym efektem. Pomógł jej Jedi, który w przebłysku świadomości wykorzystał swoje słabnące siły, aby odrzucić pień.

  12. Nikt nie chciał jej i mutanta w karawanie? Cóż, ich strata. Zdrawka postanowiła, że sama wyruszy w drogę do innej stacji. Z jedne strony głupota skrajna, a z drugiej strony - czy mogła liczyć teraz na kogokolwiek innego?

    Miała nadzieję, że nowy towarzysz będzie podczas tej przeprawy pomocny, bo zależało jej na przeżyciu.

  13. - Chyba wyszłam z wprawy, co? - zapytała, kiedy już Sith się zbliżył. - Zaraz wstanie i wbije ci miecz świetlny w plecy.  - ostrzegła. Mistrzyni oddychała coraz ciężej i z widocznym trudem. Idea ponownej śmierci nie bardzo się jej uśmiechała.

    - Masz jakiegoś asa w rękawie?

  14. Wszystko pięknie, ładnie, ale zwierz musiał coś jeść. Zdrawka miała nadzieję, że jest zdolny polować, na przykład na szczury, jako że nie dysponowała teraz zbyt wielkimi funduszami. Mówiąc konkretniej - nie miała żadnych. Zwierz jednak mógł w tym nieco pomóc.

    Dziewczyna doszła do wniosku, że najlepszym pomysłem byłoby dołączenie do karawany, może nawet jako ochrona. Postanowiła rozejrzeć się za taką okazją.

  15. Białorusinka spojrzała na Andrieja, potem na mutanta, a zaraz potem znów na Andrieja.

    Chwila czasu minęła, zanim informacja ostatecznie dotarła do mózgu i została przetrawiona.

    Jak to?

    Słuchała wypowiedzi stalkera uważnie, ale wciąż nie była pewna, czy dobrze zrozumiała i dopiero wyraz twarzy mężczyzny spowodował, że się upewniła.

    Zdecydowała się pobiec za stalkerem, a kiedy już go dogoniła, uścisnęła serdecznie.

    - Takiego aktu hojności to ja się w całym metrze nie doszukam! Dziękuję, Andriej. Szczerze dziękuję.

  16. A to co? Pytanie-pułapka? Jasne, że chciała zębatego na stałe. Pytanie, co w zamian chciał jej towarzysz.

    - Tak, chciałabym. Ale nie mam przy sobie amunicji, którą mogłabym ci zapłacić - odparła niepewnie. Co teraz? Kula w łeb? Nie, tu byłoby to raczej durne. Pewnie usłyszawszy, że nie ma czym mu zapłacić, po prostu zrezygnuje z oferty i tyle.

  17. Zdrawka przyciągnęła mutanta bliżej siebie, chwytając za smycz bliżej obroży i odciągając do tyłu.

    Dokąd zmierzają... No właśnie, dokąd? Dokąd, jeśli nie tylko po to żeby zginąć? A po drodze jeszcze się ewentualnie zrobić dzieci. No, chyba że się jest Zdrawką. Wtedy, pomijając te dwa punkty, można było wspomnieć jeszcze o mutantach.

    - Ja chodzę tam, gdzie są mutanty. To znaczy, niedawno zaczęłam i jeśli Bóg da, jeszcze trochę pochodzę - odpowiedziała na pytanie.

  18. [bardzo chętnie dalej będę brać udział w sesji. Przepraszam za ostatni brak aktywności, tradycyjnie był spowodowany brakiem czasu]

     

    - Popilnuję, a co - odpowiedziała Zdrawka i odebrała od Andrieja smycz mutanta. Postanowiła trzymać go krótko, mimo że zwierz był stworzeniem raczej pokojowo nastawionym do świata. No ale po co stresować ludzi niepotrzebnie? I tak niewielu ich zostało.

    Zamierzała podejść razem z Andriejem do delikwenta na ziemi.

×
×
  • Utwórz nowe...