Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Anansi poprosił o kolejną kolejkę dla dresa. Po dwóch u-bootach nie ma siły, musiało go położyć. A jeśli nie, zamówi się następną partię. Swój trunek postanowił pić bardzo powoli i nie do końca, chociaż łeb miał twardy jak skała, pomijając już nawet egzoszkielet. 

    - A jak tam się matka trzyma?  - zapytał, sądząc mieszankę. 

  2. - Na przykład ten tamten? Trochę jest, ale żyć się da. - Simon Anansi wszedł do baru, prowadząc za sobą dresa i zasiadł na stołku, zamawiając u-boota dla siebie i dla dresa - kieliszek wódki zatopiony w kuflu piwa. - O rachunek się nie martw - dodał tak, aby uwaga na pewno nie doszła do uszu barmana.

  3. - Nie trzeba. A z telefonem... co jeśli go nie mam? Ostatecznie, mój telefon nie byłby zapewne zbyt wiele wart,  z przyjaciółmi rozmawiam na inne sposoby. Jak tam dzionek? Może byś tak kolego dał się namówić na procent na dobry początek dnia? - Pewną interesującą cechą Simona był dar przekonywania i pewien specyficzny urok osobisty, któremu każdy w jakimś stopniu ulegał. 

  4. Simon sprężystym krokiem podszedł do dresiarza, uprzednio sprawdziwszy, czy nie posiada przypadkiem w kieszeni jednego z przyjaciół. Istotnie, całkiem dorodny okaz pająka powszechnie znanego jako domowy. Właściwie nie miało to absolutnie żadnego znaczenia strategicznego - po prostu chciał sprawdzić, czy któryś z 'poddanych' jest blisko.

    - Bardzo przepraszam - zagadnął.

  5. Anansi nie wrócił do domu aby spać, ale aby wykąpać się i wypić ewentualnie kawę. Ewentualna kawa okazała się być kawą sprzed dwóch dni, ale była i tak lepsza niż nic. Sprężył się, więc mógł pozwolić sobie na godzinę snu przed oficjalnym rozpoczęciem dnia. Simon zawsze wstawał o tej samej porze, nigdy nie spóźniając się ani o minutę. Ostatecznie założył czarny płaszcz i wyszedł z domu, mając zamiar wyjść na spacer. 

     

     

  6. - Och, to jak kobieta-ptak, moja dawna znajoma. Pewnego razu powiedziałem jej, że znam przepis na wieczne zdrowie i piękno - kąpiel w pewnej miksturze. Kiedy wlazła do kotła, zamknąłem go nad jej głową i rozpaliłem ogień. Na początku się tłukła, a potem mieliśmy wielką ucztę i przez długie tygodnie moja rodzina miała jedzenia pod dostatkiem. Od tego czasu za mną nie przepada. Może jesteś jej krewną? - zapytał, ale nie oczekiwał odpowiedzi. Dopił whisky i wesołym krokiem wyszedł z baru.

  7. Pająk w ludzkim ciele przeskoczył zgrabnie na krzesło obok Owieczki.

    - Wiem już co słychać u Lisa. Co słychać u ciebie, Lamb? -zapytał, naruszając nieco jej przestrzeń osobistą. Tego wieczora roznosiła go energia. Cóż, roznosiła go w zasadzie każdego wieczora, ale już dawno Simon nie zaznał żadnych rozrywek.

  8. - Malujesz, tak? - zapytał Simon, zwracając się do Dzwoneczka. - Interesujące. Musisz kiedyś podzielić się ze mną swoimi zdolnościami. Ja także maluję - napomknął i wziął łyka whisky. Jego uwagę zwróciła Lamb - co za zabawna istotka. Ledwo wchodzi, nic się jeszcze nie stało, a ona już drży z przerażenia. Skinął do niej.

  9. - Jak tam ostatnio, Lisie? - zagadnął Simon, przesuwając się do rozmówcy ze szklanką whisky. Wypowiadając jego imię uśmiechnął się przyjacielsko. Przyjacielsko, bo o ile pamiętał nigdy nie miał żadnych utarczek z lisami. Kojoty i owszem, ale nie lisy. 

  10. Drzwi otworzyły się z hukiem, a do środka sprężystym i nieco tanecznym krokiem wszedł młody człowiek o czarnej skórze. Ubrany był w brązową, skórzaną kurtkę, rozpiętą mimo pogody i ukazującą czarny podkoszulek w białe romby. Miał na sobie również czarne dżinsy i czarne buty, a u boku szarą, płócienną torbę. Mimo iż na jego twarzy nie było uśmiechu, promieniowała od niego radość i pewność siebie. Siadając przed barem mrugnął do kelnerki i zamówił wysokoprocentowy alkohol.

  11. Imię: Simon
    Nazwisko: Anansi
    Imię z bajki: Anansi (bóg- pająk, trickster)
    Bajka lub baśń z której pochodzi postać: Afrykańskie legendy
    Wygląd: Wysoki, czarnoskóry młodzian o włosach splecionych w dredy i związanych z tyłu głowy. Chudy, o długich palcach, długiej szyi, ogółem to on cały jest długi. Ma czarne, duże oczy z niepokojącym, dowcipnym błyskiem. Ubiera się różnie, ale zazwyczaj charakterystyczna jest skórzana, brązowa kurtka, nieco już zdarta.
    Charakter: Dowcipny, choć czasem bywa to nieco męczące - zwłaszcza kiedy Simon żartuje sobie z innych. Jest przebiegły - uwielbia oszukiwać i w ten sposób przeciwstawiać się różnego rodzaju normom czy ustalonemu porządkowi. Kompan z niego zacny, prawdziwa dusza towarzystwa, o ile uważa się na to, co mówi. Jest dość nadpobudliwy, ale jednocześnie trudno wyprowadzić go z równowagi, a już starcie uśmiechu z jego twarzy jest czynem niemal nieosiągalnym. Wszelkie życiowe przeszkody pokonuje mądrością, nie lubiąc zbytnio rozwiązań siłowych.
    Informacje dodatkowe: Uwielbia rękodzieło, toteż w wolnym czasie zajmuje się sztukami plastycznymi.

  12. Zdrawka podeszła do końca byłego peronu i spojrzała na tunel z odległości, z której tylko mogła. Był dość... ciemny. Tak, ciemny to dobre określenie. Do głowy dziewczyny wpadł pomysł samotnej przeprawy przez tunel, który szybko sklasyfikowany został jako 'kretyński'. Galopująca wyobraźnia podsuwała jej obrazy własnych zwłok pożeranych przez szczury, siebie potykającej się o czyjeś zwłoki, czyichś zwłok wychodzących z pomieszczeń wzdłuż tunelu żeby ją dorwać... Nie, to nie wchodziło w grę. Poza tym, był jeszcze istotny powód - ojciec, który oczekiwał jej powrotu. Nie byłoby dobrze zostawiać go samego. Ruszyła więc pytać o najbliższą karawanę do następnej stacji.

  13. Zdrawka potrzebowała chwili, aby się nad tym zastanowić. W końcu pytanie było pytaniem całkiem poważnym.

    -  U ciebie widzę tylko jedną głowę. Czekaj, może być niewidzialna. - Ręką podotykała powietrze wokół głowy dzieciaka. - Nie masz dwóch głów, to jakbyś się zmienił w szkieleta też drugiej nie będzie. Twoi koledzy też pewnie nie mają, więc z dwógłowych szkieletów nici, przykro mi - odparła. W jej głowie w tym momencie pojawił się plan, żeby pojechać do końca linii, to znaczy do momentu w którym nie ma zawału, czy innych przeszkód - do WOGN-u. Tam w końcu może się aż roić od różnego rodzaju okropieństw, a to oznaczało idealną okazję dla Zdrawki.

  14. No niedobrze. Dziewczyna oczyma wyobraźni widziała już, jak któryś z małych drani podchodzi do najbardziej ekscytującej oprócz uszu części ciała zwierzęcia - do ogona. Wtedy natomiast  szczęki mutanta otwierają się błyskawicznie i chwytają w zęby czyjąś małą, pulchną rękę, uwalniając zabójczą truciznę z gruczołów jadowych. Potem z kolei następuje płacz, kilka minut później duszności, a może i piana z ust, drgawki, dzieciak robi się cały czarny, umiera, przybiegają jego rodzice, umiera Zdrawka. Jeden zwierz, dwa trupy.

    - Dobra, dobra, dobra, czekać mi tu. Piesek jest bardzo groźny. Widzicie zęby pieska? - zapytała, rozwierając nieco szczęki zwierza. Czemu do cholery produkował tyle śliny? - Jeśli któryś tknie ogon, to mutantopiesek dziabnie zębiskami i nie dość, że poleje się krew, to jeszcze umrzecie i zostaną z was szkielety. - Ostatnie zdanie zostało wypowiedziane takim tonem, aby przypadkiem nie trafiło o uszu dorosłych. W międzyczasie stanęła w takim strategicznym miejscu, żeby żaden z dzieciaków z ciekawości chociaż nie podszedł do ogona. - Można głaskać, ale nie wkładać płetw do pyska ani nie tykać ogona. Zrozumieliście?

  15. Najpierw zaczęła w myślach błagać zwierza o zachowanie spokoju, potem zaczęła zastanawiać się nad istnieniem aniołów stróżów.  Starała się przekonać tego swojego, żeby wpłynął na umysł mutanta i pilnował, aby psowaty przypadkiem nie zrobił czegoś kretyńskiego. Przyciągnęła smycz bliżej siebie i kroczyła dziarsko... Nie bardzo wiedząc, dokąd. 

  16. Zdrawka zaczęła się zastanawiać, co mógł oznaczać tajemniczy skrót 'AA', ale postanowiła pozostać przy domysłach, na wypadek gdyby był to zwrot-klątwa, albo coś jeszcze gorszego. Zachowanie mutanta było coraz bardziej intrygujące i dziewczyna żałowała, że nie może widzieć jego oczami. Nawet jeśli to był strach, niezwykle interesującym było co go wywołało.

  17.  

    Ukryta zawartość

    Mina jakbym miała się zaraz rozryczeć x'DD

    Bo zdjęcie ze szkoły. I forum takie niewygodne.

    I wyszłam jakbym była opalona. Fu.

    To po co wstawiasz, skoro jesteś z tego niezadowolona? :v

    • +1 2
  18. Widząc zainteresowanie mutanta tym czego nikt poza nim nie widział, dziewczyna starała się uparcie nie śledzić punktów, w które on się wgapiał. Zainteresowanie mutantami to swoją drogą, ale w ciemnym tunelu metra z niewiadomą ilością drzwi i skrytek ciekawość zanikała. Nie chodziło o sam strach przed zmutowanymi zwierzętami, ale już ona pamiętała jak ją za dzieciaka ojciec duchami i upiorami straszył. Niby pierdoła, ale w mroku taka pierdoła potrafiła się całkiem nieźle materializować, karmiona wyobraźnią.

    Zdrawka z ulgą powitała światła stacji. Tuneli to ona chyba nigdy nie polubi. W głębokim procesie myślowym zaczęła wyobrażać sobie wyjście na powierzchnię. Na słońce, na wiatr, na powietrze, na przestrzeń bez ograniczeń, mordercze promieniowanie, zatrutą wodę, trupy walające się po ulicach. Metro od razu wydało się jaśniejszą perspektywą. 

    Z przemyśleń wyrwał Zdrawkę niespokojny mutant. Pogładziła zwierza po grzbiecie i po głowie, gestem otuchy. 

  19. Zdrawka wyszczerzyła się z satysfakcją, słysząc określenie 'Baba Jaga'. Nawet jeśli to nie ona, a Andriej przyprowadził mutanta do metra, było to całkiem zabawne. Przywitała się z Wujkiem Romana podnosząc dłoń i machając nią lekko.

    -Ja przepraszam za niego bardzo, więcej nikomu nic nie zeżre - powiedziała Zdrawka, kiedy jej 'podopieczny' podwędził jedzenie i trzepnęła zwierza lekko po nosie. Cóż, było już i tak po fakcie, a czy zrozumiał, czy nie to też zapewne trudno stwierdzić. - Ostatecznie lepiej to, niż jakby miał komuś rękę upieprzyć - stwierdziła pod nosem, bardziej chyba do siebie niż do reszty towarzystwa.

  20. - Zaklinam, przeklinam... No jak się rozwiąże sytuacja. Póki co nie miałam do czynienia z wieloma żywymi, a ten tutaj jest całkiem ugodowym towarzyszem. Z innymi znajomość mogłaby się skończyć mniej przyjaźnie - odpowiedziała. Zabawny człowieczek. Nieco niepokojący, to fakt, ale ważne że przysposobienie ma wesołe. To Zdrawka w ludziach ceniła. Mimo warunków w których przyszło im żyć, niektórzy nie tracili optymizmu. Naturalnie, najtrudniej było przystosować się tym, co to jeszcze pamiętali poprzedni świat. Jej zostały szczątkowe wspomnienia z tego okresu.

  21. Nikt nie zatrzymuje się, żeby wysłuchać Deckarda Caina.

    Zgodzę się z większością graczy, że Diablo III jest świetną grą pod względem graficznym. Te przerywniki filmowe! Ten Diablo! Ale druga część ma zdecydowanie więcej klimatu.

×
×
  • Utwórz nowe...