-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
-
- Umiem medytować - odpowiedziała z dumą, skupiała się jednak dalej na czaszce którą znalazła. Przybliżyła do niej nos.
- Strasznie śmierdzi - stwierdziła i niewiadomo dlaczego, padła na ziemię i zaczęła się śmiać.
-
Pytanie zostało dokładnie przetrawione i przemyślane.
- Chciałabym wiedzieć, jak się robi tak, żeby popękała skóra na twarzy. To zabawnie wygląda i można straszyć innych.
-
Nautolanka spóźniła się piętnaście minut. Wyszła z wody trzymając pod ręką porosłą grzybami, starą czaszkę czegoś bardzo zębatego, o długim, klinowatym pysku. Czaszka była długości przedramienia Arfa.
- Patrz, co znalazłam. - Po ubraniu się i wyschnięciu pokazała znalezisko Sithowi.
-
Flawii nie trzeba było powtarzać dwa razy, że ma iść się umyć. Słowo "kąpiel" zawierało aż za dużo wody. Wparowała do jeziora i zanurkowała, wcześniej pozbywszy się większości ubioru.
Starała się jak najdłużej siedzieć pod wodą, w każdym razie dopóki Arf nie każe jej wyjść.
-
- Tak, jestem gotowa - odparła Flawia, wyrzucając jakiegoś jaskrawofioletowego robaka o zbyt dużej liczbie odnóż, którego akurat maltretowała w krzaki. Wstała z przykucu i wyskoczyła z zarośli, podchodząc bliżej do Arfa. Twarz miała upapraną ziemią i jakimś niebieskim pyłem, a nogawki spodni mokre od resztek deszczu i rosy.
-
Rano po burzy i deszczu nie pozostał najmniejszy ślad, oprócz wszechobecnej wilgoci i kałuż.
Flawia obudziła się wcześniej niż Arf i zaczęła powoli i cicho eksplorować najbliższy teren.
-
W nocy nic oprócz kilku płaszczek nie przeszkadzało w odpoczynku. Tyle tylko, że wcześnie nad ranem zaczął padać deszcz i miejsce które nie miało żadnego okrycia stało się miejscem nieprzyjemnym.
-
Nie trzeba było długo czekać na Flawię, która pięć minut później znalazła się obok Arfa.
Dała mu skrawek płótna i sama ułożyła się do snu.
-
Flawia podchodziła do krawędzi grzyba kilka razy, żeby zobaczyć jak daleko od ziemi. W końcu usadowiła się na krawędzi i ostatnimi resztkami energii wgapiała się w dół w poszukiwaniu czegoś i interesującego
-
- Rozumiem - odpowiedziała, wpatrując się w płótno. Zrobiło to na niej niewątpliwie duże wrażenie.
Chociaż zapewne nautolanka nie zdawała sobie z tego sprawy, Arf wyczuwał od niej wahania Mocy. Odczuwalne były lekkie, słabe fale Ciemnej Strony.
-
Wszyscy jesteście piękni. Hedzio, mogę rzucić kijowym tekstem jak chcesz. Tak dla satysfakcji.
-
1
-
-
Gałęzie i inne elementy zebrane w lesie zaczęły rozpadać się na wąskie strzępki. Te z kolei zaczęły się wydłużać, tworząc włókna, które splatały się ze sobą ciasno, aby finalnie przekształcić się w nieregularny kawałek płótna.
-
Sowy zawsze spoko. I kobiety z sowami. I sowy z kobietami. W każdym razie sowy.
Ponownie dziękuję za opinię Uszatko, jam usatysfakcjonowan.
-
Zdrawka postanowiła czekać na ruch Andrieja, jako że nie za bardzo miała środki które mogłyby jakoś pomóc atakowanemu. Cóż, może to najwyższy czas na zdobycie takich środków? Przy najbliższej okazji obiecała sobie, że nabędzie BROŃ. Co innego nabycie umiejętności korzystania z broni, ale o tym się pomyśli już po fakcie.
I tak zapewne musieli przejść obok nich, więc zaczęła kalkulować jakie mają szanse w przypadku ewentualnej konfrontacji. Andriej to pewnie umiał całkiem dużo, a Zdrawka, cóż...
Zdrawka miała ołówek. I nóż. W zestawie ze Zdrawką możliwości obronne tych przedmiotów drastycznie spadały, tak w każdym razie jej się wydawało. Jeśli ma się odpowiednio dużo wyobraźni, z wszystkiego da się zrobić broń. Gorzej jak się nie do końca umie z niej korzystać, a ona w mordobiciach doświadczenia nie miała.
-
Krąg został nakreślony.
Padawanka siadła tuż obok niego i oparła brodę o pięści w oczekiwaniu na coś ciekawego. Obok kręgu odłożyła również gałęzie, które zebrała.
-
- Co mi pokażesz? - zbierała gałęzie, naśladując w tym Arfa. Powoli zaczęła odczuwać zmęczenie, podobnie jak sam Sith.
-
- Nie pokazałam ci wszystkiego, tylko małą część - zaznaczyła nautolanka. Podeszła do głazu i wyciągnęła ręce w jego kierunku.
Skała drgnęła, ale Flawii nie udało się go podnieść. Nie zmieniło to jednak faktu, że spróbowała jeszcze kilka razy i za ostatnim razem głaz na kilka sekund zawisł w powietrzu, by zaraz potem upaść z impetem.
Flawia oddychała ciężko, ale na jej twarzy widniał szeroki uśmiech.
-
- Trzy lata. Te lata z Coruscant - uzupełniła. - Dużo mnie uczył. Uczył jak sobie radzić, jak jestem sama. Jak się odpowiednio ukryć i jak zaatakować, jak ocenić swoje szanse. Uczył mnie też historii i innych, ale tego nie lubię. I jak się walczy mieczem, ale to przez ostatni rok. Wcześniej jeszcze korzystania z Mocy i walki bez miecza - wyjaśniła.
-
- Tak. - Flawia nie czekając na Sitha ruszyła w stronę lasu. Cienie roślin i grzybów wydłużały się za sprawą zachodzącej gwiazdy, której promienie nadały niebu różnych odcieni fioletów i czerwieni. Tym samym w dżungli robiło się coraz ciemniej.
-
- Mogę już walczyć - stwierdziła Flawia po kilku minutach leżenia. Widocznie było to kolejne kilka minut utraty cennego czasu, który można było przeznaczyć na coś bardziej ekscytującego.
-
-Dobrze, walczmy. - Poderwała się żywo z miejsca i podniosła z ziemi swoją gałąź, po czym zawahała się i upadła na kolana. Z nosa padawanki ciekła krew, którą przetarła grzbietem dłoni.
-Kręci mi się w głowie.
-
Oddaliła się znowu na kilka kroków i odetchnęła głęboko. Pobiegła, chcąc znowu znaleźć się za plecami Arfa.
Flawia starała się skupić uwagę na miejscu w którym znalazła się przed chwilą. Odbiła się od ziemi...
... I z impetem uderzyła o brzuch Sitha.
-
- Na tym, co mam dalej zrobić... albo na tym, gdzie się mam znaleźć, jak już wszystko zrobię - odpowiedziała.
-
- Nie działo się jeszcze - odpowiedziała, otrzepując się z ziemi.
- Nie rozumiem, co się stało. To pierwszy raz. Chcę wiedzieć, jak to zrobiłam.
[Gra] Star Wars: Powrót
w Luźna gra ról
Napisano
- Nie przestraszysz mnie - odpowiedziała, próbując zapanować nad śmiechem. Śmiech nie był wywołany żadną substancją chemiczną. Po prostu coś ją rozbawiło.