Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Padawanka z zaciętym wyrazem twarzy zastosowała się do wskazówek Arfa. W pewnym momencie postanowiła wykorzystać jeszcze kilka ruchów, których uczyła się na treningu ze swoim mistrzem.

    Kilkoma krokami oddaliła się od tymczasowego oponenta, aby pobiec wprost na niego i w ostatnim momencie skoczyć w bok, prześlizgnąć się obok i zaatakować go od tyłu.

    Była skupiona na tyle, na ile tylko potrafiła. Tym większe było jej zdziwienie, kiedy po wykonaniu skoku nie prześlizgnęła się pod Arfem, a zniknęła w pół skoku, by pojawić się tuż za nim, dwa metry nad ziemią. Nie zdołała zachować równowagi - wylądowała ma plecach.

  2. - Czyli kogoś jadłeś! - Flawia stwierdziła to z wyraźnym triumfem w głosie. Zaczęła odczuwać znużenie. Siedziała w miejscu już kilka minut i to było o kilka minut za dużo. Zaczęła skupiać się na nasłuchiwaniu i obserwowaniu otoczenia w poszukiwaniu czegoś ekscytującego. Ubranie na niej już wyschło, a zatem odpoczynek został uznany za zakończony.

    - Dobrze, że umiesz ożywić innych.

  3. - Czemu nie schodzi ci skóra z twarzy, albo nie pęka i nie masz czerwonych oczu? I czemu nie jesteś pomarszczony jak mumia, skoro tyle tam leżałeś? Powinieneś być mumią, tak zazwyczaj się dzieje, wiesz? - zapytała i chciała czekać na odpowiedź, ale do głowy przybyła kolejna fala pytań.

    - Za ile będzie ci pękać twarz? Będziesz miał wtedy od razu czerwone oczy, czy dopiero później? Zjadłeś kogoś kiedyś?

  4. - I nie przeszkadza ci brak powietrza? Nie poci ci się twarz? - zapytała nautolanka, odnosząc się do noszenia maski przez Sitha. Zaraz potem skupiła z niemałym trudem całą swoją uwagę na wypowiedzi o Grey Knightach. Niby brzmiało interesująco, ale zaburzało ideę walki dobra ze złem i Flawia nie do końca rozumiała, dlaczego skoro niesie to tyle korzyści, oba Zakony walczą ze sobą, zamiast wyznawać te zasady.

    - A są tacy dzisiaj jeszcze?

  5. - Masz tego mało. A to się samo zagoi. One nie są jadowite - wskazała na martwego stwora.

    Nad odpowiedzią na pytanie co do kilku dni pobytu razem zastanawiała się kilka minut.

    - Dobrze - stwierdziła. - I tak byś za mną chodził. Lepiej jak nie jesteś niewidzialny i mogę cię obserwować.

  6. Roślina odwiązała się i z głośnym plasknięciem wylądowała na skale. Flawia zastanawiała się, co odpowiedzieć Arfowi. Zamyślona, wpatrywała się w dół, nie zwracając uwagi na opatrunek który spadł i który odsłonił kilka podłużnych ranek, ułożonych w półkole.

    Nautolanka podniosła kawałek plechy i ponownie zaczęła owijać go wokół przedramienia.

    - Chcesz wiedzieć, żeby potem powiedzieć mi że to zły pomysł i zabrać z powrotem do twojej mistrzyni. Tak? A co zrobisz, jak dalej nie będę chciała iść?

  7. Flawia odebrała sygnał, ale wyszła dopiero godzinę później. Wygramoliła się z wody do miejsca, w którym siedział Arf - na stromy i poszarpany kamień.

    W jednej ręce ściskała wężowatego stwora długości metra o dużej ilości płetw i dużej ilości zębów w długim, wąskim pysku. Wyglądał, jakby jeszcze niedawno żył. Wokół drugiej ręki związana była jakaś wodna roślina, końcówki której Flawia właśnie zacisnęła w supeł, wspomagając się zębami.

    - Nie chciałam się tam ukrywać - odpowiedziała. - Pod wodą tutaj jest bardziej niebezpiecznie niż na lądzie.

    Usiadła naprzeciwko Arfa i odłożyła na bok przyszłe pożywienie. Z ubrań ciekła woda, tworząc wokół dziewczynki kałużę. Za pomocą Mocy zaczęła powoli odparowywać z tkanin ciecz.

  8. Flawia rozejrzała się wokół siebie, kiedy stanęła nad brzegiem jeziora, na ogromnym, płaskim kamieniu. Zaraz potem wskoczyła do wody i zanurkowała. Nie musiała się wynurzać i w najbliższym czasie zapewne nie zamierzała.

  9. Nautolanka szła spokojnie, co chwilę zatrzymując się i nasłuchując. Od czasu do czasu wskakiwała na co wyższe kapelusze grzybów i rozglądała się po okolicy. Zmierzała w stronę sporego, słodkowodnego jeziora w głębi dżungli.

  10. - Dobra. Dzięki - odpowiedziała, nieco zdziwiona. Wyminęła Arfa i pobiegła dalej wąwozem. Raz jeszcze obejrzała się za siebie, po czym wskoczyła na najbliższy, pochyły głaz i wspięła się na ścianę wąwozu, by zniknąć w lesie.

  11. - Widzę, że nie jesteś zły tak do końca. Ale jeśli naprawdę nikt nie jest w stanie mnie zmusić do kierunku w którym pójdę, to pozwól mi teraz odejść - zażądała. Wstała z miejsca i spojrzała  w oczy Arfa z zaciśniętymi pięściami.

  12. Pierwszym co Flawia zrobiła było uderzenie Arfa z pięści w ramię. Chyba nawet nie miało boleć, było raczej prezentacją emocji, a w tym momencie nautolanka była zła i zdruzgotana.

    Opadła na kolana, oddychając szybko. Przetarła ręką twarz.

    - To przeze mnie, nie? Gdybym nie dała jej dojść do wizji, nic by się nie stało. Byłbyś tylko ty, a ciebie samego mistrz dałby radę zabić! Ona chce, żebym uczyła się waszych technik. Te techniki ciekawie wyglądają, ale ja nie chcę, Arf. Nie chcę się od was uczyć.

    Przemówienie zostało przerwane zdesperowanym pociągnięciem nosa, które mogło zapowiadać nadchodzącą falę płaczu. Sith poczuł gwałtowny atak współczucia i smutku. Niesamowite, jak bardzo nautolanie potrafili manipulować emocjami, chociaż w wieku Flawii było to raczej przez przypadek, o czym świadczyć mógł właśnie brak delikatności przy pojawieniu się odczuć.

    - Zabij mnie już teraz, to będzie lepsze - stwierdziła, kiedy znalazła w sobie wątłe pokłady odwagi i resztkę buntu.

  13. Starała się maskować, ale wychodziło to raczej nieudolnie.

    Nautolanka uciekła całkiem daleko, a teraz zmierzała do skalnego wąwozu, porośniętego kolorową pleśnią i kilkoma wyższymi owocnikami grzybów. Po jakimś czasie Arf mógł ją zobaczyć z odległości kilkudziesięciu metrów. Szła pod ścianą skalną, trzymała się jej jak najbliżej.

  14. - Cieszę się, że tak szybko udało ci się wzbogacić. Szkoda tylko, że to wszystko nie jest twoje. Pamiętaj o tym. - Zrzucił kamuflaż, zza pasa wyjął miecze świetlne i aktywował je. Granatowe ostrza zawirowały w powietrzu, kiedy właściciel wzbił się do lotu. Wylądował nieopodal Sithów, posłał Mocą miecze w stronę kanonierki, aby przebiły kadłub i uszkodziły coś, co zapewne w budowie statku było ważne.

    Sam Jedi znów wyskoczył w powietrze i odebrał oba miecze, dezaktywując je. Zniłył lot i błyskawicznie zniknął między drzewami i grzybami.

  15. Jeśli dojdzie do walki - zaczęła mistrzyni - Ja tu zostanę, a ty biegnij odszukać padawana i sprowadzić z powrotem. Postaram się go tylko ogłuszyć, zabiję w ostateczności.

    - Najpierw zniszczę wasz pojazd. Unieruchomi was przynajmniej na jakiś czas. Potem zdecyduję się zafundować sobie trochę rozrywki i rozpocznę polowanie - odpowiedział, wciąż stojąc w miejscu i wpatrując się w Arfa z uśmiechem.

×
×
  • Utwórz nowe...