Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Jedi zaczął się bardzo nieprzyjemnie śmiać. 

    - Nie, nie, nie, Arf. Ty nie rozumiesz. Ja nie mogę czekać tu ze świadomością, że pozwoliłem zabić kogoś, kto był dla mnie jak członek rodziny. Twój plan ma luki. Wrócisz stąd z pustymi rękami? Jak wytłumaczysz bezcelowy pobyt tutaj? Wczasy? Poza tym, ciekaw jestem, jak zamierzasz znaleźć innych Jedi, którzy naprawdę dobrze potrafią się ukryć. Hutt nie wie, ilu z nas przetrwało. I wykorzysta cię do swoich zamiarów, a potem się pozbędzie. Bo tak robią Huttowie. I nie przepuszczą okazji, aby zagarnąć jak najwięcej pod siebie jak najmniejszym kosztem. Mamy impas, przyjacielu.

  2. Na pewno nie zamierzam robić żadnych gwałtownych ruchów. Padawanka się znajdzie, a chcę wiedzieć, jak rozwinie się ta rozmowa.

    - Mam stać i patrzeć jak ginie ktoś zamiast mnie? Mam wyrazić na to... zgodę? - Źrenice Syda zwęziły się gwałtownie, ale nie był to jeszcze moment, w którym był wściekły. Teraz raczej był zaintrygowany.

  3. - Z całym szacunkiem, nie wierzę ci - odparł Syd. - Wbrew twoim wyobrażeniom nie jestem odcięty od informacji i wiem, co dzieje się w Galaktyce. Nie potrafię dojść tylko do tego, z jakiego powodu próbujesz wmówić mi takie informacje i co masz na celu.

    Flawia spojrzała na Syda ze zdziwieniem, i stała jeszcze chwilę, zdezorientowana, po czym odwróciła się i pobiegła w kierunku lasu.

    Jedi stał dalej niewzruszony, świdrując wzrokiem Arfa.

  4. Mistrzyni odwróciła się w kierunku droidów i wysłała w ich stronę falę dźwiękową o bardzo wysokiej częstotliwości, bardzo nieprzyjemne a uszu obecnych w pobliżu. Droidy stały na swoich miejscach, ale były dezaktywowane. Przynajmniej chwilowo.

    - Lord Arf - zacytował Syd z przekąsem. - Zaczynałem się zastanawiać, czy nie przesyłać pozdrowień i pokłonów nowemu Imperatorowi.

    - Jestem winna podziękowania twojej padawance pośrednictwa w przywrócenia mnie do życia - odezwała się Nada, wpatrując się w Syda z niechęcią.

    Sama Flawia zaś wydawała się nie być zbyt zadowoloną z siebie, starając się jak najbardziej zniknąć z pola widzenia, przez stopniowe wciskanie się za skrzydło Syda.

  5. Ponieważ Syd był w postaci uniemożliwiającej latanie, rozpoczął proces zamiany, maskując jednocześnie widoczne różnice zachodzące w ciele. Cokolwiek chciał zrobić, była to forma która bardziej się dla niego opłacała.

    Jakkolwiek nie potoczy się sytuacja... - zaczęła Nada - Padawanka ma pozostać przy życiu. Nie trafi do Hutta.

    - Nie zauważyliśmy żadnych Jedi... poza nami - odparł pierzasty z drapieżnym uśmiechem.

  6. Zdrawka wytężyła wzrok, aby przyjrzeć się scenie odgrywającej się przed nimi. Co jak co, ale takich to ona nie lubiła. Stadka osobników o niskim ilorazie inteligencji, ale wysokim poziomie stężenia mięśni w organizmach. Czy mogło być coś bardziej niebezpiecznego?

    Cóż, na szczęście nie tym razem, bo i mutant i uzbrojony towarzysz byli blisko, pytanie, czy chłopaczek otoczony przez grupkę będzie miał tyle szczęścia.

    - Jesteś tu na pewno nie po raz pierwszy. Co to za jedni? - spytała szeptem Andrieja.

  7. Źródło Mocy widocznie wyczuło Arfa, bo zaczęło się zbliżać do miejsca, w którym był z mistrzynią.

    Spomiędzy drzew po kilku minutach wyłonili się nie torgutanka i twi'lek, ale właśnie Syd i Flawia.

    - Wybacz nieoczekiwaną zamianę, ale zostałem poproszony o pomoc tutaj - odezwał się Jedi. Zatrzymał się niedaleko, kiedy jego wzrok dostrzegł droidy.

  8. Kanonierka zbliżała się do Felucji. Jak na razie wszystko szło gładko, łącznie z drogą i sterowaniem. Pozostało skontaktować się z dwójką Jedi, ale to już raczej po wylądowaniu.

    Statek osiadł na płaskim kawałku skały, ale z góry był zakryty drzewami. Arf wybrał takie miejsce do lądowania, od którego niedaleko znajdowało się potężne źródło Mocy - zapewne jej użytkownicy.

  9. Późnym popołudniem droidy razem z kanonierką czekały na lądowisku. Dzięki wysiłkom i kilku drobnym manipulacjom Arf został dołączony w pakiecie jako pilot kanonierki, który otrzymał dokładne instrukcje gdzie i jak dolecieć na Felucję. Mistrzyni czekała już w środku. Oprócz nich nie było żywej załogi na pokładzie.

  10. - Nie byłoby dobrze lecieć w ich poszukiwaniu na Felucję, bo równie dobrze może ich tam nie być. Z mistrzem i jego padawanką umówiłeś się na Mandalorze, więc tam z pewnością będą - odrzekła.

    - Wiesz jednak, że na Mandalorianie są niesamowicie silni i zajadli. Jak zamierzasz pojmać swoich Jedi? - zapytała.

  11. - I jesteś gotów zdradzić swoich przyjaciół... - słowo "przyjaciół" zostało odpowiednio zaakcentowane i nasączone jadem - ... posłać ich na pewną śmierć... Małą nautolankę i ptakowatego, aby dostać nagrodę od Hutta? - zapytała mistrzyni, rozsiadając się na starym fotelu w który zaopatrzony był jej pokój. Oparła brodę o grzbiet dłoni i przyglądała się Arfowi badawczo, z uśmiechem.

  12. - Zgoda. Uścisnąłbym dłoń, ale wiem, że nie lubisz pokazywać się publicznie. A więc nagranie z tej rozmowy niech będzie dowodem na to, że dobiliśmy targu. Ty dostarczasz mi Jedi, ja dostarczam ci armię w liczbie jakiej sobie zażyczysz. Dostarczone zostaną także obręcze i droidy, powiedz mi tylko ile i gdzie mam je dostarczyć - odpowiedział.

  13. - Wiem, jakie zdarzenia miały miejsce na Coruscant. Jeśli chodzi o Senat, podjąłem już Słuszne Kroki w tej sprawie. Poradzimy sobie z Senatem, mamy na to odpowiednie środki. Problem jednak nadal leży w Jedi, znanych obrońców sprawiedliwości. Nie chcę wiedzieć, gdzie są. Chcę widzieć ich martwych i wiem, że jesteś w stanie to zrobić. Zdaję sobie również sprawę, że ich ciała po śmierci znikają. Ale nie wszystkich. Ciała padawanów zostają. Zatem umowa zostanie spełniona pod warunkiem dostarczenia przynajmniej jednego takiego ciała - odpowiedział Hutt, widocznie nieporuszony groźnym tonem Sitha. Co jak co, ale byli cholernie przewidujący i inteligentni. Trudno było oszukać takiego Hutta, a mieli tak ogromne sieci kontaktów i informacji, że nie sposób było potem umknąć, nawet jeśli się było zaawansowanym użytkownikiem Mocy.

  14. Nad szkłem wyświetlił się obraz Hutta. Brzydki, ogromny bezkręgowiec o aparycji ślimaka, typowy Hutt.

    - Nazywam się Yerdo Hutt. Mam poszanowanie dla Twojego czasu, więc będę mówił na temat.

    Otóż rozszerzające się wpływu Republiki Galaktycznej mogą być bardzo niekorzystne dla gospodarki Nal Hutta i naszych osobistych biznesów. Nasza lojalność zawsze była skierowana do Imperium i wielce zasmucił mnie fakt jego upadku. Cieszę się jednak, że udało się przeżyć Lordowi Sithów. Chcę zaproponować współpracę. Wiem, że Jedi przeżyli i wiem, że stanowią dla nas zagrożenie. Dlatego też w zamian za pozbycie się ich, jestem gotów wspomóc cię w znaczeniu militarnym. Proponuję dać ci środki na realizację nowej armii. Klonów, droidów, czego tylko zechcesz.

  15. Uśmiechnęła się lekko.

    - Ty będziesz z nimi rozmawiał - odpowiedziała, podnosząc wzrok ponad datapad. Sięgnęła do kieszeni i podała Arfowi szklaną płytkę - holoprojektor połączony z holokamerą. -Załatwiłam to już. Bądź przekonujący i nieprzyjemny.

  16. Mroczna Jedi rzuciła Arfowi niemal nienawistne spojrzenie i położyła dłoń na jego ustach.

    - O wiele lepiej wspominam chwilę z tobą, kiedy nie mówisz. 

    Chwyciła twarz kage w obie ręce, przyciągnęła do siebie i pocałowała go.

  17. - Nie mówiłam nic o życiu bez przeszłości. Chodziło o to, żeby nikt nie mógł być czymś, co będzie mi utrudniało moje działania. To nie jest nadzieja na przychylność losu. Wprost przeciwnie, ja zdaję sobie sprawę z tego, że los chce mnie wyeliminować z gry, a więc tym samym są to środki zapobiegawcze. - Asai również się uśmiechnęła.

×
×
  • Utwórz nowe...