-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
-
Na pewno nie zamierzam robić żadnych gwałtownych ruchów. Padawanka się znajdzie, a chcę wiedzieć, jak rozwinie się ta rozmowa.
- Mam stać i patrzeć jak ginie ktoś zamiast mnie? Mam wyrazić na to... zgodę? - Źrenice Syda zwęziły się gwałtownie, ale nie był to jeszcze moment, w którym był wściekły. Teraz raczej był zaintrygowany.
-
- Z całym szacunkiem, nie wierzę ci - odparł Syd. - Wbrew twoim wyobrażeniom nie jestem odcięty od informacji i wiem, co dzieje się w Galaktyce. Nie potrafię dojść tylko do tego, z jakiego powodu próbujesz wmówić mi takie informacje i co masz na celu.
Flawia spojrzała na Syda ze zdziwieniem, i stała jeszcze chwilę, zdezorientowana, po czym odwróciła się i pobiegła w kierunku lasu.
Jedi stał dalej niewzruszony, świdrując wzrokiem Arfa.
-
Mistrzyni odwróciła się w kierunku droidów i wysłała w ich stronę falę dźwiękową o bardzo wysokiej częstotliwości, bardzo nieprzyjemne a uszu obecnych w pobliżu. Droidy stały na swoich miejscach, ale były dezaktywowane. Przynajmniej chwilowo.
- Lord Arf - zacytował Syd z przekąsem. - Zaczynałem się zastanawiać, czy nie przesyłać pozdrowień i pokłonów nowemu Imperatorowi.
- Jestem winna podziękowania twojej padawance pośrednictwa w przywrócenia mnie do życia - odezwała się Nada, wpatrując się w Syda z niechęcią.
Sama Flawia zaś wydawała się nie być zbyt zadowoloną z siebie, starając się jak najbardziej zniknąć z pola widzenia, przez stopniowe wciskanie się za skrzydło Syda.
-
Ponieważ Syd był w postaci uniemożliwiającej latanie, rozpoczął proces zamiany, maskując jednocześnie widoczne różnice zachodzące w ciele. Cokolwiek chciał zrobić, była to forma która bardziej się dla niego opłacała.
Jakkolwiek nie potoczy się sytuacja... - zaczęła Nada - Padawanka ma pozostać przy życiu. Nie trafi do Hutta.
- Nie zauważyliśmy żadnych Jedi... poza nami - odparł pierzasty z drapieżnym uśmiechem.
-
Zdrawka wytężyła wzrok, aby przyjrzeć się scenie odgrywającej się przed nimi. Co jak co, ale takich to ona nie lubiła. Stadka osobników o niskim ilorazie inteligencji, ale wysokim poziomie stężenia mięśni w organizmach. Czy mogło być coś bardziej niebezpiecznego?
Cóż, na szczęście nie tym razem, bo i mutant i uzbrojony towarzysz byli blisko, pytanie, czy chłopaczek otoczony przez grupkę będzie miał tyle szczęścia.
- Jesteś tu na pewno nie po raz pierwszy. Co to za jedni? - spytała szeptem Andrieja.
-
Źródło Mocy widocznie wyczuło Arfa, bo zaczęło się zbliżać do miejsca, w którym był z mistrzynią.
Spomiędzy drzew po kilku minutach wyłonili się nie torgutanka i twi'lek, ale właśnie Syd i Flawia.
- Wybacz nieoczekiwaną zamianę, ale zostałem poproszony o pomoc tutaj - odezwał się Jedi. Zatrzymał się niedaleko, kiedy jego wzrok dostrzegł droidy.
-
- Idealnie. - Mistrzyni poklepała Arfa po policzku. - To teraz szukaj tych swoich Jedi. Byle szybko. Załatwimy to i będzie z głowy.
Stanęła na twardej skale i zaczęła się rozglądać wokół.
-
Kanonierka zbliżała się do Felucji. Jak na razie wszystko szło gładko, łącznie z drogą i sterowaniem. Pozostało skontaktować się z dwójką Jedi, ale to już raczej po wylądowaniu.
Statek osiadł na płaskim kawałku skały, ale z góry był zakryty drzewami. Arf wybrał takie miejsce do lądowania, od którego niedaleko znajdowało się potężne źródło Mocy - zapewne jej użytkownicy.
-
Późnym popołudniem droidy razem z kanonierką czekały na lądowisku. Dzięki wysiłkom i kilku drobnym manipulacjom Arf został dołączony w pakiecie jako pilot kanonierki, który otrzymał dokładne instrukcje gdzie i jak dolecieć na Felucję. Mistrzyni czekała już w środku. Oprócz nich nie było żywej załogi na pokładzie.
-
- W takim razie polecimy na Felucję - odparła Jedi. - Jeszcze dzisiaj? Tak byłoby całkiem dobrze - stwierdziła.
-
- Nie byłoby dobrze lecieć w ich poszukiwaniu na Felucję, bo równie dobrze może ich tam nie być. Z mistrzem i jego padawanką umówiłeś się na Mandalorze, więc tam z pewnością będą - odrzekła.
- Wiesz jednak, że na Mandalorianie są niesamowicie silni i zajadli. Jak zamierzasz pojmać swoich Jedi? - zapytała.
-
- I jesteś gotów zdradzić swoich przyjaciół... - słowo "przyjaciół" zostało odpowiednio zaakcentowane i nasączone jadem - ... posłać ich na pewną śmierć... Małą nautolankę i ptakowatego, aby dostać nagrodę od Hutta? - zapytała mistrzyni, rozsiadając się na starym fotelu w który zaopatrzony był jej pokój. Oparła brodę o grzbiet dłoni i przyglądała się Arfowi badawczo, z uśmiechem.
-
Mistrzyni otwarła drzwi szybciej, niż Arf mógłby się tego spodziewać.
- Co się stało, że zaszczyciłeś mnie swoją obecnością? - zapytała ze złośliwym uśmiechem.
-
- Tak, mam inne plany - odparła. - Nie zagrzeję tu zbyt długo. Powodzenia. - Uśmiechnęła się do Arfa, a potem odwróciła się i wyszła tą samą drogą co wchodziła poprzedniego wieczora - przez balkon.
-
- Zgoda. Uścisnąłbym dłoń, ale wiem, że nie lubisz pokazywać się publicznie. A więc nagranie z tej rozmowy niech będzie dowodem na to, że dobiliśmy targu. Ty dostarczasz mi Jedi, ja dostarczam ci armię w liczbie jakiej sobie zażyczysz. Dostarczone zostaną także obręcze i droidy, powiedz mi tylko ile i gdzie mam je dostarczyć - odpowiedział.
-
- Czy rozumiem zatem, że jesteś w stanie dostarczyć mi żywych Jedi? - zapytał Hutt, mrużąc swoje wredne, małe oczka.
-
- Wiem, jakie zdarzenia miały miejsce na Coruscant. Jeśli chodzi o Senat, podjąłem już Słuszne Kroki w tej sprawie. Poradzimy sobie z Senatem, mamy na to odpowiednie środki. Problem jednak nadal leży w Jedi, znanych obrońców sprawiedliwości. Nie chcę wiedzieć, gdzie są. Chcę widzieć ich martwych i wiem, że jesteś w stanie to zrobić. Zdaję sobie również sprawę, że ich ciała po śmierci znikają. Ale nie wszystkich. Ciała padawanów zostają. Zatem umowa zostanie spełniona pod warunkiem dostarczenia przynajmniej jednego takiego ciała - odpowiedział Hutt, widocznie nieporuszony groźnym tonem Sitha. Co jak co, ale byli cholernie przewidujący i inteligentni. Trudno było oszukać takiego Hutta, a mieli tak ogromne sieci kontaktów i informacji, że nie sposób było potem umknąć, nawet jeśli się było zaawansowanym użytkownikiem Mocy.
-
Nad szkłem wyświetlił się obraz Hutta. Brzydki, ogromny bezkręgowiec o aparycji ślimaka, typowy Hutt.
- Nazywam się Yerdo Hutt. Mam poszanowanie dla Twojego czasu, więc będę mówił na temat.
Otóż rozszerzające się wpływu Republiki Galaktycznej mogą być bardzo niekorzystne dla gospodarki Nal Hutta i naszych osobistych biznesów. Nasza lojalność zawsze była skierowana do Imperium i wielce zasmucił mnie fakt jego upadku. Cieszę się jednak, że udało się przeżyć Lordowi Sithów. Chcę zaproponować współpracę. Wiem, że Jedi przeżyli i wiem, że stanowią dla nas zagrożenie. Dlatego też w zamian za pozbycie się ich, jestem gotów wspomóc cię w znaczeniu militarnym. Proponuję dać ci środki na realizację nowej armii. Klonów, droidów, czego tylko zechcesz.
-
Uśmiechnęła się lekko.
- Ty będziesz z nimi rozmawiał - odpowiedziała, podnosząc wzrok ponad datapad. Sięgnęła do kieszeni i podała Arfowi szklaną płytkę - holoprojektor połączony z holokamerą. -Załatwiłam to już. Bądź przekonujący i nieprzyjemny.
-
Mroczna Jedi pstryknęła palcami, a światło w pokoju zgasło.
Kiedy Arf obudził się, Asai była już na nogach. Siedziała na krześle, wpatrzona w ekran swojego datapada i bezgranicznie skupiona.
-
Asai objęła kark Arfa rękami, nie przerywając całowania go. Chwilę później sięgnęła do torby którą miał obok siebie i odrzuciła ją pod ścianę. Wyjęła zza pasa swój miecz świetlny i jego również się pozbyła.
-
Mroczna Jedi rzuciła Arfowi niemal nienawistne spojrzenie i położyła dłoń na jego ustach.
- O wiele lepiej wspominam chwilę z tobą, kiedy nie mówisz.
Chwyciła twarz kage w obie ręce, przyciągnęła do siebie i pocałowała go.
-
- Nie mówiłam nic o życiu bez przeszłości. Chodziło o to, żeby nikt nie mógł być czymś, co będzie mi utrudniało moje działania. To nie jest nadzieja na przychylność losu. Wprost przeciwnie, ja zdaję sobie sprawę z tego, że los chce mnie wyeliminować z gry, a więc tym samym są to środki zapobiegawcze. - Asai również się uśmiechnęła.
-
Były wiedźmy, czas na egzorcystę.
http://imgur.com/Bc99HrM
Combo-krzyż, takich ludzi sobię cenię. Jak już podejmować inicjatywę, to z pierdolnięciem. Brawo, kolego Tomku. Zyskałeś sobie mój szacunek.
[Gra] Star Wars: Powrót
w Luźna gra ról
Napisano
Jedi zaczął się bardzo nieprzyjemnie śmiać.
- Nie, nie, nie, Arf. Ty nie rozumiesz. Ja nie mogę czekać tu ze świadomością, że pozwoliłem zabić kogoś, kto był dla mnie jak członek rodziny. Twój plan ma luki. Wrócisz stąd z pustymi rękami? Jak wytłumaczysz bezcelowy pobyt tutaj? Wczasy? Poza tym, ciekaw jestem, jak zamierzasz znaleźć innych Jedi, którzy naprawdę dobrze potrafią się ukryć. Hutt nie wie, ilu z nas przetrwało. I wykorzysta cię do swoich zamiarów, a potem się pozbędzie. Bo tak robią Huttowie. I nie przepuszczą okazji, aby zagarnąć jak najwięcej pod siebie jak najmniejszym kosztem. Mamy impas, przyjacielu.