Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Połączenie udało się osiągnąć po kilku minutach, czyli całkiem szybko. Arf nie widział Asai, ale mógł usłyszeć ją w swoich myślach - podobnie jak ona mogła usłyszeć jego.

    Widzę, że żyjesz - odezwała się Mroczna Jedi.

  2. Ranek nadszedł szybciej, niż Arf by sobie tego życzył. Bolał go kark, kiedy próbował pochylać głowę.

    Nada siedziała w holu, przeglądając jakąś starą księgę. Czekała na Arfa. Zaraz kiedy wstała, obeszła całą akademię, chcąc sprawdzić ile zmieniło się przez lata jej nieobecności.

  3. - Możesz, i owszem - odparła mistrzyni. Do Akademii dotarli wieczorem. Oboje byli wycieńczeni.

    Arf był odwodniony. Suchość w ustach była niemal nie do zniesienia, gorsza nawet niż zmęczenie i ból stóp. Wrota akademii nie były jednak trudne do sforsowania, a i jadalnię łatwo było znaleźć. Była zaopatrzona w resztki jedzenia, ale wody było pod dostatkiem.

    - Nigdzie się dzisiaj stąd nie ruszamy. Nie ma absolutnie żadnego sensu - stwierdziła. - Idź się wyspać, ja zrobię to samo. I mówię o tym, żebyś naprawdę spał, nie medytował.

  4. - Nadawałbyś się na kapłana jakiegoś kultu, nie wiem jak się ma teraz sytuacja z kultami. Nic tylko prawić kazania i wplatać w nie treści filozoficzne - skomentowała Nada.

    - Ale to co mówisz o Mrocznej Jedi jest ciekawe. Trzeba było złożyć propozycję. Teraz będzie z tym problem. Jeśli zaś chodzi o Jedi... Cóż, układ z nimi i dobre stosunki to korzystna sprawa, ale współpraca na dłuższą metę nie ma sensu istnienia. Nasze filozofie są zbyt skrajne. Możemy się harmonizować, ale nie możemy żyć obok siebie zbyt długo. Prędzej czy później zawsze wynika z tego wojna - stwierdziła.

  5. - Twój mistrz... Byłam bliska płaczu nad twoim losem, kiedy przydzielono ci tego durnia. No, dobrze, właściwie nie byłam. Ale sam fakt przydzielenia takiego głupca na czyjegokolwiek mistrza był apogeum upadku zakonu. Niewiele razy wcześniej czułam się tak bardzo rozczarowana tym, co zostało z Zakonu który budowałam - prychnęła.

  6. Mistrzyni w ciągu sekundy spoważniała.

    - Widzisz, mój drogi. Od kogokolwiek masz ten sprzęt, jego komputery zostały tak zaprogramowane, aby w pewnym momencie się zepsuć. To znaczy zepsuć generator, silniki i systemy odpowiedzialne za nawigację. Niewiarygodnie wprost zabawne, że tak stary i wyświechtany numer jest wciąż kultywowany. Rozumiesz? Stary sprzęt kupiony za małą ilość kredytów, tym właśnie jest.

  7. - Nikogo tu nie było, jestem pewna że nie. Po prostu sprzęt czasami się niszczy. Może zepsuł się generator, co? - zapytała mistrzyni. Nie znała się zbyt dobrze na nowoczesnych sprzętach. W zasadzie, jej wiedza była mocno przestarzała, ale każdy statek posiadał jakiś generator mocy, a więc ten myśliwiec również powinien go mieć.

    Położyła dłoń na kadłubie myśliwca i wykorzystała Moc, aby sprawdzić, gdzie zaszła ewentualna usterka. Tęczówki jej oczu zmieniły kolor na czerwony. Przymrużyła oczy, a chwilę później wybuchła śmiechem, który miał wyjątkowo nieprzyjemny wydźwięk.

  8. - Jest, to prawda - odrzekła i wsiadła do myśliwca, kiedy Arf otworzył już właz do niego.

    Problem był tylko jeden - myśliwiec nie chciał ruszyć. I owszem, urządzenia się aktywowały, ale cały pojazd widocznie nie zamierzał podnieść się w powietrze. Powodem nie mógł być brak paliwa, bo silniki jonowe były zasilane generatorami umieszczonymi gdzieś na pokładzie.

  9. - Najpierw preferowałabym gościć z wizytą w Akademii. Lata całe mnie tam nie było, a i przydałoby się znaleźć kilka przydatnych rzeczy do ekwipunku - stwierdziła. Przed wyjściem na zewnątrz stanęła i zawiązała sobie na oczach kawałek materiału - zapewne po to, żeby nie oślepnąć i ruszyła dalej.

    Między skałami krążyły czarne, silne sylwetki stadka tuk'ata. Zapewne przyciągnął je wybuch Mocy. Najbliższy ze stworów stał piętnaście metrów od Arfa, warcząc i starając się widocznie podkreślić swoją przewagę nad sytuacją. Nie zamierzały atakować - nie były aż tak głodne, a instynktownie odczuwały czym może skończyć się takie polowanie.

    Mistrzyni odrzuciła resztki terentateka, a tuk'ata które były najbliżej rzuciły się na trupa, warcząc na siebie nawzajem.

  10. - Trzeba byłoby sprawdzić z czego da się to cudeńko otrzymać i w jaki sposób. Ma niesamowity potencjał. - Mistrzyni wzięła Arfa pod ramię i asekurując go, energicznym krokiem podążyła w kierunku wyjścia, po czym przystanęła w środku korytarza. Jej twarzy wyglądała, jakby starała się coś sobie przypomnieć. Odwróciła się po krótkiej chwili namysłu i Mocą przytargała to, co zostało z terentateka, a zostało tego całkiem sporo.
    Kontynuowała spacer, utrzymując truchło w odległości kilku kroków za sobą i swoim byłym uczniem.

    - Nie będzie mi tu gnił zmutowany rankor. To mój cholerny grobowiec, nie jego - stwierdziła.

    Idąc w stronę wyjścia rozglądała się po ścianach i sklepieniu tunelu, które pokryte były różnego rodzaju wzorami i pismem, częściowo już zatartym.

  11. Źrenice Nady zwęziły się nagle, kiedy zauważyła jak szybko rana znikła.

    - Co to jest? - zapytała zygerrianka, chwytając rękę Arfa, która jeszcze przed chwilą była ranna. Obejrzała ją dokładnie, wyraźnie zaintrygowana. - Z czego? Jak działa? Dlaczego zabliźniło się tak szybko?

  12. Cząstki ciała przenosily się do wnętrza sarkofagu, ożywiając martwe komórki i łącząc z nimi, tworząc całe tkanki. Duch pomagał  w łączeniu i przekształcaniu, aż w końcu ciało mistrzyni było kompletne. Widmo zniknęło, chichocząc. Na krótką chwilę zapanowała idealna cisza i bezruch, a potem...

    ... Potem od sarkofagu odeszła eksplozja Mocy, która wstrząsnęła posaadami grobowca. Kamienne wieko przełamało się i upadło w dwóch kawałkach na podłogę, a resztki ciała terentateka zostały doszczętnie zniszczonie i zniknęły w podmuchu czerwonych płomieni. Ilość Ciemnej Mocy gwałtownie podniosła się i musiała być wyczuwalna dla wielu istot wrażliwych na Moc.

    Ze sklepienie posypał się pył, a potem znowu wszystko ucicho. Szponiasta dłoń zacisnęła się na krawędzi sarkofagu i pociągnęła za sobą resztę zygerrianki. Mistrzyni przestąpiła ścianę grobu i zeskoczyła na podłogę, rozmasowując sobie lewą dłoń. Ubrana była w stare, zakurzone szaty, które trzymały się znacznie gorzej niż ona sama.

    - No, to czym jest to twoje cudne lekarstwo o którym wspominałeś? - zapytała, wskazując na ranną rękę Sitha, która teraz zaczęła trochę mocniej krwawić.

  13. Stwór odwrócił się w stronę iluzji i ruszył prosto na nią, nie zważając na cięcia mieczem świetlnym. Miał grubą skrórę - aby uszkodzić coś więcej niż tylko ją, miecz musiałby wbić się naprawdę głęboko w tkankę i przeciąć ścięgna, a do tego tym razem jeszcze nie doszło. Gdy terentatek odkrył, że atakował iluzję, zwrócił się w stronę Arfa i spojrzał na niego swoimi małymi, lśniącymi oczami. Był wściekły. Mięśnie w jego łapach spięły się, by sekundę później stwór mógł odbić się od ziemi i skoczyć na Arfa.

    Ręce Sitha podniosły się, a terentatek z hukiem wylądował na ścianie, burząc kilka półek, które w chmurze pyłu runęły na ziemię.

    Podejdź i wepchnij miecz w czaszkę. Przez oko będzie najszybciej.

  14. Terentatekiem wstrząsnęły skurcze mięśni, ale prąd nie zdołał go zabić. Raczej doprowadził do tego, że zwierz potężnym i niespodziewanie szybkim ciosem łapy zrzucił z siebie Sitha i zamierzał go stratować - albo rozszarpać pazurami. Mistrzyni zaczęła wpływać na umysł bestii, próbując ją zdekoncentrować. Terentatek sięgnął łapą do głowy, jakby próbował wypchnąć ze środka przeszkodę.

  15. Spróbujemy. Doprowadź go do środka i uśmierć dopiero przy grobie.

    Zwierz kilka razy potrząsnął łbem, warcząc wściekle, ale w końcu uległ i zaczął podążać za Sithem do środka grobowca. Ledwo mieścił się w tunelach.

  16. Po upływie kilkunastu minut zabrzmiał zgrzyt pazurów o piach. Tuk'ata przemieszczają się stadami, a słychać było tylko jedną parę łap. Poruszają się szybko i zwinnie, niemal bezgłośnie - ten krok był ociężały i wolny.

    Zza skały wyszedł ogromny terentatek. Skierował kolczasty łeb w stronę Sitha. Jego nozdrza poruszały się - węszył. Był wygłodniały.

    Stwór ryknął tak, że Arfowi zadzwoniło w uszach. Zaczął ostrożnie zbliżać się do Sitha, opadając na cztery łapy.

  17. Duch zniekształcił się i cienką strużką wniknął do ciała Arfa przez czoło.

    Nie obciążał zanadto głowy i Sith musiał się wysilić, aby w ogóle wyczuć obecność mistrzyni.

    Możesz je tu zwabić. Czują zapach krwi z dużych odległości.

  18. - W okolicy są zwierzęta. Tuk'ata by się nadał... Wtedy musiałbyś zamieniać jego tkanki na takie, które będą współgrały z moimi, ale w tym mogę pomagać i nakierowywać Moc, aby odpowiednio działała.

    Mistrzyni spojrzała na szkielet z resztkami suchej skóry i skrzywiła się.

  19. - Ale ciebie do życia przywróciła energia uwolniona przez rozpad na cząstki upierdliwego ducha. Nie masz takiej ilości do dyspozycji. Co innego ożywić kogoś, kto umarł kilka minut wcześniej i kogoś, kto nie żyje od setek lat. Potrzebne jest żywe ciało. Jesteś w stanie coś upolować i przyprowadzić tutaj? - zapytała.

  20. - Gdzieś tutaj powinno być źródło...

    Duch wstał i podszedł do regału z książkami. Mistrzyni zaczęła szukać jakiejś książki. Ocierała ich grzbiety z pyłu i wyjmowała obszerne tomy, kartkowała i chowała z powrotem, ale w końcu udało jej się znaleźć pozycję, której szukała.

    - Z ciała chyba nie zostało zbyt wiele. Mógłbyś...?

    Wskazała pokrywę grobu.

  21. - Muszę przyznać, że trudno było ją przekonać, żeby pozwoliła ci to pokazać. Niesamowicie uparte stworzono. No, ale do rzeczy. Wzywając cię do siebie nie miałam na celu rozmowy samej w sobie. Miło się gawędzi, i owszem, ale przesiedziałam tu zbyt dużo czasu, nie mogąc ruszyć ani w jedną, ani w drugą stronę. W obliczu sytuacji panującej w Galaktyce doszłam do wniosku, że przyda się pomoc w zaprowadzeniu porządku. Wiesz chyba, co mam na myśli.

×
×
  • Utwórz nowe...