Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Myle odleciał szukać miejsca na wylądowanie. Tymczasem Victor wylądował w głębokim błocie, niemal po kolana. Wyczuł jeszcze tylko raz czyjąś obecność, potem sygnał zanikł. Odczuł natomiast, że niedaleko wylądował statek nautolanina.

  2. Eomeer

     

    Mistrzyni nie odpowiedziała, za to już kilka minut później pojawiła się u progu domu i weszła do środka. Poklepała Eomeera po plecach.

    - Nazywam się Mara Jade Skywalker, jestem mistrzynią Jedi - przedstawiła się. Usiadła obok łóżka.

    - Rozumiem, że nigdy wcześniej nie było tu takiej choroby? - Chwyciła chłopaka za dłoń i zaczęła go leczyć.

    - Nie, nie wiem co się dzieje - odpowiedziała kobieta. - I wy też nie wiecie.

    Mara nie odpowiedziała przez chwilę, ale uśmiechnęła się uspokajająco do kobiety.

    - Jesteśmy tu po to, żeby pomóc.

     

    Tandekhu

     

    Niestety, padawanowie nie byli w tym czasie w miejscach, gdzie przebywali zazwyczaj. Zmieniły się nieco zasady panujące przy sytuacjach kryzysowych i najmłodsi byli ewakuowani najwcześniej na dolne piętra Akademii. Ostatnia dwójka żołnierzy wciąż nie ustępowała, czekając na przybycie wsparcia ze strony rycerzy Jedi.

     

    Ragnesh

     

    Dirhi wpatrywała się przez chwilę w Ragnesha, jakby oczekiwała na potwierdzenie, że sobie z niej nie żartuje. Ku jego zdziwieniu, lekko się uśmiechnęła i ruszyła na zewnątrz, nie zdejmując maski z twarzy.

     

    Loki

     

    - Czyżbyś nie widział? Może mam zaprezentować jeszcze raz, na twojej głowie? - zapytał Sith. Zrzucił Lokiego z siedzenia i przejął stery.

    - Mam swoje sztuczki, które bynajmniej nie obejmują powrotu zza grobu. Spodziewałem się więcej po zabójcach na zlecenie, a tu proszę. Zawód. Kto zlecił ci zabicie mnie? - zapytał.

     

    Mandus

     

    Błyskawice zostały przyciągnięte do metalowych rękawic dowódcy, a jemu samemu nie zrobiły krzywdy. Kilka razy strzelił do Mandusa z blastera.

  3. Ragnesh

     

    Zygerrianka odwróciła się gwałtownie. Wygladała na bardzo zdziwioną.

    - Tak? Idziesz ze mną? - zapytała.

     

    Mandus

     

    Mimo iż dość szybko udało mu się poradzić sobie z niewielkim oddziałem, droidy narobiły trochę szkód. Mandus mógł ruszać dalej. Znajdował się dość niedaleko archiwum, ale zza rogu wyszedł drugi oddział, tym razem z uzbrojoną postacią nim dowodzącą.

     

    Eomeer

     

    - Przedwczoraj zaczął się źle czuć - odpowiedziała kobieta. Z bliska wyglądała na bardzo zmęczoną. - Wczoraj zaczął kaszleć krwią. Nie mam pojęcia, co robić. Nigdy nie spotkałam się z taką chorobą...

     

    Tandekhu

     

    Strzały zaczęły padać z dwóch stron i znaczna część strat była po stronie żołnierzy z Akademii, chociaż zabrak widział, jak na ziemię pada przynajmniej dwójka z jego klonów. Żołnierze wycofali się za najbliższy róg. Za chwilę powinni pojawiać się Jedi.

     

    Loki

     

    Statek Lokiego nie zdążył wylecieć poza atmosferę Korribanu, kiedy usłyszał subtelne chrząknięcie. Darth Sithów, ten, który leżał martwy na piasku i z poderżniętym gardłem, opierał się o oparcie fotela mężczyzny.

    - Widzę, że z przebiegłością u ciebie krucho - stwierdził z uśmiechem. W jednym momencie uruchomił miecz świetlny, a Loki ujrzał tylko jak przez ułamek sekundy coś jasnego przelatuje mu przed oczami. Poczuł smród przypalanego mięsa.

    Jego ręce zostały skrócone do łokci, a ucięte dłonie i przedramienia leżały właśnie na podłodze statku.

  4. Kiedy już weszli w atmosferę Dagobah, Myles zniżył lot i teraz lecieli kilkadziesiąt metrów nad drzewami. Czuć było wyraźnie aurę bijącą od groty Ciemnej Strony Mocy, a w pewnym momencie Victor poczuł krótki, niewyraźny sygnał, obecność jasnej strony.

  5. Tandekhu

     

    Udało się zdobyć dziewięć holokronów, artefakt nie został znaleziony. Darth mógł o tym nie wiedzieć, ale jeden z holokronów, holokron Belii Darzu, przechowywała obecnie foshańska jedi, również przebywająca w Akademii. Na korytarzu prowadzącym do archiwum pojawiło się kilkunastu członków straży, w tym niewysoka, jasnowłosa kobieta, od której emanowała dziwna aura...

     

    Mandus

     

    Pierwszym na co natrafił, był niewielki oddział droidów B-1. Skąd znalazły się w Akademii? Kierowały się w stronę centrum budynku.

     

    Ragnesh

     

    - Nie zamierzam opuścić planety. Zamierzam opuścić ten statek i zostanę przy moim zamiarze, czy tego chcesz, czy nie. Co z tym zrobisz to twoja sprawa - odpowiedziała chłodno, odsunęła ręce Ragnesha i wyszła z pomieszczenia, podążając w kierunku wyjścia ze statku.

     

    Eomeer

     

    - Ja... ni... - wypowiedź przerwał gwałtowny atak kaszlu, a kolejne, małe krople krwi zabarwiły pościel.

    - Nie robił nic nadzwyczajnego - odezwała się kobieta. - Dziękuję, że przyszedłeś, ale proszę, zrób coś. Jest coraz gorzej.

     

    Loki

     

    Sith usiadł nieopodal, wciąż przygważdżając Lokiego do ziemi. Ciężar narastał i narastał tak, że mężczyzna sądził, że zaraz go zmiażdży. W pewnym momencie jednak nacisk osłabł nagle i zniknął. Szaroskóry mężczyzna upadł na ziemię, zapewne przez działanie trucizny paraliżującej.

  6. Nautolanin wpadł do pokoju i zatrzymał się, wpatrując się w ciało Victora. Pogładził się ręką po brodzie.

    - Nie wygląda to wszystko źle pod względem konstrukcyjnym. Tak to wyglądasz jak zmora senna, ale utrzymać się jeszcze kilka lat powinieneś... A co, jakaś śrubka odpada, czy czemu pytasz?

  7. Eomeer

     

    Chłopak doprowadził go do jednego z szeregowych, niewielkich, ale ładnych domków porośniętych pnączem o ciemnozielonych liściach. Otworzył drzwi i wszedł do środka.

    - Matko? - zapytał i pokonał ciemny korytarz, aby wkroczyć do bardziej oświetlonego pokoju. Tam, na szerokim łóżku leżał chłopak na oko w wieku Eomeera. Był bardzo blady, miał sine usta i podkrążone oczy. Wyglądał na przytomnego. Co bardziej niepokojące, na cienkiej tkaninie którą był przykryty, widniały plamy krwi. Niewielkie, ale były.

    Obok łóżka, na drewnianym krześle siedziała kobieta w średnim wieku, o czarnych włosach, śniadej cerze i brązowych oczach.

    - Yarin! Czemu przyprowadziłeś tego człowieka do domu? To niebezpieczne!

     

    Tandekhu

     

    Mężczyzna opierał się przez chwilę, zaskakująco, jak na takiego starca. Siłą woli Sitha była jednak silniejsza, więc już po chwili drzwi do archiwum stanęły otworem. Tym samym Darth usłyszał strzały gdzieś w odległej części Akademii - klony zapewne zaczęły odwracać uwagę.

     

    Loki

     

    Sith zaatakował, ale zamiast ataku z przodu, jak się tego spodziewał płatny zabójca, atak padł od tyłu. Darth wykorzystał umiejętność tworzenia iluzji i ugodził mężczyznę kolanem w plecy, powalając go na ziemię i przygniatając do ziemi Mocą. Stanął teraz nad nim i chwycił za włosy, aby móc spojrzeć mu w twarz.

    - Czy to już koniec? Mogę w spokoju zabić cię i oddać się wypełnianiu moich codziennych obowiązków? - zapytał.

     

    Ragnesh

     

    - Ludzie na zewnątrz chorują. Siedząc tutaj, nijak im nie pomogę. Tak przynajmniej poszukam sposobu, aby akoś polepszyć ich sytuację. Wszyscy tutaj zajęli się odbijaniem Naboo. Planeta znów jest w republice. I co dalej? Wszyscy przygotowują się na przybycie Mary, zamiast pomóc mieszkańcom - odparła. Wstała i skierowała się ku wyjściu z sali.

×
×
  • Utwórz nowe...