Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Avain

     

    - Tak, raczej małe szanse żebym to przeoczyła - odparła z poważną miną. - Wyglądało całkiem groźnie.

    Nem pożegnała się z Avainem i udała się spać.

     

     

    Tandekhu

     

    Transportowiec wylądował w doku stacji. Niedaleko niej czekał drugi, jeszcze większy statek - to tam zmierzaly kanonierki z droidami. Oddział klonów w stalowoszarych zbrojach wmaszerował na statek Dartha Tandekhu.

     

    Ragnesh

     

    - Nie sądzę, zbyt szybko by się rozprowadzały - odrzekła Dihri. - To mało prawdopodobne, aby tak małym organizmom udało się szkodzić tak szybko.

    - Sprawdzimy próbki wody - stwierdził medyk.

     

    Eomeer

     

    Mistrzyni przybyła niedługo po obudzeniu się Eomeera.

    - Gotowy do drogi? - zapytała.

     

    Mandus

     

    Noc spędzona na medytacji mijała wolno i rano rycerz Jedi był bardzo zmęczony.

    Arya stanęła obok niego na tarasie.

  2. Avain

     

    - Musisz go oddzielić od siebie - zakończyła rozmowę i wyszła. Nem spojrzała na Avaina z zagubioną miną.

     

    Eomeer

     

    Sen nadszedł szybko. Był to sen, który przyniósł Eomeerowi odpoczynek, którego już dawno nie zaznał. Nie pamiętał, aby cokolwiek mu się śniło.

     

    Tandekhu

     

    - Oddział klonów - odparł. - Ci czekają już na orbicie. Oddziały droidów zostaną poprowadzone przez innych generałów, z którymi będziesz miał łaczność. Czekają również na orbicie. Chciałem osobiście sprawdzić roboty... - powiedział. - Twój oddział to jedyny oddział klonów  w akcji. Dbaj o nie.

     

    Mandus

     

    - A na jaką odpowiedź liczyłeś? - zapytała dziewczyna, idąc za Mandusem.

  3. Nick: Nic w nim nie wyjątkowego, przez co nie mam się też do czego doczepić.

    Awatar: Jakiś dziwny animoczłowiek macający twarz jakiegoś animopsa. Ale jest mops, jest impreza.

    Sygnatura: Sam tekst. W dodatku nie za bardzo wiem, o co chodzi.

    Użytkownik: Nie znam tego pana, przykro mi. Ale że mnie nie drażni, to chyba wydaje się być w porządku.

    • +1 1
  4. Nick: Sam Krulig też byłby w porządku, ale jest dobrze i tak.

    Awatar: Fajowy, chociaż z anime, którego za cholerę nie umiem zrozumieć.

    Sygnatura: Całkiem urocza i ładnie się komponuje z awatarem.

    Użytkownik: Trochę ma mało pewności siebie, ale osoba fajna. Zajedwabista wręcz. I ładna.

    • +1 1
  5. Avain

     

    Foshanka patrzyła przez chwilę na Avaina, milcząc.

    - Nie sądziłeś chyba, że zamierzam ci tę zasłonę podarować, prawda, chłopcze? - Zapytała, wpatrując się w niego przenikliwym wzrokiem. - Najpierw musisz nauczyć się go od siebie oddalać, oddzielać. A przez to musisz go znaleźć. Widzę już, jak wyglada to wszystko u ciebie. Jutro popracujemy nad twoją ochroną.

    Mistrzyni po kilku minutach pożegnała się i opuściła salę treningową.

     

    Eomeer

     

    Mistrzyni nie odezwała się, więc Eomeerowi nie pozostało nic innego, jak  szybko pójść spać.

     

    Loki

     

    Nie musiał nic odpowiadać, ponieważ Loki zauważył niedaleko lądowisko i spory tłum ludzi na nim. To tam musiał przebywać Mroczny Lord, jego cel.

     

    Tandekhu

     

    - Witam. To jest twój statek. Przy stacji na orbicie czeka jeszcze jeden transportowiec na kanonierki. Znasz już wszystko, co trzeba robić. Nie, nie lecę z wami, zostaję tutaj. Mam dość sporo pracy związanej z małą planetą Naboo...

     

    Ragnesh

     

    - Pasożyty. Też je mam. Zastanawiam się, skąd się wzięły w naszych plucach...- powiedziała.

  6. Ragnesh

     

    Medyk założył Ragneshowi przezroczystą maskę, zasłaniającą usta i nos.

    - Nie utrudnia mówienia, ale chroni przed rozprzestrzenianiem się tych pasożytów i pomaga powstrzymać ich... inwazję - poinformował mężczyzna. Drzwi otwarły się i weszła przez nie Dihri, z podobną maską na twarzy. Odtrąciła rękę robota, który próbował ją podeprzeć i siadła pod ścianą, na krześle.

    - Jak tam? - zapytała.

     

    Eomeer

     

    - Możliwe. Ale wszystko zależy od niej. - Ruszyła w stronę schodów, a po kilkudziesięciu minutach biegu dotarli do Akademii.

    - Idź spać. Jutro kolejny pełen ćwiczeń dzień - nakazała Mistrzyni.

     

    Avain

     

    - Nie "podobno" - odparła foshanka. - Mogę uciszyć głos w twojej głowie. Nie na zawsze, ale na dość długo. W zależności od tego, jak bardzo silny jest - wytłumaczyła.

     

    Mandus

     

    Kyle spojrzał na Mandusa z dezaprobatą i pokręcił głową.

    - Miejcie się na baczności - odpowiedział i widocznie uznał rozmowę za zakończoną. - I dobrej nocy.

     

    Tandekhu

     

    Na lądowisku obok Akademii stał już przygotowany transportowiec X 70-B. Obok stał Mroczny Lord, rozdając ostatnie instrukcje żołnierzom i droidom. Czarny transportowiec nie był jedynym statkiem  w pobliżu. Niedaleko stało też kilka kanonierek.

  7. Ragnesh

     

    Ból w płucach ustał, podobnie jak drapanie. Od razu poczuł się lepiej.

    - Zastanawiam się nad zatrzymaniem was tutaj... - stwierdził medyk, drapiąc się po głowie.

     

    Mandus

     

    - I co cię w tym tak cieszy? - zapytał Kyle. - Człowiek chciałby przeżyć kilka lat spokojnie, a nie może, bo kolejni popaprańcy stwierdzają, że dobrze byłoby przejąć władzę nad Galaktyką. I będą mordować, żeby w Galaktyce zapanował pokój i zmuszać nas do tego samego. Dla mnie to nie jest atrakcyjna wizja.

     

    Eomeer

     

    - Tak, ale to wszystko zależy od nich. Nie od żywych. Nie można zmusić żadnego ze zmarłych, żeby cokolwiek zrobił. Nie ma dla nich bariery cielesnej - odrzekła Mara. - Wracamy do Akademii, robi się późno.

     

    Avain

     

    Holokron nie uruchomił się. Foshanka wyrwała go z rąk Avaina, gdy upadł, podniosła go z podłogi i powoli przyciągnęła do siebie. Lepiej, żeby nie został wykorzystany w zły sposób...

    - I jak idzie walka z samym sobą? Wygrałeś? - zapytała obojętnie. - Robi się dość późno...

     

    Tandekhu

     

    Wczesnym rankiem jeden z droidów strzegących pałacu przekroczył próg komnaty dartha Tandekhu.

    - Panie, wzywają cię - przekazał. Przed pałacem czekał niewysoki, młody człowiek.

     

    Loki

     

    Loki miał szczęście, że natknął się nachłopaka, ponieważ na Korriban trudno natknąć się na kogokolwiek, kto nie przebywa w danym momencie w Akademii.

    - A w jakiej sprawie chcesz spotkać się z Lordem? - zapytał.

  8. Na początku nie reagowała, ale potem zaczęła wodzić oczami za ręką. Wyciągnęła własną dłoń i spróbowała złapać tę od Victora, na początku bez powodzenia - zesztywniałe mięśnie sprawiały opór przy poruszaniu nimi.

  9. Maska z dopływem tlenu oderwała się od twarzy twi'lekanki. Puls był, chociaż słaby - spowodowany długim okresem hibernacji. Różne przewody i rurki które były wbite  lub podłączone do ciała cyborga powoli wybudzały ją, przywracając przytomność. Otwarła oczy - były czarne z niewielkimi, błękitnymi punktami - źrenicami.

  10. Po odnalezieniu właściwej konsoli w jednej z kapsuł zaczął obniżać się poziom płynu, w którym unosił się obiekt. Obiektem była błękitnoskóra kobieta, prawdopodobnie pochodne twi'lekanki. Zamiast lekku z głowy wyrastało jej sporo metalowych, cienkich głowoogonów przypominających nieco włosy. Wraz z płynem i ona zaczęła opadać bezwładnie na dno.

  11. Tandekhu

     

    Kolejna lekcja poprowadzona przez Tulaka Horda jeszcze bardziej usprawniła umiejętność władania mieczem świetlnym o dwóch ostrzach u Dartha Tandekhu. Była dość długa i zabrak był po niej naprawdę zmęczony.

     

    Avain

     

    Foshanka nie poruszyła się ani o milimetr. Zaczęła wysyłać za to do Avaina sygnał z pytaniem, czy ma zacząć działać. Sygnał docierał wprost do niego, omijając głos pochodzący z Ciemnej Strony.

     

    Ragnesh

     

    - Nie sądzę, żeby to użycie Mocy było powodem. Chodziło mi raczej o to, że albo to nowy, inwazyjny gatunek, albo modyfikacja genetyczna. Rozumiesz? - zapytał. - Do czasu odnalezienia leku postaramy się hamować ich rozmnażanie i działanie - poinformował, a uzdrowiciel zaczął wykorzystywać Moc, aby wypełnić plan medyka.

     

    Eomeer

     

    Mara spoważniała i spojrzała na Eomeera z góry. Wyglądała na lekko poirytowaną.

    - Panuj nad sobą, Eomeerze. Oto nad czym musisz pracować. Nie jesteś już dzieckiem, więc przestań się zachowywać jak ono. Twoja poprzednia mistrzyni nie żyje, ale to nie oznacza, że świat się skończył. Nie żyj przeszłością. To nic ci nie da.

  12. Za drzwiami znajdował się osobny kompleks pomieszczeń. Z pierwszej sali, sali w której znajdowały się zmodyfikowane zarodki, prowadził podłużny korytarz do drugiej, a wzdłuż niego ustawione były rzędy kapsuł z dorosłymi już eksperymentami. Każdy z nich był inny, chociaż na niektórych nie było widać zmian. Wszystkie eksperymenty były pochodnymi ras humanoidalnych: ludzie, twi'lekanie, zabrakowie i wiele innych.

  13. Avain

     

    - Nie. Ale po to tu jesteśmy, więc nie marnuj czasu. Działaj - nakazała foshanka i zaczęła medytować. Wciąż była czujna. Gotowa, aby przejąć kontrolę nad ewentualną sytuacją kryzysową. Nem natomiast  z zainteresowaniem wpatrywała się w kulę w rękach Avaina.

     

    Eomeer

     

    - Ręka? Ta ręka? - zapytała z uśmiechem i podniosła lewą rękę. Ręka nie była metalowa. Zabranka zniknęła i w miejscu gdzie stała z powrotem była Mara Jade.

    - Dobrze sobie poradziłeś z opanowaniem gniewu. Bardzo dobrze. Ale mogłeś upewnić się, czy to nie iluzja i rozgryźć podstęp, a nie zrobiłeś tego - stwierdziła.

     

    Ragnesh

     

    Medyk wrócił dwie godziny później z jednym z uzdrowicieli Jedi.

    - Próbowałem działać na pasożyty w próbkach krwi pobranych od ciebie. Nie reagują na żadne środki, nawet te najbardziej mocne i toksyczne. Nie mam pojęcia skąd to się u was wzięło, ale to prawdopodobnie nie są to naturalnie występujące pasożyty. Możliwe, że są zmutowane...

     

    Mandus

     

    - Oj, tak. Niejedna rzecz. I jak na razie boję się, że mamy na to nikły wpływ. Cała lawina wypadków - odrzekł z uśmiechem.

     

    Tandekhu

     

    - Tak jest, Mistrzu. Nie zawiodę cię, obiecuję. Będę pobierać nauki od mistrzów. Czy dzisiaj czekają mnie jeszcze jakieś lekcje? - zapytała.

     

    Loki

     

    Mężczyzna znajdował się w bogatym apartamencie z wyższych pięter Coruscant. Przez olbrzymie okno wpadały ostatnie promienie zachodzącej za horyzont gwiazdy.

    - Pięćdziesiąt tysięcy kredytów. Tyle czeka cię, jeśli złapiesz i zabijesz Mrocznego Lorda Sithów. To odpowiednia cena za jego głowę. W datapadzie masz już jego wygląd. Obecnie przebywa na Korribanie, to też wiesz. Jakieś pytania? - zapytał męski zgłos spod kaptura. Od poczatku spotkania ani razu nie ukazał swojej twarzy.

  14. Skrzydła drugiej bramy rozwarły się z hukiem i stanęła w nich nie kto inny, jak Oksymoron z wojowniczym zacięciem i pozostałościami niedawnego snu na twarzy. Miała długie, związane w dwa warkocze włosy i szare, podkrążone nieco oczy. Bojowy ubiór składał się z sukienki zerżniętej od Wednesday Addams, czarnych, długich i zdewastowanych trampek oraz - ponieważ podejście psychologiczne jest w takich pojedynkach niezwykle ważne - różowych, błyszczących skrzydełek mających na celu wzbudzenie u przeciwnika nabożny lęk, rozkojarzenie i panikę, skutkiem czego miała być ucieczka oponenta z krzykiem i tym samym wygrana walkowerem.

    Ale oto stoi przed nią sam Sajback Gray, a więc dotarcie do zwycięstwa może zająć więcej czasu... Minuta, no, maksymalnie dwie minuty opóźnienia, jak wynikło ze skomplikowanych kalkulacji matematycznych przeprowadzonych przez Oksymoron.

    Postąpiła krok naprzód i spojrzała swojemu przeciwnikowi prosto w oczy. Podejście psychologiczne i taktyka - oto klucz do sukcesu. A klucze się czasem łamią, albo gubią, albo nawet rdzewieją... Och, mniejsza z tym.

    Oksymoron ukłoniła się nisko.

    - Witaj, Sajback! Dobrze cię widzieć w tak dobrym nastroju. Wyjmij proszę z ust wykałaczkę. Podczas biegu z powrotem za bramę możesz zrobić sobie krzywdę.

    Z trzaskiem rozprostowała sobie palce w prawej i lewej ręce. Z opuszek palców wystrzeliły iskry i muzyka która akompaniowała wejściu Sajbacka na arenę ucichła nagle. Nie była zła, skądże znowu. Po prostu nie pasowała do klimatu areny. Ponieważ jednak muzyczną pustkę trzeba było czymś zapełnić, dziewczyna zagwizdała krótko i zza najbliższego krzewu wyłonił się rudowłosy skrzat w zielonym wdzianku i wyciągnąwszy zza pleców skrzypce zaczął grać na nich skoczną melodię.

    - Zacznij proszę, przyjacielu - odezwała się Oksymoron.

  15. Tandekhu

     

    - Jutro rano. Wyślę do twojego pałacu posłańca, to wszystko - odrzekł Mroczny Lord i tym samym zakończył rozmowę. Flosa spojrzała na Mistrza pytająco.

     

     

    Eomeer

     

    - Zapłacić? - Marisa zachichotała. - Spójrz tylko, jesteśmy tu w tej samej sprawie! - Atak na umysł ustał. Zabranka rozłożyła ręce i czekała. -  I co teraz, młody padawanie? Zabijesz mnie? Pogrążysz się w nienawiści i przejdziesz na Ciemną Stronę? Dalej, tylko na to czekam!

     

    Mandus

     

    - Wejść, proszę - odezwał się głos zza drzwi. Kyle siedział na podłodze i rozkręcał swój miecz. Nie wstał, ani nie podniósł głowy kiedy do środka weszli Mandus i Arya.

    - Co jest? W dwójkę się ze mną chcecie bić? - zapytał.

     

    Ragnesh

     

    - Małe organizmy, pasożyty - zdiagnozował medyk. - Pierwszy raz je widzę i będzie pewien problem ze znalezieniem leku...

     

    Avain

     

    - Nie mogę oddać informacji Jedi - odparł spokojnie hologram i wyłączył się. Foshanka spojrzała ze zdziwieniem na Avaina i holokron.

    - Zazwyczaj próbują przeciągnąć kogoś na Ciemną Stronę...

  16. Po kilkudziesięciu minutach ciało zaległo w płytkim grobie. Po kolejnych zostało zasypane ziemią. Na powierzchni powstało wybrzuszenie. Sophie trudno było uwierzyć, że to jej matka tam leży. Tam, w zimnej ziemi, w towarzystwie robaków, które już niedługo zajmą się konsumpcją...

    James położył Sophie rękę na ramieniu.

  17. Tandekhu

    - Wprowadzić zamęt. To ma na celu atak - upokorzyć zakon Jedi i podważyć ich autorytet. Powinno być więc efektownie, jeśli rozumiesz co mam na myśli. Jeśli zginą Jedi, to też będzie plus dla nas - odrzekł. - Do Akademii dostaniesz się statkiem, który nie zostanie wykryty przez stację Coruscantu. Potem nie powinno być problemów.

    Ragnesh

    - Uzdrowiciel nic nie da, jeśli nie wie co dzieje się w twoim organizmie - odparł medyk. Zatrzymał się w niewielkim, ciemnym pomieszczeniu. Nad Ragneshem wyświetlił się interaktywny panel, na nim zaś sylwetka Jedi. Medyk zaczął swoją pracę.

    - W twoich płucach nie tkwi żadne większe ciało obce... - poinformował.

    Avain

    Foshanka przyglądała się w skupieniu działaniom Avaina, czuła na każdy, najmniejszy nawet ruch.

    - Chcesz wiedzieć, jak stworzyć holokron? Jak stworzyć technobestię? - Zastanowiła się nad czymś. - Czuję w tobie słabość... Jasną Stronę... Zbyt jej tu dużo!

    Mandus

    - W takim razie zostanę jeszcze kilka dni - odpowiedziała. - Co takiego czujesz, że musisz tu zostać?

    Eomeer

    Zaczęła Mocą zmuszać go, aby wrócił nad krawędź i skoczył. Eomeer odczuwał atak mentalny jakby ktoś wbijał mu szpilę w głowę. Ból promieniował do całego ciała.

    - Zniż ton, chłopcze. To ja tu wydaję rozkazy. Poszczęściło ci się z tym - uniosła metalową dłoń w górę. - Ale teraz los się od ciebie odwrócił.

  18. Tandekhu

    - Ale liczę, że weźmiesz w tym udział - odrzekł, przyglądając się badawczo zabrakowi.

    Mandus

    - W takim razie polecę jutro i będę na ciebie czekać - odpowiedziała i odwzajemniła uścisk.

    Avain

    - Nie pamiętasz swojego imienia? Jakże nauczać mam kogoś, kto nie pamięta kim jest? Wnet zapomnisz moje nauki! - Hologram Belii zaśmiał się szyderczo.

    Ragnesh

    Zygerrianka została zabrana do środka, a zaraz po niej Ragnesh.

    Położono go na poduszkowcu o kształcie elipsy i otoczono polem ochronnym, zapobiegającym rozprzestrzenieniu się bakterii.

    - Kiedy to się zaczęło? Co czujesz? - zapytał jeden z medyków.

    Eomeer

    Zablokowała cięcie i uśmiechnęła się drwiąco.

    - Zdenerwowałeś się, chłopcze - zauważyła. Odepchnęła go od siebie na tyle, że znalazł się na samej krawędzi chodnika. Krok do tyłu i stopa nie natrafi na oparcie.

×
×
  • Utwórz nowe...