-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
-
Tandekhu
Chwilę po jego wejściu do środka drzwi zatrzasnęły się. Starszy mężczyzna subtelnie oddalał się od archiwum, by poinformować o pewnym niebezpiecznym gościu.
Eomeer
- Nic nie wiesz? Panuje choroba! A wy, Jedi, umiecie leczyć! Proszę, chodź ze mną! Mój brat umiera! - Chłopiec wyglądał na przerażonego i zdesperowanego.
Ragnesh
- Potajemnie opuścić to miejsce. Nie zamierzam tu siedzieć beczynnie i czekać na śmierć - odrzekła.
-
- Ona nie potrafi korzystać z Mocy. I na pewno nie odczuwa emocji, zadbałem o to - odpowiedział. - Reaguje na moje rozkazy, to wszystko co potrafi. Jest bezwolna i pusta.
- Ej, jak nieładnie pan mówi... Ja to bym się obraził - stwierdził Myle.
-
Nautolanin zgodnie pokiwał głową, a zygerrianin zaśmiał się drwiąco.
- To maszyna do zabijania. Wyprana z uczuć, stworzona do konkretnych celów - odrzekł i pogładził twi'lekankę po plecach. Ta nawet nie drgnęła, wciąż wpatrując się w jeden punkt za plecami Myle'a.
-
Avain
- Ta którą masz teraz. Chwila, tutaj, na tej sali? - Nem wstała szybko i rozejrzała się po pomieszczeniu.
Tandekhu
Starzec zamrugał oczami i patrzył na Dartha jakby nie wierząc w to, co widzi.
- Jak ty się tu dostałeś, co? Idź, weź te swoje zabawki. Dla mnie nie mają wartości. Jestem stary, ale życie mi miłe - szepnął i otworzył drzwi do archiwum.
- Szybko.
Eomeer
Przez kolejne pięć minut nie wydarzyło się kompletnie nic. Po nich zaś poczuł szarpanie za rękaw.
- Jesteś Jedi? - zapytał ciemnowłosy, brązowooki chłopiec.
-
- Przejdzie fazę testów - odparł Sith. - Podejdź tu!
Twi'lekanka zwróciła i stanęła obok zygerrianina.
- Jeśli przejdzie je pomyślnie, nadam jej imię i posłuży różnym celom. Jeśli nie, cóż... zostanie zniszczona.
-
- Ciekawy gust - stwierdził Sith o nieznanym imieniu. - Nautolanin i dwa cyborgi... Widzę, że tak się szczęśliwe złożyło, że uruchomiliście ją... Rad jestem, że działa...
-
Avain
- Poinformuj mnie, gdyby miał przejąć nad tobą kontrolę, bo stojąc z tymi dwoma mieczami i morderczą miną trochę mnie przerażasz...
Avain poczuł w głowie ukłucie. Wyczuwał coś dziwnego, zakłócenie... W Akademii przebywał ktoś, kogo być tam nie powinno...
Eomeer
Pierwszy bar na który natrafił był zamknięty. Podobnie z drugim i trzecim. Godzina była dość wczesna, to prawda, ale żeby wszystkie tego typu miejsca były zamknięte?
Ragnesh
Niemal od razu zaczęła kaszleć, więc zanim nawet robot zdąrzył się odwrócić, założyła maskę.
- Niewygodna rzecz - skomentowała.
Tandekhu
Klony rozeszły się po budynku, aby wykonać zadania. W Akademii nie było dziś wielu Jedi, Tandekhu wyczuwał to.
Przy wejściu do archiwum siedział człowiek, starzec. Wyglądał jakby spał.
-
Po złapaniu równowagi stanęła stabilnie na ziemi i jak gdyby nigdy nic odwróciła się i ruszyła powolnym, spokojnym krokiem w przeciwnym kierunku.
- Chyba jej jednak nie oczarowałeś swoim urokiem - skomentował nautolanin.
Do sali wkroczył Sith, wysoki, ciemnoszary zygerrianin. Stanął jak wryty na widok Victora, Myle'a i twi'lekanki, która w tym momencie również się zatrzymała.
-
- Patrzą na mnie wszyscy, jakby mnie chcieli z zjeść, spalić i zamordować - odparł. - Chciałem sprawdzić, czy żyjesz. Gdybyś nie żył, miałbym problem - przyznał.
Cyborg zaczęła się wyrywać.
-
- Co ty taki płochliwy? - zdziwiła się różowa. - Och, czy ktoś chciał, aby mu pokazać miasto? - Uśmiechnęła się znacząco.
- Heej, heej, Fluttershy!
- Witaj, Pinkie.
-
- Zostać z tobą? - zapytał James po krótkim zastanowieniu.
- Nie chcę być natrętny, ale wiem, że źle się czujesz. Mogę z tobą zostać w pokoju, może będzie trochę... łatwiej? - zapytał.
-
- Chcę, abyś postawił mnie na ziemi - wystosowała prośbę twi'lekanka, a zza rogu wyłonił się Myle.
- O, jesteś. W zasadzie to cię szukałem i w og... Szybki jesteś - stwierdził z uznaniem.
-
Ragnesh
- Podobno jest całkiem nieźle - odpowiedziała. - Nie straciliśmy wiele poza sprzętem, pałac przejęty, wszystkie ważne ośrodki tak samo. - Zygerrianka zastanowiła się chwilę i zdjęła maskę z twarzy, patrząc na nią z obrzydzeniem.
Tandekhu
Najtrudniej było ukryć obecność, aby Jedi nie wyczuli żadnego z klonów, żadnej bestii, czy też samego Dartha bądź jego cienia.
Pokój Rady, bo to na tym tarasie wylądowali, był pusty. Dobry początek.
- Panie, jakie rozkazy? - zapytał dowódca klonów.
Avain
- I tyle? Zwykłe przeczucia? Nie wiem, nie możecie jakoś się nastroić, żeby wam ta wasza Moc mówiła o co konkretnie chodzi? - zapytała Nem ze znudzeniem.
Eomeer
- A ja nie jestem co do tego pewna... - stwierdziła. - Musimy się dowiedzieć, o co chodzi.
Skręciła w boczną, wąską uliczkę.
- Zadanie dla ciebie, uczniu. Masz się dowiedzieć, co tu się dzieje. Ja również pojde i sprawdzę.
-
Czego wy chcecie? Ładnie wyszedł. A wy sami nie macie odwagi dawać zdjęć siebie i wystawić się na hejty podobnych sobie.
Ja to jeszcze co prawda nie hejtowałam, ale chyba mogę, nie? Hejt. Ostry hejt. Bulwersujący hejt. I jeszcze może jakiś inny, żeby tamtym trzem nie było smutno.
-
Avain
- Nie wiem, gdzie jest mistrzyni. Nie jesteś głodny, albo coś? - zapytała Nem. - I co go może tak cieszyć?
Tandekhu
Statek znacznie zwolnił, kiedy przelatywał obok stacji. Reszta statków zniknęła z pola widzenia, a miejsce ich przebywania wiadome było tylko dzięki urządzeniom pokładowym. Powoli wszystkie zaczęły wchodzić w atmosferę Coruscantu, a po kolejnych minutach zawisły wysoko nad Akademią.
- Panie, myśliwce i kanonierki są już gotowe do startu - poinformował jeden z żołnierzy, wskazując drogę do jednej z kanonierek.
Eomeer
- Zwiad, ot co. Najpierw przejdziemy się po mieście - odrzekła Mara Jade i wylądowała na jednym z lądowisk, płaskim terenie pośród łąk. Wyszła ze statku, a do niej podszedł jeden z Jedi, który nadszedł od strony budynku portu lotniczego.
- Witaj, mistrzyni - rzekł i skłonił się. Mistrzyni odpowiedziała, a mężczyzna zaczął składać raport. Odszedł w swoją stronę kiedy pokonali już całą płytę lotniska. Mistrzyni ruszyła w stronę miasta, ale zamiast mnóstwa przechodniów, których można było się spodziewać, po ulicach z żółtych płyt z mnóstwem zieleni, po ładnych ulicach, chodziło zaledwie paru ludzi.
Ragnesh
Dihri nie odpowiedziała. Wpatrywała się przez chwilę w swoje stopy.
- Podobno Mara Jade przyjeżdża dzisiaj na Naboo... - zaczęła. - Nie będzie zadowolona z tego, co tu zobaczy...
Loki
Darth odsunął się nieznacznie, a broń przeleciała obok jego ramienia. Spojrzał z zażenowaniem na Lokiego, po czym ruszył w jego stronę. Skoczył, kiedy był już o parę kroków od Lokiego i uniósł miecz świetlny, aby zadać cios w głowę przeciwnika.
-
Avain
- Żyje chyba jakoś chłopak, ale lekko nie jest. - Odpowiedziała i po chwili zastanowienia usiadła naprzeciwko Avaina. - Co tam? Pokonałeś te wszystkie swoje lęki, demony i te wszystkie inne? - zapytała.
Mandus
Arya wtargała Mandusa na łóżko i przykryła pościelą. Jego głowy tymczasem nie trapiły żadne mroczne, ani niepokojące sny. Tylko pustka...
Eomeer
Mistrzyni uruchomiła wszystkie układy na statku i gdy wrota hangaru się otwarły, rachtowiec wyleciał. Ustawiła nawigację na Naboo i krótko po opuszczeniu planety wykonała skok w nadprzestrzeń. Niedługo potem zamajaczyła przed nimi sylwetka Naboo.
Ragnesh
- Bolą mnie płuca, boli mnie brzuch od kaszlu. Nie takie rzeczy przeżyłam, z tym też sobie poradzę - odparła. - Nie wiem tylko, jak z innymi. Trzeba im pomóc, a nie ma na tyle sprzętu.
Tandekhu
Po skokuw nadprzestrzeń pojawiły się sygnały, mówiące że statek został ukryty i jest niewykrywalny przez radary. Powoli zbliżali się do Coruscantu. Klony były już gotowe - podobnie jak reszta załogi.
-
Avain
Zdecydował się wyjść z transu kilka godzin później. Przez niewielkie okienka w sali wpadało światło, ukazując wirujące w powietrzu drobinki kurzu. Avain czuł się dobrze. Był wypoczęty. Drzwi sali otwarły się kilka minut później i do środka wejrzała Nem.
- Ty dalej tu siedzisz? Popadasz w pracoholizm, Avain. To jeszcze gorsze niż narkomania - zażartowała.
Eomeer
Mistrzyni przytaknęła i ruszyła w kierunku hangaru w Akademii. Po drodze witała bądź żegnała się z kilkoma innymi Jedi, aż dotarła na miejsce. Na nią i padawana czekał już przygotowany, lśniący, mały frachtowiec. Mistrzyni wsiadła do środka i wskazała siedzenie Eomeerowi.
Mandus
Dziewczyna przyklękła obok Mandusa i objęła go.
- Nie wiem, może idź się teraz połóż, co? - zapytała.
Tandekhu
Rozkaz pojawił się niecałe pół godziny później i statki opuściły stację kosmiczną. Z Darthem skontaktował się jeden z przywódców, przebywających na innym statku.
- Generał Myso. Uda nam się przebywać na Coruscant bez ujawniania się około pół godziny., Wystarczy to na wejście i zaatakowanie celu niepostrzeżenie. Jakieś dodatkowe rozkazy, panie? - zapytał.
Ragnesh
- Sprawdzimy to jeszcze. Proszę odpoczywać - zalecił medyk i wyszedł. Niezbyt gadatliwy jedi wyszedł za nim, więc w pomieszczeniu został tylko Ragnesh, Dihri i droid medyczny, mieszający jakieś substancje o różnych kolorach.
- To nie złapało tylko nas - odezwała się zygerrianka.
Loki
Sith dalej stał tam, niewzruszony.
- Wiesz, że potrafię walczyć bez zmysłu wzroku? - zapytał. Wyjął żółty miecz świetlny o dwóch ostrzach i stanął w pozycji obronnej.
-
Loki
Mroczny Lord zaczął się śmiać. Rozłożył ręce i zamilkł na krótką chwilę.
- Dalej. Zabij mnie - syknął.
-
Loki
- Niebywale dobrze. Jakie to uczucie, gdy drapieżnik staje się ofiarą? - zapytał. Wciąż stał nieruchomo, z rękami za plecami.
-
Loki
Mężczyzna ominął gmach Akademii i skierował się do wysokiego, skalnego wąwozu. Szedł jeszcze kilkanaście minut, jakby słońce w ogóle mu nie przeszkadzało. W pewnym momencie stanął i odwrócił się w kierunku Lokiego z szerokim uśmiechem na ustach.
-
Loki
Wszyscy którzy stali na lądowisku wkroczyli do statków, te zaś uniosły się w powietrzu i już kilka minut później zniknął na niebie ostatni z nich.
Na lądowisku pozostała tylko jedna postać. Wysoki mężczyzna rasy kage, o długich, czarnych włosach. Powoli odwrócił się i spokojnym krokiem zaczął się oddalać.
-
Nie wiem, czy można to zakwalifikować jako rock, bo za dużo tam rocka nie było, ale utwór ładny - 7/10
Fiddler's Green - Wall of Folk z albumu o tym samym tytule. Tańczmy i w ogóle...
-
- Nie aż tak - odpowiedział krótko. - Chodź. Lepiej, żebyś jeszcze na chwilę się położyła. Chyba, że wolisz żebym zostawił cię samą, ale i tak wolałbym, żebyś była w tym czasie w domu. To jak? - Położył rękę na ramieniu Sophie.
-
Oh you, Google...
-
2
-
Star Wars: Victor Hush
w Archiwum RPG
Napisano
- Zakon posuwa się naprzód. Nowe technologie do czegoś służą. Konserwatyzm rzadko przydaje się do czegokolwiek - odrzekł i odwrócił się, po czym ruszył w stronę kapsuł. Twi'lekanka nie bardzo wiedziała, co ma ze sobą zrobić.