-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
-
- Po wizycie tam też będę musiał sobie takie załatwić... - stwierdził. Uruchomił silniki statku i wzniósł się w powietrze. - Czyli co, gdyby nie implanty, to byś się rozsypał?
-
Avain
Atak nastąpił z zupełnie niespodziewanej strony - Avain poczuł uderzenie w plecy, a potem został pociagnięty do tyłu i przyciśnięty do podłogi. Hysalrianin chwycił go za szyję i zaczął uderzać głową Miraluka o podłogę.
- Całe szczęście, że twój przyjaciel ma wystarczający refleks - inaczej twój miecz byłby w jego głowie! - warknął. Wyciągnął zielony miecz świetlny, aktywował i zamachnął się, aby wbić go w głowę Avaina.
Eomeer
Mistrzyni została odepchnięta na kilka metrów, ale nie dała Eomeerowi czasu na zastanowienie. Kiedy tylko zatrzymała się, ruszyła z powrotem, podbiegła i spróbowała podciąć - tym razem nogą, nie mieczem ani Mocą.
Mandus
- Nie? Nie zaśmieję się tylko dlatego, żeby znowu cię nie upokorzyć - odpowiedział z przekąsem.
Ragnesh
W pewnym momencie usłyszał plusk wody, co gorsza - bardzo niedaleko siebie. Coś płynęło w jego stronę i to bynajmniej nie w towarzyskich celach.
Jedi poczuł coś zaciskającego się na jego kostce - po chwili zamknęła się nad nim powierzchnia wody.
Tandekhu
- Powiedział mi, że wolałby, żebym przyszła wieczorem. Nie wiem, dlaczego. Nie pytałam - odpowiedziała na pytanie mistrza Flosa.
-
- Musiał być głodny, biedaczek... - stwierdziła Fluttershy. Miała przyjemny, delikatny głos. W dodatku mówiła bardzo cicho. - Trzeba będzie go umyć i sprawdzić, czy nie ma uszkodzonej jakiejś kości - powiedziała żółta klacz. Twilight pokiwała głową.
-
Nautolanin spojrzał na Victora, kiedy już zapaliły się światła na pokładzie.
- Nie - zaprotestował. - Nie wyglada gorzej niż ty. Nie wiem, ktoś pomylił twoją twarz z lądowiskiem? Jak się tego dorobiłeś? - zapytał. Usiadł na miejscu pilota i włączył komputery. jako miejsce docelowe ustawił planetę Nal Hutta i wskazał nazwę Victorowi.
-
Nautolanin odburknął coś pod nosem i zaczął prowadzić Victora w kierunku swojego statku. Gwiezdny skiff typu J wyglądał, jakby został kilka razy przez coś przeżuty i zwrócony. Lata świetności miał już za sobą.
-
- Skąd ja mam teraz wziąć ziarno? - Twilight westchnęła.
- Nie rób sobie kłopotu - odpowiedziała Fluttershy. Zdjęła z grzbietu swoją torbę i zaczęła w niej szperać, po czym wyciągnęła papierową torbę wypełnioną właśnie ziarnem. Chwyciła ją w zęby i wysypała trochę na ręcznik tuż przy głowie Drago.
-
- Zwykłe świry, jakieś małżeństwo, które zaczęło kolekcjonować wszystko, co zostaje po Mrocznych Jedi i Sithach. Tylko tyle! - W jego głosie słychać było desperację. Nie będą zadowoleni, oj, nie...
-
Otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz. Podszedł pod ścianę, zabrał łopatę i rozejrzał się po okolicy. Po krótkich oględzinach ruszył pod spore drzewo stojące na granicy pola i farmy.
- Tutaj? - zapytał.
-
- Dobra, wiem co planujesz. Statek pomieści dwie osoby, a ty nie musisz mnie mordować, więc nie każ mi tu zostać i proszę, nie zabieraj mojego statku - odpowiedział.
-
- Przyleciałem tu sam... - odezwał się, już trochę mniej śmiało. Miał kłopoty, ale widocznie dopiero teraz to do niego dotarło.
-
- Tak, przedstawili mi się, a potem zaprosili na piwo... - warknął. - Skąd mam wiedzieć? Nie podali mi ani tego czym się zajmują, ani swoich nazwisk. Chyba, że chodzi ci o to czy byli Jedi, czy tam Mrocznymi Jedi... Nie wyglądali.
-
- Na pewno nie babcia tego grzecznego, młodego chłopca, ty dupku - odwarknął nautolanin. - Chciałem wykonać w spokoju zlecenie, w czym ci to przeszkadza?
-
Nick: Znany na forum, chociaż żadna rewelacja.
Awatar: Hipsterski. Nie każdy ma kucyki ze starej generacji na awatarze. Jest progres.
Sygnatura: Średnio mi się podoba, z drugiej strony nie jest tragiczna. Neutralnie to oceniam.
Użytkownik: W stosunku do mnie uprzejmy, więc w porządku.
-
- Zabiją mnie, jeśli nie będę miał tego, co chcą! - Zaprotestował, ale powoli wyciągnął w stronę Victora metalową puszkę. Teraz był chyba bardziej zły, niż przerażony. Dlaczego zawsze, wszystko idzie nie tak? Przecież planeta miała być pusta, to miało być łatwe zlecenie!
-
- Jak mogłem coś ukraść, skoro właściciel od dawna nie żyje? - zapytał. - Plany. Wziąłem jakieś stare plany, szkice, czy coś takiego... - Westchnął przeciągle. - Puść.
-
Kilkanaście minut później drzwi do domu otwarły się i wstąpiła przez nie Twilight Sparkle u boku kucyka o długiej, różowej grzywie i żółtej sierści - klacz pegaza.
- Och - westchnęła klacz, która prawdopodobnie nosiła imię Fluttershy. - Jest zmarznięty. Powinien dostać wody i trochę ziarna, to mu na pewno nie zaszkodzi. Mówisz, że wleciał tu sam, tak? - zapytała. Twilight pokiwała głową, a w tym czasie żółta klacz pogładziła Drago kopytkiem po piórach.
-
- Bo nie chcę zostać w tej trupiarni ani chwili dłużej, niż to potrzebne - odpowiedział, próbując zatuszować strach. - Daj mi w spokoju zarobić na życie, kupo złomu!
-
- Patrz, patrz jaki bezczelny! - oburzyła się dziewczyna, unosząc pięść, żeby jeszcze raz z całej siły wymierzyć cios.
- Czekaj, czekaj, czekaj, stój! Mona, on faktycznie może nic nie wiedzieć! Nie wygląda na złoczyńcę! - Mężczyzna próbował ratować sytuację. Odchrząknął.
- Przepraszam bardzo - zaczął uprzejmie. - Czy nie jest pan przypadkiem złoczyńcą, który więzi jakąś zacną niewiastę, albo chce zamordować kogoś ku czci swoich barbarzyńskich bogów? - zapytał.
Jaenr miał umrzeć. Gdyby ktoś oznajmił mu, że umrze w ciągu najbliższej dobry, zapewne by nie uwierzył. Nikt nie wierzy, jeśli nie przekaże mu tego pewna wysoka postać w czarnym płaszczu...
... A wtedy z reguły jest już za późno. Kiedy w Ankh Morpork zapadała noc, Śmierć miał z reguły dużo pracy. Noc to pora łowów skrytobójców, i jeden z nich, Charles, właśnie te łowy rozpoczynał.
-
Eomeer
Mistrzyni puściła rękę i zaatakowała z drugiej strony - z boku. Uniosła miecz nad głowę i skoczyła, aby ugodzić nim Eomeera w ramię.
Mandus
- Darth Vader - odpowiedział tylko Kyle Katarn. - Swego czasu najsilniejszy z Jedi... jak na niego zadziałała Ciemna Strona?
Tandekhu
Były zarówno ubrania, jak i zbroja, oraz dokładna ilość rzeczy, jakie zażyczył sobie Darth. Dwie godziny później do pałacu wróciła Flosa. Zdecydowała się poczekać w swoich komnatach.
-
- Widzisz tu gdzieś ośmiornicę, wielki, metalowy bydlaku? - zapytał młodzieniec. Były to dość odważne słowa, zwłaszcza patrząc na jego pozycję. Sięgnął ręką po coś, co wyglądało jak połączenie termosu z puszką.
-
Owa niewiasta miała blond włosy, jasne niczym słoma. Delikatna uroda, jasna cera kontrastowała z błękitnymi oczami, z którymi bardzo ciekawie komponował się metalowy, ciężki hełm z rogami i ciężka kolczuga.
- Mów draniu, wiem, że łżesz! - wrzasnęła, zaciskając usta i podnosząc po raz kolejny pięść. Jaenr nie był w stanie dostrzec jej towarzysza, chociaż ten podszedł teraz bliżej.
- Przezwij go! To złamie jego ducha! - podpowiedział głos.
- Motyla noga, psia twoja kostka! - warknęła niewiasta. - Dobrze?
- Bardzo dobrze. Mów, zbirze!
Gardło Sobie Podrzynam Dibbler postanowił nieco oddalić się od zbiegowiska - tak też zrobił.
-
- Spike, będziesz taki miły i pójdziesz po Fluttershy? - zapytała Twilight. Smok spojrzał z powątpiewaniem w okno i skrzywił się. Następnie rzucił Twilight błagalne spojrzenie.
- Och, dobrze, ja pójdę! - Klacz jednorożca przewróciła oczami i zaczęła schodzić po schodach.
- Świetnie Twilight, przygotuję herbatę - odkrzyknął smok i ruszył - prawdopodobnie do kuchni - by spełnić obietnicę.
-
Mandus
- Ale przecież to jest jedna z najważniejszych cech Jedi! Samokontrola! Po Ciemnej Stronie zatracasz ją zupełnie. Chciałbyś kiedyś zabić tę swoją strażniczkę? - zapytał.
Tandekhu
Mężczyzna kiwnął głową i pożegnał się, po czym wsiadł do transportowca. Właz zamknął się i statek odleciał, pozostawiając zabraka razem z jego cieniem, skrzyniami i chmurą piasku powstałą po wystartowaniu.
Ragnesh
Kroki Jedi oddaliły się i po krótkim czasie ucichły, zagłuszone przez plusk wody towarzyszący krokom Ragnesha. Tymczasem woda robiła się coraz głębsza i już po chwili sięgała aż do połowy łydek, a na tym nie zamierzała widocznie poprzestać. Na szczęście po bokach kanału znajdowały się wąskie chodniki.
Avain
Zacisnął oczy z całej siły, próbując nie narażać ich na obrażenia. Czuł zacisk na szyi. Z pasa wiszącego z ramienia wyrwał jednak niewielką, metalową kulkę i rzucił nią w kierunku Avaina. Zatrzymała się zaledwie kilka kroków od Jedi, zamigotała kilka razy, po czym wybuchła. Avaina otoczył dym i poczuł, jak tysiące mikroskopijnych igieł wbija się w jego ciało, rani skórę.
-
Dibbler spojrzał na pergamin chciwie. Wyrwał go z ręki Jaenra i zaczął studiować uważnie, ze skupieniem na twarzy. Lewą ręką podtrzymywał podbródek.
- Hejże, wygląda to całkiem nieźle. I tylko za cenę duszy? - zapytał zdumiony. Wtedy spoważniał. Już on znał takie numery, byle turysta nie nabierze go na marne sztuczki. Zaczynało się od duszy, a kończyło na domu i całym majątku. Oj, nie, on nie da się nabrać, nie taki stary lis, dobrze zapoznany z tym biznesem.
Już miał odmówić uprzejmie i zaproponować nowy obiekt sprzedaży, kiedy tajemniczy młodzieniec zniknął mu sprzed twarzy.
Jaenr poczuł uderzenie - najpierw w bok, a potem głową o bruk ulicy. Zaraz potem do jego uszu dotarł krzyk.
- Dobrze, Mona! Tak jest, należało mu się! - kibicował ktoś, zapewne jakiś mężczyzna. Jaenr tymczasem poczuł na twarzy grad pięści, a potem uścisk na szyi.
- Gdzie dziewica, zbóju?! - zapytał damski głos. Ktoś siedział mu na klatce piersiowej.
Star Wars: Victor Hush
w Archiwum RPG
Napisano
- Stu trzydziesty ósmy po Bitwie o Yavin - odparł zaskoczony chłopak. - A... Ile tu już siedzisz? - zapytał.