Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Kali po dobrych kilkunastu minutach spaceru dostrzegła przed sobą sylwetkę człowieka. Chciała go wyminąć, kiedy przechodząc koło niego poczuła charakterystyczny zapach, zapach, którego nie czuła już od dawna... Demon. 

    Zatrzymała się przed nim i odwróciła głowę w jego kierunku z szeroko otwartymi oczami i zaciśniętymi szczękami.

    Demonem była młoda dziewczyna o jasnych, krótkich włosach i jaskrawoniebieskich oczach. Spojrzała na nią ze zdziwieniem.

    Potem krzyknęła, gdy poczuła nóż przecinający jej gardło.

  2. Po odrzuceniu kilku kolejnych ksiąg przeciągnęła dłonią po twarzy. Ruszyła do łazienki, umyła się, wyrzuciła zniszczone sari i ubrała inne, granatowe. Chęć snu wciąż jednak nie nadszła, więc Kali opuściła dom i ruszyła na spacer, z nożem ukrytym pod materiałowym pasem.

  3. Niedawna Kaveri szła przez miasto gniewnym krokiem. Oparzona ręka piekła niesamowicie, przypominając o bezsilności i upokorzeniu, jakie przeżywała Kali. Kilka łez pociekło po policzku dziewczyny, która ze złością je otarła, wciąż trzymając nóż w ręce. Idąc chodnikiem, ujrzała polującego kota i to na nim skupiła na chwilę swój wzrok. Ruszyła jednak po chwili dalej, starając się nie przykłuwać jego uwagi.

  4. - Powoli i... cicho - powiedział. Ruszył w stronę, z której dobiegały dźwięki. Strzały wciąż rozlegały się w nieregularnych odstępach czasu. Już po chwili James i Sophie znaleźli się na rogu ulicy i mogli obserwować co dzieje się na jednej z szerokich, głównych ulic.

    Stało tam mnóstwo samochodów - była to zapewne droga, którą ludzie próbowali wyjeżdżać z miast. Samochody były w większości opuszczone, a ci, którzy ich nie opuścili, już nigy mieli tego nie zrobić.

    Stała tam grupka kilkunastu ludzi, otoczona przez hordę zombie, powoli odcinającą im drogę ucieczki. W pewnym momencie ktoś strzelił w kierunku Jamesa i Sophie - w zombie, które otaczały ludzi najcieńszą linią. Kilku z nich pobiegło w tę stronę, ale poza linię dotarły tylko dwie osoby.

    Jedną z nich była wysoka blondynka, która już chwilę później leżała na ziemi, wrzeszcząc, kiedy jeden z trupów odgryzał jej nogę.

    Drugą Sophie mogła rozpoznać. Hannah pobiegła przed siebie, prosto na Sophie i Jamesa, chociaż jeszcze ich nie widziała.

  5. - Ja jestem ciekawy, jak w ogóle mogło do tego dojść. Mieli czołgi, mieli ogrodzenia. Przecież to nie może się tak szybko rozprzestrzeniać - stwierdził. Szli dalej, i jakieś pół godziny później, niedaleko kolejnego obozu, usłyszeli oboje kroki z bocznej uliczki i pokrzykiwania, a chwilę później nawet strzały.

  6. Kula rozprysła się na ręce Kali, boleśnie parząc skórę. Hinduska jednak wpatrywała się z nienawiścią w oddalający się o niebie punkt, nie zwracając uwagi na nic innego. Stanęła przed domem i ze złością zatrzasnęła drzwi.

  7. - Twoim koszmarem - syknęła. Kolanem uderzyła z całej siły w brzuch demona i wyzwoliła nadgarstek z jego uścisku. Szybkim,  zwinnym ruchem zdołała przewrócić go na plecy, wcisnąć kolano w grzbiet i podłożyć nóż pod szyję.

    - Pogromczynią waszej plugawej rasy!

  8. - Niczego takiego. Tylko ofiary z krwi demona - odpowiedziała, uśmiechając się przymilnie. Skrzywiła się i rzuciła na Nicka, powalając go na podłogę i próbując zbliżyć nóż trzymany za plecami do jego szyi.

  9. - Nie trzeba być bogiem, żeby umieć wbić nóż w odpowiednie miejsce - odrzekła. Kiedy Chung wyszedł z domu, zamknęła drzwi i ruszyła do domu Nicka, kierując się głównie przeczuciem. Zapukała do drzwi.

  10. - Gdybym była w swojej naturalnej postaci, nie byłoby dla mnie różnicy, czy jesteś komarem, nietoperzem, czy wampirem - syknęła. Odwróciła się do okna i milczała przez chwilę, wpatrując się w widok za nim. Kilka minut później odwróciła się gwałtownie.

    - Chcę zaproponować ci pracę. Bardzo dobrze płatną pracę.

  11. Kaveri podniosła książkę i rzuciła ją Chungowi.

    - Czterysta czterdzieści pięć - powiedziała. - Żałuję, że nie mogę zaprezentować. Stronę w książce pokrywała bogata, stara ilustracja przedstawiająca czterorękie bóstwo o czarnej skórze, wijących się, brązowych włosach i ostrych, białych zębach. Sprawiało dość niepokojące wrażenie.

  12. Podniosła głowę. Jej oczy płonęły złością. - Muszę istnieć w tej małej, słabej istotce. Zamorduję każdego demona, jaki tylko wejdzie mi w drogę. W najgorszy możliwy sposób, najbardziej boleśnie, jak się da!

  13. Kaveri niemal dopadła do książki i zaczęła ją nerwowo kartkować, tak, jakby od tego zależało jej życie. W końcu zatrzymała się gwałtownie przy jednej ze stron i zaczęła ją czytać. Wyraz jej twarzy zmieniał się. Najpierw była uśmiechnięta, potem wyglądała na mocno zdenerwowaną. Zacisnęła szczęki i rzuciła książką o ziemię.

  14. - I pomyśleć, że tak łatwo się dałam nabrać na tak słabą sztuczkę... - powiedziała i spoważniała od razu. - To nie jest dobry kraj dla bogów. Gdzie jest ta książka, ta, którą chciałeś ode mnie pożyczyć, chłopcze? - zapytała.

  15. - I pomyśleć, że tak łatwo się dałam nabrać na tak słabą sztuczkę... - powiedziała i spoważniała od razu. - To nie jest dobry kraj dla bogów. Gdzie jest ta książka, ta, którą chciałeś ode mnie pożyczyć, chłopcze? - zapytała.

  16. Przybliżyła rękę do twarzy i wyciągnęła język, dotykając nim ciepłej krwi. Źrenice hinduski rozszerzyły się gwałtownie. czuła sie, jakby dopiero co obudziła się z długiego snu. Spojrzała z obłąkanym uśmiechem na Shunga i wybuchła śmiechem. usiadła na kanapie, nie mogąc przestać się śmiać.

  17. Nie odpowiedziała. Odłożyła nóż i kontynuowała przyglądanie się świeżej, wypływającej krwi, nie zwracając zupełnie uwagi na resztę świata. Zaczęła sobie przypominać coraz więcej rzeczy...

  18. - Będzie mi miło - powiedziała. Kilkanaście minut później dotarli do domu Kaveri. Otwarła drzwi i jak zwykle przepuściła swojego gościa. Ruszyła do kuchni, skąd wyjęła apteczkę. Spojrzała na ranę  i na cieknącą z niej krew. Wpatrywała się tak przez chwilę, po czym jak w transie wyjęła z szuflady nóż i odrobinę poszerzyła zadarcie, jakby z ciekawością...

  19. - Bardzo chętnie - odparła. Kiedy przechodziła obok ławki, zaczepiła ręką o gwóźdź wystający z jednej z desek. Z przedramienia pociekła wąska strużka krwi, której Kaveri nie zauważyła. Nie od razu.

×
×
  • Utwórz nowe...