Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. - Może być przez przeziębienie, przez bakterie w ranie... Ale obawiam się, że również przez to, co ją zadrapało. Póki co nie zamartwiaj się. Nie wiemy, co to. Możliwe, że rano poczuje się świetnie - odpowiedział James. Uśmiechnął się i położył Sophie rękę na ramieniu,

  2. - Temperatura... - Wyszedł z pokoju i po chwili wrócił z apteczką z samochodu i kubkiem wody. Dał chorej niewielkie tabletki i kazał popić wodą.

    - spróbuj zasnąć - powiedział. Hannah położyła się na łóżku i przykryła kołdrą.

  3. - Jestem troszkę zmęczona, skarbie... - powiedziała. - Dawno nie nabiegałam się tyle, co dzisiaj. Muszę po prostu się przespać, to wszystko - uspokajała ją. Wspięła się na parapet i weszła do środka.

    - U góry jest tylko strych. W pokoju obok jest dwuosobowe łóżko, ja zajmę kanapę - powiedział James, wchodząc do staromodnego salonu. - I nie ma prądu, więc nie ma co liczyć na kawę.

  4. Niecałe pół godziny później, stary, terenowy Nissan skręcił na żwirową ścieżkę i stanął przed podstarzałym, obłażącym z farby budynkiem. Naprzeciwko niego stała pusta stodoła.

    Jak się okazało, drzwi do domu były zamknięte. James podszedł więc do okna i kamieniem wybił w nim szybę, po czym wsadził do środka rękę i otworzył całe okno. otwór znajdował się dość wysoko, ale nie na tyle, aby nie móc tam wejść.

    Mężczyzna po krótkim namyśle wszedł do środka pierwszy, i upewniwszy się, że jest bezpiecznie, przekazał to swoim towarzyszkom. Położył swój plecak na kanapie.

    Hannah wyglądała trochę bardziej blado niż zwykle i miała nieco podkrążone oczy - dopiero teraz Sophie miała okazję to zauważyć.

  5. - Chciałem co prawda wam coś zaproponować, ale skoro tak... Pozwólcie jednak, że ja się poczęstuję - stwierdził i wybrał z plecaka kanapkę, którą też zaczął jeść, cały czas kierując samochodem.

    - Znowu trzeba będzie szukać postoju. Zabawiliśmy trochę w Madison - odezwał się po chwili. - mam nadzieję, że nie macie specjalnych wymagań. Myślę, że jeśli znajdziemy jakąś opuszczoną farmę, to tam się zatrzymamy. Co wy na to? - zapytał.

    - Nie ma co wybrzydzać - odrzekła mama Sophie.

  6. - Hmm... Musiałaś zadrapać się o coś brudnego. Czy wiesz, co to było? - zapytał. Wyjął z torby środek odkażający i spryskał nim rany, po czym wyjął z apteczki gazę, przyłożył i zaczął całą dłoń owijać bandażem.

    - To podczas ucieczki. Nie wiem, o co dokładnie się zadrapałam...

    - Ale nie zrobił tego nikt z zarażonych, zombie? - zapytał James. Zapadło kłopotliwe milczenie.

    - Nie wiem. Czy to ma jakieś większe znaczenie? - Hannah zbladła.

    - Cóż - odrzekł. - Nie mam pewności. Nie wiem, co mógł mieć pod paznokciami, ani czego nimi dotykał, ale hej, od takich ran się nie umiera. Zwłaszcza oczyszczonych.

    Oddał apteczkę Sophie, zawrócił i ruszył z powrotem drogą na północ.

    - W plecaku z tyłu jest jedzenie - oznajmił.

  7. - Dzięki - odpowiedział. Położył ją sobie na kolanach. Hannah położyła dłoń obok wajchy do zmiany biegów i odwinęła ją z bandaży.

    Wokół stosunkowo niewielkich zadrapań pojawiła się opuchlizna i zaczerwienienie, a przy samych ranach zasinienie. zadrapania były wciąż wilgotne i faktycznie zbierała się w nich ropa.

  8. - Od dzisiaj. Od kilku godzin - odpowiedziała.

    James zjechał z głównej drogi na leśną ścieżkę i zatrzymał samochów.

    - Jeśli ropieje, to lepiej będzie, jak to obejrzymy i opatrzymy odpowiednio - stwierdził. - Sophie, apteczka powinna być za tobą, w bagażniku. Mogłabyś po nią sięgnąć?

  9. Witam. Dzisiaj chciałbym się podzielić z wami moimi obawami na temat V sezonu. Jak można zauważyć na końcówce spoilera z SDCC bohaterki zawędrowały do pewnej wioski, gdzie mieszkają kucyki uśmiechające się upiornie, i posiadające taki sam znaczek. Być może jestem lekko przewrażliwiony, ale czy to przypadkiem nie jest nawiązanie do komunizmu?

     

    A nie bardziej do totalitaryzmu? "1984" Orwella i te sprawy? Komunizm sam w sobie jest tylko utopijnym systemem.

     

    No i nie widzieliśmy jeszcze odcinka, więc nie sądzę, aby był jakikolwiek powód do obaw. Równie dobrze te kuce mogą być jakimiś duchami, widmami, czymkolwiek innym. Nie sądzę, aby twórcy zdecydowali się na taki krok.

  10. - Hannah... - zaczął James. - Co stało ci się w rękę? - zapytał dopiero po kilku minutach myślenia, czy aby na pewno chce zapytać. Kobieta wahała się przez chwilę.

    - To chyba nic takiego. Tylko zadrapanie, ale zaczęło ropieć, więc mi je opatrzyli...

  11. - Dostęp do wody na pewno. Myślę, że powinniśmy udać się na północ, a jeszcze wcześniej przygotować do tego odpowiednio. Może nie aż na Alaskę, ale tam, gdzie jest... Gdzie było mniej ludzi - odpowiedział. Hannah przytaknęła.

  12. Minęło sporo czasu, zanim w końcu dotarli do samochodu. Hannah była dość zmęczona, ale nie przeszkodziło jej to w opowiedzeniu, co się działo. Obóz trwał jeszcze kilka godzin. W nocy ktoś zachorował i zmienił się, a następnie zaatakował innych. Ludzie w panice zniszczyli ogrodzenia i uciekali, natrafiając na hordy zombie i ginąc. Jej udało się uciec, wraz z kilkoma innymi ludźmi. Kobieta wydawała się bardzo zszokowana ostatnimi wydarzeniami - trudno byłoby się jej dziwić. Na dachu samochodu siedział Greebo, wpatrując się z uwagą w trójkę ludzi. James otworzył samochód i usiadł za kierownicą.

    - Jakieś propozycje, gdzie jedziemy? - zapytał. Przypadkiem zauważył bandaż na dłoni matki Sophie i próbował bezskutecznie nawiązać z nią kontakt wzrokowy.

  13. - Tak - odpowiedziała. - Tak, oczywiście... - nerwowo przełknęła ślinę, patrząc z nadzieją na Jamesa. Mężczyzna wyjrzał za róg.

    - Sophie... Boję się, że nie mamy możliwości im pomóc. - Jego głos był chłodny i spokojny - jak zwykle. Dość nienaturalny wręcz, jak na kogoś, kto przed chwilą zobaczył rzeź kilkunastu ludzi, żywcem pożeranych przez chodzące trupy.

    - Musimy uciekać do samochodu - stwierdził.

  14. - Hannah! - krzyknął James. W całym zamieszaniu i tak nikt nie zwróciłby uwagi na jego głos. Kobieta odwróciła się i ruszyła w ich stronę tak szybko, że Sophie nigdy nie posądzałaby jej o taką aktywność i sprawność fizyczną.

    - Mój Boże, nic wam nie jest! - powiedziała z ulgą.

  15. Kali czuła niedaleko siebie obserwatorów. Dwóch obserwatorów. Zataszczyła więc umierającą kobietę w bok, do parku i gdy była już sama, rozpoczęła przedstawienie. Rana na szyi nie była szeroka, więc przyłożyła do niej usta i zaczęła pić krew słabnącego demona. Gdy serce przestało bić, wyjęła zza pasa sakiewkę z jakimś proszkiem, wyrzuciła w powietrze jego garść, nad ciałem, a kiedy opadł, zwłoki zaczęły się palić.

    Co ciekawe, paliły się bardzo krótko - już po pięciu minutach pozostał tylko pył. Hinduska wsadziła dłoń w kupkę pyłu i zblizyła do twarzy. Dym unoszący się jeszcze z popiołu, spowodował, że czuła się lepiej. O wiele lepiej. Posypała nim ranę po oparzeniu. W ten sposób zagoi się szybciej.

×
×
  • Utwórz nowe...