Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. - Och, proszę. Wszyscy bogowie są tacy sami. Ślepy Io na pewno by taką chciał. Dałby za nią... No, powiedzmy, że  dziesięć dolarów. Nie, stój! Pięćdziesiąt dolarów! To przecież bóg, czy nie? Gardło sobie podrzynam, właśnie tyle by za to dał! - krzyknął z entuzjazmem.

  2. Za chwilę miał się przekonać, że to nie było dobre pytanie. Dibblerowi zabłysły oczy. Odchylił poły płaszcza tajemniczym gestem...

    - Miniaturowe latarnie morskie! - krzyknął, rozradowany. - Ale uważaj, cudzoziemcze... To nie są zwykłe latarnie morskie. Spójrz, świecą! - Zaprezentował jedną z nich. Faktycznie, świeciła. Pośrodku kulki na szczycie drewnianego drążka migotał słabo świetlik.

    - Młodzieńcze, sam Ślepy Io, ba, wszyscy bogowie dysku chcieliby mieć taką! To prawdziwy łut szczęścia, że mnie spotkałeś! Twoje życie stanie się od teraz lepsze, będziesz miał swoją własną, miniaturową latarnię morską! Musisz ją mieć! Czy kiedykolwiek miałeś problemy z... z... - Dibbler szukał odpowiedniego słowa - No, powiedzmy, z pęcherzem?

  3. - Hej, ty - odezwał się tajemniczy szept z bocznej uliczki. - Nie chciałbyś przypadkiem zrobić interesu życia?

    Gardło Sobie Podrzynam Dibbler, we własnej postaci, najmroczniejszej jej wersji. Krył się na rogu uliczki, robiąc to w tak sgestywny sposób, by zauważył go absolutnie każdy z odległości pięciuset metrów. Uśmiechał się przekonująco do Jaenra, jakby to właśnie ten uśmiech miał przekonać go do decyzji.

  4. Nie musiał długo czekać na pojawienie się intruza. Już chwilę później usłyszał kroki - nerwowe, szybkie i głośne. Owy gość biegł - może w panice, a może po to, aby jak najszybciej się wydostać z upiornego budynku.

    Nie zauważył Victora i zderzył się z nim, w przeciwieństwie do cyborga nie zachowując równowagi - runął na ziemię z hukiem, coś metalowego potoczyło się po podłodze.

  5. - Jak ty się tu znalazłeś? - zastanowiła się klacz. Podniosła ptaka magią i ruszyła na górę, do sypialni. Spod łóżka wyjęła niewielki karton. Do środka mały smok włożył ręcznik, a Twilight delikatnie odłożyła ptaka do środka i otuliła go pozostałą częścią ręcznika.

    - Trzeba będzie pójść po Fluttershy - odezwał się smok.

    - Tak. Nie wiem, co ten gatunek ptaka może jeść... - odpowiedziała Twilight, zakłopotana.

  6. Tandekhu

     

    - Droidy są już złożone, wystarczy je aktywować. Są w pojedynczych skrzyniach - wyjaśnił mężczyzna. - Coś jeszcze?

     

    Avain

     

    Niestety, hysalrianin trzymał miecze mocno mimo porażenia prądem. Atak Mocą nie zdziałał zupełnie nic, w przeciwieństwie do błyskawic. Chociaż na początku mięśnie gada zacisnęły się jeszcze bardziej, niemal pozbawiając Avaina tchu, to zaraz potem rozluźniły się zupełnie i gad odpełzł szybko pod ścianę, do której na chwilę przywarł. Pomieszczenie nie działało na korzyść Avaina - nie miał gdzie uciec, bo oprócz kolumn w rogach nie było tam żadnych mebli ani kryjówek.

  7. Tandekhu

     

    Transportowiec przybył zaledwie pół godziny później i wylądował na piasku, tuż przy pałacu Dartha. Podszedł do niego człowiek w średnim wieku i zaczął wymieniać zamówione rzeczy. W tym czasie robotnicy wynosili na poduszkowcach wielkie skrzynie z towarem i kilka mniejszych.

    - ... Metalowe płyty, panele świetlne... Ach, i w tamtej najmniejszej skrzyni jest zamówiona zbroja, komplet. Sprawdzone - poinformował mężczyzna.

     

    Avain

     

    Oponent jęknął, kiedy został przygnieciony do ziemi. Przełożył miecze do dwóch dłoni - miał wystarczająco długie palce, by utrzymać po dwa w jednej. Wsparł się dwiema dłońmi o podłogę, jakby chciał się podnieść. Zamiast tego cofnął się odrobinę do tyłu, napiął mięśnie w ogonie i wyskoczył jak sprężyna, by chwycić Avaina za stopy i potężnym uderzeniem powalić go na ziemię. Szybko zaczął owijać się wokół ciała Jedi, jednocześnie próbując nie dopuścić, by którekolwiek z ostrzy choćby drasnęło skórę. Chciał uduścić Avaina, zmiażdżyć jego kości.

     

    Ragnesh

     

    - Pytanie, które gdzie prowadzi. Znikąd nie czuję powiewu wiatru, ani nie widzę światła, choćby najmniejszego punkciku - powiedziała. - Wybierz, gdzie chcesz iść...

     

    Eomeer

     

    Zablokowanie mistrzyni odniosło sukces, w przeciwieństwie do ciosu pięścią. Nie zdziałał on zbyt wiele - został powstrzymany przez otwartą dłoń Mary, która chwyciła rękę Eomeera i wykręciła mu ją za plecami błyskawicznym ruchem.

    - Uwolnij się.

     

    Mandus

     

    - Poniżyć? Moim celem nie jest poniżenie cię, zrozum. Ja chcę, abyś pozbył się wpływów Ciemnej Strony. Ale dopóki ty tego nie zechcesz, będziemy się ze sobą męczyć - odpowiedział.

  8. Nad Ankh Morpork, najbardziej okazałym miastem Dysku, zachodziło słońce, rzucając ostatnie, tęskne promienie na dachy budynków. Zajście słońca nie oznaczało jednak wcale snu. Nie dla wszystkich.

    To właśnie teraz praworządni obywatele miasta - obecnie gatunek skrajnie zagrożony wyginięciem na terenie Ankh Morpork, chociaż wcale nie otoczony ochroną - udają się na zasłużony spoczynek. Ci mniej praworządni, ale wciąż lubujący się w świetle dnia również udają się na spoczynek, choć dyskutować można byłoby, czy zasłużony.

    Cała reszta prowadzi nocny tryb życia, albo ma bardzo ważne powody, by znajdować się poza bezpiecznym schronieniem o tej porze. Spójrzcie...

    Oto wysoki i umięśniony jegomość, którego twarz tradycyjnie skrywa cień rzucany przez czarny kaptur narzucony na głowę. Na ramiona zarzucił czarny płaszcz, którego krawędzie zamiatają bruk. Kroczy pewnie, a jego kroki sugerują iż nie jest to ktoś, z kim warto byłoby zadzierać, jeśli interesant nie spełniałby warunków jakimi są zaawansowany masochizm albo chęć popełnienia samobójstwa.

    Jegomość skręca i staje naprzeciwko niewysokich drzwi, które otwierają się z piskiem.

    - Wybacz, babciu, nie chciałem spóźnić się na kolację - mówi przepraszającym tonem i znika w głębi budynku.

    Zaraz za nim kroczył nieco niższy przedstawiciel rasy nieokreślonej, nieco mniej majestatycznie, choć wciąż pewnie. Blada skóra, czarne, długie włosy i... ogon?

     

  9. Tandekhu

     

    Zjawa Aunty była półprzezroczysta i połyskiwała niebieskim światłem. Na głowie miał kaptur, a jego usta były zasłonięte. Stał przy swoim sarkofagu. Wskazał uczennicy piach, na którym miała usiąść. Flosa posłusznie wykonała polecenie.

    - Jeśli chcesz, możesz zająć się swoimi sprawami. Wyczuwam, że ktoś się tu zbliża... - powiedział do Dartha Tandekhu.

     

    Mandus

     

    - W takim razie czas zmienić swoje przyzwyczajenia. W twojej sytuacji nie pozwalałbym sobie na zbyt dużo swobody... - powiedział.

     

    Eomeer

     

    Mimo iż Eomeerowi udało się uniknąć fali Mocy, po raz kolejny próby ataku zostały zniweczone. Mistrzyni przeskoczyła nad Eomeerem i pod nogi posłała mu potężną falę uderzeniową.

     

    Avain

     

    Książę zgrabnie omijał ataki Avaina, chociaż uderzenie Mocą nieco odepchnęło go do tyłu. Złapał w locie miecz Avaina i przeciął go na pół jednym ze swoich mieczy. Odsunął się na metr od Jedi i ustawił w pozycję obronną. Nie wyglądał na tak zwinnego, jakim był.

     

    Ragnesh

     

    Znajdowali się w kanale. Sklepienie było łukowate, a korytarz rozdzielał się na trzy drogi.

    - Nie wiem, co może tutaj żyć, ale nie podoba mi się ta sytuacja...

  10. Smok akurat schodził ze schodów i zauważył niespodziewanego gościa. Podbiegł szybko do ptaka.

    - Twilight! Twilight! - zawołał. Czekał na odpowiedź. - A ty skąd się tu wziąłeś? - powiedział ni to do ptaka, ni do siebie. Klacz przybiegła, zdenerwowana.

    - Spike! Krzyczałeś, jakbyś tu zobaczył ducha, i... ojej. Ptak - stwierdziła. Miała fioletową sierść i ciemniejsze, fioletowo-różowe włosy.

  11. W tych konkretnych ruinach, byłym pałacu Belii Darzu, czasem nawet udawało się napotkać jej widmo. w pewnym momencie jednak Victor poczuł, że w budowli jest ktoś jeszcze. Ktoś, kto na pewno nie jest martwy i nie jest technobestią...

  12. Avain

     

    Hysalarianin z niebywałą zręcznością podbił się w powietrze i znalazł się pomiędzy Mihre, a Avainem. Jedną z rąk wyrzucił w stronę zabraka, ale zrobił to tak szybko, że Avain nawet nie zdążył zauważyć, co konkretnie zrobił. Mihre natomiast wylądował na przeciwległej ścianie i szarpał się, próbując od niej odkleić.

     

    Mandus

     

    Uderzył o barierę z Mocy.

    - Nie odwracaj się do mnie plecami, jeśli ci na to nie pozwoliłem - powiedział spokojnie, ale zdecydowanie Kyle Katarn.

     

    Ragnesh

     

    - Włącz miecz i sprawdź... Trzeba też sprawdzić, czy nie ma tu kogoś, bądź czegoś poza nami... - odpowiedziała i sama zaczęła sprawdzać miejsce.

     

    Eomeer

     

    Cios w okolicę szyi został zablokowany mieczem, a pocisk z Mocy zwolniony. Mistrzyni zrobiła szybki ruch ręką, jakby odganiała się od natrętnego owada. Fala uderzeniowa poszła prosto na padawana.

     

    Tandekhu

     

    Ajunta odpowiedział. Był gotowy na przybycie Sitha i jego uczennicy do jego grobowca i był gotowy przekazać jej swoją wiedzę.

    Flosa tymczasem na razie bezskutecznie próbowała uderzyć cień. Przed chwilą wylądowała na ścianie. Teraz natomiast skupiła się i z powrotem ruszyła na swojego "oponenta", próbując cisnąć w niego Mocą. Mimo iż cieniowi nic się nie stało, zdołała uderzyć go w udo.

  13. Ciemność, jak zawsze - nawet za dnia w środku było ciemno, bo ten konkretny budynek był grobowcem. Kamienie, które odpadły ze ścian - budynek trwał tu lata, ale ostatnio nie miał się zbyt dobrze.

    Rośliny - zdrewniałe pnącza, rozrywające mury.

    Mumie technobestii - najbardziej charakterystyczny element. Niektóre wciąż nawet działały, ale nie można było powiedzieć, że w pełnym zdrowiu.

  14. Ragnesh

    Zygerrianka wsunęła nogi do otworu, podparła się na rękach i skoczyła.

    - Pięć metrów - odpowiedziała, kiedy wylądowała na dnie. - Mokro.

    Mandus

    - To była konsekwencja używania ciemnej strony - odpowiedział Kyle.

    Eomeer

    - Nauczę, ale jeszcze nie teraz - odpowiedziała. Powstrzymała opadające ostrze Mocą i odepchnęła tak, że Eomeer aż się zachwiał.

  15. Przez okno widać było oświetloną sypialnię, ale nie było tam kucyka. Był za to dziwny, karłowaty, fioletowy stwór z dużą głową i rzędem zielonych kolców na grzbiecie. Miał pazurzaste łapy i krótkie nogi. Pisklę smoka?

  16. Tandekhu

    Zeltronka zaczęła powoli okrążać cień, zastanawiając się jak go uderzyć. Podbiegła do niego i spróbowała zasadzić cios w brzuch - nieudany. Już sekundę później leżała na podłodze. Kolejne próby trwały godzinę. Flosa zacisnęła zęby, ruszyła prosto na cień, przesunęła się mu pod nogami, po czym wskoczyła na plecy i zanim została odepchnięta, zdołała uderzyć go pięścią w tył głowy.

    Avain

    - Jedi chce uciec przed walką? - zapytał książę ze śmiechem. Z pasa wiszącego z ramienia wyjął cztery miecze świetlne i chwycił w każdą z dłoni. Dwa z nich były zielone, jeden fioletowy i jeden czerwony.

    - Każdy od innego Jedi - dodał.

    Mihre zmarszczył brwi i przygotował swój miecz. Stanął w pozycji obronnej.

    Eomeer

    Mistrzyni nie dość, że nie dała się odepchnąć, to w dodatku obroniła cios w nogi. Nagle zniknęła i pojawiła się za Eomeerem.

    Mandus

    Kyle puścił Mandusa. Przestał oddziaływać na niego Mocą i czekał na reakcję.

    Ragnesh

    - Nie drwij. Tylko ta płytka się ruszała i tylko za nią jest dziura, to zaś może oznaczać albo uwolnienie, albo rychły zgon. Szyb jest wystarczająco szeroki, aby tam wejść. Nie wiem, jaki jest długi.

  17. Ragnesh

    Pole siłowe na krótką chwilę odepchnęło i przygwoździło Ragnesha do podłogi.

    - Mówiłam - odezwała się Dirhi, wciąż kombinując przy podłodze. Oderwała jedną z płytek, po wcześniejszym złamaniu jej.

    Avain

    - Ukryte drzwi? Nie. Ale mogą być zwykłe - odpowiedział. W tym.momencie drzwi do komnaty zatrzasnęły się z hukiem. Wciąż jednak nikt nie przyszedł.

    Eomeer

    - Dobra, koniec tego. - Mistrzyni po obiecanych dziesięciu minutach uruchomiła swój miecz świetlny i zaatakowała. Doskoczyła do Eomeera i uniosła miecz.

    Tandekhu

    Flosa uważnie przyglądała się każdej części, a zwłaszcza kryształom z miecza. Były fascynujące.

    - Czy koniecznością jest zdobycie miecza? Czy nie mogę sama zbudować swojego w odpowiednim czasie?

    Mandus

    Kyle podniósł się, a na twarzy wciąż miał spokój, mimo iż uderzenie o ścianę bolało. Rozprostował kości. Ruszył powoli w kierunku Mandusa i odrzucił swój miecz świetlny. Wyciągnął jedną rękę, i w tym momencie Mandus poczuł szum w głowie. Zaczął schylać się i klękać na podłodze, jakby coś go do niej przyciskało.

  18. Avain

     

    - Do czego potrzebny jest ci Hutt? Stoisz przed księciem, Jedi - odparł. - Po cóż ci ktoś jeszcze? Hutt nie żyje.

     

    Eomeer

     

    - Masz dziesięć minut przerwy. Dziesięć. Nie spóźnij się, bo będzie kara - ostrzegła Mistrzyni.

     

    Ragnesh

     

    Zygerrianka położyła uszy po sobie i zmrużyła oczy. Nie odpowiedziała, ale zaczęła dotkać dłońmi ścian i pukać w nie lekko. Potem przyklękła na podłodze.

    - Płytki - powiedziała i kontynuowała sprawdzanie.

     

    Tandekhu

     

    Transportowiec z zamówionymi przedmiotami miał przybyć dopiero za dwie godziny, teraz był więc czas na trening. Flosa ruszyła za mistrzem do sali.

     

    Mandus

     

    Zaatakował szybko i z góry, jakby chciał zdzielić Mandusa na pół. Jednocześnie ominął go mieczem i przykląkł, po czym uderzył pięścią w brzuch rycerza.

  19. Po wyjściu na zewnątrz uderzyło go chłodne, nocne powietrze. Po wsłuchaniu się, dało się wyłapać dźwięki różnych nocnych stworzeń. Czasem - chociaż należało to do rzadkości, można było nawet spotkać technobestię. Starą, zmumifikowaną. Nie stanowiły już zagrożenia dla nikogo.

  20. Eomeer

     

    - O nic. Świetnie ci poszło, dobrze zareagowałeś na iluzję w głowie, nie upuściłeś ciężarów... - Uśmiechnęła się i mrugnęła okiem.

     

    Tandekhu

     

    Zeltronka była bardzo zaskoczona. Podniosła głowę i spojrzała na Mistrza najpierw z wyrzutem, potem z gniewem. Zmrużyła oczy, niepewna czy to próba, czy kara.

     

    Avain

     

    - Och, tak. Wasza dwójka jest najbliżej, ale pytanie, czy aby na pewno jest to dobra dla was pozycja... - powiedział. Skrzyżował ręce. Mihre spojrzał najpierw na Avaina, potem na księcia.

    - poddajesz się? - zapytał.

    - Nie.

     

    Ragnesh

     

     

    - Nic mi nie jest - odparła. - Wydaje mi się, że cały sufit jest otoczony polem ochronnym. A ty? Jak ty się nazywasz?

     

    Mandus

     

    Katar podniósł rękę i użył absorpcji, aby pochłonąć błyskawice. Potem cisnął nimi w Mandusa.

×
×
  • Utwórz nowe...