Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. - Rozumiem. To dużo. Nie nudziło ci się teraz? - zapytała, przekonana, że ostatnie słowo nie jest tym, o które jej chodziło. - Nie... nie "teraz"... wiesz, przez wiele lat... - dodała zakłopotana.

  2. - Nie wiem, czy wszystkie, słonko. Znam tylko los tego głównego. Możliwe, że w tamtych tak się nie stało. Czekamy teraz na noc, żeby móc opuścić ratusz i zwiać gdzieś za miasto - odpowiedział mężczyzna.

    - Są tu wyjścia ewakuacyjne? - zapytał James.

    - Są. Ale wyjście teraz to durny pomysł. Dwójka naszych obserwuje z góry, i teraz koło ratusza przetacza się cała horda szwendaczy. Rozumiecie, tak je nazwaliśmy. Bo szwendają się bez celu. Są głupie jak but. Oglądając "Noc żywych trupów" śmialiście się pewnie, nie? - zapytał.

    James spojrzał na Sophie. To jej matki szukali teraz, więc stwierdził, że to do niej powinna należeć decyzja.

  3. - Żelazo... Tak. Trudne słowo. I tak, właśnie o to chodzi. U nas zawsze robili to kapłani. Tutaj ich nie ma. Trzeba znać odpowiednią formułę... Nie pamiętam, jaką. Ale mogę poszukać w książkach - powiedziała z uśmiechem.

  4. - Ja wiem. Trzeba dźgnąć w odpowiednie miejsce i zasypać je metalem i solą... Metal... - szukała odpowiedniego słowa. -... Ferrum. Nie pamiętam słowa w waszym języku. I musi to robić odpowiednia osoba - odpowiedziała. - Łatwiej jest czasem zabić demona, niż zmusić go do ujawnienia postaci.

  5. Gdy weszli do środka, w półmorku czekał już podstarzały mężczyzna, który zaraz zamknął drzwi za Sophie i Jamesem na klucz. Za nim czekało kilku kolejnych ludzi.

    - Dzień dobry - mruknął James. - Jakkolwiek by to nie brzmiało, nie jesteśmy zbyt dobrze obeznani w sytuacji panującej w Madison - jak zresztą widać - i chcemy dowiedzieć się, czy zostało cokolwiek z obozu, do którego mieli być transportowani ludzie z mniejszych miast Wisconsin.

    Starzec spojrzał na Jamesa i Sophie z politowaniem.

    - Teochę się spóźniliście - odrzekł mężczyzna.  - Było kilka obozów, ale ten główny, w centrum, nie istnieje. W nocy ktoś zmarł i zaczęła się rzeź. W panice wszyscy uciekali w różne strony... Jest nas tu trzynaście osób. Chyba tylko my przeżyliśmy - stwierdził.

  6. - Tak. Schowamy się w ratuszu. Na pewno ma inne wyjścia, więc nie będziemy uwięzieni - odparł i kontynuował bieg do budynku. Po kilku krótkich minutach i ominięciu kilku żywych trupów dotarli do gmachu. Drzwi do budynku były zamknięte, ale James zaczął się do nich dobijać, i - ku jego własnemu zdziwieniu - otwarły się.

    - Szybko - ponaglił głos ze środka.

  7. - A wy w czasie roku zginiecie w wypadkach. Może jeden z was zrobi samobójstwo... Ktoś zaginie... - wyliczała. - Demony to bardzo zemszczące się istoty. Pamiętam, kiedy jeden z nich chciał zniszczyć moją rodzinę.

  8. - Czasem krzyż nie wystarcza, jeśli ktoś jest odpowiednio silny. Czasem zabija tylko na chwilę, a potem demon odradza się, jeszcze bardziej silny. - W trakcie mówienia Kaveri żywo gestykulowała, pomagając sobie w doborze słów. - Mamy metody, aby tak się nie stało. Ale najpierw muszę wiedzieć, czym idealnie... nie, dokładnie jest ona. Jakim demonem - powiedziała.

  9. - Coś do narzucenia na wierzch... - powtórzyła. Wyjęła z torby notatnik i długopis, po czym zapisała w nim zwrot. - Tak. Właśnie. Mogłabym wymienić się z wami numerem telefonu? - zapytała, dumna z poprawnie złożonego zdania.

  10. - Zimno tu u was - stwierdziła Kaveri z pewnym niezadowoleniem. Zaczęła szperać w swojej torbie w poszukiwaniu swetra, którego też nie znalazła. Westchnęła ciężko. Była przyzwyczajona do wyższych temperatur. - Chciałąbym również iść do lasu, ale muszę najpierw wrócić do domu po coś do... - gestem pokazała, jakby zakładała sobie bluzę na ramiona.

  11. Kaveri ponownie obdarzyła Fena promiennym uśmiechem, uśmiechem wdzięczności.

    - Dobrze. Przyjemnie, ale nauczyciele i uczniowie dziwnie reagowali na mnie. Już wiem dlaczego, chociaż myślałam, że to przez moje zachowanie. Czy będziecie teraz gdzieś chodzić? Coś robić?

  12. - Ach. Bałam się, że zrobiłam coś niestosownego. - Machnęła ręką. Zauważyła, jak demon szepcze coś do wampirzycy... Jess? Wiele dałaby, aby wiedzieć o czym mówią. Spojrzała na Nicka, ale zaraz odwróciła wzrok, ukrywając swoją ciekawość. Mógłby bardziej taktownie pokazywać, że jej nie lubi. W głębi Kaveri czuła się urażona.

  13. Dziewczyna wyszła przed budynek szkoły, pakując jeszcze rzeczy do torby. Ujrzała przed wyjściem Jess, do której się uśmiechnęła. Podobało jej się tutaj, chociaż bardzo, bardzo tęskniła za krajem.

    Postanowiła poczekać na resztę, i wtedy dostrzegła Chunga.

    - Nauczyciele są bardzo mili, ale czy coś jest ze mną nie tak? Nie mogę się ubierać tak, jak teraz? Widziałam, jak patrzyli na mnie. Ze zdziwieniem.

  14. - To... straszne - odpowiedziała. Wtedy dopiero przypomniała sobie o dziewczynie, która przyszła się z nią przywitać.

    - Alice! Proszę o wybaczenie. Namaste, nie zauważyłam, że przyszłaś tutaj, aby mnie przywitać. Ja Kaveri Niranjana, z Indii.

  15. - Przepraszam. Nie będę już mówić tak otwarcie... Dyrektor? Ona jakby... najwyższa kasta w szkole? Wódz? Kierownik? - zapytała. - Człowiek? - kontynuowała, chociaż była pewna, że dyrektorka nie jest człowiekiem. - Dlaczego ona z wami walczy?

  16. - Oczy - odpowiedziała Kaveri. - Tutaj mówi się "oczy zwierciadłem duszy". To dobre powiedzenie. Kiedy jest jeden inny, trudno mi rozpoznać jego rasę. Kiedy jest więcej, łatwo - więcej energii innej, niż człowieka. Oczy każdej z ras się różnią. Ja też nie mam ludzkie oczy, bo moja matka jest... była kapłanką w Indiach. Nasza rodzina ma wiele pokoleń, i nasze oczy poświęcone naszym bogom. Tak się u nas mówi. Zrozumiem, jak wy nie wierzycie w co mówię.

  17. - Skoro myślisz, że nie ludzka. Nie chcę się kłócić. Przepraszam za błędy, jakie robię w mowie i w piśmie - powtórzyła jeszcze raz. - Proszę mnie poprawiać. Ja nie umiem waszego języka jeszcze zbyt dobrze - wyjaśniła.

  18. Kaveri zdziwiła się, gdy została szturchnięta przez Nicka.

    - Tak się robi tutaj? U nas to nieuprzejme, a jak jest tutaj? - zapytała, gdy odszedł na odpowiednią odległość. - Tak, ja jestem człowiek, ale ja nauczyłam się... (Nauczyłam się? Tak się mówi?) ... rozpoznawać innych. U nas w Indiach dużo innych. Ty - wskazała na Fena - jesteś kotem. U nas są tygrysy, to zwierzęta święte. Ty - skinęła ku wampirowi - widzę pierwszy raz, chociaż słyszałam. W Indiach nie jest was dużo. Ludzi-wilków też tam mało. Jest tam dużo tradycji, tradycja to rzecz święta. To dzięki temu znam dużo... sztuczek - wyjaśniła.

  19. Kaveri przestała się uśmiechać. Dotknęła palcem kropki na czole.

    - To jest bindi. Chroni kobiety w Indiach i poza nimi przed... No, kiedy jest mało energii. To specjalne miejsce - wyjaśniła. - Ja jestem człowiekiem. Ty nie. Potrafię zobaczyć - dodała. Spojrzała na Chunga i również mu się skłoniła.

    - Namaste. Ja jestem Kaveri Niranjana. Indie to piękny kraj. Tam jest bardzo kolorowo, chociaż biednie. Ludzie są gościnni i mili. Mnie też niezwykle miło cię poznać - powiedziała. - I ty też nie jesteś człowiek.

  20. - Spać? - Kaveri zachichotała. - Ja lubię rysować, gotować i... rozmawiać? Tak, rozmawiać - przyznała. Odwróciła się do osób które podeszły bliżej i im również się ukłoniła, składając przy tym ręce jak do modlitwy.

    - Namaste. Ja jestem Kaveri Niranjana. Z Indii. Jestem tutaj od tydzień - powiedziała. Spojrzała w oczy Nickowi. Demon. Z najwyższą trudnością opanowała się na tyle, aby nie zdradzić swojej niechęci do niego.

    - Wy nie jesteście ludzie, tak? - zapytała, wciąż ciepło się uśmiechając.

×
×
  • Utwórz nowe...