-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
-
- I co, herbatkę miałabym ci nosić? - zapytała. Usiadła obok i zakręciła butelką. - Oooch... Ja. No, ale wiadomo że siebie wybrać nie mogę, więc... - zakręciła ponownie butelką - ... Kent! O, jak cudownie. Wyzwanie, czy pytanie, staruszku? - zapytała ze złośliwym i niesamowicie złowrogim wyrazem twarzy. Ogień odbijający się w okularach nadawał Tori jeszcze bardziej diabelskiego wyglądu.
-
- Cóż. Nie radziłam sobie źle - odpowiedziała. - A wasze metody wychowawcze pozostawiają wiele do życzenia... Etyki i kodeksu moralnego mniej niż w średniowiecznych salach tortur... Zwykłe zacofanie.
-
Clarice skrzyżowała ręce na piersi i patrzyła na poczynania Shattera.
- Zamknięta na klucz. A więc bez klucza jej nie otworzysz. Jest pancerna - poinformowała kobieta. I faktycznie, szafka wyraźnie nie zamierzała puszczać.
-
Clarice usiadła obok Shattera i pomachała mu dłonią przed twarzą.
- Halo? Kolego, poświęć mi chwilę czasu. Ani razu się nie odezwałeś.
Próbka z krwią schowana była do zamkniętej na klucz szuflady.
-
- Shatter, ruszaj się. Mam cię odprowadzić do twojej celi. A jeśli już chcesz tu zostać, to przynajmniej udowodnij, że potrafisz mówić - powiedziała Clarice. Zastanawiała się co zrobi, jeśli obiekt nie będzie chciał współpracować.
-
- Hu. Świetnie - powiedziała wesoło Tori, szczęśliwa, że nie musi gimnastykować się dalej. Zanim jednak bezpiecznie opuściła się na ziemię, gałąź pękła i dziewczyna runęła na ziemię.
- Dobra jest, żyję - stwierdziła po chwili swój stan. - Nie pobawicie się w zombie...
-
Clarice zbadała jeszcze Shatterowi uszy, źrenice i jamę ustną. - Koniec badań. Chodź - powiedziała i otwarła drzwi, mając nadzieję, że mutant nie będzie zbyt porywczy i będzie współpracował.
-
Clarice powoli wbiła igłę w ramię mutanta, a kiedy ta zapełniła się krwią, wyjęła i przyłożyła wacik.
- Uciskaj - nakazała, po czym po przełożeniu krwi do probówki wyrzuciła igłę i strzykawkę.
-
- Shatter, podaj mi rękę. Pobiorę ci krew - powiedziała Clarice, z przygotowaną igłą i strzykawką. Na rękach miała już lateksowe rękawiczki. - Spójrz. Igła nie jest taka gruba. Postaram się, żeby nie bolało, dobrze?
-
- Jesteś pierwszym który się oparł łapówce - zauważyła Clarice i zaprowadziła Shattera do swojego gabinetu, na badania. Zamknęła za sobą drzwi. W międzyczasie poczułą dziwny ból głowy, a potem coś jakby ktoś próbował się z nią skontaktować. Czyżby bawił się ktoś z eksperymentu Brain?
-
Clarice podała i Shatterowi cukierka.
- Na dobrą współpracę - powiedziała i przedstawiła się. - To jak, pójdziesz ze mną?
-
- Shatter - odezwała się Clarice i nachyliła nad Obiektem. - Wiem, że nie śpisz. Wszyscy macie zbyt lekki sen, żeby nie słyszeć ak ktoś wchodzi. Chodź, zabiorę cię na badania. Nie będą bolały.
-
Doktor Clarice ruszyła do celi obiektu o nazwie Shatter. Kolejny dzień, kolejne rutynowe badania. Starała się iść jak najdalej od piramidogłowego stwora. Zauważyła, że monstrum trzyma w rękach Rage'a. Kolejne badania nad skutecznością tego chorego wytworu?
Nie zastanawiając się dłużej, zdjęła barierę z celi Shattera i weszła do środka.
-
- Mhm. Łatwo powiedzieć... Ale dobrze. Co, ja nie dam rady? Tylko... Gdybym spadła i umarła, proszę ze mnie nie robić zombie. Dobrze? - zapytała i nie czekając na odpowiedź wstała oraz poszła pod najbliższe drzewo, wyglądające na drzewo możliwe do zdobycia. Westchnęła i chwyciła nabliższą gałąź. Kilka razy przymierzała się do wejścia i w końcu, po piętnastu minutach udało jej się zawisnąć na gałęzi.
- Liczy się? - krzyknęła.
-
- Wyzwanie - powiedziała Tori, mając nadzieję na kreatywne zadanie. Z drugiej strony, patrząc na płonący but Jess, Tori nie była pewna swojego wyboru.
-
- Nie masz za co - odpowiedziała. Przykryła dziewczynkę kocem i wręczyła maskotkę do rąk.
- Spróbuj zasnąć. - Laborantka przytuliła mutantkę, po czym wstała i ruszyła odprowadzić Rage'a do jego celi.
-
- Cóż... Nie, nie wszyscy - odpowiedziała, zwracając się do Rage'a. Kiedy zaczął się atak Eve, Clarice była już niedaleko jej celi. Położyła w pozycji półleżącej dziewczynkę na kocu zabranym z legowiska, sprawdziła jej źrenice.
- To przez stres - orzekła, ni to do siebie, ni do Rage'a.
-
Kent otrzymał kuksańca pod żebro od Tori.
- Prawda, ale dla zasady musiałam przyłożyć. - Uśmiechnęła się promiennie.
-
- Za co miałabym was nienawidzić? - zapytała.
-
Clarice schyliła się i wzięła na ręce Eve.
- Rage, mam nadzieję że dasz radę iść.
-
- Coś ci zrobił? - zapytała Clarice, gdy już zniknęli z pola widzenia Alicii.
-
Doktor Starling nie mówiła nic przez chwilę, próbując połapać się w sytuacji. Dziwny stwór z metalową piramidą zamiast głowy i przerażona Eve oraz Rage.
Zebrała się w sobie, wzięła za rękę Eve i pokazała Rage'owi, żeby szedł za nią.
-
- Alicio, po co testować go na mutantach, nad którymi tyle pracowaliście? - zapytała Clarice.
-
- Nie wiem, Eve. kazano mi was przyprowadzić na poziom A. mam nadzieję, że nie będzie bolało - powiedziała i wprowadziła dwójkę mutantów do sali, w której stała już Alicia.
[Zapisy/Gra] Laboratorium (Human)
w Archiwum
Napisano
Doktor Clarice z niewyspaną miną wkroczyła do klatki Eve, po otwarciu bariery. Ostatnio nie spała zbyt dobrze i niedobór snu objawiał się sińcami pod oczami.
- Eve, jak się czujesz? - zapytała.