-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
-
- A jeśli nie zrobię ani tego, ani tego... Będziesz zdziwiony? - zapytała. Poprawiła na nosie swoje okulary i nawiązała z mutantem kontakt wzrokowy.
-
Clarice uśmiechnęła się, wyszła i aktywowała barierę. Przechodziła dalej, aż mijała klatkę obiektu o nazwie Feuer. Zatrzymała się i spojrzała na chłopaka, oraz miskę rzuconą przez niego.
-
- Muszę już iść. Jeśli chcesz, mogę przyjść do ciebie jutro. Chcesz, Eve? - zapytała Clarice.
-
Syd pokiwał głową na znak, że rozumie. Był ciekaw zadania, jakie czeka wszystkich dzisiejszego dnia.
-
- Mam coś dla ciebie - powiedziała kobieta. Zaczęła grzebać w kieszeni kitla i po chwili wyciągnęła z niego zabawkę - przytulankę przedstawiającą czarnego kotka z zielonymi, guzikowymi oczkami. - I nie przedstawiłam ci się jeszcze. Jestem Clarice.
-
- Wiem, że nie chcesz. Rozumiem to. Nie mogę niestety sprawić, żeby było inaczej, chociaż bardzo bym chciała. Ale to dopiero jutro i sądzę, że szybko minie - powiedziała, chcąc wesprzeć dziewczynkę. - Nie bój się. Jesteś silna.
-
Clarice przywitała Alice, po czym poczekała, aż kobieta sobie pójdzie. Usiadła obok Eve, objęła ją, przytuliła do siebie i pogłaskała po głowie. Spróbowała uspokajać dziewczynkę. Przy okazji wcisnęła jej dyskretnie w dłoń coś małego i twardego - pomarańczowy cukierek.
-
- Doktor Clarice Starling. Możliwe, że źle pan widzi - odezwała się kobieta chłodno.
-
- Wyciągnij rękę - poprosiła Clarice, ciekawa reakcji dziewczynki. Nawiązała z nią kontakt wzrokowy i uśmiechnęła się.
-
- Przyniosłam ci jedzenie - przedstawiła swoje zamiary Clarice i podeszła bliżej Eve. Postawiła przed nią miskę i
kucnęła metr od mutantki.
-
Na halę wkroczyła wysoka kobieta w białym kitlu. Szła pewnym krokiem i niosła miskę z papką spożywczą (lub pseudospożywczą) do jednej z klatek. Zatrzymała się przy klatce Obiektu Eve. Wyłączyła barierę i weszła do środka. (mam nadzieję, że to możliwe)
- Witaj, Eve - odezwała się.
-
Imię i Nazwisko - Clarice Starling
Wiek - 38 lat
Wygląd - Średniego wzrostu kobieta o silnej budowie ciała, nie jest jednak gruba. Ma farbowane na ciemny brąz włosy spięte zwykle w kok. Jej twarz ma dość surowe rysy, ale surowości tej ujmują ciepłe, brązowe oczy. Nosi okulary.
Wykształcenie - Medycyna, posiada doktorat z chirurgii
Pochodzenie - Irlandia Północna
Ranga - Laborant wyższego stopnia
Historia - Clarice urodziła się w Omagh, tam też uczyła się i dorastała. W wieku dudziestu lat dostała się na Uniwersytet Medyczny w Derry, a dzięki bardzo wysokim wynikom w nauce i zaangażowaniu trafiła do laboratorium, w którym prowadzi się badania nad mutantami.
Charakter - Nie jest okrutna, więc stara się jak najbardziej ulżyć "pacjentom" przy badaniach i eksperymentach. Jest mił i ciepła, chociaż wie, że nie m co liczyć na szacunek ani wdzieczność ze strony mutantów. Mimo wszystko badania ją pociągają, więc jest bardzo zaangażowana i ciekawa ich wyników.
Poziom na którym pracujesz - A
-
- Nie. Raczej nie. Ja na przykład się nie obrażę, a mnie sparodiować łatwo.
-
Syd uniósł rękę.
- Będziemy dzisiaj robić coś konkretnego? - zapytał.
-
-
- No to tak... Musisz podnieść Cat i okrążyć z nią dwa razy ognisko - powiedziała Tori.
-
- Próbuj dalej, Cat... Kogo my tu mamy. Danate! - powiedziała Tori wesoło i spojrzała na Cat jak psychopatyczny morderca na swoją ofiarę. - Wyzwanie, czy też może pytanie?
-
- A może my jesteśmy tak naprawdę wspólnikami chcącymi zamordować was wszystkich i objąć władzę nad światem? Tak mogłoby być... - zaczęła Tori i zauważywszy spojrzenia wszystkich towarzyszy, zdecydowała się nie brnąć dalej w kombinowanie wymówek. - Och, dobra...
Wstała ze swojego miejsca, podeszła do Kenta i pocałowała go w policzek.
-
- Wyzwanie - poprosiła Tori.
-
Tori uśmiechnęła się szeroko, patrząc na Cat i Danatego, ale nie skomentowała wyboru.
- Ok. Kręcisz, Cat.
-
- Nie zamierzam... Chyba że ty zaczniesz grozić mi - dodał z uśmiechem. - A mam nadzieję, że tak się nie zdarzy. To nie byłoby przyjemne.
-
Chłopak uśmiechnął się.
- Och, to brzmiało niemal jak groźba - powiedział smutnym głosem.
-
Syd ukłonił się. - A więc witam serdecznie. Możesz uznać to za objaw szaleństwa, jeśli chcesz. Wtedy z radością udowodnię ci, że stoi obok ciebie prawdziwy, martwy od prawie dwóch tysięcy lat cesarz rzymu. I będę miał z tego satysfakcję - dodał.
-
- Przedstawiam się jako Syd Owens, nie Lucjusz Septymiusz Sewer. Nie jestem nikim poza Sydem Owensem. A gdybym nawet uważał się za Septymiusza Sewera, po twoim pytaniu mógłbym się obrazić... Druga kwestia: ożywienie. To, co ożywiam to tylko zwłoki i nic poza tym. wykonują moje rozkazy, ale nie potrafią rozmawiać, bo nie mają w sobie ducha. No i je widać - wyjaśnił.
[Zapisy/Gra] Laboratorium (Human)
w Archiwum
Napisano
- Zarabiam tu na utrzymanie, oto co tu robię - odparła. - Chodzę, rozdaję to świństwo, czyszczę buty... I to wszystko mając doktorat, wyobrażasz sobie?