Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Drzwi otwarły się z hukiem i do klasy wpłynęła granatowa, połyskująca mgła, niosąc za sobą błysk piorunów i grzmoty, które zwykle towarzyszą burzy. Tym razem jednak nie była to burza. Nie tylko. Na progu stanął bowiem cień. Wysoki i majestatyczny.

     

    -Witam. Wstańcie i powitajmy się jak na nauczycielkę i uczniów przystało. WSTAĆ!

     

    Do klasy dziarskim krokiem wmaszerowała klacz o czarnym futrze i w pełnej zbroi. Granatowa grzywa powiewała wojowniczo.

     

    -Należy do mnie poinformowanie Was, że w tym roku szkolnym zaszły bardzo istotne zmiany. Oj, tak. Bardzo istotne. Waszą nauczycielką od teraz jestem JA i mam nadzieję że się cieszycie, drodzy uczniowie. Bądź co bądź, spotkał Was zaszczyt i niespodzianka. Kto by pomyślał że będziecie mieć lekcje z Nightmare Moon, prawda? A Wasi koledzy powinni pomyśleć, to może by do tego nie doszło! Gdyby nie doprowadzili Luny do skrajnego poirytowania, wciąż by tu była. Ale obowiązek to obowiązek, należy go wypełnić. Jeśli komuś coś się nie podoba, tam są drzwi, tam kąt, a tam, jeszcze dalej, Księżyc. Mam nadzieję że wszystko jasne i mam nadzieję na miłą i owocną współpracę. I usłyszę tylko jak któryś gada, to bez ostrzeżenia poza planetę wysyłam zanim zdąży wypowiedzieć "przepraszam". A teraz moi drodzy możecie się przedstawić. Byle tylko wyraźnie. W swej łaskawości postanowiłam dać szansę uczniom sprzed roku, którzy mają ochotę nauczyć się wiele od Królowej Nocy tym razem. Będziecie mieli szansę spojrzeć na lekkcje z innego poziomu... A teraz szybko. I uważajcie na błędy. Za każdy przewiduję karę, a wyobraźnię mam bujną.

  2. - Chcesz się zaprzyjaźnić przez przekleństwo, tak? Cóż, oryginalnie. Niezwykle oryginalnie, a ty znowu nie myślisz. To chyba genetyczne. Z góry założyłeś, że nie jestem kucem. To, że zmieniam kształty nie oznacza że jestem podmieńcem! I co teraz powiesz, ty pseudoprzyjazny cwaniaczku? - zapytał granatowy jednorożec. Wydawało się, że podchodził do Fiury'ego z nieco zbytnim ładunkiem pogardy.

  3. - Bo twojej koleżanki tam nie ma, durniu patentowany. Na szczęście jest tu jeszcze ktoś kto myśli. Wiesz kim był ten którego wcisnąłeś w tę zapyziałą dziurę? Iluzją, oto czym był! Takie właśnie jest dzisiejsze pokolenie. Myśli tylko o zdobywaniu potęgi jak najmniejszym wysilaniu się, a bez tego nie myślisz! Przez to kiedyś wszyscy umrzemy. - Ogier popukał kopytem w czoło Fiury'ego.

  4. [Oczywiście. Mam nadzieję że wybaczycie mi rzadkie odpisywanie. Jak ogarnę szkołę - tydzień znaczy się - to postaram się lepiej i szybciej odpisywać]

     

    Rozmiękła ziemia na której leżały resztki statku miała dziwny, zielony kolor. I nie była to kwestia drobnej roślinności porastającej ją - ten kawałek terenu był łysy, usiany tylko drobnymi, idealnie okrągłymi, czarnymi kamieniami. Roślinność wokół była zróżnicowana. Pnie niektórych drzew były poskręcane na kształ warkocza i wygięte w dziwne kształty. Na mackowatych gałęziach miały drobne, granatowo - zielone liście. Z gałęzi innych wisiały cienkie, błękitne pnącza. Na skraju lasu ściółkę porastały sztywne rośliny podobne do korzeni. Nad lasem wyrastały ogromne drzewa o niewykle grubych i gładkich, szarych pniach.

  5. - Nie, nie gra. A śmiertelny jesteś tu ty, mimo że wydaje ci się, że jest przeciwnie. Jesteś młody, a wydaje ci się że wszystko wiesz i potrafisz. Wiesz do czego to cię doprowadzi? To ja ci powiem, durnoto ty. Do niczego. A teraz mnie zirytowałeś i mam doprawdy gdzieś że jaśniepani jaśnieczegośtam uważa cię za syna, tłumoku! - wysyczała klacz innym już, zmienionym głosem. Urosła nagle i zmieniła się w wysokiego ogiera o granatowym futrze i długich, prostych ogonie i grzywie. Jego oczy były żółte i przenikliwe. Na czole miał róg.

    - Skoro zamieniłem się miejscami z twoją przyjaciółką, gdzie może teraz być, hę? - zapytał z okrutnym uśmiechem.

    Peros, to ja tu mistrzem gry jestem. Odpowiadasz za SWOJĄ postać. Swoją. To co zamierza i mówi, resztą zajmuję się ja. Gościu, no.

  6. Liza warknęła zdegustowana. Nigdy nie czuła się jeszcze tak poirytowana. Miała wrażenie, że wszystko jest przeciwko niej.

    - Nienawidzę go, rozumiesz? NIENAWIDZĘ. To tylko grób! Tylko! Jakim prawem próbuje manipulować moim życiem? Na litość boską, to jest martwe! Martwe! Dlaczego tak się zachowuje? Niech mnie zostawi w spokoju! Wolę zginąć na dobre niż nie żyć w klatce!

    Topielica wzięła wdech.

    - Nie no, idę stąd! A ty - zwróciła się do jeziora groźnie celując w nie palcem - nawet nie próbuj mnie zatrzymywać, kupo mułu!  - Rzekłszy to, oddaliła się nerwowym krokiem i zniknęła w lesie.

  7. - Bardzo dziękuję za pomoc, ale teraz akuat jej nie potrzebuję. W tym momencie sobie poradzę. SAMA - powiedziała do Zacharego.

    - Conradzie, prosiłabym, żebyś tam nie właził. Nie wiem czy wiesz, ale to w dość krótkim czasie może wybuchnąć, zapalić się, zapaść jeszcze bardziej! Wyjdź więc i proponuję poszukać kryjówki. Nie wiemy kiedy zapada tu noc i ile trwa... No i co wyłazi kiedy zapada.

  8. Z rogu wyłoniła się czerwona, lśniąca energia ukształtowana w szponiastą łapę i chwyciła kulę, a następnie rozgniotła i uformowała w szpikulec. Ten rzucony został prosto w Fiury'ego, zamiast jednak go zranić, szpikulec zmienił się w sieć, która oplotła jednorożca i przygwoździła do ściany, uniemożliwiając ruch. Podmieniec zbliżył się do niego, po czym przybrał postać Sombry. Zaraz potem Chrysalis, Mirage, a w końcu i Księżniczki Celestii.

    - Czy widzisz? Mogę być kim tylko chcę, a ty sądzisz, że mnie pokonasz. Ty, zaledwe źrebak. Silny, ale wciąż tylko źrebak! Oceniasz po wyglądzie,  oto twój błąd! Czyś ślepy, synu Wielkiego Czarnoksiężnika? A może moc uderzyła ci do głowy? To arogancja? Odpowiedz.

  9. Somada poczuła, jak Księżniczka jej się przygląda. Zauważył to także Arrow, który odwrócił się w jej stronę i spróbował ukryć nieufność.

    - Czy coś się stało, Księżniczko? - zapytał, mając widocznie nadzieję na przeczącą odpowiedź. Luna uśmiechnęła się nieładne, odsłaniając zęby. Przez jej twarz przebiegł bardzo niepokojący grymas, a oczy zalśniły.

    - Stało się wiele rzeczy, moi drodzy. Zwłaszcza w ostatnim czasie. A wiecie co stało się przed chwilą? Wpadliście w pułapkę.

  10. Nie łatwo było zupełnie pozbyć się brudu z twarzy. Strzępki mózgu zeszły dość łatwo, w przeciwieństwie do krwi. Krew jednak można było wytłumaczyć zranioną ręką, tak więc wkrótce Krussk ruszył w poszukiwaniu punktu medycznego. Po jakimś casie jednak znalazł budynek jasno mówiący że to właśnie on jest owym punktem. Teraz pozostawało tylko wejść i uzyskać pomoc...

  11. Ale Lizy już przy Alic nie było. Jej podenerwowanie wywołało niejasne uczucie, że dzieje się coś niepokojącego. Coś złego nad jeziorem. Pomyślała tylko, że chciałaby tam być i zamknęła oczy. gdy je otworzyła, stała na piasku, nad jeziorem. Nie działo się nic złego. Szuwary poruszał lekki wiatr, niewielkie fale przesuwały się po powierzchni.

    - Niezła próba, ty wielki, plugawy, wodnisty potworze. Wiesz co teraz zrobię? Powrócę tam, skąd przyszłam! Tak właśnie uczynię! - krzyknęła wojowniczo. Rezultat jednak daleki był od oczekiwanego. Mimo silnych starań, nie potrafiła przenieść się z powrotem do miasta. Wstała z ziemi, wściekła.

    - Czy ty, ty cholerna kupo mułu i glonów sądzisz że jestem twoją własnością? Że możesz mnie sobie ściągać tutaj kiedy tylko zechcesz? Taak? To się mylisz ty bagnista mendo! Ja także mam własne ży... własny byt! Kiedyś się od ciebie uwolnię! - wydarła się na jezioro i rzuciła w nie kamieniem.

  12. Strażnik nie padł na ścianę, a stanął w rozkroku i odparł zaklęcie.

    - Znowu to samo! - Zaśmiał się maniakalnie, po czym jego róg zabłysł fioletowym światłem i rzucił na ścianę Fiury'ego. Meekness krzyknęła, po czym spróbowała kopnąć z całej siły strażnika. Ten powstrzymał cios.

×
×
  • Utwórz nowe...