-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
-
Wykrzykniki zapchały szczyt i zmusiły Cię do wycofania się z niego. Ja tymczasem zrzuciłam je wszystkie i zajęłam moją górę.
-
Okazało się, że wyjście z więzienia nie było takim prostym, jak mogłoby się wydawać. Musieli minąć kilka korytarzy i pokonać dziesiątki stopni, by w końcu dotrzeć do drzwi prowadzących na zewnątrz. Discord widocznie zapamiętał, bądź dla siebie tylko widocznymi znakami oznaczał drogę powrotną.
- I proszę. jesteście wolni. Teraz przedstawcie mi swój plan działnia. Mieliście w celi dość dużo czasu na namyślanie się, prawda?
-
Mrugnięcie okiem. Tyle właśnie trwała teleportacja do kryjówki. Arrow stał nieruchomo, zerkając ukradkiem na Księżniczkę Lunę. Milczał - cóż za zbawienny wpływ księżycowej klaczy. Ta zaś rozglądała się po jaskini. Chwilę to trwało, po czym skupiła wzrok na wzdobionych wrotach. Światło które pojawiło się na jej rogu wskazywało na to, że używała magii.
- Imponujący mechanizm. Trudno byłoby go złamać i się tu dostać. Nie jestem przekonana, czy byłabym w stanie tego dokonać.
-
- Więc tak. Notuj. Musimy znaleźć klucz, ewentualnie coś do zniszczenia celi. Wiesz o co mi chodzi? Dynamit, bomba, antymateria, nitrogliceryna... Nie, stój. Applejack musi przeżyć... Wystarczy klucz jak na razie. I lek dla Discorda. Żeby wyleczyć Discorda, trzeba wiedzieć co mu jest... Co mu Mirage zrobiła, czyli dostać się do celi. Klucz. Albo... Przenikanie przez ściany! Tak! Tyle że przenikać przez ściany potrafią tylko duchy. Chcesz być duchem? Ha? Nie, nie. WIm dobrze że to nie wchodzi w grę. Rany, czy tylko ja w tym towarzystwie muszę myślć? Rusz głową! - rozkazała towarzyszka i z zacięciem w oczch popukała Fiury'ego w czoło.
-
Zjawiłam się w blasku chwały (niczym Jack Black), która Was oślepiła. Miłego lądowania.
-
1
-
-
- Nie boję się. Moja krew raczej by ci nie smakowała. Poza tym, tutaj niewiele mi grozi - mruknęła. Przez chwilę wpatrywała się w oczy rozmówczyni, nie przestając się szczerzyć.
-
- Och, nic, nic. Nie przejmuj się. O czym to my...? Ach. A więc jesteś wampirem. Nigdy nie przypuszczałabym, że tak wyglądają wampiry. Czy gdyby pojawiło się słońce... Spłonęłabyś? Nie widziałam u ciebie ostrych zębów. Czyją krew pijesz? opowiedz mi o tym, proszę! - powiedziała, po czym stwierdziła że chyba trochę się zagalopowała.
- Och, jeśli możesz... Ja dość długo z nikim nie rozmawiałam...
-
Wstałam z martwych i cię ugryzłam. Jesteś zombie, który został zepchnięty Zgadnij, czyja jest góra?
-
Liza zaczęła się zastanawiać, czy aby na pewno towarzystwo jest tym towarzystwem, którego chciała. Ze zdziwieniem jednak stwierdziła, że chwilowo zapomniała o wszelkich smutkach. Nie miała nawet ochoty na dalsze użalanie się, tym lepiej. W pewnym momencie dopadło ją dziwne uczucie niepokoju. uczucie, którego nigdy wcześniej nie doznała.
-
Aktywność
-
Zaczęłam odgrywać pod górą dramat który wzruszył Cię tak bardzo, że poślizgnęłaś się na błocie wywołanym przez własne łzy. Nie potłucz się zbytnio przy spadaniu z mojej góry.
-
1
-
-
Wysłałam po ciebie helikopter. Załoga porwała cię z góry, która teraz jest MOJA!
-
- Nie wiem nic o wampirze, droga pani. Pod wodą niewiele widać, a ja sama... Cóż. Nigdy nie widziałam prawdziwego wampira, więc trudno mi powiedzieć czy gdybym była na powierzchni... Nie, raczej bym nie rozpoznała waszego poszukiwanego.
- o tej - powiedziała do pierwszej rozmówczyni - która stoi przede mną. Odpowiedziałam jej, tak więc i ona powinna mi odpowiedzieć - uśmiechnęła się lekko. -
- Elizabeth Hempstock. Jak widzisz, jestem człowiekiem. Mów mi Liza. Kolor oczu widzisz - odparła i zastanawiała się przez chwilę, czy nie utopić przybyszki. Stwierdziła jednak, że to byłoby wysoce niekulturalne i zrezygnowała z pomysłu.
- A ty, pani? Czy dowiem się czegoś o tobie?
-
- Nie tym razem. Na pewno nie. To, że nie było mnie widać, nie znaczy że mnie tu nie było - rzekła Liza, która sądziła że będzie to nieco milsze spotkanie.
- Możliwe jednak, że lepiej będzie na razie się poznać. Zanim zaczniemy się kłócić.
-
- Zamieszkuję to jezioro bardzo długo. Nie chcę ci go odbierać, o nie... Ale łącze z nim pewne wspomnienia... Inie tyle ono należy do mnie, co ja do niego.
-
- Witam cię serdecznie. Wiem jednakże, że na pewno nie przybyłaś tutaj ze względu na mnie... Chciałabym więc wiedzieć, jeśli można, co cię tutaj sprowadza...
-
Liza leżała przy brzegu, rysując palcem na piasku podobne do niczego konkretnego cosie, kiedy usłyszała kroki. Podniosła głowę z niedowierzaniem. Nieznajoma stojąca nieopodal też na nią patrzała. Topielica skrzywiła się ze zdziwieniem. Wstała szybko, otrzepała ręce z piasku, a następnie ruszyła w kierunku intruza z coraz szerszym uśmiechem. Czyżby jezioro zaczęło spełniać jej zachcianki?
-
- Zwłoki? Ale... zwłoki w sensie zwłoki? Nie szwendaczy? Skoro był obóz, mogły być też przydatne rzeczy w namiotach. Sprawdzałaś może? - zapytał ogier. Obejrzał się za siebie i westchnął.
- Nie wiem co jej się nagle stało - mruknął.
-
Pisz, nie czekaj. Reaguj jakoś. Chciałabym żeby ta zabawa w końcu ruszyła...
* * *
W zamyśleniu Liza zaczęła wrzucać kamienie do wody. Niewiele też brakowało, żeby wrzuciła jedną z żab niewinnie siedzących przy brzegu. Płaz z żalem w wyłupiastych oczach wskoczył do jeziora i zniknął pod wodą. Topielica poszła w jego ślady, choć nie zanurzyła się zupełnie. Wciąż miała nadzieję, że może ktoś przypomni sobie o jeziorze i przyjdzie spędzić nad nim swój czas.
-
Bo miłośnik D
-
Tym razem chyba jednak sprawiedliwe dążenie do spełnienia marzeń.
Wędrówka po pustyni piaszczystej, czy lodowej?
-
Zrobiłabym to. A potem, zależnie od osoby której życie bym uratowała, odpowiednio bym to wykorzystała.
Co byś zrobił, gdyby w zamian za uratowanie życia kogoś bliskiego ktoś kazałby Ci popełnić samoójstwo?
-
Grek
Życie w środku lasu, czyli dołącz do wielkiej rodziny [Human] [Fantasty]
w Dawne Dzieje
Napisano
- Oczywiście że wiem. Uśmiech jednak powoduje że wszystko staje się piękniejsze, nie sądzisz? - zapytała. Była nieco rozczarowana wyglądem dzisiejszych wampirów. Liza przekonana była, że za jej czasów wyglądały lepiej i zachowywały się, jak na morderczych krwiopijców przystało. No i wzbudzały lęk. Na pewno wzbudzały lęk. Ileż to nasłuchała się o monstrach czyhających w murach zamkowych...