-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
-
- Pod wodą, a gdzieżby indziej? - zapytała. Dziwne pytanie, doprawdy.
-
- jestem ci bardzo wdzięczna za gest, ale... nie potrzebuję telefonu. Pod wodą takowy nie jest potrzebny. A co do miejsca do spania... Pracuję nad tym.
-
- Przecież to ty chciałaś iść do miasta, wobec czego mam pewne podstawy aby sądzić, że chcesz tam coś załatwić - odparła. - Idę też po to, żeby zobaczyć jak wiele się zmieniło.
-
- Najlepiej jak potrafię. Zobaczysz. Chociaż nie... Nie zobaczysz, pod warunkiem że nie będziesz próbować. Rozumiesz? Im mniej uwagi mi poświęcisz, tym mniejsza szansa na zobaczenie przez kogokolwiek - powiedziała. Hipotetycznie powinno zadziałać. Liza potrafiła być niewidoczna przy odrobinie starań.
- Możesz do mnie mówić, ale szeptem. Żeby nikt tego nie dostrzegł, dobrze?
-
- Nikt mnie nie zobaczy - powtórzyła Liza jeszcze raz. Wiedziała że z tyloma warstwami będzie wygladać idiotycznie, a co za tym idzie jeszcze gorzej niż teraz. Nie. Puder nie wchodził w grę.
-
- Może i prawda. Nieważne. Zostanę tak, jak jestem. To kwestia przyzwyczajenia - odparła. Miała zamiar odszukać swój wcześniejszy dom i może tam zaopatrzyć się w coś do ubrania.
-
- Nikt mnie nie zobaczy. To co mam na sobie mi wystarczy - odpowiedziała.
-
- Spokojnie. I tak nie będą mnie widzieć, jeśli ty nie będziesz zwracać na mnie uwagi. I tak dziękuję - odpowiedziała Liza. Miała coraz mniej chęci do wyjścia poza las i sam pomysł wydał jej się nagle niezbyt dobry.
-
- Miło mi. Całkiem tu... przytulnie. Tak. Właśnie przytulnie - powiedziała i zaczęła rozglądać się, lustrując wnętrze.
-
Nick: mam wrażenie że ma związek z jakąś grą. Możliwe że to tylko wrażenie. Jest git.
Awatar: Ładny, podoba mi się. Nie mam pojęcia kogo przedstawia, but still.
Sygnatura: Śliczna Pinkamena Diane Pie. Lubię tę postać.
User: Pierwszy raz widzę, miło mi ocenić.
-
Dałabym mu mleko, wytresowałabym i użyłabym kota przeciwko światu.
Co byś zrobił gdybyś w prezencie na urodziny dostał łosia?
-
Topielica podejrzliwie spojrzała na towarzyszkę rozmowy, po czym nieśmiało wyciągnęła rękę i podała ją Alic.
-
- Nie. Nie należę już do świata żywych i obawiam się, że nie mam prawa aż tak w niego ingerować. Mogę z tobą iść, ale nikt nie będzie mnie widział. Nikt z nich. Wobec tego ty też będziesz musiała udawać, że mnie nie ma. Tylko wtedy pójdę, dobrze?
-
- Domyśliłam się, drogie dziecko. Chodziło mi tylko o to, że mechanizm jest bardzo przemyślany. To wszystko - odrzekła. Wrota tymczasem ukazały wejście do kryjówki, niezmienione mimo ostatnich wydarzeń. Luna spojrzała pytająco na Somadę, a potem Arrowa.
- Proszę wejść, pani - rzekł pegaz.
-
Strażnik okazał się zwinny. Bardzo zwinny. Uniknął ciosu, błyskawicznie okrążył Fiury'ego, podciął go i przewrócił na ziemię. Potem uniemożliwił mu wstanie.
- Następnym razem powinieneś trochę odpuścić, jeśli chodzi o pewność siebie - powiedział.
-
- Odświeżyć? - Liza naprawdę była pod wrażeniem optymizmu wampirzycy. - Pomyśl tylko, ile ton pudru musiałabyś na mnie nałożyć, żeby moja skóra miała normalny kolor. Jasne, to jest do zrobienia, ale obawiam się... Obawiam się, że ja chyba jednak nie chcę się spotkać ze zbyt dużą ilością ludzi jeszcze bardziej niż oni ze mną. Minęło zbyt dużo lat. Jestem ciekawa jak to wszystko wygląda, ale... Ale jednocześnie się boję, rozumiesz?
-
Liza westchnęła.
- Wyobraź sobie, jak ludzie zareagowaliby na mój widok. Nie oszukujmy się, nie wyglądam dobrze... Znaczy, na żywą. Rozumiesz? Wydaje mi się, że normalni śmiertelnicy nie są przyzwyczajeni do widoku ofiar wody...
-
- Aha. Telefonu. Mhm. Jasne - mruknęła. W jej domu był kiedyś telefon, ale nie wyobrażała sobie, żeby takowy działał pod wodą. Może i teraz były jakieś nowoczesne telefony działające w wodzie, ale Alic zapomniala chyba, że Liza nie żyła w tych czasach.
- Nie mam telefonu.
-
- Jaki numer? Czego? - zapytała. Czuła że przez lata hibernacji na dnie zbiornika wodnego wiele ją ominęło. Numer buta? Nie... Na co komu jej rozmiar stopy. Numer jako dowcip? Czyżby jakaś skomplikowana gra słowna? Też nie, bo to zwykle nie ułatwiało przekazu informacji... Numer jako adres? Tak, to jak najbardziej pasowało, jednak Liza wątpiła czy nad jezioro docierają listonosze.
-
Victoria wypadła ze statku zasapana. Powoli zaczęła dochodzić do wniosku, że ten dzień nie będzie dniem udanym i nie ma już nawet cienia możliwości na uratowanie go.
- Nie mamy kolejnego... - wdech - członka. Red nie żyje... - poinformowała wszystkich zgromadzonych. Miała nadzieję, że niektórych to zainteresuje.
-
- Dostałam tego pierzastego drania, żadnego listu nie było. Musiał być na tyle nietaktowny i niekonsekwentny, że pewnie sobie te list wydziobał! Nie cierpię gołębi. Po prostu nie znoszę. Tylko brudzą i żadnego z nich pożytku nie ma - poskarżyła się i kontynuowała działania prowadzące do przegnania piórkowatego z gałęzi.
-
Elizabeth odwróciła się, zaskoczona. Przybrzeżne szuwary poruszyły się i jedna z traw pacnęła Alic w nogę.
- Witaj. Nie spodziewałam się ciebie tutaj... Znaczy teraz. Nie tak, że w ogóle się ciebie nie spodziewałam - odpowiedziała na powitanie i spojrzała wściekła na gołębia. Szare ptaszysko coraz bardziej ją irytowało.
-
Podwodna grota była duża i zupełnie wystarczała do pełnienia funkcji sypialni. Teraz jeszcze tylko jakoś to urządzić, i będzie świetnie. Topielica wyszła z jeziora i wspięła się na brzeg, a następnie ruszyła do lasu po większy kawał drewna. Długo nie musiała szukać, a gdy już znalazła odpowiedni konar, zataszczyła go z trudem do jeziora. Trochę to trwało, a gdy już wrzuciła drzewo do wody, okazało się - co niesamowite - że drań pływa. Liza poczuła się oszukana. I wtedy ujrzała na gałęzi ptaka. Gołębia. Za życia nie znosiła gołębi. Strasznie ją irytowały. Gołąb siedział i ze złośliwym wyrazem dzioba się w nią wpatrywał. O co temu bezmózgowi mogło chodzić?
- Idź sobie stąd. A sio! - krzyknęła.
-
Nad jeziorem panowała nieprzenikniona cisza. Nawet miejscowe ptactwo nie robiło hałasu, co było zdarzeniem dość nienaturalnym. Liza próbowała zwiedzić każdy centymetr dna i właśnie trafiła na dość dużą grotę przy jednym ze stromych brzegów. Po chwili wahania wpłynęła do środka. Tak, zdecydowanie powinna zrobić tu porządek...
Życie w środku lasu, czyli dołącz do wielkiej rodziny [Human] [Fantasty]
w Dawne Dzieje
Napisano
- Jeszcze szukam miejsca. Tak, chodźmy - odpowiedziała wampirzycy i chwyciła jej rękę.