-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
-
Aglet, jak to jest że zawsze, ale to zawsze czegoś się czepiasz? Mam dziwne wrażenie że większość Twoich zacnych postów jest właśnie po to, żeby się czepiać. W tym wypadku, jak zapewne wszyscy czytający się domyślą, popieram Anathielę. Nie napisała niczego co wskazywałoby na to, że nie potrafi przyjąć krytyki.
Tylko ja nie obrażam wszystkich dookoła i nie wyśmiewam się z nich. Na pewno taką opinie jak twoja nie zostanie przeze mnie przyjęta. Jak piszesz takim Cię widzą.
Nie obraziła się, tylko ma ból siedzenia o wszystko i do wszystkich. Może taka moda ostatnio.
Nie umiesz przyjąć negatywnej krytyki, bo wszyscy na siłę Ci wmawiają jakie to "cudowne" są Twoje rysunki
Pojedynek?
Czysty smutek, żal i pożoga. Nie umiesz rozmawiać z ludźmi o odmiennej opinii niż Twoja, dlatego dla Ciebie najlepszym rozwiązaniem jest konfrontacja.
Edit: 600 post, a w takiej sytuacjiPierwsze, trzeba było nie najeżdżać bez powodu, może sześćsetny pościk byłby w lepszej sytuacji.
Drugie, to Ty nie potrafisz rozmawiać z ludźmi o odmiennej opinii. Dała Ci kontrę, a Ty nie potrafisz wybrnąć, wobec czego odwracasz kota ogonem. Czysty smutek, żal i pożoga.
-
1
-
-
Historia: a po co w podaniu do szkoły historia?
Plusy:
Minusy:leniwa,nieufna
//Za chwilę to uzupełnie//
Ano po to historia, żeby Jej Wspaniałość wiedziała o ewentualnych konfliktach z prawem. Na przykład.
-
Witam, witam!
Pozwolisz Waść, że zadam dwa krótkie pytanka?
1. Słuchasz może metalu? Bardzo chwali Ci się że słuchasz rocka.
2. Kojarzysz Dave'a Mustaine'a?
Z góry dziękuję za odpowiedź. Pozdrawiam.
-
- To ty chciałeś rozmawiać, mój panie. Tylko i wyłącznie sobie zawdzięczasz tę niezwykle przyjemną pogawędkę! I, proszę... Trochę więcej uprzejmości. Dzięki niej życie i jego rutyna stają się znośne. Teraz zaś możesz spokojnie odłożyć łańcuch, jakąkolwiek broń którą masz przy sobie i wrócić na ścieżkę uprzejmości. Jeśli zaś dalej chcesz być niegrzeczny... Cóż. Na dziś dzień będzie to twój ostatni ruch. Jak więc będzie? - zapytała.
-
- Tak, tak, tak... Doprawdy było to rozrywkowe stworzonko, nie da się zaprzeczyć! Brakowało mo tylko odrobiny poczucia humoru, i...
- Discordzie - przerwała klacz. - Nie ukrywam, że zależy nam na czasie. Na wolności jest Nightmare Moon, a Equestria wciąż pozostaje pod panowaniem kozłów. Proszę, zacznijmy działać - powiedziała w miarę spokojnym głosem. Widać jednak było, że Twilight Sparkle jest zdenerwowana.
- Oczywiście, droga panno Sparkle. Choćmy zatem - odrzekł, po czym wyszedł na zewnątrz. Beztrosko, jakby nie spodziewał się żadnych brodatych strażników w Ponyville.
-
Należało tylko stwierdzić, gdzie owa placówka medyczna się znajduje i czy nie jest przypadkiem poczekalnią przed krematorium. W tej części Coruscantu zbyt często odnajdywano zwłoki, by móc dociekać ich tożsamości i pochodzenia, a i opieka zdrowotna nie była zbyt dobra i mało kto jej ufał. Tu jednak pojawiała się zaleta bycia Trandoshaninem.
-
A więc zostałam pożywką dla silniejszego...
- Niezmiernie miło się rozmawiało, ale jak zapewne się domyślasz, czasami potrzebuję snu. Ten przez ostatnie lata nie dał mi zbyt wiele wypoczynku, będę musiała stopniowo nadrabiać. Nie chciałabym cię wyganiać, możesz tu sobie zostać, ale ja już cię opuszczę. Dobrej nocy - powiedziała liza i powoli oddaliła się w stronę jeziora.
Kolejna noc w chłodzie i mroku. Będę musiała wymyślić jakieś inne miejsce na sen... Ale czy topielcowi przystoi spać poza jego jeziorem?
-
Nie zabiła. Banan odbił się i trafił w Celestię. Góra. Jest. Moja.
-
666 postów, czarny pan się mną interesuje Oo
Wiesz co musisz zrobić?
-
- Nie ma źle, daję radę. Już dawno mi przeszło. Nie ma co się martwić. Naprawdę. Co się stało, to się nie odstanie, nie jest mi już aż tak przykro jak kiedyś! - odpowiedziała szybko. Miała nadzieję, że w żaden sposób nie uraziła rozmówczyni.
-
- Mój mąż. Tego samego dnia, w którym odbył się ślub. Stwierdzam że to było bardzo niekulturalne, takie bezceremonialne wepchnięcie mi głowy pod powierzchnę wody. I nie wiem dlaczego to zrobił. Podejrzewam jednak, że to miało związek z pieniędzmi... A mnie bardzo nie lubił pan ojciec... Chociaż nie wiem czy posunąłby się do czegoś tak plugawego...
-
Liza podeszła bliżej, po czym z wahaniem i niezdecydowanie poklepała towarzyszkę rozmowy po ramieniu.
- Ja za to zostałam zabita przez członka rodziny. I to kogoś, kto był ostatnią osobą po której spodziewałabym się zamachu na moje życie. Doprawdy, bardzo nieprzyjemne doświadczenie...
-
- Mokro. Wiecznie mokro. I na początku przeraźliwie zimno, z odrobiną smutku, złości i rozczarowania. Poza tym, odetchnęcie wodą nie jest przyjemne. Przynajmniej ja to tak zapamiętałam. Na pewno nie jest najgorzej, ale wolałabym obudzić się we własnym grobie, na własnym cmentarzu. Nie mam nawet nagrobka... Nikt o mnie nie pamięta.
-
- Ponieważ moja osoba przebywała wtedy na dnie jeziora, prawdopodobnie od kilku dziesiątek lat. Dziś jest pierwszy dzień. Pierwszy dzień świadomości i dzień, w którym opuściłam muliste dno jeziora. Słoneczna pogoda? Cóż. Może i tak, ale raczej nad chmurami. Dość dużo się ich dzisiaj zrobiło... Choć nie pamiętam jak bywało wcześniej. Dużo rzeczy dopiero do mnie wraca... To dość krępujące - przyznała.
-
- A więc sądziła pani, że utopiłam się mimo wykrwawienia, tak? Cóż. Ciekawa teoria. Niemniej jednak dobrze poznać jednego z wampirów znanych mi z opowieści... - powiedziała. "Choć dziwnego i zbyt kontrowersyjnego nawet jak na nie"
-
- Nic nie wiesz, moja droga. Mogę przedstawić ci cały mój życiorys. Nie było tam szkoły, nie było żadnych chłopców. Był narzeczony. I nie znałam cię, musisz się mylić. Jeśli chcesz abym Ci uwierzyła, przybliżysz mi wszystko, co o mnie wiesz.
-
- Pani musiała się pomylić. Ja żyłam na wiele lat przed tymi wydarzeniami... Tak sądzę. Czym jest WF? I o czym pani w ogóle mówi? Nie sądzę żebym aż tyle zapomniała i nie zabrałam pani syna... Ja nie miałam dzieci i dalej jestem zaginiona, z tą różnicą że nikt mnie nie szuka. Podejrzewam że moja dawna rodzina nie żyje... - powiedziała topielica. Nawet jej strój był świadectwem tego, że nie żyła w ostatnich czasach...
-
- Nie pamiętam nikogo o takim wyglądzie. Niech mi pani przypomni tamte czasy, proszę. Przyznam że dopiero teraz wszystko sobie przypominam. A i chciałam zwrócić uwagę na to, iż sama się nie utopiłam. Pływać potrafiłam zadowalająco - odrzekła. Nie spodziewała się czegoś takiego. W jej umyśle nie pojawiła się nawet sugestia znajomości tej kobiety.
[A drugi wąpierz jest daleko od domu]
-
Twoja siostra walczy jak baba. Nie masz ochrony. Spadasz. Dobranoc i góra znów jest w moim posiadaniu.
-
Kula światła na krótką chwilę oślepiła Teodora. Potem ujrzał chudych tubylców na fotelach. Nie bał się szkieletów. Dlaczego? Ponieważ Teodor był kotem i szkielety gatunku innego niż koty nie robiły na nim wrażenia. Owszem, powinny zachowywać się ja martwym zachowywać się przystało, ale skoro już rozmawiały, należało im na to pozwolić. Pewnych rzeczy się nie zmieni i Teodor dobrze o tym wiedział. Siedział wciąż w tym samym miejscu, a jego ogon wił się, zupełnie nie słuchając właściciela. Czerwony napis na ścianie przypominał krew, i to było już trochę bardziej niepokojące, jednak kot był z natury optymistą. Wiedział że z każdej sytuacji da się wybrnąć, a nawet jeśli nie, to i tak już się na to nic nie poradzi i należy dać sobie spokój z zamartwianiem się. No bo jaki sens miało psucie sobie ostatnich chwil życia?
-
Poprzednie generacje nie zrobiły na nikim wrażenie, do dziś mam do nich uprzedzenie.
Przyznam, że na mnie też nie. Ale wiele im zawdzięczamy.
-
- Nie ważne. Dla nikogo to nie jest ważne... - mówiła do pustki.
- Bo widzisz, kiedy obudzisz się i stwierdzisz że umarłaś, świat zaczyna wyglądać inaczej i trudno jest ci nie uwierzyć w rzeczy wcześniej niemożliwe...
-
- Za moich czasów wampiry były inne. Nie wierzyłam że istnieją. Ale wiesz? Teraz jestem w stanie uwierzyć we wszystko.
-
- Na wszystko kiedyś znajdzie się pora - odparła. - Powiedz mi, jesteś wampirzycą od urodzenia?
[Zabawa] Wąż słowny
w Gry i zabawy
Napisano
Interakcja