Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Witaj, towarzyszko Nightmare Moon. Daruję sobie tytuły, gdyż nie akceptuję monarchii, wybacz. Frapuje mnie kilka kwestii, dlatego uznałem, że warto zwrócić się wprost do ciebie. Przejdę zatem do rzeczy.

    1. Na jakiej podstawie wierzysz w swe zwycięstwo? Dlaczego się łudzisz?

    2. Jak zamierzasz przejąć ciało Luny? Uważasz, że masz dość sił by wykonać plan?

    3. Nie sądzisz czasem, iż fizycznie niemożliwym jest sprowadzić wieczną noc?

    4. Zakładając, że jednak zdobędziesz władzę, jak zamierzasz rozwiązać problem nierówności społecznej?

    5. Tak bardziej prywatnie. Co sądzisz o rewolucjonistach?

    W tym miejscu pozwolę sobie przerwać, nie wiem, czy aby nie za dużo tych pytań. W razie potrzeby pojawię się znowu. Daswidania.

    Towarzysz Obywatel

     

    Nad wybaczeniem jeszcze się zastanowię.

    1 + 2. To jest coś więcej niż wiara. To jest pewność. Wiesz co odróżnia Equestrię od innych krain? Jest w niej szczęście i pokój. To nie podoba się innym, sąsiadującym z nią krainom. Potrzebuję zaledwie iskry... tak samo niewielkiej, jak ta która mnie uwięziła. Wystarczy czyjeś cierpienie, chwilowa słabość Luny, a będę wolna.

    3. Nie, nie sądzę. Czy są jakieś podstawy do takiego pomysłu? Wątpisz w moje możliwości?

    4. Zakładając, że zamierzam rozwiązać ten problem...

    5. Rewolucja, rewolucja... Po cóż mi coś takiego i ktoś taki? Przy odpowiedniej groźbie każdego da się sobie podporządkować.

    Ze względu na to, że mam dzisiaj dobry humor, zezwalam na zadanie dalszych, z pewnością dręczących Cię pytań.

     

     

    Witaj Nightmare Moon. 

    Gdyby Vorlonowie (http://babylon5.imbateam.pl/vorlon.html) i Cienie (http://babylon5.imbateam.pl/shadows.html) rozpoczęli swoją wojnę w Equestrii to po czyjej stronie byś stanęła ?

     

    Doprawdy, zabawne. Sądzisz że stanęłabym po stronie moich wrogów? Naprawdę? Ho, ho, ho... Nie rozśmieszaj mnie.

  2. - W Canterlocie o tym nie uczyli, jeśli gdziekolwiek o czymś takim ktokolwiek się uczył... - powiedziała Twilight. Podeszła do klaczy z uśmiechem przypatrującej się bestii i uderzyła ją mocno w głowę. Skutecznie, bo klacz straciła przytomność. W tym samym momencie bestia porzuciła zainteresowanie Midnightem, ryknęła gniewnie i rzuciła się na Twilight.

  3. - Oczywiście że mogę, synu - powiedziała i uśmiechnęła się. Discord również uśmiechnął się, a naokoło Fluttershy rozbłysła świetlista powłoka. Mirage znów się zaśmiała.

    - Odpowiedz mi, drogi gościu... Co sprawia, że podmieńce są silniejsze? - zapytała z uśmiechem. Powłoka kryjąca pegazicę trzasnęła i rozprysła się, a klacz zniknęła. Po kilku sekundach dało się słyszeć pisk. Fluttershy znalazła się tuż przy Królowej, w dziwnych, łuskowatych kajdanach, trzymana przez dwóch żołnierzy. Discord wybałuszył oczy. Pierwszy raz Fiury miał okazję widzieć Pana Chaosu przerażonego.

  4. Klacz nie wpadła do mazi. Zatrzymała się kilka centymetrów nad nią, po czym została odstawiona na bok... Czyżby to miało świadomość? Czarne coś nagle urosło i przybrało postać. W mroku trudno było określić czym było, z pewnością jednak miało cztery odnóża i dwie pary świecących, fioletowych ślepi. Otworzyło paszczę i kłapnęło na Midnighta. Zbliżyło się wolno, miękko stąpając. Twilight przybiegła i strzeliła promieniem w potwora. Niewidzialna osłona zdołała uchronić go od uszkodzeń.

    - Ciiii... Spokojnie - powiedziała mała klacz. - Muszą rozwiązać to między sobą SAMI.

  5. Oponent zdjął kaptur. Przed Lockdownem stała teraz klacz o czarnej grzywie przecinanej ledwo widocznymi, siwymi pasemkami. Jej oczy miały bardzo szerokie źrenice i żółte tęczówki które mogły przyprawić o lekki niepokój. Jej  futro było granatowe. Wbiła w zebrę spojrzenie i uśmiechnęła się szeroko. Wszystkie jej zęby były spiłowane na ostre trójkąty.

    - Czy zechciałbyś przywitać się z moimi towarzyszami? - zapytała.

  6. zaatakował atakując?

     

    * * *

     

    Klacz stała w miejscu. Z pomiędzy kamieni zaczęła sączyć się czarna maź, zbierająca się w kałuży na podłodze. Niepokojącym było, że maż bulgotała dziwnie, a jej glutowate wstęgi ciągnęły się i wyrzucało je w górę. W końcu zaczęła przesuwać się w stronę Midnighta. Źrebię w tym czasie leżało pod ścianą, kopane przez ogiera.

  7. W końcu jednak i Saggicie zachciało się spać. W tym momencie koc zrobił się bardzo przydatny. Odsunęła się odrobinę od krawędzi skały i zasnęła.

    We śnie ujrzała Florence i Violeta. On leżał przygnieciony wozem. Żył, i krzyczał do Saggity. Prosił o pomoc. Florence tymczasem podchodziła i powoli odrywała kawałki skóry z jego szyi, aż  ukazała się tętnica. Florence z ohydnym uśmiechem wgryzła się i rozerwała ją.

  8. Mirage zignorowała uwagę źrebaka.

    - Warunki pokoju? Warunki? W twojej obecnej sytuacji powinieneś błagać nas o pozwolenie wyjścia stąd bez większych cielesnych i psychicznych. Spójrz, Discordzie. Jesteś na naszej łasce, tak jak pegazica. Twoja magia jest potężna, ale ja znam sposób żeby cię pokonać. O, tak. I nie jest to zamknięcie w kamieniu, w żadnym razie. To coś gorszego. Coś, co odbierze ci wszystko co masz... - uśmiechnęła się. Żołnierze przystanęli w miejscu i przestali się zbliżać do wysepki.

    - Nie można ziszczyć chaosu, moja droga. Gdzie chaos, tam i ja. A jak zapewne wiesz, nie ma miejsca gdzie panuje idealny porządek. Ho, ho, ho... Skoro nie zamkniesz mnie w więzieniu, nie masz innej możliwości zapanowania nade mną. Prawda?

    - Nieprawda, Discordzie. Zaraz zobaczysz jak bardzo się mylisz... - Mirage skierowała wzrok na Fiury'ego.

  9. Lek nie wywołał uczucia ulgi, a raczej spotęgował ból przez pieczenie. Trudno. Krussk musiał wytrzymać i gonić tak niewdzięczny cel dalej. I oto ujrzał między ludźmi swoje uciekające tysiąc kredytów, które nie oglądało się za siebie i pędziło niemal na złamanie karku. Kobieta przepychała się między tłumem, a w pewnym momencie specjalnie popchnęła któregoś z nic nieświadomych przechodniów tak, by się specjalnie przewrócił. Zapewne zostanie na śmierć stratowany i wywoła zator, a na tym jej zależało.

  10. - Do ciebie właśnie, prostaczku - padło w odpowiedzi. Kuc, nie odsłaniając twarzy podszedł bliżej. Był zdecydowanie niższy od Lockdowna, a mimo to nie bał się podejść. Barman szczerzył się z bezpiecznej odległości. Na sali zapadła cisza, ale kuce, mimo iż skupione na Lockdownie i ewentualnym oponencie, wydawały się mieć w oczach błysk satysfakcji.

  11. Ares, niedobry chłopcze. Ja tu Master of gra jestem, nie zabieraj mi ukochanej władzy!

    - Oj, ktoś tu chyba troszkę się zagalopował, nie sądzicie chłopcy? - odezwał się kaptur pod ścianą. W dalszym ciągu nie zaszczycił zebry spojrzeniem, i nie wyglądało na to, by zamierzał to zmienić. Barman wolno podniósł się z podłogi i pomacał kopytem sine oko i starł krew z pyska. Spojrzał na zakapturzonego typa i lekki uśmiech rozjaśnił jego twarz.

  12. - Moi drodzy zebrani - rozpoczął Discord. Na jego ciele pojawił się garnitur i podwyższenie z mikrofonem. - Zebraliśmy się tutaj nie po to, droga królowo by złamać prawa fizyki i pojmać mnie oraz obecną tu Fluttershy, a kolegę obok - wskazał Fiury'ego - zamienić w niecnego króla, ale po to,by omówić warunki pokoju między wami, a Equestrią.

    Mirage wybuchnęła śmiechem.

  13. - Dalej, mój synu... Uwolnij się od słabej powłoki. Wiesz, że zwyciężyć możesz tylko uwalniając się... - Powiedziała Mirage, opierając się o podłokietnik tronu. I wtedy Discord chwycił Fiury'ego i potrząsnął nim.

    - Dalej, słodziak. Przestań odwalać teatr i skup się na negocjacjach pokojowych - jego oczy zaczęły wirować i hipnotyzować źrebaka. Poczuł mrowienie na całym ciele, a potem chwilowo utracił przytomność. Po owej chwili obudził się, a mrowienie i dziwne objawy zniknęły. Fluttershy cofnęła się bliżej Discorda.

  14. Arrow podniósł brwi w bezgranicznym zdziwieniu. Że też musiał mówić coś takiego swojej najbliższej towarzyszce i przyjaciółce. Nigdy by się nie spodziewał... W zamyśleniu potknął się o jeden ze stopni. Spiralne schody. Księżniczka Luna. Otrząsnąć się... Pegaz skupił się na wspinaczce.

  15. Spojrzenia pełne pogardy nie ominęły zebry, podobnie jak nagła cisza, która zapadła po przekroczeniu przez niego progu. Był obserwowany w sposób tak dyskretny, że na jego miejscu i krowa poczułaby, że weszła na złe pastwisko, a następnie porzuciłaby je i z chęcią poszłaby szukać innego. Ale że Lockdown krową nie był, został przy barze.

    - Coś podać? - zapytał barman leniwie. Jego ton głosu sugerował, że pytanie to było zadane tylko i wyłącznie z obowiązku, a wykonanie czynności powiązanej z nim jest ostatnią rzeczą na którą miał ochotę.

  16. W środku panował półmrok. W nozdrza Lockdowna uderzył zapach stęchlizny. W pomieszczeniu stało kilka okragłych, ciężkich stołów. Nad każdym z nich paliły się świece, oprócz małych stolików pod ścianami. Te były nieoświetlone, a ich tymczasowi lokatorzy zapewne to właśnie sobie cenili.  Na pięć stolików pod ścianą zajęte były dwa. Jeden z bywalców na twarz naciągnięty miał czary kaptur, drugi był plecami odwrócony do wejścia i był pegazem. Na końcu sali stał bar, przy którym stał znudzony jednorożec i czyścił jakąś szklankę.

×
×
  • Utwórz nowe...