Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. - Pomyśl tylko. To trudne, wiem, ale zrób to. Jestem przyczyną śmierci kucy. zrobiłam to z litości. Ty także jesteś przyczyną śmierci. Jesteś gotowa zabić dla własnego bezpieczeństwa... Cóż za egoizm. Która z nas, no powiedz mi, która z nas nosi piętno morderczyni?

  2. - Tak, tak właśnie. Zabijcie się wszyscy nawzajem, zwyczajem owiec. O, tak. Będzie zabawnie patrzeć, jak robicie z siebie miazgę. A podobno owce jedzą tylko rośliny... - Roześmiała się z własnego żartu. Leżała na skalistym podłożu.

  3. Za drzewem klacz dostrzegła szwendacza. Nie wyglądał strasznie, a raczej żałośnie. Przegniłe narządy leżały koło niego, wywleczone i na pierwszy rzut oka niepołączone z ciałem. Skóra zwisała luźno, A okolice pyszczka były krwawą masą. Charczał i próbował zbliżać się do Saggity.

  4. Drugi z jednorożców jakby nie mógł zapanować nad ciałem, bo poruszał się wolniej. Noc była naprawdę zimna, a jaskinia znajdowała się nad wodą. Ostatnim na co Ruffian miałaby ochotę byłoby wskoczenie do takowej. Nie było jednak innej drogi ucieczki.

  5. - I co z tego? Szczycisz się swoją szybkością reakcji? Buc, jak Wulkana kocham! Ja ci jeszcze pokażę! Pokażę! Rozumiesz to ty organiczne truchło? Rozumiesz mnie? - Kamień był wyraźnie poirytowany. Więcej, gdyby tylko był nieco większy, z pewnością przygniótłby Ashena. Ze swoim wzrostem jednak mógł sobie pozwolić najwyżej na spadnięcie mu na kopyto ze znacznej wysokości.

  6. - O, tak! Znajdź, tłumoku! Myślisz że jesteśmy za to odpowiedzialni? Żyłem na długo zanim się wszyscy pojawiliście! Co, co? Będziesz mnie ignorował? Ja ci zaraz dam, bucu! - Kamień zaczął uparcie uderzać w jedną z nóg drabiny. Jego determinacja nie pozwoliła mu zauważyć, że kompletnie nic to nie daje.

  7. Słońce powoli chowało się za horyzont. W lesie panował spokój. Zupełnie tak, jakby tego miejsca to nie dotyczyło. Zaledwie kilka dni temu na Equestrię spłynęli Jeźdźcy Apokalipsy - Wojna - pomiędzy żywymi, a martwymi. Głód - jedyne uczucie znane umarłym. Zaraza - rozprzestrzeniła się w przerażającym tempie. I wreszcie Śmierć - ona jedyna była w Equestrii zawsze, a teraz ustąpiła. Przychodziła z trudem i zwykle po dwa razy. W lesie jednak - spokojnym, harmonijnym, niewzruszonym lesie tylko czasami pojawiały się skutki epidemii. Poza jednym - oto drobny kucyk o rudej grzywie podąża zatartą ścieżką, coraz głębiej w las.

  8. Wind zsunęła się z pleców i samodzielnie podeszła za skałę. Po kilku minutach deszcz strzał przestał padać. Wszytko ucichło. Klacz zaczęła oddychać ciężko, po czym starała się opanować oddech, bo widocznie coś usłyszała. Z lasu dochodziło charczenie. Szwendacze. Wind zaklęła i odwróciła się, żeby zadać cios kataną, ale nie zdążyła. Jeden ze szwendaczy nagle wyłonił się zza głazu i zdołał dosięgnąć jej swoimi szczękami.

  9. Steel zaśmiał się nerwowo, a potem już się nie odezwał. Cały oddział poruszał się w dziwnym milczeniu. Wszyscy stali się nagle przybici. Tymczasem nad ich głowami leciały wrony w dużych ilościach. Po kilku krokach uświadomili sobie, gdzie mogły lecieć. Ohydny zapach gnijącego mięsa dusił i wyciskał łzy z oczu.

  10. Wyglądał na obrażonego. Zanim znów się odezwał, minęło kilka minut.

    - Czy to przypadkiem nie jest rasizm? Oskarżasz mnie o coś, czego nie zrobiłem. Pierwszy raz w życiu widzę coś takiego, jak ty. A wszystkie te kamienie w mieście są nienaturalne i nie mogły powstać. Nie mają prawa bytu, kumasz? Nie istnieją! A jednak istnieją... Wyglądają na mocno okaleczone kamienie. Z pewnością ty to zrobiłeś, a teraz chcesz nas wrobić! Tak właśnie! Odkryłem twój mroczny sekret! - Wykrzyknął.

×
×
  • Utwórz nowe...