-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
-
- Już wszystko wiem. Nieźle całkiem się ukryliście. Ale zanim tu doszłam, kilka razy miałam zadyszkę - zachichotała, po czym wstała z łóżka i podeszła bliżej. - Veritas po coś mnie wzywa. Dzięki za rozmowę! - dokończyła, przekraczając próg swojej komnaty.
-
- Obiecasz mi, i to przy świadku - spojrzała niepewnie na Pinkie Pie - że nie będziesz używał więcej Nekromancji. To nie jest dobre. Wiem, bo Twilight się kiedyś o tym uczyła. I zabronione.
-
Jeszcze bardziej niepokojące było niejasne uczucie, że jest obserwowany. I to z kilku stron na raz, jakby Ashen był otoczony. A może to właśnie w kamieniach kryje się odpowiedź? Może jednak biblioteka okaże się przydatna?
-
A jednak bardzo prosiłabym o wstawienie pełnego formularza.
-
Przepraszam, postaram się pisać lepiej.
***
Dopiero teraz rzucił mu się w oczy pewien szczegół. Tuż za drzewami kamieni i głazów było więcej. Niektóre małe, inne zaś spore, a jeszcze inne ogromne. Tych nikt raczej nie mógł przetoczyć. Za każdym z kamieni była długa wstęga rozoranej ziemi. Wyglądało na to, że kamienie migrują, choć w sposób dziwnie chaotyczny, bowiem każdy z głazów obrał sobie inną drogę.
-
Kuc zachichotał.
- Taa. Mam odznakę na całe życie. Zatoka przy granicy Changei. Było ostro, zwłaszcza że te małe, wredne bydlaki są mistrzami kamuflażu i właściwie nie wiesz, z kim masz walczyć.
-
- Da się załatwić. Ale... Coś za coś. Nie ma nic bez zapłaty, gościu. - Rzekła i przekręciła się w śpiworze.
-
- Nie ma co współczuć. Dostał za swoje nożem w szyję. Po jego śmierci mi ulżyło. Dzięki za przejawy dobrej woli. Naprawdę. W mojej obecnej sytuacji tego typu rzeczy są dla mnie naprawdę ważne. - Uśmiechnęła się.
-
Podeszła do Wave'a i spojrzała mu w oczy.
- Nie obchodzi mnie twoja narzeczona. Nie byłam ani nią, ani Chrysalis. Nie będę słuchać twoich rozkazów. Przed sformułowaniem prośby, sprawdź, czy zawiera ona w sobie "proszę"- Wysyczała ze złością.
-
- Nie wytrzymałbym przy takim ustrojstwie. Musisz być bardzo cierpliwy. Ja zdecydowanie wolę "czysty front". Nerwowo, ale mogę więcej zdziałać - roześmiał się - Jak już dojdzie do starcia, będę pamiętał żeby przypadkiem nie znaleźć się na przeciwko twojej wyrzutni.
-
- Ona - wskazała na Socks - jest owcą. Ty też jesteś owcą - zwróciła się do Wave'a. - Myślicie tak samo i jesteście tak samo ślepi. Tym są owce. A jedna z nich idealnie mnie opisała. Teraz już wszystko o mnie wiesz. - Wybuchła śmiechem.
-
- Mam wrażenie, że Arrow ma mnie za wroga. Wiem to. I nie wiem tylko, dlaczego. - powiedziała. W tej chwili wyglądała jak siedem nieszczęść.
-
- Profanacja i zakłócanie spokoju zmarłych to nie jest dobry pomysł na siebie, dzieciaku. Serio. Bardzo często obraca się to przeciwko nim. Mówię ci.- dodała.
-
Dearme zaśmiała się, widząc reakcję Socks. Owca coraz bardziej ją bawiła.
- A co będzie, jeśli nie postąpi tak, jak sobie to zaplanowałaś? - mimo rozbawienia, jej wzrok wciąż mógłby zabijać.
-
Ślad zaczynał się kilka metrów za kamieniem, a kończył w miejscu gdzie kamień w tej chwili odpoczywał. Żadnych śladów łap, kopyt, ani nawet płetw. Gdyby nie tajemniczy ruch, na polanie panowałaby sielanka. Ptaki śpiewały, drzewa - jak to drzewa - rosły, a kwiaty i zioła kwitły.
-
- Jak to wszystko się skończy, to ja będę miał w ogródku basen z cydrem. Na jakiej pozycji walczysz? - zapytał. Dopiero teraz Rocket zwrócił uwagę na bliznę jednorożca, przecinającą pół jego twarzy.
-
Dearme jednak zlekceważyła słowa Socks. Pojawiła się tuż przy przybyszce.
- To do mnie lepiej się nie zbliżać. Owca twierdzi, że jestem niebezpieczna. Tak czy inaczej, witaj.
-
Nie wyróżniało się od żadnej z części lasu. Wydawało się wręcz niesamowicie przeciętne i żaden szczegół nie mącił tej aury. Żaden, poza sporej wielkości głazem. Za nim powstało długie wgłębienie z powyrywaną trawą i rozoraną ziemią. Zupełnie jakby kamień został przesunięty, lub przetoczony.
-
- Rusz się! - Wind pobiegła za najbliższą skałę, po czym obejrzała się za siebie. Ruszyła do towarzysza i pociągnęła go, żeby zmusić go do ukrycia się. Spadły na nich kolejne strzały. Nie widzieli źródła pocisków.
-
- Dla mnie też. Wcześniej nie miałam pojęcia, że istnieją takie... Grupy. Zapewne nikt nie wiedział. Po dołączeniu do was poczułam się bezpieczniej. Podobno będę uczyć się zmiany wyglądu. Będę jak Podmieniec. - Powiedziała.
-
- Dzisiaj jeszcze będziemy w okopach. Służymy jako posiłki. Znajdziemy się blisko Kryształowego Imperium. Podobno cholernie tam zimno - powiedział.
-
- A znasz? Praktykujesz? - zapytała pegazica z chytrym uśmiechem.
-
Ani dom, ani ewentualni lokatorzy nie zaatakowali Ashena. Nie zdarzył się wszelki wypadek. Nie zdarzyło się nic, czyli to, czego spodziewać się było można. Przy próbie wtargnięcia do domu drzwi skrzypnęły ostrzegawczo. W środku panował mrok. Drobinki kurzu wirowały w świetle, które wdarło się razem z kucem. Wnętrze było opustoszałe. Zostało kilka starych mebli i ciężki kocioł. Zecory ani jej pomnika nie było.
-
- Nie. Poradzę sobie - powiedziała i odeszła od sadzawki w stronę lasu. Chciała być sama. Nie żeby czuła nostalgię jakiegokolwiek rodzaju; Ona nic nie czuła. Victo był dla niej dobry, to prawda. Dobrze się czuła w jego towarzystwie. Ale jeszcze lepiej czuła się w towarzystwie swoich dusz.
Equestria: You're in the army now
w Archiwum RPG
Napisano
- Są. W tym problem. Ale jeśli podmieńca walnie się mocno w tył łba, przez chwilę traci zdolność podszywania się. I wtedy problem jest, jeśli walniesz kompana w łeb. Dlatego też nosimy specjalne wstążki na grzywach. Wyglądają zabawnie, ale podmieńce dopiero po jakimś czasie je rozpracowują. Większość z nich jest spostrzegawcza, co nie zmienia faktu, że to straszne debile. - Zakończył.