Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. - Pokazałam ci wszystko - zwróciła się do Socks - łącznie ze swoją śmiercią. Pokazałam prawdę. Nic ci nie zrobiłam i nie zamierzam. Żadnej z was. A wy dalej chcecie się mnie pozbyć. To czyni z was owce. Nie próbujecie rozumieć problemu. Chcecie się go pozbyć. - zaśmiała się ponownie.

  2. Po drodze natknął - a może raczej potknął - się o Spike'a. Spike był smokiem i pomocnikiem w bibliotece. W momencie skamienienia biegł gdzieś, zapewne na prośbę Twilight Sparkle. Żeby przejrzeć wszystkie książki, będzie potrzebował naprawdę wiele czasu. Ale to bez znaczenia. Czas nie był już ważny. Nawet jeśli znajdzie jakąś księgę... Co jeśli będzie potrzebował magii?

  3. - Owce - powiedziała - To wy. Wy, mający nadzieję na lepsze, nieważne jak byłoby wam dobrze. Wy, którzy uparcie myślicie, że coś wiecie. Wy, którzy zawsze chcecie więcej. I miażdżycie tych, których się boicie. O, tak. Miażdżycie.

  4. Butelka przeleciała tuż obok niej. Dearme zmrużyła oczy. - Jesteś owcą. Myślisz jak owca. Zachowujesz się jak owca. O, tak. Jesteś do kości owcą. A może nawet i głębiej? - zapytała. Zwróciła oczy ku Wave'owi. - Moja własna krew. Moja własna.

  5. Biblioteka podobnie jak wszystkie budynki, pozostała w nienaruszonym stanie. W środku wciąż siedziała bibliotekarka, uwieczniona z wyjątkowo leniwym i znudzonym wyrazem twarzy. Kubek z kawą stał w tym samym miejscu, co ostatnio. Że też nie zachciało jej się pić. Zachciało się za to szczurom, które najwyraźniej świetnie znalazły się w nowej sytuacji. Świadczyła o tym zawartość kubka i tłusty gryzoń, który czmychnął gdy tylko usłyszał otwierane drzwi.

  6. Jedynym co ruszało się w Ponyville tego ranka, był wiatr. I szczury. Nikt nie hałasował rozkładając stragany, nikt nie biegł do pracy, nikt nie spacerował. Był wczesny ranek, to prawda. Ale w normalnych okolicznościach już wtedy usłyszeć można było na przykład przekleństwa kogoś, kto wstając rano z łóżka natrafił na kota. Wtedy, oprócz przekleństwa dałby się słyszeć dziki wrzask, a to z kolei byłoby początkiem łańcucha reakcji prowadzącego niepowstrzymanie do obudzenia się całego Ponyville. Tego ranka było inaczej. Słońce wstało, jak codziennie. To był dobry znak. Stawał się on jednak niczym, jeśli spojrzeć na piękne, idealnie wyrzeźbione posągi, które niedawno jeszcze były mieszkańcami spokojnej wioski. To nie był dobry znak.

    Oto z jednego z domów, nie wyróżniających się spośród innych, niespodziewanie wychodzi szary kuc. On też nie wyróżniał się specjalnie od innych. Teraz jednak jest jedyny w swoim rodzaju. Żyje.

×
×
  • Utwórz nowe...