-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
-
- Straszyłem? Ja? - Przybrał mocno zdziwiony wyraz twarzy. - Kiedy ja cię straszyłem? Nawet jeśli, to nie było to moim... Celem. O, nie. Ja mam inne cele. Schowaj się za tamto drzewo. - rozkazał, po czym wyszedł zza tego, o które się opierał i jeszcze raz zaczął lustrować wzrokiem polanę.
-
- Cześć, młody. Spakowany? Gotowy do drogi? - zapytała błękitna pegazica. Na jej grzbiecie spoczywał niewielki, zielonoszary plecak, bardzo wypchany. Z oddali nadchodziła powoli Fluttershy, stawiając ostrożnie kroki. Czego ona się tak bała?
-
Końcówka podróży odbyła się w milczeniu. Po kilku chwilach usłyszeć można było szum wody - podziemna rzeka. Weszli na skalną półkę i dotarli do szerokiego i niezbyt wysokiego wodospadu. Skała w tym miejscu była zupełnie czarna, poprzecinana błękitnymi, fluoryzującymi żyłkami. Niektóre z nich układały się w symetryczne wzory, które dostrzec mogło tylko bardzo wprawne oko. Dno w jaskini było bardzo widoczne, za sprawą drobnych stworzeń wytwarzających światło.
-
- Pewnie. Po wszystkim musisz poznać siostrę Applejack. Mała Applebloom jest urocza. Poza tym, co miałybyśmy z tobą zrobić? - zapytała, po czym skupiła się na przyjaciółkach. - Hej, Applejack! Hej, Dashie! - krzyknęła radośnie, jak zwykle.
-
- Teraz nawet skały czyhają na nasze życie. Tak to jeszcze chyba nie było. - Rzekła Wind, wykorzystując większość swoich pokładów humoru. Wyczołgała się spod skały i kontynuowała podróż. Gdyby jej skrzydła były sprawne, mogłaby ich użyć i zobaczyć teren z góry. Gdyby tylko były sprawne.
-
- Jesteśmy już blisko. Idziemy prosto do kryjówki? - zapytał Arrow. Bardzo zwinnie omijał skały i różne inne przeszkody. Tylko siniaki mogły teraz świadczyć o jego niedawnej niedyspozycji.
-
- Bo widzisz... Wspominałeś, że pomagałeś mamie jako masażysta. W Ponyville też byś się przydał. A mieszkanie... Będziesz mieszkał tam, gdzie chcesz. U którejś z nas. Wystarczy wybrać. Zrobisz jak zechcesz. - Uśmiechnęła się.
-
- Ten problem już nie istnieje. Zostaniesz tutaj. O, spójrz. Rainbow i Applejack już są!
-
- Rozkazywać? - zaśmiał się. - Nie, nie, nie. Ja dałem ci alternatywę. Możesz zostać tu i towarzyszyć mi w ostatnich chwilach, albo uciec i do końca krótkiego życia błąkać się po lesie. Przy czym pierwszy wybór jest dla ciebie bardziej korzystny. A i nie zapominaj, że to z twojej winy tu jesteś. Nie musiałaś za mną iść. - uśmiechnął się drwiąco. Teraz mogła zobaczyć go dokładnie. Miał długą, poszarpaną, białą grzywę. Jego sierść była krótka i aż hipnotyzująco czarna. Oczy zaś wydawały się płonąć. Czekał na coś.
-
- Ta. Znalazłby sobie kogoś na zastępstwo - powiedział Hammer, po czym zaklął szpetnie, bo uderzył głową w kawałek wiszącej skały.
-
- Nie zrobię tego. Maskowałem drogę. Choćby nie wiem co, nie wrócisz stąd. Nie sama. Jeśli chcesz jeszcze zobaczyć miasto, bądź grzeczna. - Rzucił, po czym odsunął się i zwrócił ku polanie.
-
- Schyl ten łeb! - Rzuciła Wind. Chwilę później na drodze pojawił się głaz, który stoczył się z góry i zatamował przejście. Nie mogli się już teraz cofnąć.
-
- Ciekawe, co u Veritasa - zagadnął Hammer.
- Pewnie całkiem nieźle się bawił pod naszą nieobecność. - rzekł Arrow sarkastycznie. Co chwila schylali się, żeby nie zahaczyć o skały.
-
- Nie bój się. Jak będziesz zmęczony, Rainbow Dash cię poniesie! Naprawdę, nie ma się czego bać! - jej głos ociekał entuzjazmem.
-
Zdematerializował się w chmurze czarnej mgły, po czym pojawił się tuż nad Ruffian, przyciskając ją do ziemi. - I nic. Zupełnie nic. Jak wrócisz teraz do domu? Co teraz zrobisz? - zapytał.
-
Oboje weszli do środka. Brama zamknęła się. Teraz tylko jeszcze tunel, jaskinia i wejście do kryjówki. Arrow i Hammer stanęli i w milczeniu czekali na światło.
-
Towarzyszka zamknęła drzwi na klucz. - poczekaj chwilkę, dobrze? - Nie poczekała na odpowiedź. Pobiegła do domku obok, powierzyć sąsiadce klucze. Wybiegła i ruszyła w kierunku farmy rodziny Apple.
-
- Dzielny chłopak. Chodźmy więc! - Klacz wytargała plecak i błyskawicznie zapakowała jedzenie, po czym założyła go na plecy. Wybiegła z domu i poczekała, aż Fiury zrobi to samo.
-
Brama wydała dziwny, pulsujący, metaliczny dźwięk, po czym wolno i ze skrzypnięciem otworzyła się. Hammer wlókł się z tyłu, Arrow tymczasem poczekał, aż towarzyszka wejdzie.
-
- Błaaagam - Pinkie Pie przewróciła oczami. - Boisz się będąc z nami? Kilka podmieńców nie jest realnym niebezpieczeństwem. Teraz, szybka decyzja. Zaprowadzisz nas? Od tego zależy los Equestrii! - Wbiła w źrebaka spojrzenie
-
- He, he. Tak. Szukamy. Dobre, nie ma co - Arrow uśmiechał się drwiąco, stojąc na skraju przepaści i kamiennej groty. - Somado, mam nadzieję, że potrafisz je otworzyć. Dawno mnie tu nie było.
-
Przełęcz ciągnęła się przez około kilometr. Były miejsca, w których stawała się szersza, a chwilę później znów się zwężała. Tutaj niebezpieczeństwem nie były szwendacze, ale skały. W pewnym momencie Wind gwałtownie wsunęła się pod jedną z nich, ciągnąc za sobą Darknessa.
-
Gałęzie co chwilę czepiały się futra, a kamienie obsuwały się. Ostrożne kroki były koniecznością. Przełęcz w końcu ukazała się.
-
W końcu dotarli do przełęczy. Skały sterczały niczym zęby czegoś bardzo drapieżnego, wielkiego i groźnego. Były ostre i bardzo przydatne dla kucy - zombie mogły się na nie nadziać. Trzeba było schylać głowę i iść bardzo ostrożnie. Wind ruszyła za Darkness'em.
Equestria: W poszukiwaniu azylu
w Archiwum RPG
Napisano
- Och, hej, Fiury! - powiedziała. Trudno było ją usłyszeć, a jednak do źrebaka dotarło przesłanie przekazu. Fluttershy uśmiechnęła się i podbiegła do towarzyszy. - Hmm... Jak się czujesz? - spytała. Miała bardzo przyjemny głos.