-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
-
- ktoś nas musiał wypatrzyć. No bo kto miałby zdradzić? - zapytał. Sam miał wątpliwości. - Zróbmy postój. Tam chyba jest grota. Zatrzymajmy się w niej. Co ty na to? - Hammer spojrzał z nadzieją w oczach.
-
- Zecora wie co mówi. I co robi. Wypij, a sen przyjdzie błyskawicznie. - mrugnęła.
-
- Panie przodem - rzekł i odsunął się, dając Ruffian możliwość przejścia. Nagle jego postać dziwnie mignęła, na chwilę stając się czarno-biała. Trwało to ułamek sekundy.
-
- Daj spokój. Ja mam kilka w plecaku. Po prostu mówię, że przydałyby się nam. Jak już jesteśmy tutaj razem i przez jakiś czas będziemy... Opowiedz mi coś o sobie. Proszę. - powiedziała. Odwróciła się w kierunku Darkness'a i patrzyła na niego w milczeniu.
-
- Czy ziemia w którą wbijasz wzrok jest tak ciekawa, czy czymś sobie zasłużyła żeby ją przebić? - zapytał. Jego głos był bardzo wesoły.
-
- Właściwie... Chyba zapomnieliśmy spakować jabłka ze stołu w twoim domu. Moglibyśmy je wykorzystać - mruknęła. Była zmęczona, ale sen ani myślał przychodzić. Czy on też przychodził tylko za zapachem krwi?
-
- Nie. A co mnie sprowadza... Musiałem załatwić pewną... Umm... Sprawę. I chyba przez chwilę będę musiał zostać. Cóż. tak to bywa z niezwykle ważnymi sprawami. Od kiedy trenujesz? - zapytał.
-
- Oooch, mój ty malutki. Nie martw się, jak coś to ja im wszystko opowiem. Tylko musisz pójść ze mną. Dobrze? No. A teraz śpij. Dobrze ci to zrobi. - Powiedziała, a w jej głosie jak zwykle było dużo zapału.
-
- Czuję się dobrze. Ale on chyba nie. Ciekawe, dlaczego akurat na Arrow'a się tak uwzięli. - dodał. Krajobraz wokół zaczął się zmieniać. Stał się bardziej skalisty. Drzewa iglaste zastąpiły drzewa liściaste o bujnych koronach. Powoli zapadał zmierzch.
-
- Wiesz... Sądzę że usłyszysz jak coś będzie się zbliżać. Nie chodź tak, bo w ten sposób nie możesz odpoczywać. I obudź mnie proszę za dwie godziny. - pegazica ułożyła się pod drzewem i zwinęła w kłębek. Zastanawiała się, czy uda jej się zasnąć.
-
- Tak. Pewnie tak. Ustalimy wartę? - zapytała. Byli już daleko od miasta i nic nie wskazywało na to, żeby cokolwiek się tutaj doczołgało. A jednak pozostawał pewien niepokój.
-
- Co do ostatniego, to widać że trenujesz. Masz wysportowaną i szczupłą sylwetkę - mrugnął okiem do Ruffian.
-
- Nie no... Somada, błagam. Ja nie nadążę z nim na plecach. Wolniej - zakończył Hammer, po czym nerwowym krokiem ruszył za współtowarzyszką. Mimo obciążenia dotrzymywał tempa i już po chwili zostawili strażników sam na sam z pułapkami. Wkroczyli do lasu.
-
- Dostałeś eliksir. Powinieneś go zażyć i porządnie się wyspać. Potem spotkamy się w domu Twilight z pozostałymi Przedstawicielkami Elementów Harmonii. Będziesz musiał znowu opowiedzieć, co się wydarzyło... Dasz radę? - spojrzała na Fiury'ego z troską.
-
Podeszła i przytuliła Darknessa, a jednak uśmiech nie rozjaśnił jej twarzy. Po jakimś czasie wkroczyli do lasu. Zapadał zmierzch, kiedy dotarli do strumienia. Nad nimi rozciągały się korony drzew. Wszędzie wokół ziemię porastał mech. Miejsce wyglądało niemalże urokliwie. Wydawało się ostoją, jakby tutaj zaraza nie doszła.
-
- Wątpię, żeby taki źrebak jak ty ważył aż tyle. - po dojściu do Ponyville Twilight ruszyła do swojego domu. Pinkie, cały czas w podskokach opowiadała o Ponyville, Elementach Harmonii, przyjaciółkach i większości mieszkańców. W końcu dotarli do jej domu.
/ (Gustowny awatar)
-
Na granicy miasta było pełno od unieszkodliwionych trupów, a przy jednej z głównych dróg kilku martwych Canterlockich strażników. Kilku szwendaczy łaziło bez celu, żywiąc się resztkami. Czy kiedykolwiek robiły coś innego? Przez całą drogę Wind nie odezwała się ani słowem. Szła z opuszczoną głową, pochlipując cicho.
-
- Masz. Gdzie dzisiaj spałeś? - Pinkie znów się wyszczerzyła. Aż dziw, że nie bolały jej mięśnie. Kucyki opuściły dom Zecory i ruszyły z powrotem do Ponyville.
-
Teraz, po rozstawieniu pułapek drogi ucieczki aż się mnożyły. W lewo prowadziły do Canterlotu, w prawo zaś do lasu i w góry. - Prowadź - rzucił Hammer po chwili milczenia. Przez dym dało się słyszeć krzyki i przekleństwa straży, oraz radosne okrzyki byłych więźniów.
-
- Myślę, że powinieneś wypić to w domu... -Pinke niewiadomo kiedy znalazła się obok. Twilight tymczasem pożegnała się z Zecorą.
-
Nie zareagowała. Nie przestawała płakać, aż w końcu podniosła się i poszła po katanę leżącą obok zwłok. Wróciła i spojrzała na Darkness'a. - Dziękuję. Ale teraz proszę, chodźmy już stąd. Nie chcę spotkać nikogo więcej - powiedziała. Do zaułka tymczasem zaczęły zbliżać się kolejne, w większej ilości.
-
- Tutaj masz lekarstwo. Widzę, że jesteś zlękniony. Użyj go, a sen ukoi twój umysł udręczony. - mrugnęła okiem porozumiewawczo. -Dziękuję Zecoro. Pozwolisz, że znów cię odwiedzimy jeśli będzie coś nie tak? - spytała Twilight.
- W moim domu jesteś zawsze mile widziana.
-
- Dobrze cię widzieć. Oczywiście, że go wezmę. Nie przejdzie zbyt daleko. - Hammer zarzucił sobie na grzbiet pegaza. W tym momencie obok Somady wylądowała pegazica. - To ten... Fajnie było, dzięki za uwolnienie, chyba jesteśmy kwita i powodzenia życzę. Muszę iść - Angouleme mrugnęła i odleciała między drzewa. Chwilę później przybiegło paru strażników, zaalarmowanych krzykami iluzji i strażników którzy uciekli.
-
Wind osunęła się na ziemię. Była cała w krwi, ale nie własnej. Na jej ciele nie powstała żadna nowa rana. Wpatrywała się w przerażeniu w szczątki pegaziego szwendacza, który jeszcze przed chwilą do niej zmierzał. Zaczęła szlochać i odwróciła wzrok, po czym zakryła twarz kopytami.
Equestria: Życie w biegu
w Archiwum RPG
Napisano
- Gdzie? Kiedy? Coś się działo? - zapytał zdziwiony i nieco rozkojarzony. Zmarszczył brwi.