Skocz do zawartości

Ukeź

Brony
  • Zawartość

    1391
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    3

Wszystko napisane przez Ukeź

  1. N: Dwuczłonowy, aczkolwiek oddzielony tylko dużą literką. Nie lubię. Wolałbym tam spację, czy coś. No ale, ogółem jest całkiem spoko. A: Izaya Orihara. Ach. Moja ulubiona postać z tej serii. Właściwie, jeśli o animce chodzi, to chyba ulubiona ze wszystkich serii. Szkoda tylko, że jakości takiej kiszkowatej, no ale. S: To takie... prawdziwe. Bardzo. U: Właściwie to nie kojarzę [*]
  2. A ja tu przybywam z takim zastanowieniem i pytaniem. Czy ktokolwiek z Was miał kiedykolwiek styczność z hodowaniem lisa? Albo sam miał/ma takowego, albo ktoś znajomy może? Lisy to moja druga miłość poza kotkami. Zawsze mi się podobały i w ogóle, uważam, że to super zwierzaki. No i, zawsze chciałem takiego mieć w domu. Czytałem trochę na temat lisków, wiem, że są to zwierzaki, które też mogą się zżyć z właścicielem, a jednak są podobnie niezależne do kotów, ale wciąż są czymś pomiędzy kotem a psem. W każdym razie, pojawia się raczej kwestia natury takiej, że raczej takiego liska trzeba by było mieć od malutkiego, żeby go do siebie przyzwyczaić. Kupiłbym takiego z lisiej fermy najchętniej, a nie od kogoś, po to, by uratować biedaka przed zostaniem futrem jakiejś paniusi... Tylko ciekawi mnie, czy mógłbym tam dostać szczeniaka, jak najmłodszego właśnie. Cóż, to chyba kwestia do pytania właścicieli już konkretnych farm. W każdym razie jak ktoś ma jakieś doświadczenie z takimi zwierzakami, to fajnie by było, gdyby podzielił się doświadczeniami. I jeszcze... wiem, że lisy srebrne są piękne, ale jak myślicie, czy na takiej lisiej fermie, mógłby być też rudzielec? Rude lisy to moja największa miłość, więc tak się zastanawiam. Ale to i tak tylko futerko, uratowałbym życie i srebrnemu, bo na pewno byłby tak samo cudny.
  3. Ja powiem tak, mam wrażenie, że zapominamy o tym, że KAŻDY człowiek ma inny charakter, inne podejście do niektórych spraw. Bo są ludzie, którzy nie potrzebują niektórych rzeczy i bliskości. Przykładowo takie spanie obok kogoś i tulenie się w nocy. Dla jednej osoby - świetna sprawa, romantyczne to i miłe i w ogóle. Dla innej - problem z tym, żeby się po ludzku w nocy wyspać [*] Inny przykład, chodzenie za rączkę, tulenie się na ulicy. Dla jednej - to takie urocze, pokażmy wszystkim, że się kochamy. Dla drugiej - głupia pokazówka, po co to komu. Ja się już nie oszukuję od niedawna. Zauważyłem, że się po prostu do relacji międzyludzkich najzwyczajniej w świecie nie nadaję. Zbyt męczą mnie ludzie. Za bardzo potrzebuję przestrzeni osobistej. A poza tym, jak to było, nie szukam i nie potrzebuję drugiej połówki, bo po prostu jestem jedną całością. I najwyżej może kiedyś znajdę drugą taką całość z którą będę mógł po prostu... być. Razem, rzucając w tego kogoś kapciem na dzień dobry, zrzucając z łóżka "bo zajmuje za dużo miejsca" i tak dalej, a jednocześnie nie męcząc siebie wzajemnie, przytulając na powitanie, czy turlając się w kocu po podłodze, krzycząc że jesteśmy delfinami, czy coś. Mój "związek" musiałby mieć formę czystej, luźnej relacji i po prostu bycia. I wszelkiego rodzaju gesty, jak u większości par, pokroju współżycia, chodzenia za rękę, tulenia się do siebie nonstop... są mi właściwie zbędne na dłuższą metę. Owszem, trochę czułości nie będzie mi przeszkadzać, ale wymaganie ode mnie jakichś dziwnych romantyzmów automatycznie przekreśla ideę istnienia razem, bez emocjonalnej szarpaniny. Wiecie co mnie na przykład zawsze wręcz śmieszyło? Akcje pokroju publicznych oświadczyn. Dla mnie to taka... tandeta, zbędna, głupia i idiotyczny performance, żeby pokazać wszystkim wokół, jak to bardzo się kogoś "kocha". Ja się chyba serio nie nadaję do relacji międzyludzkich. Prędzej umrę ze starości niż znajdę kogoś o podobnym podejściu, z którym jeszcze będzie nam się dobrze razem przebywało, haha. Dlatego ja tam jestem przy byciu singlem. Mój ostatni pseudo-związek rozleciał się właśnie przez to, że mam takie anty nastawienie do "chwalenia" się związkiem, a tamta osoba wręcz pragnęła obwieścić całemu światu o tym, że jesteśmy razem. To były.. dwa miesiące emocjonalnej szarpaniny i niczego więcej, chociaż ten ktoś rzekomo mnie "kochał", haha. Dobre sobie. I oczywiście skończyło się na tym, że to ja jestem tym złym i niedobrym i nie mam uczuć. Może faktycznie jestem? Nie wiem. Ale to na pewno nie była dla mnie odpowiednia osoba. I nigdy więcej takich akcji. Bycie samemu ze sobą ma bardzo wiele plusów, naprawdę, przynajmniej w moim wypadku.
  4. Potrzebuję jakiegoś dobrego filmu, który mnie odmóżdży. W sensie - komedia, czy coś, animacja jakaś fajna, COKOLWIEK. Bo mam filmowego kaca, po strasznie dołującym i depresyjnym filmie i nie wiem co z życiem począć. Ból egzystencjalny mnie aż dopadł.

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [8 więcej]
    2. Ukeź

      Ukeź

      Super jest i nie mam pojęcia dlaczego do tej pory widziałem tylko drugą część, znacznie słabszą! 

    3. BiP

      BiP

      Mi się obie podobały.

    4. Ukeź

      Ukeź

      Nie mówię, że mi się nie podobała, ale jedynka dla mnie to cudo, a dwójka jest okej. 

  5. Ostatnio naszło mnie na kilka filmów o dość ciężkiej tematyce, bo transseksualizmu. I nadal szukam podobnych rzeczy, więc jakby ktoś coś znał - chętnie zapoznam się z tytułami. Tomboy (Chłopczyca) Zabierałem się do tego długo. Miałem to właściwie obejrzeć jeszcze w liceum, ale jakoś w końcu wyszło, że nie było okazji. W końcu wczoraj włączyłem go sobie. Od razu zacznę od tego, że sam tytuł moim zdaniem bardzo mylący. Bo jak się owy film ogląda, to od razu widać, że nie jest to opowieść o jakiejś chłopczycy, tylko raczej o dziecku, które faktycznie czuje się tym chłopcem. No ale. Gra aktorska dzieci była po prostu świetna. Taka... naprawdę realistyczna, szczególnie młodszej siostry tytułowego bohatera. Bardzo mi się podobało jako całokształt, chociaż powiem tak, koniec mnie po prostu zirytował. W każdym razie film dobry. Oceniłbym go na jakieś 8/10. Transamerica A o tym dowiedziałem się dopiero od Esth i to jeszcze tutaj, na forum, haha. Dziś (wczoraj, bo już po północy?) miałem okazję obejrzeć. Tym razem dostajemy bohaterkę, która już sporo przeżyła, czeka na ostatnią operację, a parę dni przed nią dowiaduję się o tym, że ma syna, którego trzeba wyciągnąć z więzienia. No i co dalej? Mamy historię kobiety, która jest ojcem młodzieńca, ale nie mówi mu o tym, tylko podaje się za misjonarkę, czy kogoś w tym stylu. Podczas wspólnej podróży dowiadujemy się sporo o bohaterach i ich przeszłości. Jest też konfrontacja z rodziną transseksualistki i tak dalej. Szczerze mówiąc, dobrze mi się oglądało. Było parę naprawdę zabawnych momentów, ale też takich... po prostu ludzkich, no. Czegoś mi zabrakło w końcówce, ale ogółem, przyjemny seans. Takie 7/10. Boys don't cry (Nie czas na łzy) Kolejny film za który zabierałem się nie wiem jak długo. Bardzo długo. Ale dziś wreszcie uznałem, że muszę go zobaczyć. Ogólne wrażenie - ciężki film. Strasznie ciężki i idący na psychikę w taki przygnębiający sposób. Może to kwestia tego, że historia jest po prostu na faktach? Pewnie w dużym stopniu. Nadal mam dziwną sieczkę z mózgu i nie mogę się ogarnąć, bo analizuję to, jak bardzo ludzie potrafią być podli i nieczuli. No ale. Mamy historię Brandona - transseksualisty typu k/m. Poznaje nowych znajomych w małym miasteczku, bawi się z nimi, zakochuje się. Niby prosto nie? Szkoda tylko, że w końcu nowi "koledzy" dowiadują się jaka jest prawda, że Brandon to wciąż Teena Brandon, a fizycznie nadal jeszcze jest kobietą. Co mnie najbardziej przygnębiło i poruszyło? Polecę jednak film ogółem wszystkim, bo może jest to klucz do tego, by zrozumieć jak ciężki jest temat transseksualizmu. Ale przewrażliwionych na punkcie krzywdy ludzkiej ostrzegam, bo jest ciężko. W każdym razie, film oceniam na 10/10. Po prostu.
  6. PervKapitan, bo to moje forumowe OTP, haha.
  7. Chcę obejrzeć, jak wyjdzie. Koniecznie.

    1. Ukeź

      Ukeź

      Zapowiada się bardzo dobrze. Przynajmniej nie strasznie płytko, jak niektóre filmy o podobnej tematyce.

    2. Estherenn.

      Estherenn.

      A oglądałeś Transamericę? Bo chciałam obejrzeć ten film a w sumie nie wiem, czy jest dobry, a nie znam nikogo, kto by go już oglądał.

    3. Ukeź

      Ukeź

      Nie oglądałem jeszcze. Ale już wiem, co jutro obejrzę, haha! I od razu Ci powiem, czy warte oglądania, czy nie. Na razie z tematyki ts - widziałem "Romeos", "Tomboy", "Coś musi się stać". Może coś jeszcze, ale gdzieś mi tytuły wyleciały z głowy.

  8. Czuję się dziwnie czasem z faktem, że nigdy w życiu nie zajrzałem na sb. I nadal mam dziwne opory przed tym, haha. Jeszcze trafię na nieodpowiednią dyskusję i tylko gównoburza będzie jakaś, czy coś [*]
  9. Szczerze mówiąc - to zależy od konkretnych osób i konkretnej relacji. Czysto subiektywnie. Jeśli o mnie chodzi, to gdybym mógł mieć "związek" polegający na emocjonalnej szarpaninie, lizaniu się po kątach i braku jakiegokolwiek głębszego sensu (smutna prawda, ale większość "związków" na tym polega), to zdecydowanie wolę być tym wielce "nieszczęśliwym" singlem. Definitywnie. Bo to wcale nie jest takie złe. Jestem sam ze sobą, nie muszę znosić czyichś zachowań, jest w sam raz. Z drugiej strony - jeśli znajdzie się osoba, która nie będzie mnie męczyć psychicznie, pod różnymi względami, z którą mógłbym budować jakąś głębszą i sensowną relację - to jak najbardziej by mi to odpowiadało. I wcale nie wolałbym być wtedy sam. Ale tylko w tym wypadku, a na to na razie się nie zanosi.
  10. Ukeź

    Co mówi sygna?

    "MUAHAHAHAHAHAHAHA!"
  11. N: "Esterin" cały czas dla mnie, mimo, że czytam to niepoprawnie, to tak wbiło mi się w mózg, że inaczej tego nie przeczytam. Haha. Ale nick fajny - bo oryginalny. I z kropką nienawiści na końcu, o. A: Szarość. Lubię szarość. Podoba mi się jako avatar. S: Gif jest bardzo fajny. I uroczy, tak w sumie. Bardzo mi się podoba. A pod spodem linki które dobrze znam. Ogółem - sygnatura jest super. U: Ha, znam. Piszemy czasem. Ostatnio o Potterach głównie jakoś tak. Jest w porządku.
  12. Ukeź

    Wyżal się.

    No w jednym z tych testów wyszło mi, że mam bardzo dużo lęku przed ludźmi i fobię społeczną. I mówiła mi, że dobrze by było jakbym się tym gdzieś u siebie zajął w okolicach u jakiego psychologa, czy coś dodatkowo. Także - poniekąd oblany, haha. Nie wiem czy całkiem wolne, bo jestem też w kolejce oczekujących na drugą część badań, psychologiczną i będą do mnie wydzwaniać, albo ja będę do nich wydzwaniać, żeby ogarnąć kiedy będzie termin wolny. Także kolejne miesiące dzwonienia i orientowania się co i jak mnie czeka. Jakby nie fakt, że musiałem jeździć przez Warszawę to chyba byłoby spokojnie. W sensie - na trasie mogę gdzieś jechać, ale jak dochodzi do tego konieczność przejeżdżania przez duże miasto, jeszcze z punktu A (tam gdzie wysiadam) do punktu B (tam gdzie wsiadam w następny transport) to już w ogóle. A jeszcze w Łodzi też wylądowałem w kompletnie nieznanym mi miejscu, ale jakoś tramwajem dotarłem gdzie trzeba, haha. No ale przeżyłem. Zawsze kolejne doświadczenie na koncie i mały sukces, bo jestem tak nieprzyzwyczajony do komunikacji miejskiej, że naprawdę szkoda gadać.
  13. Ukeź

    Wyżal się.

    Mam wrażenie, że kobita wyglądała na rozbawioną (a może tylko się uśmiechała ot tak), jak zaczęła to czytać, gdy ja wypełniałem jakieś testy w międzyczasie. Haha, serio, poczułem się jak w szkole, po oddaniu pracy domowej i pisaniu kartkówki. I poniekąd "ocena" też z tego jest. Bo znów sporządziła całą stronę notatek na temat mojej osoby i wyników tych testów. Lekarze mnie coraz bardziej przerażają, haha. Jedyne co mnie boli, to to, że muszę do niej jeździć wręcz 300 km na te wizyty, a skierowanie na badanie, które od niej dostałem, no cóż, termin badania - styczeń. Ale jak mam wybulić minimum 400 zł i zrobić to badanie prywatnie, to jednak poczekam. Co nie zmienia faktu, że to strasznie długo, no. Ale mam swój mały sukces - pojechałem całkiem SAM do Łodzi, przez Warszawę. Gdzie panicznie boję się wielkich miast, ludzi i komunikacji miejskiej. Miałem dobrą motywację tą wizytą, haha.
  14. Ukeź

    Wyżal się.

    Liczę na to, że jak już będę po wizycie to wrócą mi chęci do życia i czegokolwiek i ten powrót też jakoś się ogarnie. Byle do Wawy dojechać, najwyżej zagadam z gościem, by wyrzucił mnie w takim miejscu, żebym miał jak na wylotówkę dojechać w moją stronę. I coś ogarnę, no, haha. Jakby nie to, że ta wizyta w jakimś stopniu też mnie motywuje do tego wszystkiego, to już dawno bym pewnie ją przełożył, kolejny raz. Ale chcę pojechać jednak. Tylko, byle było okej. I byle ten życiorys był okej, bo mam coraz więcej wątpliwości względem tego. Wygląda jak pokraczne opowiadanie, khem.
  15. Ukeź

    Wyżal się.

    Już Bieber Bieberem, ale jak to wyżej powiedzieli - znaki polskie jednak są potrzebne. I lepiej żebyś się przemęczał i je pisał, no. I sam z doświadczenia - ostatnio przestałem srać emotkami, jak piszę z kimś, czy gdzieś. Nie mówię, że emotki są złe. Ale nadmiar szczególnie "iksdeków" to taki trochę, jakby to ująć, znak rozpoznawczy zidiociałych dzieciaków. Rozumiem - w luźnych pogawędkach ze znajomymi. Ale jak nie chcesz by Twoje konto było uznawane za trolling, to niestety trzeba to trochę ogarnąć. Bo jednak połączenie fana Biebera, z brakiem ogarniętych wypowiedzi i sraniem iksdekami, to z automatu jest traktowane niepoważnie. Jakoś tak. W ogóle - ogarnąłem ten życiorys. Teraz powinienem iść spać, żeby wstać o czwartej, bo o piątej muszę wyjechać, by na dwunastą się do tego lekarza dotaszczyć, khem. A powrót mam ogarnięty tylko do połowy drogi, haha. A potem co? Pewnie wyjadę jakoś z Wawy i będę kombinować ze stopem. Nie no, serio, czasem odechciewa mi się czegokolwiek w takich chwilach, bo mam wrażenie, że cała ta wizyta i jeżdżenie gdziekolwiek jest totalnie pozbawione jakiegokolwiek sensu. Czasem wygodniej byłoby zamknąć się w domu i nigdzie nie ruszać.
  16. Ukeź

    Wyżal się.

    Próbowałem - zaczynam śpiewać i wcale sensownie tej korekty nie robię, khem. No ale, trochę ruszyłem. Tylko potrzebuję przerw co chwilę, eh. Byle jutro to wydrukować i w poniedziałek zawieźć. Przeraża mnie wizja, że ktoś w ogóle to będzie czytać. I że źle to napisałem. To prawie jak praca domowa - tyle, że taka jeszcze ważniejsza. I strasznie skromną przy tym, haha.
  17. Ukeź

    Wyżal się.

    Wyżalę się. Napisałem życiorys emocjonalny - ładne pięć stron. Nie mam siły psychicznej czytać tego drugi raz, bo i tak wystarczy mi, że pisanie tego rozgrzebało największe gówno jakie mnie w życiu spotkało [*] A przydałoby mi się zrobić korektę, żeby był ładny. Poprawny gramatycznie i tak dalej, bo sobie u lekarza pójdzie do mojej teczki. A to tak osobisty papier, że nie mogę go komuś dać do korekty, khem. Zbieram się od wczoraj do tej korekty i się zabrać nie mogę. Co tu robić.
  18. "Huehueheuheue i tak wszyscy umrzecie."
  19. A czy mówienie "kocham" nie jest przypadkiem przez ludzi... nadużywane? Nie mówię, że przez wszystkich. Ale zauważyłem, że sporo osób rzuca tym "kocham cię" na prawo i lewo, właściwie nie zastanawiając się nad tym. W sensie, przykładowo, ktoś kogoś ledwo zna, a mówi mu, że go kocha. Jeśli naprawdę jest pewny swoich uczuć - to w porządku. Ale przyznam szczerze, że sam po prostu dostawałem największej irytacji, gdy ktoś jednego dnia mówił mi, że mnie kocha, a za parę dni było "ej sory, jednak to chyba nie to". Wtf? Serio, ludzie? Przez takie coś mówienie o uczuciach zaczyna się robić po prostu płytkie. Dziesięciolatki mówiące o "poważnych związkach", ktoś wyznający komuś miłość, bo "zakochał się" przez przykładowo aska... Nie mówię, że nie można w kimś zauroczyć się po krótszej znajomości. Można, jak najbardziej. Ale wydaje mi się, że lepiej jest nie mówić za wcześnie o tym drugiej osobie. Dlaczego? Żeby potem nie wyszło, że się pospieszyło. Właściwie na chwilę obecną - w ogóle nie wiem, czy mógłbym komukolwiek powiedzieć, że go kocham. Nawet jeśli jestem w tym momencie w kimś zauroczony - to nie chcę tego zepsuć, bo bardziej zależy mi na rozwinięciu tej znajomości. I zbudowaniu czegoś na wspólnych przeżyciach i niepowtarzalnych wspomnieniach. Jeśli ma coś z tego wyjść, to w końcu wyjdzie, na razie nie jest to odpowiednia pora. I to też jest przyczyna tego, dlaczego niektórzy nie mówią o uczuciach. Bo nie chcą zepsuć sobie z kimś relacji. Sam zepsułem relacje z jedną osobą na dłuższy czas przez takie "pospieszenie się". Bo z racji, że ta osoba poza koleżeńskimi relacjami nic więcej ode mnie nie oczekiwała - chciała się ode mnie "oddalić", więc wszystko się rozwaliło. Udało mi się to naprawić po miesiącach, ale szczerze? Nie było warto wcześniej z czymś wyjeżdżać, serio. Cały ten mój wywód w ogóle nie tyczy się tylko miłości. Ale też wszelkiego rodzaju nazywaniem ludzi, których się ledwo kojarzy przyjaciółmi, czy kimś bliskim. Bo co? Bo raz ktoś wysłuchał czyjegoś problemu? Nie wiem, po co się tak emocjonalnie obnażać przed innymi, naprawdę.
  20. Ukeź

    [gra]Zawodówka Śmierci

    [Ta sesja ma jakiś zamiar bardziej ożyć? Chyba się wypisuję. Bo i tak nikt nic nie pisze, a w romans dwóch postaci się wcinać nie będę, no.]
  21. Z czymś.. śliskim. Lub oślizgłym [*]
  22. Ja tutaj tak bardziej żartem, niż serio, haha. Ale chyba trzeba byłoby się inspirować mistrzem w tej dziedzinie, prawda? Tyle materiału
×
×
  • Utwórz nowe...