Skocz do zawartości

Gandzia

Brony
  • Zawartość

    1929
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    13

Posty napisane przez Gandzia

  1. (Czy ja nie mówiłem, że jeśli zostaną uniewinnieni, to masz ich po cichu sprzątnąć? Jeez, z kim ja pracuję...)

    Po dłuższej chwili dotarłem na miejsce. Z bliska zbudowana z jakiegoś czarnego minerału wieża robiła wrażenie jeszcze większej. Znalazłem ogromne, stalowe wrota. Ostrożnie je uchyliłem i, świecąc sobie światłem z rogu, pomaszerowałem w głąb budowli.

  2. W końcu wyszedłem na nieco bardziej otwarty teren. Zdębiałem, widząc wznoszącą się ku niebu wieżę, która stała sobie w dolinie, chociaż z racji jej wysokości powinna już dawno się zawalić. Okolica wyglądała na martwą, i to dosłownie. Nieliczne kikuty drzew straszyły swymi poczerniałymi ze starości konarami, a wokół nie było żywej duszy.

    - Delirium - pomyślałem. A przecież nie piłem...

    Zaintrygowany, ruszyłem w stronę wieży.

  3. - Kańczaj dziada - rzuciłem, po czym rozłączyłem się. Od tak dawna nie zmrużyłem oka... Nie czekając na nic, kazałem sekretarce nie przyjmować petentów, po czym zdrzemnąłem się na dosłownie pięć minut.

     

     

    - Co do siana?

    Dokładnie taka była moja pierwsza reakcja, gdy obudziłem się w jakimś lesie. Na pewno nie byłem w Polsce, to pewne - świadczył o tym zupełny brak śniegu. Telefon nie łapał żadnej sieci. Pistolet musiał zostać w biurze, za to miałem swój sztylet. Tyle dobrego.

    - Jak to jakiś głupi dowcip, to kogoś zamorduję - mruknąłem i zacząłem przedzierać się przez puszczę w poszukiwaniu śladów cywilizacji.

     

    (Świat przedstawiony innego wymiaru opisuję sam?)

  4. Po powrocie do mojej kryjówki zadzwoniłem do Iwanowa.

    - Iwanow, słuchaj. Polska policja schwytała osobników odpowiedzialnych za zamach. Zapewne zostaną skazani na dożywocie, ale jeśli zostaną uniewinnieni, to dopilnujesz, by stała im się krzywda. Najlepiej po cichu, by nikt nie powiązał nas z zabójstwami, rozumiesz?

  5. Była późna noc, gdy wreszcie terroryści zapakowali się do podstawionej furgonetki. Nie czekając na nic, kazałem ruszać ku granicy. Polskiej rzecz jasna. Po kilku godzinach jazdy przekroczyliśmy ją. Kazałem kierowcy zatrzymać się w ustronnym miejscu. Czekałem jakiś kwadrans...

    - Poczekajcie tutaj - rzuciłem do uciekinierów. - Musimy coś sprawdzić.

    Wyszliśmy wraz z kierowcą i oddaliliśmy. Odpowiedzialni za atak na wodociągi Polacy czekali, aż wrócimy...

    - Stać, policja! - Ciszę nocy przerwał wrzask antyterrorystów. - Jesteście aresztowani za atak terrorystyczny!

    Obserwowałem całą tę akcję z ukrycia. Tak, mały cynk do Komendy Głównej opłacił się...

    - Wracamy do siebie - rozkazałem.

  6. Gryf, czyli krzyżówka lwa (tylna część tułowia, tylne łapy i ogon) i orła (głowa, skrzydła, przednie łapy i przednia część tułowia; należy jednak zaznaczyć, że elementy te nie są stałe - spotyka się np. gryfy z oślimi uszami lub bez skrzydeł). Istoty te znane były już w starożytności - zamieszkiwały między innymi Scytię i Hiperboreę, czyli o przysłowiowy rzut beretem od kraju Lachów - zaś w średniowieczu stały się popularnym elementem herbów wszelakich. Gryfy są istotami szlachetnymi, honorowymi i silnymi, ale też i niebezpiecznymi, często bowiem polowały na konie i ludzi. Zamieszkują wysokie, trudno dostępne szczyty, gdzie zakładają swe gniazda i gromadzą skarby.

  7. Po wylądowaniu w Popradzie udałem się wraz z moim ochroniarzem do hotelu, w którym mogli zatrzymać się zamachowcy. Po krótkiej, ale za to popartej odpowiednimi argumentami rozmowie - Boże błogosław korupcję! - dowiedziałem się, w którym pokoju urzęduje nowo przybyła i dość liczna grupka Polaków. Podziękowałem i udałem się do wskazanego pokoju. Na miejscu zapukałem do drzwi. Otworzył jakiś rosły, acz raczej nerwowy dryblas.

    - Tak? - spytał, spoglądając na goryla. Chyba mnie nie zauważył... Chrząknąłem, by powiadomić go o moim istnieniu. Spojrzał na mnie dziwnym, pełnym szacunku wzrokiem.

    - Podobno ktoś w Polsce dokonał spektakularnej akcji przemiany kilkuset ludzi w lepsze istoty - zacząłem. - Niestety, ci ktosie są ścigani. Miejmy nadzieję, że inni ktosie będą mogli pomóc im w ucieczce.

    Facet rozejrzał się po korytarzu, po czym gestem kazał mi i mojemu ochroniarzowi wchodzić. W środku czekało już  siedmiu jego kolegów.

    - Dobra robota - powiedziałem. - Jestem Antonovka z POZ. Mam wam pomóc w ucieczce.

    - Gdzie mamy uciec? - spytał jeden z nich, najpewniej herszt.

    - Do Japonii, oczywiście. Przygotowałem trasę waszego przerzutu na Ukrainę, stamtąd statkiem z Odessy do Gruzji, a potem do Iranu. Stamtąd przez Indie polecicie do Japonii.

    Przez godzinkę omawialiśmy szczegóły. Uzgodniliśmy, że około dwudziestej trzeciej przyjedzie po nich furgonetka, która przewiezie ich przez granicę z Ukrainą. Po dokonaniu formalności wyszedłem, by przygotować jeszcze parę rzeczy...

  8. Dojechaliśmy do miejsca, które prawdopodobnie było kryjówką terrorystów z POZ.

    - Mieszkanie wyglądało, jakby nie było sprzątane od Potopu. Jedynym miejscem, na którym nie było śladu pleśni, był leżący na talerzu kawałek sera pleśniowego. Powietrze było tak stęchłe, że dało się je kroić nożem. W pokoju jedyną rzeczą, która mogła chodzić i się nie pobrudzić, był wiszący na ścianie zegar...

    - Szefie, przeraża mnie pan.

    - Zamknij się, szukaj poszlak - rzuciłem.

    - Takich?

    Spojrzałem na biurko. Ulotka jakiegoś hotelu na Słowacji, notatka o zarezerwowaniu biletów lotniczych... Tak, nawet data pokrywała się z terminem ataku.

    - Zarezerwuj bilety, lecimy na wycieczkę - powiedziałem do goryla.

  9. - Szefa nie ma! - rzekła do Iwanowa sekretarka, która urzędowała przed drzwiami do biura szefa FOL. Świeżo przeniesiona, bo niektórzy ledwo zapukali, a już wchodzili, nie czekając, aż szef wyciemni swoją część pokoju. - Wyjechał w ważnej sprawie. Zostawił dla pana wiadomość, ma pan wyśledzić terrorystów odpowiedzialnych za zatrucie wodociągów. Ponoć już są za granicą.

     

    ***

     

    - Po krótkich poszukiwaniach znalazłem niewielką poszlakę - niewyraźny ślad buta. Ślad nietypowy, bo pachnący charakterystycznym zapachem...

    - Szefie, gada pan do siebie - zauważył goryl.

    - Zamknij się, wczuwam się w rolę. Na czym to ja... Ach tak. Pachnący charakterystycznym zapachem... czegoś. To wskazuje na to, że...

    - Że być może poszukujemy bandy amatorów - stwierdził ochroniarz. - Jeden z nich zgubił portfel.

    Zerknąłem na znalezisko. W środku była niewielka suma pieniędzy i karteczka z napisem "Punkt ewakuacji" i adresem.

    - Jedziemy tam! - nakazałem.

  10. Jechałem akurat na domniemane miejsce zatrucia wodociągów, gdy zadzwonił telefon.

    - Szefie, gliniarze twierdzą, że zamachowcy opuścili terytorium Polski.

    Hm, to pogarsza sprawę. Jakbym był terrorystami, to rozjechałbym się w różnych kierunkach, różnymi środkami transportu... Ciekawe, gdzie uciekli? Do państw Paktu Wrocławskiego raczej nie, to nie są samobójcy. Do Rosji tak samo... Czechy? Słowacja? Byłe republiki radzieckie? Wybrałbym raczej laickie Czechy...

    Moje rozmyślania przerwało zatrzymanie się samochodu. Znaczy - dotarliśmy na miejsce. Pierwszy wysiadł ochroniarz, rozglądając się po okolicy. Zaraz za nim wysiadłem ja.

    - Miejsce zbrodni - zacząłem mówić mrocznym tonem. - Kto wie, jakie niecne myśli krążyły w głowach przestępców, gdy przybyli do...

    - Szefie? - przerwał mi goryl. - To konieczne?

    - Cicho, wczuj się w rolę. - Poprawiłem mój kapelusz. W nim oraz w założonym specjalnie na tę okazję płaszczu wyglądałem jak typowy bohater typowego filmu noir. - A teraz zobaczmy, czy przestępcy nie zostawili jakiś wskazówek.

  11. W końcu stało się nieuniknione - zrobiłem się głodny. Szybko pobiegłem do kuchni. Kanapka, herbata... Można zabrać się za pałaszowanie. Upiłem łyk napoju.

    - Mmmm, wiśniowa... - mruknąłem i uśmiechnąłem się. Wtedy to mój wzrok spoczął na pudełku z herbatą.

    Miętową herbatą.

    Z wrażenia wyplułem napój. Sprawdziłem smak wody w kranie. Piórwa, też zalatuje wiśnią... 

    Szybko zawołałem swojego podwładnego.

    - Ta herbata i kranówa. Odeślij ją do laboratorium, niech sprawdzą, co to jest i czemu tak jedzie wiśniówką.

    Pół godziny później moje przypuszczenia potwierdziły się. Jakiś kretyn dolał eliksiru do wodociągów. A to oznacza wojnę! Zwołałem nadzwyczajne zebranie.

    - Nakazuję ścisłą obserwację biur adaptacyjnych i rozpoznanych członków POZ. Uruchomić nasze kontakty w policji; jak smerfy się czegoś dowiedzą, to ja mam to wiedzieć minutę później. W razie czego powiedzcie Iwanowowi, że może pójść na komendę i popytać, tylko niech się na Boga zamaskuje. Niech ktoś sprawdzi, czy w ostatnim czasie nie było włamań do jakiegoś biura albo ataku na konwój z Equestrii, w którym nie zginął żaden kucyk. I przygotujcie moją limuzynę. Zobaczymy, czy w przepompowni nie zostały jakieś ślady.

  12. - O, już jesteście? - rzuciłem na widok profesora i pegaza. - Szybcy jesteście. Przy okazji, puka się...

    Rzuciłem okiem na dokumentację.

    - O ile się nie mylę, są tutaj wyniki badań nad genetyką kucyków. Pan profesor szuka czegoś, co sprawia, że kucyki mogą żyć w Equestrii mimo promieniowania magicznego. Natomiast co do pana, panie Iwanow, to jesteśmy na tropie sam-pan-wiesz-kogo. Musimy tylko namierzyć ich kryjówkę. W międzyczasie mógłby pan wykorzystać swoje kontakty i przesłać małą przesyłkę do jakiegoś biura?

    Wróciłem do pisania wiadomości.

     

    Szanowni Państwo

    Ja, skromny anonimowy obywatel, z niepokojem obserwuję brak zaufania w relacjach polsko-equestriańskich. Sądzę, że mogłyby zostać poprawione, gdyby udało się zorganizować występ equestriańskiego artysty dla patriotycznie nastawionego społeczeństwa polskiego w jednym z nieokupowanych miast Polski.

  13. Nareszcie miałem chwilę wolnego. Wojenna zawierucha zdawała się omijać mój mały FOL, a mój nowy pomagier jeszcze się nie zameldował. Żyć, nie umierać!

    No dobra, prawie żyć. Musiałem pamiętać, że Wielkim Mistrzem Zakonu Prawie Krzyżackiego został mój drogi pan Thalberg, więc kwestią czasu pozostawało, aż w swej propagandzie zagra kartą antykuczą. Co prawda mało prawdopodobne, by ktoś uwierzył mu po tym, jak przyznał się do niecnych zamiarów względem Polski, ale lepiej dmuchać na zimne i nieco ocieplić wizerunek zwykłych kucyków. Zwłaszcza że jeśli mamy wypełnić naszą powinność, to musimy pokazać ludziom, że kucyki mogą być dobrymi sąsiadami - o ile oczywiście nie niszczą naszego świata Barierą. Tylko jak to zrobić... Hm, może sprowadzić jakiegoś equestriańskiego artystę? Wysłałem w tej sprawie zapytanie do najbliższego biura adaptacyjnego.

  14. - Wiosna przyszła...

    - Kwiatki kwitną, ptaszki śpiewają...

    - Właśnie. To okropne! Najechałbym jakieś państwo...

    - I odpowiedział na parę pytań?

    - Skoro już tu jestem...
    - Pierwsze jest od Arceusa.


    1 nie mam weny, pytań brak, cieszy się król? 

    - To po &$#%@ (Cenzura, nie chcemy, by nam zapytajkę zamknęli ~ Gandzia. Nah ~ Sombra) mi głowę zawracasz!

    - I Rita Croft.


    1. Ma król jakiegoś idola ?

    - Tak, siebie.


    2. Jak słyszałam czytasz horroy. Jaki jest twoim ulubionym ?

    - Twórczość pana Lovecrafta jest niezła. Ech, podrzucić tak Lunie jakiegoś Cthulhu...


    3. Słyszałam od jakiegoś fana , Patrz to ten fan z komentarza wyżej że lubi Król muzykę klasyczną. Przecież to nie prawda co nie prawda?

    - Prawda, prawda. A co, nie podoba się? Mam zarezerwować miejsce w lochu?


    4. Najgorsza rzecz zrobiona w życiu ?

    - Kazałem ożywić Arceusa.


    5. Najdziwniejsza sytuacja ?

    - Uwierzysz, że raz do pałacu wpadł jakiś bałwan na motorze? Chciał potem zrobić na mnie wrażenie i wyjechać stąd na swojej maszynie. Zapomniał o schodach...


    6. Gdzie ten twój stolik do kawy ? Bo ja go ostatnio nie widziałam...

    - Stoi w moich komnatach, zaraz obok okna, z którego roztacza się piękny widok na miejsce kaźni.

  15. - Oczywiście, proszę tylko podać termin, w którym dokonano ataku, i miejsce ataku - powiedziałem, wyciągając ze schowka plik dokumentów. Podałem go Iwanowowi.

    Pierwszy dokument dotyczył pewnego mężczyzny. Dołączone było do niego zdjęcie czterdziestolatka w okrągłych okularach.

    - Facet na zdjęciu to Albin Jędrzejczuk. Profesor. Wybitny biolog i ekspert od genetyki, chyba najlepszy w kraju. Pracuje dla nas. Ostatnio kontaktował się z nami trzy dni temu z Elbląga, gdzie teraz mieszka. Trzeba go stamtąd wydostać. Proszę przejrzeć te dokumenty, jest tam między innymi adres profesorka; nie wiem, czy się przyda, Jędrzejczuk może się teraz ukrywać. Zrobi pan to?

  16. (W Polsce nie lubią też Niemców, a zakony rycerskie i Rzesza Niemiecka jakoś się źle kojarzą, a mimo to nie przeszkadza ci to.)

    Osłupiałem, słysząc słowa Iwanowa. Oj, poruszył bardzo zły temat... Wcisnąłem guzik, opuszczając dzielącą nas barierę w postaci fenickiego lustra, i spojrzałem mu prosto w oczy.

    - Panie Iwanow, powtarzałem to, powtarzam i wielokrotnie będę powtarzał - mój FOL nie stoi za atakami na konwoje konwertytów! Taka jest wersja oficjalna, nieoficjalna zresztą też. Organizacji nazywających się Frontem Obrony Ludzkości jest wiele, nawet w tym kraju.

    Przesunąłem kopytko nad guzik, by ponownie oddzielić się od Iwanowa, ale zrezygnowałem.

    - Tak się składa, że mogę mieć dla pana zadanie, jednak jest ono niebezpieczne. Będzie pan musiał działać na terenie okupowanym przez RFL, czy jak się to teraz zwie. Pisze się pan?

     

    ***

     

    Na miejscu egzekucji przez chwilę było cicho, jednak po chwili ktoś zaczął śpiewać, zrazu cicho, potem coraz głośniej. Stopniowo kolejne głosy dołączały do chóru, aż w końcu wszyscy zgromadzeni na placu dołączyli do śpiewaka. Pieśń była stara, ale i piękna, a ponadto idealnie pasowała do sytuacji.

    Śpiewali "Rotę" Konopnickiej...

  17. (Po prostu zastanawiam się, jakim cudem po udzieleniu "wywiadu", który posłałem do telewizji, poczynaniu sobie w Polsce jak w kraju podbitym oraz po de facto wypowiedzeniu Polsce wojny wciąż masz rekrutów. Postanowiłem to trochę... urealnić.)

     

    - Powoli - powiedziałem do kuca-ochotnika. - Nie wątpię w pańskie kwalifikacje, ale najpierw chciałbym się dowiedzieć czegoś o panu. Pamiętam, że chyba widziałem pana w Japonii... Był pan w POZ, prawda? Co skłoniło pana do skuczenia się i porzucenia Organizacji O Wielu Nazwach pana Thalberga, a potem pozostawienia towarzyszy z POZ?

×
×
  • Utwórz nowe...