Cuddly, zdaje mi się, że Mosignore (czy jak to tam się pisze, nie było nic trudniejszego? Powiedział koleś z jednym z najdłuższych nicków ) w stylu Ignacego Krasickiego nie wyśmiewa się ani z chrześcijan, ani z samego opętania - lecz z przywar tzw. "Katoli", nie mylić z Katolikami, taką przywarą jest wyzywanie każdego innowiercy od opętanego, a przedstawienie w taki właśnie sposób wad owych "Katoli", popularniej zwanych Moherami, jest niczym innym jak wymysłem katolika - takiego prawdziwego, wierzącego Arcybiskupa Gnieźnieńskiego żyjącego sobie w takim XVIII w. Nikt żartu rozpoznać nie musiał, ale trochę za ostre to najeżdżanie. Ja też znam fajnych chrześcijan, ale tacy Katole z reguły dla nikogo, kto w niedzielę na mszy nie był fajni nie są, więc takie coś jest raczej dozwolone jako część literatury polskiej, wuęc nie ma się co bać.
Pytanie brzmi: O czym ja napisałem?