Skocz do zawartości

WładcaCiemnościIWszelkiegoZła

Brony
  • Zawartość

    707
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez WładcaCiemnościIWszelkiegoZła

  1. WładcaCiemnościIWszelkiegoZła

    Yaoi & Yuri

    Lel, kwestie moralne oglądania yuri/yaoi. A czym w takim razie jest moralność? Bo dla osoby A może to znaczyć co innego niż dla osoby B. Dla mnie na przykład takie tematy są niczym niezwykłym, bo takie coś się zdarza na świecie codziennie, ale dla kogoś innego to tabu, a jak ktoś piśnie o tym słowo - już wyklęty. Ludzie różni są, tak w kwestii moralności, jak w kwestii gustów i na dobrą sprawę w każdej kwestii.
  2. Dragan spodziewał się wszystkiego. Że przeniosą się do Austrii. Do Niemiec. Na inny kontynent. W przyszłość. Ale do jakichś gadających koni? To nie ma żadnego sensu. Jugosłowianin przystał na pomysł Niemca tylko dlatego, żeby bronić swoją Ojczyznę, a nie wesoło skakać obok jakichś koników! Chociaż i ten tam przy domku nie był zbyt wesoły. I też był... Żołnierzem? Nie, to niedorzeczne. Chociaż... Tu nic nie powinno być niedorzeczne. W końcu to zwierzę gada. I ma żonę czy kogoś. Milošević swojej drugiej połówki nie miał, chociaż radiotelegrafiska Kasia całkiem ładna była, a Serba lubiła... No ale jest jak jest, wojna to wojna, czasem po prostu nie ma na to czasu. Z myśli wyrwało go pytanie Archanioła. Odpowiedział ten Ukrainiec, zresztą bardzo słusznie. Po wypowiedzi drugiego z przydzielonych im ochroniarzy, zwrócił się do niego po cichu: Iwanov, co wy, konia nie widzieliście? Jak będziesz ostrożny, to nic Ci nie będzie. Chwilę odczekał, po czym powiedział trochę głośniej do Archanioła: A ty uważaj, żeby go czasem nie uciszyć trochę zbyt mocno.
  3. Wreszcie kawa. Idealna, cienka pianka, pod którą kryje się cała mądrość starych, egzotycznych cywizilacji... Starczy mi tylko mały łyczek, a już dostaję powera. Niestety, gorąca kawa może odcisnąć swe bolesne piętno w moim przełyku i to przyjemne nie będzie... Wypiję więcej za chwilę. Miła kawiarenka. Przytulna. A czy tam w kąciku nie siedzą czasami zebry? Może mi się wydaje... Nie no, zebry widzę, dwie w dodatku. Takie normalne. Rozmawiają sobie o czymś, jak zwykłe kucyki. Chociaż... Patrzą się na nas. I nadal coś sobie szepczą... Nie wyróżniamy się zbytnio z tła. Jakoś tak zaczyna mi się robić nieswojo. Może tylko mi się zdaje? Szybko, czas na łyk kawy. Nadal gorąca, ale już nie aż tak. Może one wiedzą coś o Tytusie? Nie mam pojęcia.
  4. To chyba pierwszy fanfik o powstawaniu Amuletu (a przynajmniej pierwszy, który czytałem), za co od razu masz ode mnie wielki plus - nie za to, że jakoś tą błyskotką się szczególnie przejmuję, ale za to, że poruszyłeś problem, o którym nikt nigdzie nie wspomniał, pomimo jego istotności. Wymyślić coś świeżego w takich czasach to cud. A jednak - udało Ci się. Brawo. Przejdźmy jednak do samej akcji. Lubię wykorzystywanie w opowiadaniach motywów kanonicznych, tak więc miło było usłyszeć o zamku w Everfree czy choćby słynnym Magicznym Pojedynku. Mamy tajemnicę, mamy szalonego doktorka, mamy Celestię jako "tą złą"... Pod względem fabuły jest bardzo dobrze. Opisy są ok, akcja nie toczy się za szybko (zważając na fakt, że są to wyrywki z życia kuca), a i czcionka jest przyjemna dla oka... Nie widzę nic, z czego typowy czytelnik mógłby być nieukontentowany. No ale nie ma się czemu dziwić - w końcu, drogi Hoffmanie, zwykłeś prezentować bardzo wysoki poziom i tym razem nie zawiodłeś No i kompletnie mnie zaskoczyłeś wyborem artefaktu, wszystkiego się spodziewałem, tylko nie tego. Miło się czytało, doprawdy, oby tak dalej... Chociaż w twój pisarski geniusz nie mogę wątpić ;p
  5. Prawdziwa, szczera rozmowa ze samym sobą. Wchodzenie wgłąb siebie, odkrywanie przerażającej prawdy z każdym krokiem, aż w końcu dojdziemy do tego, co chcieliśmy wiedzieć - kim tak naprawdę jesteśmy...
  6. Bardzo dawno nie czytałem nic długiego... Odbiło się to na mnie - swego czasu potrafiłem w jeden dzień przeczytać całe "Zegary", a tutaj sam rozdział o Rarity zajął mi godzinę... Ale do rzeczy. Na początku mamy cudowne zrządzenie losu, przypływ weny, w ogóle wszystko, co mogło pójść dobrze - poszło. Niestety, z klaczą już wtedy zaczyna dziać się coś niedobrego... Z biegiem wydarzeń jeszcze dobitniej widać zależność między sukcesem w strefie zawodowej i porażką w strefie osobistej. Akcja rozwija się dobrze, powoli (choć czasami odnosiłem wrażenie, że aż zbyt powoli), a listy od Twilight dodają wiarygodności sytuacji. Wreszcie, pojawia się (wraz z ofertą stałego kontraktu dla Rarity) miły listonosz, a po nim bardzo, ale to bardzo intrygująca postać... Kim on jest? Dlaczego pojawił się właśnie w Carousel Butique (nie jestem pewien czy dobrze to napisałem, dochodzi druga w nocy i pewne części mózgu nie pracują aż tak wydajnie)? I czemu, u licha, ma na imię Jorn? Świetne wprowadzenie tajemniczego motywu. Wreszcie, gdy wydaje się, że klacz jednorożca będzie musiała się poświęcić dla wspólnego dobra... Problem znika. Ot tak. W 90% przypadków zepsułoby to całe opowiadanie, ale nie tutaj. Happy end daje uczucie, jakoby dobra energia faktycznie wracałaby do nas. Świetnie. Mimo, że spędziłem w tym temacie ostatnie półtorej godziny swojego życia, nie żałuję tego ani trochę. Wreszcie znalazłem coś, co nie będzie tylko śmieszkową komedią do brechtania (które notabene uwielbiam), lecz będzie też coś ze sobią niosło. 9,5/10, cierpliwie czekam na więcej.
  7. Chciałbym zaprezentować wam zdobywcę 3. miejsca w X edycji Konkursu Literackiego, jeden z dwóch moich najlepszych fanfików (nie wiem czy "Konkurs" nie był lepszy, ale może to tylko moje odczucie), poddane lekkiej (własnoręcznej) korekcie wizualnej opowiadanie: A teraz? Pewna dwójka młodych kucy zakochała się w sobie po uszy. Ślub już zaplanowany, obrączki uszykowane... Co złego może się stać? Przekonajcie się...
  8. Genialne. Uchachałem się niemożliwie. Elementy Dysharmonii... No po prostu nie da się tego lepiej zrobić. Temat - bardzo dobrze dobrany. Wykonanie - równie świetne. Humor - najwyższej klasy. A i końcówka przepiękna, nie spodziewałem się takiego zakończenia, masz mnie. Plusów wiele, minusów... Nie znalazłem żadnego Oby tak dalej!
  9. Uśmiałem się zdrowo. Piękna komedyjka, lekko (a nawet bardziej niż lekko) randomowa... Dat żywy prezent Fajnie, że umieściłeś tam Pie Killera (przypominając mi przy okazji, że nie dokończyłem fika z nim w roli tytułowej), to było miłe zaskoczenie. A i magię świąt czułem, choć nie była ona tak wyraźna jak w niektórych innych opowiadaniach. Świetnie się bawiłem, czytając ten utwór. Good job, Niklas
  10. WładcaCiemnościIWszelkiegoZła

    Reduta Oriona[Poezja]

    Odkopię i ja. Bo warto. Za sam pomysł chociażby, który jest wyśmienity. Jeden z najlepszych wierszy polskich w realiach kucyków? Materiał na hit. Z wykonaniem gorzej... No ale mistrzem poetyckim to ty Foley nie jesteś, wie to każdy. Mimo to nie wyszło źle. Tracisz rytm w pewnych momentach, rymy też nie powalają, ale jak na pierwszą próbę poezji - całkiem dobrze. Mickiewiczowska Reduta oczywiście była lepsza, ale jeszcze trochę pracy i będziesz pisać całkiem przyjemnie wiersze
  11. Zanim wysłałem opowiadanie na swój pierwszy konkurs (które IMHO było bardzo złe i brakowało mu pomysłu), myślałem, że porażka będzie dla mnie niczym niespodziewanym i nie przyjmę tego z zaskoczeniem (co raczej było prawdą, choć moja poprzednia "porażka" i tak mnie niezmiernie uradowała, bo widziałem, że komuś i tak się to spodobało), za to na ewentualny sukces też nie zareaguję zbyt uczuciowo i przyjmę to ze stoickim spokojem... Moja reakcja jednak była "troszkę" bardziej żywiołowa niż przypuszczałem, w szczegóły się nie zagłębiajmy W każdym razie jestem bardzo szczęśliwy z miejsca na podium. Gratuluję wszystkim tym, którzy wysłali swoje prace na konkurs. Decyzja o zawieszeniu następnych edycji wydaje się być całkiem uzasadniona - każdemu przyda się chwila oddechu, a tymbardziej jury. Będzie przynajmniej czas na napisanie czegoś niezależnie. Nie podoba mi się za to pomysł wykluczenia Hoffmana z walki o miejsca na podium, to tak jakby wykluczono Brazylię z piłkarskich MŚ, bo już 5 razy wygrali. Zresztą, z pracami Hoffmana jest tak, że każdy spodziewa się jego wygranej i gdy ona przychodzi, z łatwością kiwą się mu z uznaniem. Gdy za to tak się nie dzieje, jest to dla autorów zwycięskich prac jeszcze większa pochwała - w końcu wygrać z Hoffmanem, nawet bez tej swojej iskry, to wielki wyczyn. Jeszcze raz wszystkim gratuluję i życzę powodzenia następnym razem. A, co do zastrzeżeń Dolara: A, zapomniałbym - baaardzo cieszy mnie wysoka nota techniczna. Celowałem w 5 punktów na 8, a wyszło mi 7,5... Jestem tym chyba bardziej zaskoczony niż moim wysokim miejscem xd P.S. Posta pisałem od północy do teraz (oczywiście z wieloma przerwami), więc bardzo przepraszam za moje błędy i nieczytelność moich wypocin. A tak słowem zakończenia... Miłego weekendu
  12. Historia z Equestrią i Crystal Empire przypomina mi trochę dawne państwa Commonwealthu, np. Australię. Kiedyś - czyli przed pojawieniem się Sombry - kolonia (może prowincja, może terytorium zależne, dużo możliwości) Equestrii, która po powrocie na mapy wywalczyła niepodległość. I choć oficjalnie głową państwa jest Księżniczka Celestia, to w jej imieniu rządzi niezależny rząd (chociaż tutaj to raczej bardziej Cadance), który może robić co chce, byleby nie godziło to w interesy Equestrii. No i oczywiście oba państwa mają podpisane różne umowy o współpracy i inne takie rzeczy. To oczywiście bardzo uproszczony model funkcjoniwania obydwu krajów, gdyż nie znam się na tym zbyt dobrze. Inna sprawa, że bardzo przekonuje mnie też teoria z Unią... Celestia jako Jagiełło, a Cadance jako Wielki Książę Litewski Witold? To by było ciekawe.
  13. (Dragan mówi po serbsku, rosyjsku - płynnie - i polsku - komunikatywnie) Dragan widział przed sobą małą chatkę. Małą nie tylko ze względu na kameralność, jak również i rozmiary. Może w tej Austrii wszyscy są jacyś karłowaci? Najpierw te pojazdy, teraz to... A może to tylko przywidzenia? Profesor chyba wspominał coś o jakiś efektach ubocznych... Ale nie mógł się teraz skupić na tym, w końcu szedł na szpicy i wszystkie zmysły miał wyczulone. Usłyszał jakiś szept za sobą. Bez trudu rozpoznał amerykański akcent. Ten Jankes może im jeszcze przysporzyć wiele kłopotów, jeśli się nie zamknie. Archanioła nie mógł nigdzie dojrzeć, pomyślał więc, że Niemiec zamyka korowód. Ciągle skradając się w krzakach, podszedł na odległość 30 metrów przed domem i stanął. Mając w pogotowiu swój pistolet zaczął się przyglądać domostwu i starał się wyszukać jakieś jego słabe punkty. Najlepiej byłoby chyba spróbować oknem, choć ten dom od początku budził jego podejrzenia - w końcu nieczęsto spotyka się na środku leśnej drogi takie nietypowe miejsce. Nagle zauważył Niemca podchodzącego do ściany budynku. Gdy ten opracował plan, Milošević nieznacznie wychylił się ze swojej kryjówki i począł się czołgać w stronę dwójki Rosjan i Edwarda. Oby to nie była żadna pułapka - szepnął cicho z wyraźnym, belgradzkim akcentem do żołnierzy, gdy tylko do nich dotarł.
  14. W połowie pisania opuściła mnie wena i pozostawiłem po sobie tylko szkielet opowiadania... No cóż, następnym razem może będzie lepiej. Jednocześnie gratuluję wszystkim, którym udało się swoje fanfiki ukończyć na czas
  15. Ta jest, kapitanie! - rzucił mężczyzna do Archanioła, odchodząc drogą we wskazany kierunek. Nie przepadał za faszystami, lecz ten konkretny nie różnił się zbytnio od przeciętnego człowieka... Był nawet całkiem inteligentny. Ale przynależność do SS i fakt niedawnego zajęcia Jugosławii przez Niemców i tak stwarzała pomiędzy nimi pewien dystans. Dragan jednak postanowił mu zaufać, w końcu to kapitan Rzeszy był organizatotem całej akcji. A poza tym miał w asyście dwóch NKWDzistów. Milošević po oddaleniu się o ok. 200m stanął, by rozeznać się w sytuacji.
  16. Jugosłowianin zamyślił się. Niby racja, ale to mi na czołg nie wygląda. Przynajmniej ja nigdy takiego nie widziałem. Dragan po raz kolejny się zamyślił. Sylwetki w pojeździe nie były ludzkie... Ale to pewnie tylko przywidzenie. Może to jakiś pojazd opancerzony. Kij wie.
  17. Dragan również wstał. Rozejrzał się. Trochę tu zbyt pięknie jak na niemiecki okres międzywojenny. A i droga jakaś inna była. Panowie, chyba jesteśmy w Austrii. A to oznacza, że nasz cel jest jeszcze dzieckiem... - stosunkowo cicho odezwał się Milošević, po czym dodał szeptem: To będzie proste. W tym momencie spostrzegł leżącego obok nich dodatkowego członka drużyny... Amerykanina. Na jego widok tylko cmoknął z niezadowolenia i począł nasłuchiwać, czy nie nadchodzi wróg.
  18. Shipy? Hm... Lubię. Mogą być i te jednopłciowe, o ile coś ze sobą niosą i nie są wymyślone tylko po to, by opisać - że tak się kolokwialnie wyrażę - "lizanie się" dwóch klaczy. Dobrym przykładem shipu homoseksualnego jest TwiLuna z "Chaos jest trwały jak czas" Klimuka. Wszystko jest ładnie objaśnione, można zaobserwować problemy klaczy związane z byciem... Uhm... Trochę odmiennymi od większości. No, ogólnie musi być to po prostu dobrze napisane. To samo jest z OC x Kanon - związek, który z czegoś się wziął, problemy dnia codziennego (np. jak taki zwykły, szary kucyk poradzi sobie w roli chłopaka jednej z największej bohaterek ojczyzny, powierniczki jednego z Elementów Harmonii, <tuwstawimięklaczyzM6>? ), opisy rozkwitającej miłości... No i mamy porządny ship, co z tego, że OC x Kanon, skoro pięknie napisany? Nie trawię shipów źrebak x dorosły kuc, Rarity x Spike (kuc i smok? ok, tolerancja, ale bez przesady) i kazirodztwa. Za to lubię Dislestię, Derpy x Doctor oraz FlutterMac. Jeśli zaś chodzi o preferowany typ fanfików - nie mam takiego. Wszysrko zależy od sytuacji. Z chęcią dałem się zborsukować "Pinkie Pie learns a new word", ale nie podobałoby mi się to tak bardzo, gdyby zamiast totalnie randomowej Pinkie Pie bohaterką była równie szalona Flower Essence (imię z kapelusza). Tak samo jest z kilkoma fanfikami z OC w roli głównej - każde opowiadanie, w którym jakiś OC ginie, bardziej mi się podoba aniżeli takie, w którym ginie postać kanoniczna. A i połączenia różnych typów postaci mogą być świetne. Wszystko zależy od sytuacji oraz - tak jak w przypadku shipów - tego, jak opowiadanie zostało napisane.
  19. Kelnerka przyszła. Przyjmie zamówienia. Przyniesie kawę. Wypijemy ją. Pójdziemy szukać Tytusa. Znajdziemy go i... No właśnie. Cały czas zachodzę w głowę, jaki tak na dobrą sprawę mamy plan. Znaleźć go... I co? Tak po prostu podejść z banalnym "Musimy porozmawiać"? Prędzej jego niewolnicy nam przyleją, nim takie coś się uda. Trzeba coś obmyślić, bo inaczej nasza szansa ulotni się szybko i cicho jak Agis. Tymczasem Rushy zamówiła kawę dla całej trójki. Uśmiechnąłem się lekko do niej, po czym na chwilę przekierowałem wzrok na kelnerkę i powróciłem do myśli. Przesłuchałem pomysły koleżanek... Nie były złe, no ale nie to było najważniejsze. Prędzej znajdziemy go przy obstawianiu zakładów. Jak dla mnie to możemy spytać nawet przypadkowego przechodnia. Przemyślałem jeszcze chwilę moją wypowiedź, po czym chłodnym, pozbawionym złych - tak jak i dobrych - emocji kontynuowałem. To znany kuc, więc na pewno nie chodzi samemu. Jakąś obstawę musi mieć, a ona nie przepuści nas do niego łatwo. Użycie siły w takim miejscu jest samobójstwem - zdemaskowanie to najmniejsza rzecz, jaka nam grozi. A wątpię, żeby Tytus, nawet po przejściu jego ochrony, bez ważnego powodu okazał się szczególnie rozmowny. I to jest problem. Przerwałem. Przetarłem twarz kopytami. Byłem zmęczony. Potrzebowałem snu. Albo kawy. Jedno z dwóch. Chociaż na samej kawie też długo nie pociągnę. Po tym krótkim ogarnięciu się postanowiłem rzucić pytanie na koniec. Jakieś pomysły?
  20. (Randka Rebona z Wiktorem? Chcę to zobaczyć xD) Magic skinął głową na znak podziękowania i wybrał spośród tłumu dwóch pegazów i jednego kuca ziemnego. Nie muszę wam chyba mówić, że broń trzyma się za rękojeść - zaczął powoli jednorożec. Najlepiej jest trzymać miecz w obu kopytach, wtedy łatwiej jest zadać mocny cios, choć ciężej ustać na tylnych kopytach - po tych słowach nastąpiła krótka przerwa. Podczas walki starajcie się wycelować w szyję przeciwnika - można dzięki temu przeciąć tętnice szyjną, poderżnąć gardło, dekapitować i takie tam różne rzeczy... - Magic zamyślił się. W końcu powiedział: Dobra, tyle teorii, czas na trochę praktyki, ale zaznaczam - nie jestem zbyt doświadczony w boju, więc podstawowe techniki muszą wam wystarczyć. Ogier zabrał się do roboty i po kolei pokazywał uczniom różne zamachnięcia i bloki, oczywiście w miarę swoich możliwości.
  21. (Guard, nie dzieje się nic takiego, oprócz tego że Tomek/Grim ćwiczy wojska, Rebon robi sobie mieczyk, a Giercownik/Rocky i kikiz/Lenitka próbują się jakoś razem śmiechowo zejść w parę w towarzystwie Cassidy/Carmelitty) Magic odebrał przyniesioną mu broń i zbroję. Miecz niestarannie włożył do torby, a napierśnik założył na siebie. Podziękował zarządcy magazynu i poszedł do miejsca zbiórki żołnierzy Grima. Podszedł do niego i, gdy ten miał chwilę przerwy, zapytał się go: Znalazłoby się w pańskiej drużynie miejsce dla mnie, Panie Generale?
  22. 1. Czy świat poradziłby sobie bez miłości? Odp. Oczywiście, już sobie bez niej świetnie radzi, mając na uwadze to, że większość "miłości" to po prostu zwykłe pożądanie ^^ 2. Czy przeżyłem pierwszą miłość? Odp. Miłość - nie. Zauroczenie - tak. Niestety, moje próby zdziałania czegokolwieknie wypaliły. 3. Czy miłość usprawiedliwia kłamstwo? Odp. Tak. Nawet nie wiecie, jak się mylicie, prawiąc te wszystkie regułki. Człowiek to takie stworzenie, którym bardzo łatwo da się manipulować. A miłość nadaje się do tego idealnie.
  23. Ładnie tu. Widać atmosferę walk. Jak ja tu dawno nie byłem... 5 lat będzie. Odciąłem się od miastowego życia, wynająłem domek na obrzeżach... W którym i tak bywam raz na ruski rok. W sumie, jak już tu jestem, mógłbym odwiedzić Rain Tears, w końcu jest moją dziewczyną... Chociaż nie chciałbym wpaść "nie w porę", bo wiem, że ona raczej pod moją nieobecność w tym domu nie jest sama. Inna sprawa, że gdy wyjeżdżam, też często zadaję się z ładnymi klaczami.. Nieważne. Wszechobecny tłum, hałas, stragany z różnymi rzeczami, choćby wspominanymi eliksirami zebr... O, kawiarnia. Podszedłem do stolika zajętego przez Lariskę. Szukanie Tytusa było priorytetowe, no ale na chwilę można się przecież zatrzymać. Nie podoba mi się pomysł z rozdzielaniem. Może i jest efektywniejszy niż szukanie w grupie, ale nie wiadomo kim on tak na prawdę jest i czy nas nie zlikwiduje przy pierwszej okazji. Rushy tymczasem przyniosła menu. Ja biorę kawę. Na alkohole jeszcze przyjdzie czas.
×
×
  • Utwórz nowe...