Skocz do zawartości

black_scroll

Brony
  • Zawartość

    921
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez black_scroll

  1. - Och, ale ja... dziękuję - nauczycielka spojrzała ze zdziwieniem na nową kłódkę. Jednak zmieszanie na długo nie zagościło na jej pyszczku, gdyż zaraz pojawił się znów ten sam ciepły uśmiech. Na twoje pytanie w klasie zapanował szum, ale po dwóch klaśnięciach Cheerilee, znów zapadła cisza. - Dzieci, pan policjant zadał pytanie. Ktoś chciałby powiedzieć kawałek swojej roli? - spytała klasę. Wiele kopytek powędrowało w górę, lecz pomarańczowa klaczka wyrwała się z pytaniem. - Czy będzie pan rozwiązywał kryminalne zagadki? - Mogłybyśmy panu pomóc, Znaczkowa Liga zostałaby detektywami! - odezwała się podekscytowana, najprawdopodobniej siostra Rarity. - To jak, w końcu chodzi pan z Cheerilee czy nie? - spytała Apple Bloom.
  2. Na twarzy Vanilli Gear zagościł kwaśny uśmiech. - Nie bardzo słucha pan, co się do pana mówi, panie kapitanie? Przecież mówiłam panu, że mój panel komunikacyjny nie działa przez tą waszą 'biotykę'. Zerknęła na ekran, jakby z nadzieją, że Aria wznowi komunikację z tobą. - Skoro pani doktor jest taka ważna, powinien ją mieć pan bardziej na oku - skwitowała krótko.
  3. Na komplement Carla, klacz oblała się rumieńcem. - Dziękuję ci bardzo - mrugnęła szybko parę razy, delikatnie wydłużonymi rzęsami. Potem nieznacznie poprawiła sukienkę, choć leżała na niej całkiem dobrze. Nagle, rozległ się dźwięk dzwonka. - Och to pewnie goście! - stwierdziła Shoeshine i poszła otworzyć drzwi. Za nimi stała czwórka kucyków - dwie klacze i dwa ogiery. Jedna parka wyglądała na typów spod ciemnej gwiazdy, a przynajmniej na takich się kreowała. Ścięte na krótko grzywy, z zafarbowanymi końcówkami włosów na krzykliwe kolory, klacz na niebiesko, ogier na zielono. Naturalne brązy grzyw odcinały się zupełnie, tworząc chaotyczny i rozpraszający kontrast. Mieli ciemno podmalowane oczy, a szminka u klaczy miała prawie czarny kolor, sprawiając, że wyglądała prawie jakby była martwa. - Cześć Yven, Reggy - Shoeshine przywitała miodową klacz i miętowego ogiera. W odpowiedzi mruknęli ciche cześć i weszli do środka. Z pozostałą dwójką niebieska klacz wdała się w rozmowę w wejściu, a wymalowane pegazy w tym czasie, podeszli do Carla. - Siemanko, spoko cyngle - rzuciła Yven, mrugając mocno podmalowanym okiem do jednorożca. Reggy machnął tylko kopytkiem i wszedł do salonu, witając się stuknięciem kopytka z Bradem.
  4. Kiedy zapukałeś, w budynku zrobiło się cicho, a następnie po usłyszanym "Proszę", wszedłeś do środka. Szkoła w Ponyville składała się z jednej klasy, dwadzieścia kilka, a może i ponad trzydzieści młodych źrebiątek siedziało w ławkach, gapiąc się na ciebie swoimi małymi, słodkimi oczkami. Jako doświadczony policjant, zauważyłeś, że znaczna część klasy, składała się z ziemskich źrebiątek, a nieliczne wyjątki, jak biała klaczka z rogiem, do złudzenia przypominająca młodziutką Rarity, czy pomarańczowa pegazica, wyróżniały się z tłumu. Do owych dwóch klaczek cicho zwróciła się Apple Bloom, szepcząc do nich ledwo zrozumiale: - Mówię wam, to jest chłopak Cheerilee, już drugi raz się z nią dziś widzi - po czym wszystkie trzy zachichotały radośnie. Ogólnie twoje przybycie spowodowało lekką wrzawę, którą nauczycielka stłumiła uniesieniem kopytka, po czym zwróciła się ku tobie. - Witam komendanta Barricade'a - przywitała cię z uśmiechem na ustach. - W czym mogę pomóc? - podeszła do ciebie spokojnie.
  5. - Ay, nie martw się - poklepała cię delikatnie Applejack. - Ja też jeszcze nie mam Znaczka - wskazała na swój bok. - Ale mam pewien pomysł jak go zdobyć, ale nie powiem ci tego tutaj. Chodźmy za stodołę - uśmiechnęła się po czym wzięła cię za kopytko i poprowadziła w stronę stodoły. Gdy już byłyście blisko i Applejack otwierała już usta, nagle stało się coś dziwnego. Natrafiłaś jakby na niewidzialną ścianę, a kuzynka stanęła jakby ją zamroziło. Zorientowałaś się, że drzewa zamarły w połowie podmuchu wiatru, a motyle unosiły się w powietrzu, nie bijąc skrzydłami. Jak bardzo się nie starałaś, nie mogłaś przejść przez ścianę. - ...nie przywróci ci całej pamięci - przypomniałaś sobie słowa Twilight. - Bardzo często działa to tak, że odblokowuje umysł, pozwalając ujrzeć miejsce lub kucyka, który był ważny w przeszłości i jeśli umysł będzie miał kontakt z tymże bodźcem, dopiero wtedy odzyska pamięć. Plułaś na lewo i prawo wodą. Przy tylnych nogach czułaś dotyk sierści Arrowa. Zadek ci zdrętwiał, od dawna nie siedziałaś tyle w jednym miejscu... chociaż tyle, znaczy ile? Nie miałaś pojęcia ile czasu minęło. - Zobaczyłaś, co chciałaś? - spytała Twilight, widząc że świadomość ci wraca. - Trzeci raz cię dziś nie puszczę, nie mam ochoty mieć trupa w bibliotece - odpięła cię od krzesła.
  6. Na widok wznoszenia toastu na pijanej twarzy Bozara pojawił się uśmiech. Drżącą ręką wziął swój kieliszek, stuknął się z tobą, aż szkło niebezpiecznei zadrgało - Za przyjaźźźźń! - krzyknął wesoło wlewając w siebie porcję alkoholu... po czym padł bez przytomności twarzą na stół, a jego bezwładne ramię nagle zaciążyło ci na karku i ramionach, ściągając cię w dół. Dla równowagi Rodriguez gwałtowanie poderwał się z kanapy. - Coooo, ja nie, nie, nie sspie! - krzyknął przerażony. - Aa, to ty - popatrzył na ciebie. - Szef - zerknął na nieprzytomnego Bozara - przestrzegał nas przed tobą.
  7. Otworzyłem usta, żeby powiedzieć coś, ale zaraz je zamknąłem, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. Spojrzałem na książkę, starając się dostrzec tytuł. Skup się! - Zaraz się dowiesz - powiedział po chwili. - To niespodzianka. A teraz zajadaj - starałem się uśmiechać. - Ja podziękuję, nie jestem głodny. Usiadłem na skraju łóżka, aby poczekać, aż Cynamonka zje starannie przygotowane śniadanie. Potem tylko zasłonić jej oczy, zaprowadzić na dół, klęknąć ii... Przełknąłem ślinę.
  8. - Eeaeaaam - powiedział machając zrezygnowanie ręką. - Heh, Rodrigz zasnł - mówił niewyraźnie, po czym popatrzył na ciebie błyszczącymi oczyma. Położył swoją dłoń na twoim ramieniu. - Wiesz młodyy, jesteś moim przyjacielem. Kocham cię, chłopie - wyznał ci, starając się jak najmniej kiwać.
  9. Próbowałeś się skontaktować z doktor Sahile, ale twój komunikator milczał. Klacz uśmiechnęła się kwaśno. - Widać nasza magia zakłóca waszą technologię, tak jak wasza biotyka naszą. Powiedz mi proszę, która rasa jest u was naszym odpowiednikiem jednorożców? Czy to ten dziwny potwór co był z tobą w mieście, czy raczej takie stworzenia jak tamta niebieska klacz co została?
  10. W odpowiedzi na tekst Carla, Brad tylko prychnął nie siląc się nawet na ukrycie pogardy do nowego "znajomego". Zaciągnął Gwen na kanapę po czym łapczywie sięgnął jednym kopytkiem po przekąski, wpychając na jeden raz, wszystkie nabrane kawałki do ust. Drugie trzymał na ramieniu Gwen, pilnując jej, niczym swojego ostatniego kęsa, przed bandą wygłodniałych wilków, ale uwagę Carla odwróciło skrzypienie stopni na pierwszym piętrze. Po schodach wolnym krokiem schodziła Shoeshine. Włosy i grzywa były bardziej podkręcone, rzęsy widocznie dłuższe. Na grzbiet nałożyła skromną bladożółtą sukienkę, a kopytka były tak wypolerowane, że aż odbijały światło, niczym srebre lustra. - Hej Carl - przywitała się z jednorożcem, przytulając go na krótko. - Fajnie, że wpadłeś. Widzę, że poznałeś już Gwen. O i Brad już jest, hejka Brad! - pomachała ziemskiemu ogierowi.
  11. Ciche westchnięcie klaczy chyba oznaczało zgodę. - No dobrze - przypięła cię znowu do krzesła i nałożyła dziwne ustrojstwo na głowę. - Przygotuj się na kolejną podróż wgłąb własnej głowy. Zakręciło ci się w głowie, a potem... - O widzę, że znowu przyszłaś - Applejack powitała cię uśmiechem. Byłyście teraz troszkę starsze, miałaś chyba z siedem, może osiem lat. Obie dalej byłyście pustymi bokami, jednymi z niewielu wśród rówieśników. - Co tam u ciebie słychać, kuzynko?
  12. Rozwinąłeś skrzydła i wzbiłeś się w powietrze. Ponyville nie miało wysokich budynków, ani tak dużo spieszących się pegazów, co Manehatten, więc mogłeś swobodnie przemieszczać się drogą powietrzną. Tutaj w powietrzu, czułeś się wolny. Świeżość unosząca się nad domami była niezwykle kojąca. Obok ciebie śmignęła niebieska smuga, prawdopodobnie Rainbow skończyła już prace pogodowe i teraz pędziła gdzieś na złamanie karku. W dwa stuknięcia kopytem byłeś pod podstawówką. Lekcje chyba już się zaczęły, bo dookoła brakowało małych źrebiątek, a drzwi do szkoły były zamknięte, tłumiąc głos Cheerilee.
  13. black_scroll

    "Ku Chwale!" black_scroll

    Pokręciłem powoli głową. - Nic z tych rzeczy. Ale jestem całkiem obrotny. W Vengardzie potrafiłem zmonopolizować wypożyczalnie koni, usuwając innych sprzedawców z rynku. Jednak jeśli uważasz, że któraś z tych rzeczy by mi się przydała - zacząłem mówić ciszej - jestem pewien, że jestem pojętnym uczniem.
  14. -Sssaaaaam nie pij więcej! - powiedział opierając czoło o blat stolika. Próbował ostrzegawczo celować do ciebie palcem wskazującym, ale nie bardzo mu to wychodziło. - Szsz, urwaaa, zarzygałem podłogę! - krzyknął. Obok, Rodriguez zwinął się w pozycję embrionalną na sofie i w kilkanaście sekund zasnął.
  15. - Jesteś pewna? Za drugim razem to może być niebezpieczne, szczególnie tak szybko po pierwszym razie - w głosie Twilight słychać było niepokój. - Nie możesz tego zrobić drugi raz, jak ci się coś stanie, będzie to dotyczyć każdą z nas! - odezwała się milcząca dotąd Zecora. Arrow pod jej strażą siedział cichuteńko. - Czemu jej zabraniasz? To jej mózg. Jej brakuje wspomnień, nie tobie - fioletowa klacz oburzyła się na zebrę. - To jej decyzja. Ale może - zwróciła się do ciebie. - Zrobimy to jak odpoczniesz, co?
  16. - Po chol*trzask*ci nalepszpszpszgę i techni*trzask* skoro nie potrafipszpszpszpszpszonego promieniowania?! - Aria była widoczna i słyszalna wyraźniej. Na jej twarzy było widać rozczarowanie, a to nie oznaczało nic dobrego. - I ponawiam pytanie: gdzie jest Sahile? To ona powinna mi złożyć raport na temat tego promieniowania i planety, o. Widzę, że zdążyłeś już wpuścić tubylców na MÓJ statek - dostrzegła Vanillię Gear. - Dopilnuj, żeby niczego nie zwinęli. I czekam na raport od Sahile. Ma mi go wysłać jak najszybciej. Aria bez odbioru - szefowa rozłączyła się. - Dziwna ta twoja szefowa - skwitowała krótko klacz. Postukała w swój prymitywny omniklucz i skrzywiła pyszczek. - Wasz statek wytwarza jakieś dziwne promieniowanie, blokujące mój sygnał komunikacyjny z Hollow Shades. Używacie jakiegoś dziwnego pola?
  17. Najpierw włącza się dźwięk. Jest on niestabilny, widocznie promieniowanie z tej planety zakłóca sygnał. Wkrótce pojawia się też obraz, jednak większość stanowią szumy. Mimo to dostrzegasz dostojną sylwetkę Arii, siedzącej na swojej kanapie w odnawianych Zaświatach. - Czeg.szspzsz.cesz? - szefowa jak zwykle zachowuje się, jakby miała zaraz zacząć gryźć. - Szpszdzie Sahile? - jej twarz wydawała się większa, kiedy przybliżyła się do komunikatora.
  18. //ja po prostu używam jednorożec, wiesz jednorożec spytała itp., ale jednorożka dla mnie może być Uścisk kopytka był tak krótki jak się tylko dało. - Jestem Gwen, miło mi cię poznać - klaczka uśmiechnęła się ciepło do Carla. - Shoeshine wspominała, że przyjdzie jej nowy kolega zzz.. - zrobiła pauzę, jakby nie mogła sobie czegoś przypomnieć - w sumie nie wspominała skąd pochodzisz. Ale podobno jesteś pomocnym i uprzejmym kucykiem, dlatego chętnie przyjmiemy cię do grona znajomych. Inni goście zaraz przyjdą, a może do tego czasu opowiesz coś o sobie? - kopytkiem wskazała sofy, chcąc przenieść rozmowę do salonu.
  19. Tak, na pewno byłaś kuzynką Applejack. Ale reszta rodziny dalej była gdzieś za mgłą niepamięci w twojej głowie. Tak samo jak powód twojego oślepienia i wylądowania w lesie Everfree. Jednak, może właśnie twoja kuzynka będzie coś wiedziała na ten temat. - No już - poczułaś na głowie kopytko Twilight. Przybliżyła się delikatnie obejmując cię drugim kopytkiem. - Jak Applejack wróci z Hollow Shades, to wszystko się wyjaśni. A teraz może chodźmy na górę, zjesz ciastko, zrobię ci herbaty. Cała się trzęsiesz...
  20. Kiedy Sykstus zobaczył jak Thunderlight kuśtyka z nieaktywną protezą przewrócił oczami. Może jednorożec udawał, może nie, ale jedno było pewne, jak na żołnierza widzącego wiele śmierci i pożeranych współtowarzyszy, kryształowy ogier był wyjątkowo wrażliwy na niedolę innych. Westchnął zrezygnowany. - Dobra. Thunderlight, będziesz Konstruktorem. Tylko pamiętaj, im więcej stworzysz, tym bardziej będziemy natrętami w śnie, a wolałbym tego unikać jak najdłużej. Czyli ja będę Architektem. No to będzie zabawnie. Sykstus słabo sobie radził z budowaniem czegokolwiek. Plany budynków, rozrysowywanie taktyk... to nie było dla niego. Nawet jako malutki ogierek, nie potrafił zbudować zamku z kryształków. No cóż, jak nie ma wyzwań, to się kucyk cofa! Kiwnął głową, kiedy mała zgodziła się być Fałszerzem. Dobrze, z nią też nie ma kłopotów. Lecz spodziewał się ich, gdy Scythe podszedł do niego i zaczął opowiadać swoją historię. Przytakiwał parę razy, słysząc najdziwniejszą opowieść w swoim życiu. Kiedy Scythe skończył, popatrzył mu prosto w oczy. - Zrobię co tylko w mojej mocy - odpowiedział poważnie. - Kapitanie! Tu nic nie znajdziemy! Musimy iść czym prędzej dalej! - odezwał się Golden Shield. - No wreszcie ktoś gada w miarę rozsądnie - dodała Vixen, uchylając drzwi. - Kapitanie? - rzucił szary jednorożec. Będą tak gadać jedno przez drugie, a niedługo zwariuję. Podszedł do Vixen i delikatnie złapał klamkę od drzwi, nie pozwalając im uchylić się bardziej. Popatrzył na klaczkę. Mimo, że na razie ich relacje nie były najlepsze, nie chciałby, żeby taka młódka zginęła pod jego rozkazami. Innych też nie chciał tracić, ale strata Vixen... co Ambrozja by sobie pomyślała? Ona i tak nie żyje. Ale i tak liczę się z jej zdaniem. - Wychodzimy, ale musimy zachować szyk. Alfa zawsze idzie pierwszy - zerknął na pegaza. - Taka jego rola. Thunder, napraw się proszę, bo ta twoja zwisająca bezładnie proteza mnie przeraża. W miarę możliwości idziemy w kupie, ja za Golden Shieldem na przedzie, Scythe pilnuje tyłów, chyba że uciekamy, wtedy Alfa biegnie ostatni. Jeśli gdzieś jest niepewny teren, Omega - popatrzył na Scythe'a - idzie na zwiad. Potrzebujemy informacji, wkraczasz ty - spojrzał na Vixen. - Przebierasz się za odpowiednią osobę i wyciągasz to co chcemy wiedzieć. Potrzebujemy przedmiot, Thunderlight go wymyśla. Teren nam przeszkadza - nabrał powietrza w płuca i wypuścił je głośno - ja się tym zajmuję. A teraz, oddział, będzie nasz chrzest bojowy. Szukamy wszystkiego co może nas naprowadzić czy jest to sen Rainbow Dash, czy innej Powierniczki, następnie znajdujemy ją i ściągamy pozostałe drużyny. Nie rozdzielamy się w miarę możliwości, ja niosę gwiazdę. Spojrzał na nich. Odpowiada za ich życie. Ich śmierć to jego porażka, nawet jeśli sami się w nią wpakują. Miał nadzieję, że wyjdą z tego cało. - Golden Shield przygotuj się, bo my pierwsi wychodzimy razem. Wiesz, pewnie, ale tak, żeby nie wzbudzać podejrzeń podświadomości. Na trzy. Raz, dwa, trzy! - otworzył szeroko drzwi, opuszczając kanciapę, razem z pegazem i robiąc miejsce na zewnątrz dla reszty. Rozglądnął się, zastanawiając się, którą drogę wybrać. Ich misja właśnie się zaczęła.
  21. Stary sklepikarz zachichotał. - Wszyscy twierdzą, bo Peace Maker jadł więcej donutów, niż mógłby sobie pan wyobrazić. Dlatego miał taki bambuch. Lecz w sumie co miał robić, skoro dzień po dniu, każdy obchód nie przynosił żadnych przestępstw, a tylko ciasta od wdzięcznych za pilnowanie porządku mieszkańców. A co do zamówienia, cóż... - sprzedawca zamyślił się na chwilę. - Wydaje mi się, że za tydzień powinno być w Ponyville na pewno. Może trochę wcześniej, jak mu się tam uda. Jak tylko będę je miał, dostarczę panu prosto na posterunek. Życzę udanego dnia! - pomachał ci, kiedy opuszczałeś sklep. Mogłeś spokojnie ruszać na dalszy obchód.
  22. Kiedy dreptałeś z plikiem papierów w stronę metalowego, każdy napotkany kucyk kłaniał ci się, witając cię przyjaźnie. Kilka osób zaoferowało poniesienie dokumentów, ale każdemu grzecznie odmawiałeś. Papiery wylądowały na biurku w komendzie, którą zamknąłeś dokładnie po czym udałeś się do sklepu metalowego. Było tam, jak w każdym sklepie metalowym, czyli wszędzie pełno walającego się najróżniejszego żelastwa. Któraś beczka wypełniona była najróżniejszymi kłódkami. - Dzień dobry! - przywitał cię starszy szary kuc, z łysą głową, małymi ślepiami za wielkimi okularami i dużą muchą pod brodą. - W czym mogę służyć?
  23. Tak jak spodziewałaś się, był przy fontannie, służącej za wodopój, znajdującej się tuż za stadionem. Chuck chlipał wodę, jakby przez tydzień siedział na pustyni. - O, już skończyłaś trening? - spytał pomiędzy kolejnymi łykami. - Szybko.
  24. black_scroll

    "Ku Chwale!" black_scroll

    Oho, mamy ważniaka. Spokojnie podszedłem do cienia. Nie starałem się zgrywać luzaka, tylko niepewni siebie ludzie tak robią. Kiedy byłem blisko niego, postanowiłem zagadać. - Hej, to pewnie o tobie mówił Diego. Podobno masz ocenić czy się do czegoś nadaję.
  25. Łał. Po prostu łał. Nie mogłem uwierzyć, że Diamo odwalił taki kawał porządnej roboty. Długo rozglądałem się nie mogąc nacieszyć wzroku, tym co przyjaciel zrobił dla mnie. Śniadanie wyglądało fantastycznie, skąd on w ogóle to wszystko wytrzasnął. Zaraz polecę i zaniosę śniadanie do łóżka Cynii, a potem sprowadzę ją na dół iii... Moje spojrzenie padło na puzderko, co zaowocowało wielką gulą w gardle. Nigdy nie miałem wątpliwości, że chcę być z Cynamonką, więc czemu teraz tak strasznie ciężko mi się do tego przekonać? Skoro się waham, to czy na pewno ją kocham. Potrząsnąłem głową. Oczywiście, że ją kocham. To ważna decyzja, dlatego się tak denerwuję. Uniosłem magią śniadanie. Było tak wykwintne i tak elegancko podane, że Cynia na pewno zaraz zacznie coś podejrzewać, ale to nic. Próbując wbić sobie do głowy pewność siebie, ruszyłem z posiłkiem do sypialni.
×
×
  • Utwórz nowe...