Skocz do zawartości

black_scroll

Brony
  • Zawartość

    921
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez black_scroll

  1. - Nie! To nie córka, tylko młodsza siostra - chyba farmerce zrobiło się głupio, bo zrobiła się jeszcze bardziej czerwona. Jednak dość szybko zrozumiała, że miał być to tylko żart. - Znaczy... wiesz. To oczywiste, że to nie moja córka, w końcu jestem za młoda, poza tym nie miałam nigdy za bardzo z kim, znaczy... - zaczerwieniła się, orientując się, że chyba za dużo powiedziała. Odkaszlnęła, następnie powachlowała się kapeluszem. - Uf, w każdym razie, tak to moja siostra, a ja chyba przerwałam ci poranny obchód... I tak miałam iść po dodatkowy młotek, w końcu przyjeżdża nasza kuzynka, Apple Fritter... Coś co odróżniało Applejack od takich klaczy jak Rarity, było to, że nie dbała o wygląd, bardziej, niż było to konieczne, jednak mimo wszystko, widać było, że jest słodka jak jabłuszka, których farmę prowadzi jej rodzina. Nawet w drobnym makijażu mogłaby spokojnie startować w zawodach Miss Equestrii. I nawet, jeśli ktoś nie uważał jej za dobry materiał na dziewczynę, nie mógł jej odmówić tego, że jest po prostu ładną klaczą.
  2. Arrow popędził w twoją stronę skacząc wesoło. Otarł się o ciebie parę razy. Uwielbiał jak go rozpieszczałaś i także tym razem miał nadzieję, na jak najdłuższe pieszczoty, które tylko ty mogłaś mu dać. Nieważne, kim byłaś w przeszłości, kiedy wróci ci pamięć, dalej będziesz kochać tego wspaniałego wilka. Bo przez te kilka lat, to on był dla ciebie jedyną rodziną i przyjaciółmi, twoim kompanem, towarzyszem, można by nawet rzec - bratem. - Idziecie? - usłyszałaś oddalony głos Twilight.
  3. Głupie medpacki. Trzeba było kupić porządniejsze. Ale nie teraz, teraz trzeba skupić się na tym przeklętym człowieku! Nie bardzo obchodziło go, czy przewrócony człowiek zostanie stratowany czy nie, on chciał dorwać tylko swój cel, który zdawał mu się coraz bardziej oddalać. Może uda mu się trafić ją, chociaż w cokolwiek. Przycelował, minimalnie zwalniając, strzelił kilka razy, po czym znów puścił się pędem za "ćpunką". Sprawdził po prawej i lewej, czy gdzieś nie ma miejsca z mniejszą ilością przechodniów, aby dogonić zdobycz.
  4. black_scroll

    "Ku Chwale!" black_scroll

    Uniosłem jedną brew. Ciekawe do czego to doprowadzi. - To zależy. Jednak niepotrzebnie próbujesz owijać w bawełnę. Powiedz po prostu, w czym mógłbym ci pomóc. Mam nazbierać ci grzybów? Ten człowiek nakarmił mnie i jest miły. Zrobię dla niego dużo. Nie wszystko, bo są rzeczy, których nie mogę zrobić, ale postaram się zrobić co w mojej mocy. No i może dostanę więcej tego gulaszu. W sumie takie więzienie może być lepsze od zwykłego Vengardzkiego lochu.
  5. Uśmiechnęła się szeroko, przymykając oczy. - Bardzo panu dziękuję, jest pan niesamowicie miły - spojrzała za ciebie. - Witaj Apple Bloom! Odwróciłeś się. Za tobą stała Applejack razem z malutką, bladożółtą klaczką o czerwonoróżowej grzywie, na której miała zawiązaną kokardkę. Klaczka była tak młoda, że nie miała jeszcze swojego Uroczego Znaczka. - Dzień dobry, pani Cheerilee! - odezwała się wesoło młódka, nazwana Apple Bloom. - Z kim pani rozmawia, to pani chłopak? - Apple Bloom! - skarciła ją Applejack. - To jest nowy pan policjant w Ponyville, Barricade - pomachała ci nieśmiało na dzień dobry i delikatnie poprawiła kapelusz, aby lepiej leżał jej na głowie. Czyżby przy piegach pojawił się delikatny rumieniec? - Przywitaj się grzecznie. - Dzień dobry, panie policjancie! Pa Applejack! - krzyknęła Applebloom, po czym wbiegła za Cheerilee do szkoły.
  6. Udaliście się w stronę hangaru, pchając się wąskimi przejściami, nie zaprojektowanymi dla krogan. - Jasne, czemu nie - uśmiechnął się Xinx, słysząc twoją propozycję. - Hej, Vez, chuiu, słyszę cię! - odezwał się zza twoich pleców Zrrash. - Kompania, pilnować Gatatoga Veza, żeby nie zrobił niczego głupiego. - Zrrash, zamknij urwa mordę - rzucił znudzony Pran. - Vez tylko żartował. Prawda?
  7. Klacz puściła cię. Chyba poczuła, że zrobiło ci się trochę głupio. - W stronę Ponyville! Ale... - zorientowała się, że nie o to pytałaś. - Cóż, mniej więcej wiem, jak wrócić do miasta z chatki Zecory, ale najpierw musimy wrócić tam... - Chodźmy zatem przez połacie lasu, nie tracąc za wiele czasu - zebra podniosła się z trawy i ruszyła w stronę swojego domu. - Chodź Arcum, trzeba ci przywrócić pamięć - Twilight powiedziała to ciepłym głosem, prawie mogłaś usłyszeć w jej głosie uśmiech na jej pyszczku.
  8. - Panno - poprawiła cię nauczycielka. Jej głos był tak przyjazny, tak ciepły, aż zachęcał do siedzenia w ławce i słuchania każdego jej słowa. Mogłaby opisywać ci twoje pióra jedno po drugim i zapewne słuchałoby się tego ciekawie. Kiedy usłyszała twój komplement machnęła kopytkiem. - Oj, tam, pewnie w Manehattenie macie lepszych nauczycieli, niż w takiej wiosce jaką jest Ponyville. Kłódka trzymała się na tyle, że nie puściła od razu, ale chyba zrobiłeś wrażenie na nauczycielce. Tylko czy pozytywne? - No cóż, i tak była stara. Mogę mieć do pana prośbę? - otworzyła na oścież drzwi, pozwalając zamkniętej sali przewietrzyć się przez noc. - Mógłby mi pan załatwić nową? Mamy taki sklepik z artykułami żelaznymi i papierniczymi. Tuż obok sklepu z piórami i sofami. Poszłabym sama, ale mam mnóstwo uczniów, a po zajęciach jeszcze mamy próbę do przedstawienia, z okazji Założenia Ponyville.
  9. Pierwsze wrażenia po złym śnie przeszły. Spakowaliście się i byliście gotowi do drogi. Trakt zamienił się w lepkie błoto, utrudniające podróż. Nikt z was nie wiedział, jak daleko stąd do Landsbergu, ale wiedzieliście, że było to prawie o rzut kamieniem. Palenisko zostało zniszczone i już nic nie trzymało was w tym miejscu przed dalszą podróżą. Nagle zawiał wiatr od strony miasteczka. Niósł on niepokojące odgłosy ryków i warczenia, a także słaby choć wyczuwalny zapach zwierzoczłekowego smrodu, połączonego z zapachem palonego drewna. Vendeval prychnął cicho i poruszył się, zaniepokojony tym co wyczuł. Mogło to oznaczać różne rzeczy, jednak aby upewnić się, dlaczego powiew pachniał tak, a nie inaczej, był tylko jeden sposób, by to sprawdzić. Jednakże, należało być ostrożnym. Kto wie, co może wyskoczyć z lasu. Choć Burza Chaosu minęła jakiś czas temu, pomioty Chaosu, przebrzydłe odmieńce, razem z mutantami szlajały się po lasach Drakwaldu, niosąc chwałę plugawym bogom Chaosu. Spojrzeliście po sobie. Mam nadzieję, że to nie to czego się obawiam... Przeszło każdemu z was przez myśl.
  10. Dostałeś piwo na stół. Mózg mówił, że starczy ci już alkoholu, jeżeli zamierzasz wydobyć coś z najemników, lecz upojenie alkoholowe ma to do siebie, że ciało nie zawsze słucha rad mózgu, a nawet ma problem z samym sobą, wobec tego przechyliłeś kufel upijając duży łyk, jednak odrobinę za bardzo przechyliłeś kufel, a piwo spłynęło po twojej brodzie i zaczęło kapać na zbroję.
  11. Strażnicy spokojnie wymierzyli w waszą stronę. - Prawda. Szef ma rację, to trochę niemiłe zabierać nam broń, czworonogi - odparł spokojnie turianin, rozsiadając się na krześle. - Możecie ją oddać, lub sami ją zabierzemy - Black Hooves wstał z krzesła. - Wolałbym traktować was jak gości, a nie jak więźniów. Lecz jeśli nie pozostawicie mi wyboru... Róg jednorożca strażnika zaświecił się szarawym światłem, a następnie tego samego koloru aura otoczyła twojego predatora, który wyleciał z kabury i poszybował na biurko, wprost do kopytek burmistrza. - Ciekawa konstrukcja - zaczął oglądać broń z każdej strony. - Chyba się nie obrazicie, że nasi naukowcy zbadają ją inżynierią wsteczną?
  12. // Spoko, też mam parę randek z kolosami i egzaminami, więc moje odpisy też będą się pojawiać nieco rzadziej Recepcjonistka skrzywiła się, kiedy deski z łoskotem spadły na podłogę, hałasując niemiłosiernie, jednak Carl tego nie dostrzegł, wczytując się w treść krótkiego liściku. Drogi Carlu Sawancie! Mam nadzieję, że dobrze napisałam twoje imię. Zapomniałam ci powiedzieć, że organizuję dziś wieczorem w domu koleżanki małą imprezkę, nie chciałbyś może wpaść? Poznałbyś paru moich znajomych z Canterlotu i może zdobędziesz przyjaciela? Tutaj masz adres: Konwaliowa 12 Impreza zaczyna się o 19. Przyjdź nie pożałujesz. Shoeshine
  13. Klacz odwróciła się, ukazując pyszczek i zielone, lekko podkrążone oczy. Była to zwyczajna klacz jakich wiele w Equestrii, której urodę można było uznać jako znośna. Kiedy dostrzegła cię w mgnieniu oka na jej ustach pojawił się słaby uśmiech. - To pan jest nowym policjantem w naszym miasteczku. Jestem Cheerilee i jestem nauczycielką w tej szkole, przepraszam, że nie było mnie wczoraj na imprezce powitalnej - znów zaczęła szarpać się z kłódką. - Pinkie zapewniała mnie, że była całkiem fajna, ale jak pan widzi, mam obowiązki nie pozwalające balować do późna. Ech - chyba się poddała. - Ta głupia kłódka, może pan mógłby spróbować to otworzyć? - podała ci do kopytka mały klucz. Kłódka była w opłakanym stanie, była cała pokryta rdzą i aż dziwne było, że jeszcze się nie rozpadła.
  14. - Fantastycznie! - odparła uradowana Twilight. Wstała spod drzewa i uścisnęła cię mocno. - Zobaczysz, na pewno się uda - brzmiało to tak, że nie wiadomo było, czy próbuje przekonać ciebie, czy siebie. Mimo wszystko, było ci przyjemnie, nie byłaś przytulana od... kiedy pamiętałaś, a Arrow choć był twoim wiernym towarzyszem, był jednak tylko wilkiem i nie do końca potrafił zaspokoić potrzebę bliskości, jaką mogły dać inne kucyki i do tego klacz użyła jakichś przyjemnych w zapachu perfum tak delikatnych, że wcześniej z odległości ich nie odczułaś. Ale pamiętałaś ten zapach. Miała go na sobie także wtedy, kiedy niosąc cię na grzebiecie, wzięła cię do Zecory.
  15. - Chciałbyś Vez - Kapitan Tnix prychnął. Rozejrzał się po waszej drużynie. - Zrrash będzie wami dowodził - spojrzenie padło na członka klanu Narog. Wywołało to ogólne poruszenie. - Czy Kapitana pojebalo? - spytał wściekły Urdnot Xinx. - To taki chuiowy żart, tak Kapitanie? - Weyrloc Mau był spokojniejszy, tylko odrobinę. - Już lepiej, żeby Vez był dowódcą! - krzyknął Hailot Pran. Jurdon Mekk próbował także dodać swoje trzy kredyty, ale Narog Tnix wydarł się: - ZAMKNĄĆ MORDY PĘDRAKI. JA MÓWIĘ, KTO DOWODZI! JAK WAM SIĘ NIE PODOBA ZRRASH, TO JA WAS TAM POPROWADZĘ! - wściekle machnął pięścią, trafiając w twarz Snnniksa, jednego z vorchy. Hashishik pomógł mu wstać. - Zbierać swój stuff. Widzę was jak najprędzej w hangarze, transporter numer pierdolone 8! - opuścił kajutę.
  16. // Eh, dłuższe posty, serio! Jakieś myśli, przemyślenia, odczucia, cokolwiek? Nawet grając bezrozumnym golemem miałem więcej myśli. Burmistrz złączył kopytka ze sobą, opierając "łokcie" na blacie biurka, zamyślił się chwilę, widać, że nie chciał odpowiadać w pośpiechu i rzucać słów na wiatr. Zamknął oczy i rozważał twoje krótkie słowa. W tym czasie, doktor Sahile - Hm... jak rozumiem z twojej chaotycznej wypowiedzi, wasz statek rozbił się na naszej planecie. Kontakt z nowo poznaną rasą jest - spojrzał na siebie. - Ale obawiam się, że nie możemy pozwolić wam skontaktować się z Arią Tlok. Nie wiemy jakie są wasze zamiary, czy po tym kontakcie, nie będzie inwazji na naszą planetę, niewoląc nas lub nawet zabijając. Jedna wojna na raz nam wystarczy w zupełności. Prosiłbym o złożenie broni i o przekazanie komunikatu na statek, żeby poddali się pacyfikacji. Jeśli przekonamy się, że nie zagrażacie nam, puścimy was wolno - jeden ze strażników podszedł, aby odebrać od was broń.
  17. Podążyliście za Black Hoovesem w cienie wysokich budynków Hollow Shades. Architektura była zbliżona do ziemskiej, ale jakaś jej część, nieuchwytna dla ciebie, sprawiała, że budowle wyglądały obco. Doktor Sahile skubnęła niebieskiego jednorożca, aby pobrać jego sierść. - Au! - odwrócił się nagle, a z niewiadomych przyczyn, asari zawisła do góry nogami, otoczona błękitną poświatą. - Niesamowite! - krzyknęła z wrażenia. - Znacie biotykę! - Bio-co? - mina jednorożca świadczyła, że nie bardzo wiedział, o czym pani doktor mówi. - Trzymam cię magią. - Magia, heh - krótko skomentował Strzykawa. - Nie sądziłem, że kiedyś dożyję dnia w której ją zobaczę. Turianin nie odezwał się słowem. Cały czas miał się na baczności, nie spuszczając palca ze spustu. Asari wylądowała miękko na ziemi i ruszyliście dalej. W końcu dotarliście do wielkiego budynku z zegarem, który prawdopodobnie był ratuszem. Black Hooves wziął was do swojego gabinetu, który wyglądał jak typowy gabinet burmistrza - biurko, okno na miasto, kilka kwiatków i parę eleganckich krzeseł. Jedyne co dziwiło to pół tuzina strażników stojących pod ścianami i regałami z książkami. - Proszę, siadajcie - stwierdził wskazując na krzesła. Sam usiadł za biurkiem w obrotowym fotelu. - Może najpierw opowiecie mi, bez dokładnych terminów, jak się tu dostaliście i co tu robicie? Kapitanie Volszkij?
  18. - Hmm - Twilight zamyśliła się. Chciała dać ci jak najbardziej pozytywną odpowiedź, jednak nie chciała kłamać. - Na pewno nie przywróci ci całej pamięci. Bardzo często działa to tak, że odblokowuje umysł, pozwalając ujrzeć miejsce lub kucyka, który był ważny w przeszłości i jeśli umysł będzie miał kontakt z tymże bodźcem, dopiero wtedy odzyska pamięć. Taki katalizator niwelujący stan amnezyjny, docierający do kory mózgowej... - Twilight, za dużo mądrych słówek, dla naszych skromnych główek - przerwała jej Zecora. - Działania szczegółowego Arcum nie musi znać, lepiej powiedz jej coś, co pomoże się zdecydować. - Cóż.. spróbować nie zaszkodzi - rzuciła klacz. - Ale decyzja należy do ciebie.
  19. Ratusz stał na środku placu, niedaleko rzeczki, płynącej przez Ponyville. Wielka okrągła rotunda górowała nad miastem, zaś niedaleko niej znajdowała się mała fontanna i kilka proporców księżniczek. Postanowiłeś zmienić trochę trasę, gdyż Bon Bon i Lyra mieszkały bliżej ratusza, po drodze do szkoły. Dom był bardzo zadbany, obok wejścia i na okiennych parapetach stały wypielęgnowane kwiatki. Okna były pozasłaniane, klacze pewnie jeszcze spały. Ruszyłeś spokojnym krokiem w stronę szkoły. Okolice szkoły jeszcze świeciły pustkami, widocznie zajęcia nie zaczynały się tak wcześnie. Z zaciekawieniem zauważyłeś, że do każdego miejsca w mieście, masz niewiarygodnie blisko z komendy - wystarczyło parę, paręnaście minut na własnych kopytkach, i już byłeś na miejscu. Przed budynkiem mocnofioletowa klacz z płaskim tyłkiem siłowała się z drzwiami. - Ych, głupia kłódka! - warknęła ze złością. Jej głos brzmiał nadzwyczaj delikatnie, nawet teraz, kiedy się wściekała, nie mogąc przekręcić klucz i otworzyć budynku szkoły. Nie zauważyła cię, jak dotąd i co chwilę chudziutkim kopytkiem szarpała zardzewiałą kłódkę.
  20. Kiedy drwal usłyszał komentarz Carla, zaniemówił, chciał nawet jakoś kąśliwie odpowiedzieć, ale jego klient zgarnął już towar i zbierał się do wyjścia, nie było więc sensu głupio dogadywać. Przymrużył tylko delikatnie oczy, aby policzyć, czy jednorożec wziął odpowiednią liczbę desek. Ta się zgadzała, więc odprowadził klienta do wyjścia i wrócił do obijania się przed składem. Tymczasem Carl, utrzymując nie tak lekkie deski magią, wsiadł na hulajkopytkę i ruszył w stronę hotelu. Droga minęła mu spokojnie, kilka kucyków z zaciekawieniem obejrzało się na kucyka, jadącego przez Canterlot z kawałkami desek. Kiedy dotarł na miejsce, na recepcji, starsza klacz wyraziła swoje zdziwienie. - A po co ci to drewno, chłopcze? - spytał zdziwiona, po czym zrobiła nietypową minę, mruknęła "a tak", schowała się pod ladę, spod której wyciągnęła kartkę. - To dla ciebie, od niejakiej Shoeshine. Więc, po co ci tyle desek? - spytała ponownie.
  21. Bozar ruszył się słysząc swoje imię. - Co eee? Jaaaa? Nieeee..... - Bozar po prosztu rozumiesz - Mike powoli bełkotał. - Nie lubi gadać o tamtych czasach, bo boi się, że powiemy coś o Zbroj... - nie dokończył zdania, gdyż mocny cios w potylicę sprawił, że przygrzmocił twarzą w blat. - Zamknij mordę! - krzyknął Bozar. Chyba szykowała się bójka. Mike wściekły podniósł głowę i już miał oddać Bozarowi, gdy... - Panowie, jak się nie uspokoicie to wypad! - podniesiony głos barmana brzmiał jak rozkaz. Chłopaki opuścili pięści. Rodriguez polał następną kolejkę. - Nie czekamy na Briana? - zdziwił się Sam, kiedy Mike połknął całą zawartość kieliszka. - A chór z nimmm - Mike, machnął dłonią. Z jego nosa, zaczęła spływać drobna strużka krwi.
  22. black_scroll

    "Ku Chwale!" black_scroll

    W lochach Vengardu i na więziennej galerze nie karmili zbyt dobrze, toteż rzuciłem się na gulasz. Po paru pierwszych, łakomych kęsach, trochę się pohamowałem i zacząłem jeść normalnie. Nie wiem czy to wina przegłodzenia, czy nie, ale ciepłe danie było niesamowicie smaczne. Widać nie każdy był wrednym sukinsynem za tą zapyziałą Barierą. - Dziękuje - powiedziałem, ocierając twarz rękawem, kiedy skończyłem jeść. - Bardzo smacznie gotujesz. Za co... - w tym momencie zreflektowałem się, że nie będzie zbyt dobrym pomysłem pytanie mojego żywiciela pytanie o powód odsiadki. - ... Nie mógłbyś mi powiedzieć, którzy Cienie są ważniejsi w tym zewnętrznym kręgu? - spytałem odkładając miskę. - Odwdzięczę się za informację i obiad - dodałem.
  23. Wystarczyło, że Krussk pobiegnie do jakiegoś zejścia z dachu. Przyspieszył trochę, powoli zaczynając się obawiać, że jego ofiara mu zwieje, przez co straci szansę na zostanie łowcą nagród... i tysiaka. Nie może stracić tych pieniędzy, już zbyt się przywiązał do myśli, że to małe bogactwo będzie jego. Drętwiejąca ręka zaczynała go naprawdę irytować. Urywanie jej po zranieniu było nie tylko aktem wściekłości, ale także przezornością - Tranoshanin nie miał ochoty umierać na jakiś syf z powodu niedostatecznie szybko udzielonej pomocy medycznej... Zaraz, przecież w kieszeni miał medpacka! Starając się nie zwalniać, wyciągnął lekarstwo i przyłożył do rany, mając nadzieję, że jedno wystarczy, by uszkodzona ręka wyzdrowiała.
  24. black_scroll

    Nabór na MG

    Cóż, nikt nie powiedział, że granie w PBFa jest łatwe... I MGowanie nie jest takie proste jak się wydaje. Granie w RPGa nie jest rzeczą prostą, ale może być satysfakcjonujące. Każdy może napisać dużo jak może napisać wszystko, a właśnie sztuką jest, będąc graczem pisać rozwlekle, mając wąskie pole manewru. Dlatego właśnie uważam, że Irminie należy się szansa. Ma potencjał i może go rozwinąć, ale żeby to zrobić musi trochę po GMować, pomęczyć się i rozwinąć swoje zdolności twórcze. Czy Ty, Wiziu, gdybyś nie prowadził tyle sesji, pisałbyś tak rozwlekłe posty? W końcu pewnie tak, ale bycie Mistrzem Gry, jest niejako katalizatorem, wymuszającym pisanie więcej. Imka nie rzuca się na głęboką wodę, grała w parę sesji, więc wie cośtam, a jeśli nie rozwinie skrzydeł, bo będzie zbyt leniwa, to cóż... godność Mistrza Gry, chyba zawsze można odebrać. I nie ma się czego wstydzić. Każdy zaczyna z niskiego poziomu, nikt nie jest od razu dobry w czymś.
  25. - Wybacz, ale nazwy które wypowiadasz, są nam zupełnie obce - Black Hooves pokręcił głową. - Jednak nie stójmy tak na środku! Żołnierze Celestii mogą nas wypatrzyć. Chodźcie przybysze! Przyjmę was w moim gabinecie i tam wszystko na spokojnie uzgodnimy - machnął kopytkiem. po czym odwrócił się do reszty mieszkańców Hollow Shades. - Drodzy obywatele! Być może dziś, odkryliśmy naszych wybawców, którzy pozwolą nam żyć w świetle dnia Tyranki, pod koroną księżniczki Luny! Cokolwiek miało to znaczyć, tłum wiwatował słuchając tych słów. Widocznie trafiliście na jakąś wojnę domową pomiędzy dwoma księżniczkami.
×
×
  • Utwórz nowe...