Skocz do zawartości

black_scroll

Brony
  • Zawartość

    921
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez black_scroll

  1. Ponownie się uśmiechnął. - Panie Volsky, nie oszukujmy się. Jest pan tutaj najwyższy rangą, bo jeśli pana szefowa tu była, przyszłaby osobiście. A skoro pan tu jest najwyżej i na razie "gości" na naszej planecie, to chcąc, nie chcąc, w końcu będzie pan musiał stanąć po którejś stronie barykady. Chociażby po to, żeby zmajstrować części i pomoc. I mam nadzieję, że wtedy opowie się pan po SŁUSZNEJ stronie - zaakcentował przedostatnie słowo w sposób nie pozostawiający wiele do domysłu. - Dziękuję za pańską uwagę, a teraz pana opuścimy. Proszę się nie martwić znamy drogę - z uśmiechem błysnął, po czym zniknął, tak jak jego towarzysze.
  2. - Nie żeby zaraz wpadł, po prostu się trochę... - powiedziała tak cichutko, że nikt na nią nie zwrócił uwagi. - Pinkie, co powiesz na to, żeby u ciebie przygotować się do drogi? - spytała Twilight. - Och oczywiście, zapraszam do mego skromnego mieszkanka na strychu - różowa klacz zachichotała. Całą siódemką wspięliście się po schodach na piętro, a potem po drabince na strych. Pokój Pinkie był wymalowany w jasne i ciepłe barwy, łóżko stało przy wielkim oknie, które uchylało się na zachód, wpuszczając promienie słońca do środka. Naprzeciwko stało małe biurko z lampką, tuż obok miękkiego, bujnego fotela. Twilight wyczarowała mapę, która spoczęła na blacie. - Applejack ostatni raz widziano tutaj - wskazała miejsce na mapie oznaczone "Hollow Shades". To niebezpieczne i mroczne tereny pełne dzikich potworów. Arcum powinno się spodobać, podobno jest tam podobnie do Everfree - uśmiechnęła się fioletowa jednorożec w twoją stronę.
  3. - Wie pan, taki inny pan, szary pegaz, ze strasznie takimi wielkimi i strasznymi czerwonymi oczami! - mała klacz z przejęciem opisywała ogiera, który kazał jej doręczyć kopertę. - I wie pan co, on chyba też jak pan jest tutaj nowy, bo go nigdy wcześniej nie widziałam! Ale pan jest miły i fajny, a tamten był taki jakby trochę niefajny - po grzbiecie małej przebiegł dreszcz, po czym rozweseliła się i pobiegła dalej. - Do widzenia, proszę pana! - krzyknęła za siebie i po kilkunastu susach, zniknęła za domami. Zostałeś sam z dziwną kopertą od nieznajomego. Przybliżyłeś włos ponownie do nosa. Udało ci się w końcu ustalić składową dziwnego zapachu - amoniak.
  4. Architektowa władza, ciąg pytań dalszy: A jakbym chciał "pobawić się" grawitacją? Dałoby się zrobić tak, żeby część drużyny obecna przy mnie 'wylądowała' na suficie i poruszała by się jak po podłodze, a reszta chodziłaby normalnie? I skoro już pytam, to te pralki sięgają samego sufitu czy nie?
  5. - JUUUHUUU - krzyknęła Pinkie, przytuliła cię mocno, nawet trochę za mocno. Po czym nagle puściła cię, jakby sobie o czymś przypomniała, przez co mało nie upadłaś na ziemię. - No to tak, to jest Rainbow Dash - wskazała na pegazicę. - Uwieeeelbiam przedstawiać kucyki. - Dzięki Pinkie... więc tak jestem Rainbow Dash - niebieska klacz podała kopytko na przywitanie. - Możemy jechać, nawet teraz potrzebujemy tylko jeszcze... - umm... przepraszam, że przeszkadzam... - usłyszałyście cichy szept. Pinkie zaraz dorwała właścicielkę głosu i przyprowadziła pod ciebie. - A oto Fluttershy! - przedstawiła ją dumnie. - tak, Pinkie.. my się już znamy.. w pewnym sensie - poznałaś głos pegazicy z lasu, ale dopiero teraz widziałaś jak wyglądała, a wyglądała naprawdę ładnie. Długa grzywa spływała do obojczyków, duże oczy i zgrabne kopytka.
  6. Barman spojrzał na ciebie dziwny wzrokiem, lejąc kolejny kufel i zabierając kapsle. - Coś ty mu powiedział chłopie - spytał zdziwiony. - Ten człek nigdy nie jest taki agresywny, nawet jak jest wstawiony w trzy dupy. Rodriguez powoli podniósł się na nogi. - Ten oszołom pyta ciągle o Zbrojeniofsów - powiedział do barmana, wskazując ciebie palcem. - A szef nie lubi jak się o to pyta. - O Zbrojeniowców? Poczułeś na sobie gniewne spojrzenie. Z zaplecza wyszedł łysy facet w zachlapanym fartuchu. Zaschnięte plamy wyglądały jak jakiś sos... albo zaschnięta krew. On też zaczął się wpatrywać w ciebie podejrzanym wzrokiem.
  7. Wyszczerzył się. - Pewnie nigdy nie słyszał pan o Oddziałach Cieni. Prawda? Żeby pan nie myślał, jest nas tu trochę więcej - gwizdnął, a na Modliszce pojawiło się kilka podobnie ubranych do niego jednorożców. Mieli oni zasłonięte pyszczki, dla ukrycia swojej tożsamości, co dla ciebie nie miało praktycznie znaczenia, bo byli oni identyczni. - Chcielibyśmy z panem dobić targu. Niech pan nie pomaga tamtym lunarnym szumowinom. To buntownicy, nic więcej. Chcą zdetronizować naszą wspaniałą władczynię, która wznosi słońce na nieboskłon.
  8. Właścicielka restauracji zarumieniła się i machnęła kopytkiem w stylu 'och, proszę przestać, to nic takiego'. - To będzie 10 monet - powiedziała cicho, zerkając na naczynia. Zapłaciłeś wyznaczoną sumę, a Golden Harvest zebrała talerze i szklankę, oraz kubek z ziółkami i zniknęła we wnętrzu knajpki. Miałeś ruszać w dalszą drogę, gdy przybiegła do ciebie Applebloom, młodsza siostra Applejack. W ustach trzymała kopertę. - O tu pan jest! - podała ci przesyłkę. - Jakiś pan kazał panu to dać. Po rozerwaniu jednego boku, ujrzałeś w środku różowy włos, który od razu zalatywał jakimś detergentem oraz małą karteczkę z jednym zdaniem: Nie ma za co, panie Barricade
  9. Jak ja się cieszyłem, że nie mam skrzydeł, bo pewnie teraz sterczałyby mi jak zagipsowane. - Cóż, już od jakiegoś czasu. Naszyjnik planowałem ci dać wczoraj po kolacji w restauracji... - zamilkłem, kiedy uświadomiłem sobie, że rezerwacja w jednym z bardziej luksusowych lokali przepadła. Szkoda, chciałem spróbować tamtejszych dań. Potrząsnąłem głową -... ale jakoś zapędziliśmy się do łóżka. Na moim pyszczku wykwitł uśmiech, a w sercu zagościła ulga. Zgodziła się. Byłem pewny na 99%, że tak będzie, ale i tak był stres, że ten jeden procencik się spełni. A teraz, Cynia jest moją narzeczoną. Nie mogłem być szczęśliwszy. Jednak, gdzieś tam, w środku, poczucie wyjazdu, dalej mnie męczyło. - Cyniu, przepraszam, że zepsuję tą wspaniałą chwilę, ale muszę ci coś powiedzieć - zrobiłem krótką pauzę, starając się odpowiednio dobrać słowa - ja, ja chciałbym przeżyć przygodę. Wiesz taką jak książkach. Wyjechać gdzieś, spotkać wędrowca...
  10. Krussk starał się tylko jak mógł, żeby broń nie została wycelowana w niego, szczególnie w głowę. Nie umarłby od utrat kończyn, ale utrudniłoby mu to pozbycie się celu, który i tak sprawił mu mnóstwo problemów. Wystarczyło, że ręka go dalej piekła. Starał się spojrzeć jej w oczy, zobaczyć strach, przerażenie i niedowierzanie, że jej koniec już nadszedł. Potem wystarczyłoby tylko wbić kły w jej szyję i patrzeć, jak krew tryska z tętnic, zobaczyć prawie zapomniany widok ruszających się mieśni, ścięgień i krtani, którą też z chęcią by przegryzł.
  11. Klapa uniosła się nieznacznie, a przez szparę wychylił się pysk zielonego ogiera, jednorożca. Jego róg błyszczał od lewitacji Modliszki. - Witam! Pan tu jest dowódcą? Mam nadzieję, że tak - uśmiechnął się paskudnie, wiedział, że ma przewagę nad wami. - Fajowe cacko. Czy Księżniczka Celestia mogłaby poprosić o takie jedno? Albo lepiej tuzin. Fajnie będzie takimi rozwalać Lunarnych... Chociaż musiałbym nauczyć się jak się lata tą zabawką. Opuścił statek, po czym wyskoczył z kabiny i podszedł w twoją stronę, nie zwracając uwagi na twoich ludzi, którzy w niego celowali. Wystawił kopytko w twoją stronę. - Jestem Cade, miło mi. Zwiadowca na usługach Jej Królewskiej Mości - przedstawił się.
  12. Klacz odwzajemniła uśmiech. - Będzie pan tu mile widziany - odparła, a gdy zapytałeś o pegaza, stuknęła się parę razy kopytkiem w brodę. - Wie pan co - zaczęła powoli - nikogo nie widziałam przy pana stoliku, a to pewnie dlatego, że zajęłam się myciem kuchni na zapleczu. Co do opisu, nie bardzo jestem w stanie dopasować go do jakiegokolwiek mieszkańca. Myślę, że trafił pan po prostu na nieprzyjemnego turystę, ale pan jest z wielkiego miasta, pewnie sam pan wie jak to jest z przyjezdnymi, praktycznie same gbury i chamy... - nagle zasłoniła kopytkiem usta. Trochę się zawstydziła, gdy zorientowała się co mówi. -... znaczyyy, pan to co innego, w końcu, pan tu jest na stałe i wkrótce pewnie wrośnie pan w naszą małą społeczność.
  13. Kiedy próbowałeś przemówić obcemu do rozumu, jemu nie schodził złośliwy uśmieszek z pyszczka, który tylko jeszcze bardziej cię irytował. - Dobrze - podniósł się z krzesła. - Po pierwsze, wiem, po drugie, przyjść na komendę? Nie będę kapusiem, o nie, nie. To PAN przyjdzie jeszcze do mnie - rozprostował skrzydła, po czym rzucił krótko - do zobaczenia, panie Barricade - po czym wystartował, udając się na północ szybkimi uderzeniami skrzydeł. Kilkanaście sekund później pojawiła się właścicielka kawiarni. - Och, coś panu słabo idą te owocki - popatrzyła na prawie pełną miskę owoców. - Myślałam, że pójdą panu tak sprawnie jak warzywa. Chyba dostał pan za dużą porcję - pokiwała głową. Widać dla niej, była to jej wina. - Chce pan, żeby to panu zapakować do domu?
  14. Szybko wybrałeś się do hangaru. Poza dalej brakującym Mako, Kodiak i Modliszka wyglądały na sprawne, chociaż było widać ślady po naprawie na Modliszce, która teraz unosiła się w powietrzu otoczona niebieską otoczką, nad grupką techników, pół tuzinem twoich ludzi. Obok ciebie pojawiła Vimms. - Wie pan co, fatalne wieści. Ktoś się włamał do hangaru. I siedzi sobie teraz tam - wskazała lewitujący, pomimo wyłączonych silników, pojazd. - Głupi kuc. Ma pan jakiś pomysł jak go stamtąd wyciągnąć?
  15. - Sierść czysta i Arrow wygląda jak artysta - odparła uśmiechnięta. Tymczasem Pinkie podeszła i ostrożnie oglądała wilka. - Czy on jest aby bezpieczny? - zaglądnęła mu do uszu, a Arrow warknął niespokojnie. Pacnęła go kilka razy po głowie, następnie głaszcząc go delikatnie, aż w końcu Arrow przymknął oczy z przyjemności. Do Cukrowego Kacika weszły kolejne dwie klacze - niebieska pegazica z potarganą tęczową grzywą, oraz alabastrowa jednorożka z elegancko zakręconą fioletową. - Słyszałyśmy niepokojące wieści, podobno nasza złotko, Applejack nie wraca do Ponyville... - Tak, co to za brednie, przecież... - zaczęła pegaz, ale Pinkie wepchnęła jej list do kopytek. Wyraz jej pyszczka pod koniec listu wskazywał, że miała ochotę się rozpłakać. - Yymm, przepraszam, a ty kim jesteś? Mi na imię jest Rarity - przedstawiła się biała klacz. - To jest Arcum, kuzynka Applejack i jedzie z nami ratować naszą przyjaciółkę - Pinkie podskakiwała z radością. - Jeśli tego chce... - dodała Twilight, patrząc na ciebie.
  16. *Chrup!* Kolejny kęs zniknął w pysku typa. - Moje imię jest nieistotne, panie Barricade. Istotne jest, co pan myśli, na temat powybijanych okien. Och, proszę się nie pytać, skąd wiem, to małe miasto, cokolwiek się dzieje, praktycznie od razu wszyscy wiedzą. Każda tajemnica jest tajemnicą poliszynela. No, poza odwiedzającymi, im się nic nie mówi. Takie małe miasta traktują takich ogierów jak pan, jak ciało nowy szpik, może się przyjmie i stanie się integralną częścią funkcjonującego układu albo zostanie odrzucony, często z wyrokiem wiszącym nad głową - wyrzucił ogryzek za siebie. Wytarł kopytko o bok. Urwał sobie jedno winogrono i wrzucił do ust. - Proszę pamiętać, że nic tu nie jest takie jak się panu wydaje, na przykład pani Burmistrz farbuje się na szaro. Ale co ja panu będę opowiadał o rzeczach, o których KAŻDY wie. Jednak ponowię pytanie: Co pan próbuje tu uskutecznić?
  17. Element zbrojenia masywu gruntowego: geosyntetyki, geokompozyty, geotekstylia, geopianki, geodziany, geodreny, geosiatki, georuszty, geomaty, geowszystko!

  18. Po drugiej stronie słychać ciche ziewnięcie, krótka chwila ciszy, a potem... - Wydaje mi się, że jakieś tu się kręciły, sir - odpowiedział zaspany głos. - Ale w sumie, uaaaach, sam nie wiem. Nagle usłyszałeś trzask, po czym komunikator zamilkł, by po chwili znowu się odezwać. Tym razem było słychać Vimms. - Em, mamy chyba drobny kłopot kapitanie. Mógłby pan zajrzeć do doków?
  19. Twillight wyglądała na lekko obrażoną. - Żadne figle! To twój mózg, twoje wspomnienia. To MUSI być prawda. Poza tym, jak można... - AAAAAA WILK! - przerwała jej przerażona Pinkie, wskakując na ladę. Okazało się, że Arrow z Zecorą wrócili z zakupów. - Wszędzie szukałam was, kto mi odda zmarnowany czas? - zażartowała zebra. Wilk popędził w twoją stronę. Miał wyczesaną, błyszczącą się sierść, widocznie Zecora musiała go wykąpać.
  20. Ledwo skończyłeś, Golden Harvest pojawiła się z miską owoców. Kilka jabłek, banan, delikatne chrupiące gruszki, kilka słodkich śliwek, a nawet kiść winogron. Obok owoców, pojawił się kubek z parującą cieczą. - To herbatka, która ułatwi trawienie takiego posiłku - uśmiechnęła się. - Proszę tylko trochę poczekać, aż odrobinę wystygnie, bo jest wrząca! I jakby pan jeszcze czegoś sobie życzył, będę w środku - wróciła do swojej restauracji. Już miałeś się zabierać do jedzenia, gdy ktoś wziął twoje jabłko, potarł o sierść i usiadł naprzeciwko ciebie, biorąc duży kęs. - Smacznego, panie Barricade - odezwał się szary pegaz, biorąc kolejny kęs. Miał surowy pyszczek, krótką białą grzywę i czerwone oczy, przypominające drapieżnika, gotowego uderzyć, gdyby pojawiły się najmniejsze oznaki bezpieczeństwa. - Mam do pana kilka pytań. Co pan próbuje w ogóle uskutecznić?
  21. W sumie, większość wypowiadających się tutaj, boi się przyznać przed kimś, że ogląda kucyki. Nikomu nie zabraniam, ale osobiście uważam to za głupie. Pomyślcie sobie: Powiedzmy macie kolegę/koleżankę, płeć nieistotna w tym przypadku. Gada się wam z nim/nią dobrze, towarzystwo ogólnie miłe, nie idealne, nie bliskie, ale przyjemnie. I nagle dowiadujecie się, że ta osoba, powiedzmy, ogląda filmy barbie. No, po prostu jej się podobają. Szczerze, olalibyście taką osobę? Krzywa mina, może jeden żart przez krótko, ale raczej przeszlibyście z tym do porządku dziennego. Ja wiem, że są osoby, które potrafiłyby niesamowicie hejtować was z tego powodu, ale, prawda jest taka, że jeśli (podobnie jak ja) olewacie hejt, wyśmiewanie się, ludzie przestają to robić, bo największa satysfakcja płynie z tego, że osoba wyśmiewana denerwuje się albo przejmuje. Z drugiej strony: co to za znajomi, przyjaciele, co przestają się kumplować z Tobą, bo oglądasz cośtam? Pośladki, a nie znajomi. Co do rodziny... To przeze mnie moi bracia są broniesami xD Oglądałem, śmiali się, a ja stwierdziłem 'cicho, oglądam' jak przy każdym innym filmie. To się potem dosiedli i im tak zostało xD Uwielbiam jedną rzecz, jak ktoś ze złośliwym uśmieszkiem patrzy na mój t-shirt i z takich błyskiem oku odzywa się triumfalnie: Ty oglądasz kucyki? Dostaje odpowiedź, ze wzruszeniem ramion: Tak, a co? I wtedy robią takiego karpia, bezdźwięcznie ruszają ustami, bo się spodziewają, że się zawstydzę albo coś, a ja po prostu, tak o się przyznaję. Próbują się jeszcze bronić, ale rzadko im to wychodzi, zawsze pada coś w stylu: A to nie jest dla małych dziewczynek? - Nie - Aha I niedoszły szyderca pali buraka, bo brony beznamiętnie zrobił z niego idiotę. Także, bronies i pegasisters, nie przejmować się ludźmi, bo oni też mają swoje guilty pleasures, macie prawo oglądać kucyki i czerpać z tego przyjemność. Keep calm and watch MLP FiW FiM EDIT: Ja Ci dam, bajkę dla dzieci!
  22. Nie ukrywam się z byciem bronym, koszulkę z Fluttershy traktuję jak normalny t-shirt, czasem orientuję się w połowie dnia, że go mam na sobie. Ludzie często nie zauważają tego, że to kucyk (nie byle jaki, ale dla nich po prostu kucyk) na koszulce, czasem się uśmiechają pobłażliwie albo złośliwe, ale mam to gdzieś. Znajomi i przyjaciele wiedzą, znają mnie na tyle, że wiedzą, że mam swoje 'dziwactwa', jak każdy, a ci, co widzą tą koszulkę pierwszy raz mówią "serio?", ja odpowiadam "serio" i koniec dyskusji. Nikt się nie wstydzi ze mną pokazywać na mieście, jak mam na sobie tą koszulkę. Tapety z kucykami na laptopie i komórce, muzyka fanowska puszczana często w tle, Legends of Equestria... ciężko nazwać to chowaniem się ze swoim 'hobby'. Nie chwalę się że jestem bronym, na lewo i prawo, bo to nie jedyna część mnie (chociaż w sumie nie taka mała), ale nigdy nie zaprzeczam. Nie zamęczam znajomych kucykami, jak wiem, że tego nie chcą, mam inne tematy do rozmowy z nimi. Chociaż tym odrobinę bardziej tolerancyjnym pokazuję muzykę fanowską (jeden kolega słucha na okrągło Beyond Her Tomb, chociaż w życiu nie widział jednego odcinka xD).
  23. Alkohol we krwi plus wściekłość Bozara sprawiły, że jego pięść poleciała w stronę twojej twarzy. Próbowałeś się uchylić, lecz upojenie alkoholowe zniweczyło twoje starania. Kilka sekund później, leżałeś policzkiem na podłodze. Na dobrą sprawę, w obecnej sytuacji, pancerz wspomagany bardziej przeszkadzał, niż ułatwiał życie. Może i miałeś więcej krzepy, ale nadążyć nad pijanym bijatyką było ciężko. Usłyszałeś splunięcie i poczułeś, coś mokrego na drugim policzku. - Spadam stąd - mruknął Bozar, po czym pospiesznie ruszył, wychodząc z baru.
  24. Twilight oklapły uszy. Chyba nie bardzo wiedziała co robić. Nagle rozchmurzyła się. Widać było, że wpadła na jakiś dobry pomysł. Spojrzała w twoją stronę. - Arcum, nie miałabyś ochoty przejechać się pociągiem...? - spytała, zerkając na Pinkie.
  25. Zająłeś się archiwami i przeglądałeś je trochę, lecz nie znalazłeś nic ciekawego. Ziewnąłeś przydługawo, spoglądnąłeś na zegarek. To 'trochę' zamieniło się w prawie dwie godziny. Wziąłeś szybki prysznic, ściągnąłeś pancerz, ubranie zrzuciłeś do zsypu pralniczego, po czym udałeś się na spoczynek do łóżka. Budzik był już nastawiony, więc rzuciłeś się zmęczony na materac. Nim twój policzek dotknął poduszki, zmorzył cię sen. Siedzisz w lesie. W oddali błyszczą jakieś tajemnicze ogniki. Wstajesz, okazuje się, że masz na sobie swój pancerz Błękitnych Słońc, cały zachlapany świeżą krwią. Coś jest niepokojącego w tym lesie. Coś w oddali, być może te ogniki, napawają cię niesamowitą obawą. Patrzysz w dół i widzisz że twoje ręce zamieniły się w kopytka pod kolor zbroi. Dźwięk budzika wyrywał cię ze snu. Jest już poranek. Niepokojąca wizja z nocy siedziała ci w mózgu, nie chcąc odejść. Czas zacząć dzień numer 2 na planecie koni.
×
×
  • Utwórz nowe...