Skocz do zawartości

black_scroll

Brony
  • Zawartość

    921
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez black_scroll

  1. - mhm - delikatnie pokiwała głową. Gaduła to z niej nie była. Spojrzała w dół i zaczęła wgapiać się w swoje kopytko, szurając nim o ziemię. Zapadła niezręczna cisza, której nawet śpiewające w oddali ptaki, czy wiatr szumiący w liściach ponurego lasu, nie były w stanie zagłuszyć. Biały króliczek trzasnął się łapką w czoło, po czym zeskoczył z grzbietu milczącej klaczki i pobiegł w stronę domku, starając się otworzyć drzwi, które dla niego chyba okazały się za ciężkie. Widać postanowił nie brać udziału w tak żenującej farsie.
  2. Na twoją propozycję odrobinę opuścił głowę i uszy. - Znoowu? - spytał z markotną miną. - Ile można biegać? Siedzenie na zadzie też potrafi być fajne. Mimo narzekania, posłusznie wrócił z tobą na tor.
  3. Klaczka posłusznie wzięła głęboki oddech - Jestem Fluttershy - powiedziała znów cicho, ale już na tyle wyraźnie, że mogłeś w miarę zrozumieć jej imię. - M-mogę jakoś... pomóc?
  4. - Nie szekai! - Rodriguez wyciągnął za tobą rękę. Próbował nawet wstać, ale nie złapał równowagi i usiadł z powrotem na kanapie. Spojrzał trochę z niepokojem na nieprzytomnego Bozara, jakby bał się, że gdy tylko powie coś, czego nie powinien, ten wstanie i mi przyłoży. - Zbrojeniofsy, podobno zaopatrujo bandytuf w bronie, ale ostatnio przesali to robić. Tym skurielom z Pustkowi sie to nie spodobao! - chyba próbował jakoś akcentować swoje przemówienie, ale średnio mu to wychodziło. - Zaatakowali baze Zbrojeniofsów, więc si musieli uciekaś. Teraz nie wiadomo, dzie sie ukrywajo. Ale stara baza była we wschodniej szęśi Grusuf - skończył. - Musze sie jeszcze czegoś napiś - dodał, po czym odszedł od stołu, zostawiając cię samego z nieprzytomnym Bozarem.
  5. Kiedy zmierzaliście do Kokpitu, minęliście grupę inżynierów kucyków, które dopytywały się o szczegółowe rozwiązania okablowania całego statku. Technicy opowiadali takie zawiłe rzeczy, że nawet nie próbowałeś tego zrozumieć. W końcu dotarliście do samego dzioba statku, gdzie mieściły się główne urządzenia sterownicze, oraz dwa fotele, dla Sternika i drugiego pilota. Po lewej siedział Arthur "Akryl" Soachy, jeden z lepszych pilotów. - Witam szefa, łohohohohohoł! - dodał widząc Vanillię Gear. - Sprowadza mi pan konia do kokpitu? To trochę dziwne, nie? Klacz zignorowała zachowanie sternika. - Czyli on - wskazała Akryla. - Siedzi tutaj i steruje statkiem, a pan siedzi obok i wydaje rozkazy, tak? - spytała, zwracając się do ciebie.
  6. - K-komendantem? - spytała, odrobinę się jąkając. Spuściła głową i uszy. - Ale, ale... ja nic nie zrobiłam... naprawdę, jestem niewinna... - cofnęła się o pół kroku. Nie wyglądało to na próbę ucieczki, raczej na strach przed interakcją społeczną. Chociaż, kto aż tak boi się policjanta? Może poprzedni komendant ją jakąś krzywdził, a teraz jej mały prosty móżdżek myśli, że wszyscy policjanci są straszni? Kto to wie... Biały królik tupnął parę razy nogą, trącając klacz w grzbiet, a następnie językiem migowym przekazał jej wiadomość. - A na imię mi Flutter... - mówiła coraz ciszej, aż z jej pyszczka nie wydobył się tak cichy szept, że nie mogłeś jej zrozumieć.
  7. Nie wiem czy gdzieś to pytanie padło, jak tak, to przepraszam za nieuwagę, ale tak z ciekawości i dla pewności... Skoro Kryształowe Królestwo 'powróciło', zapewne nie tak niedawno, to mam rozumieć że nie ma już jednorożca Twilight Sparkle, tylko Księżniczka Twilight?
  8. Sykstusowi cały ten 'szpital' w ogóle się nie podobał. Właśnie zorientował się, czemu czuł się nieswojo. Tutaj było strasznie matowo. Wszystkie budynki w Kryształowym Królestwie, w środku i na zewnątrz, błyszczą, choć trochę, zapewniając dodatkowe oświetlenie. Tutaj ściany były chropowate, rury i wszystko inne też. Jedyne co się mieniło, to sam Sykstus, jak kryształowa kula na balu. No i ta mała gwiazdka, którą dzierżył w kopytku. Na razie nie planował jej chować do kieszeni ubrania roboczego. Czy Południowa Księżniczka nie wspominała coś o kontakcie z nią i między drużynami? Może udałoby mu się dowiedzieć, gdzie są inni? Wizja poszukiwania większą grupą była kusząca, ale rozdzieleni szybciej znajdą śniącą. Mimo wszystko, jakiś kontakt z innymi dowódcami byłby pomocny, gdyż w wypadku, gdyby ktoś już znalazł cel, można by niezwłocznie kontynuować zadanie. Pozostałe dwie drużyny nazywały się... Lucida i Tempestris. Ich dowódcy mają takie same gwiazdki, tylko jak oni się nazywali... Syks nie bardzo pamiętał, ponieważ, gdy tylko dostał gwiazdkę, od razu zaczął uważnie się jej przyglądać i nie za bardzo przysłuchiwał się pozostałym imionom. Myśl, Syk, myśl! No.... Star Shield i Sky Light? Nie, czekaj... Sky Shield i Starlight! Tak, to chyba były imiona dwóch dowódców. Zaraz, zaraz... Sky Shield? Ten Sky Shield? Przez umysł kryształowego ogiera przebiegły wspomnienia, w śnie jakby lekko owiane mgłą... Tak Sky'a znał. Kącik ust odrobinę mu się uniósł, zerknął na gwiazdkę, po czym ścisnął ją mocniej i zamknął oczy. Starał się przywołać obraz Sky Shielda trzymającego taką samą gwiazdkę. Tak widział go. Wyobrażał sobie, że do niego mówi. Lucida, jeśli mnie słyszycie, dajcie znać. Tu Sykstus, dowódca Cerastes. Jesteśmy w podziemiach, brak kontaktu wzrokowego z celem. Jeśli znaleźliście śniącą, podajcie koordynaty. Kryształy odbierałeś ode mnie, więc może ten przekaz też odbierzesz sierżancie Sky. Słowo 'sierżancie' specjalnie wypowiedział z nutką arogancji. Bawiło go, że czasem pegaz używał przy nim swojego stopnia. Otworzył oczy. Pozostało tylko czekać i mieć nadzieję, że gwiazdka w jakiś cudowny sposób przemówi głosem Sky Shielda. Miał nadzieję, że nie kazał czekać swojej drużynie zbyt długo. Pralnia czy kotłownia... W kotłowni jest małe prawdopodobieństwo, że ktokolwiek tam będzie, ale na tym polega szukanie, że szuka się wszędzie. - Idziemy w stronę Pralni - wskazał kopytkiem w prawo. - Golden znów przodem. Thunder - zbliżył się do Konstruktora - teraz tego nie potrzebuję, ale w razie zbliżającej się walki, prosiłbym o kryształowego gladiusa, ewentualnie, przy okazji do ataku z dystansu, kryształowy łuk plus kołczan strzał z grotami posiadającymi zadziory i małe otwory przypominające gwizdki, ostatecznie, mogą być zwykłe strzały. W kryzysowej sytuacji może nie być czasu, żeby składać zamówienia, także mówię już teraz - wytłumaczył Thunderlightowi, po czym zerknął na Vixen - Mała, jak dowiemy się, w czyim śnie jesteśmy, musimy zachęcić tą klacz do spania, także przygotuj się na każdą możliwość, gdyż twoim zadaniem będzie przekonanie naszego celu, że może spać z nami. Scythe - zwrócił się do Omegi - byłbym wdzięczny za wybadanie korytarza w stronę Kotłowni. Jeśli pomieszczenie jest niedaleko, obadaj je, po czym wracaj. Jak korytarz ciągnie się zbyt daleko, nie pchasz się niepotrzebnie i też wracasz. No! - ukrył złotą gwiazdkę w kieszeni. - Pora znaleźć naszego śpiocha. I pamiętajcie, jakby co, ja odzywam się pierwszy.
  9. Tak wysoko jeszcze nigdy nie byłeś nad Ponyville. Miasteczko doprawdy było śmiesznie małe, normalne obszary posterunkowe były większe w Manehattenie. Ale tam też było was więcej, a tu byłeś sam jak palec. Nie ma żadnego wsparcia. Tylko ty i mieszkańcy. Pofrunąłeś jak dziki, pikując i lądując spokojnie przed drzewem na małym wzniesieniu, z którego niedaleko było do mrocznej kniei Everfree. Sam domek był niski, ale nie mały. Dookoła biegało dużo zwierzątek, więcej niż normalnie można uświadczyć w dzikim miejscu. Jednak na twój widok, uciekały one we wszelakie zarośla czy nory, nie będąc pewne zamiarów nowo przybyłego kucyka. Dedukcja była bardzo prosta - mieszka tutaj ktoś, gdyż skrzynka na listy jest opróżniona, a sam dom zadbany. Jednak ten ogier, lub ta klacz, nie znosi towarzystwa, gdyż mieszka poza miastem, jest empatyczny, zamknięty w sobie, lecz troskliwy i uwielbia zwierzęta, inaczej nie byłoby ich tyle w okolicy. Jednak ten kucyk nie poprzestaje na karmieniu, gdyż widać, że zwierzątka są zadbane lepiej, niż niektórzy obywatele. Domek wprost obwieszony wszelakimi budkami dla ptaszków, lecz każdy wygląda inaczej, czyli nie masz do czynienia z majsterkowiczem, widać pewną dziwną staranność, więc można założyć, że mieszka tu klacz lub zniewieściały ogier. Domki są położone w niedogodnym położeniu, dla kogoś bez skrzydeł, więc albo ktoś, kto lubi sobie robić dużo kłopotu (mało prawdopodobne) lub ten ktoś ma skrzydła. - Och... Ym, witaj. W czym mogę... ym... pomóc? - usłyszałeś za sobą cichutki głos. Odwróciłeś się. Stała za tobą żółta pegazica, z długą wyczesaną grzywą rozpuszczoną swobodnie i niesamowicie długim ogonem. Miała pociągłe, błękitne oczy, delikatnie wydłużone rzęsy, wyczuwałeś też jakiś słaby kwiatowy zapach. Ogólnie mało dodatków, skromny makijaż. Na jej grzbiecie siedział biały króliczek, który, jeśli można to tak nazwać patrzył na ciebie podejrzliwie. Krótko mówiąc: trafiłeś na hipiskę. Ale od tej biła jakaś pozytywna aura, sprawiająca, że nie miałeś ochoty jej pałować, lecz raczej uśmiechnąć się szczerze i traktować taką prostą klacz, jak najzacniejszą damę.
  10. Na pytanie jednorożca, pegazica wyszczerzyła białe zęby. - Ja i Reggy jesteśmy punkami. Fanami Blasta - powiedziała wskazując swojego kolegę, który rozsiadł się na jednym z foteli, skubiąc kandyzowaną trawę. - Wiesz, buntujemy się przeciwko systemowi. Tacy trochę antyrojaliści z nas - mrugnęła znacząco i delikatnie szturchnęła Carla łokciem. - Wiesz o czym mówię, nie? Każdy lubi sobie czasem poszaleć, a na dobrym koncercie da się porządnie rozerwać. Nie jesteś chyba jednym z tych sztywnych kucy, co?
  11. - Spokojnie. Jesteś jej kuzynką, myślę, że nawet jeśli od razu cię nie pozna, to po jakimś czasie wszystko sobie przypomni - próbowała cię pocieszać Twilight. Na jej pyszczku malował się zmęczony, lecz szczery uśmiech. Widać podróże wstecz zmęczyły nie tylko ciebie. - Chodź, zobaczymy jak radzi sobie zebra z wilkiem w małym miasteczku - próbowała poprawić ci nastrój, kierując się w stronę schodów. - Jak trzeba ci pomóc w chodzeniu, wystarczy, że powiesz, to będę cię podpierać - dodała, patrząc za tobą.
  12. - Mimo wszystko bardzo chętnie obejrzę Kokpit - uśmiech nie schodził jej z pyszczka. - Co do wojny... Nie będę cię okłamywała. Jesteśmy na pewno mniej liczną frakcją, ale zyskujemy nowych zwolenników i Solarni powoli tracą swoją przewagę. Niedługo szala przechyli się na naszą korzyść i rozpoczniemy kontrofensywę - odparła, jakby trochę wątpiła we własne słowa. - To co, mogę zobaczyć jak wygląda pracownia sternika? - spróbowała szybko zmienić temat.
  13. Dobra, mam pytanko: Czy tylko Konstruktor może "wyśnić" przedmioty? Załóżmy, że nieuchronnie nadchodzi walka i nie ma czasu na to, żeby przekazać Thunderlightowi wyglądu gladiusa, do tego, jeszcze musiałby dokładnie wiedzieć jaką ma wagę, odpowiednie wyprawienie do kopytkojeści, coby sobie za bardzo nie otrzeć kopyta podczas dłuższej potyczki. Przydałaby się szybka możliwość własnego tworzenia prostszych rzeczy. Chyba, że... jako Architekt, mogę stworzyć w korytarzu mały pokoik, który jest zbrojownią, wypełnioną bronią z dawnych czasów? Hm, hm?
  14. - A istnieją, istniejo - pokiwał głową latynos niczym lalka. Facet chyba był na granicy do padnięcia. Dobrze, że się chwilkę wyspał. - Uczą was, że ich nie ma, heh, śmiechowe - zaśmiał się krótko. - Są sobie w swojej kryjówce żyjo - dodał, podpierając głowę na ręce. Jego oczy nieprzytomnie patrzyły na twoją twarz. - Ale nic więcej nie powiem! - nagle odezwał się głośniej. - Nie mogę - dodał ciszej, jakby zorientował się, że zareagował zbyt agresywnie.
  15. - Tak jest! - po tych słowach komunikator zamilczał. Na twoje pytanie klacz wypuściła powietrze z płuc. - Cóż... nie bardzo wiem jak zbudowany jest taki statek kosmiczny i jakie są w nim pomieszczenia. Macie coś takiego jak mostek, albo sternika? - spytała podchodząc do ciebie odrobinę bliżej. - Na początek jakieś pomieszczenie sterownicze powinno wystarczyć - uśmiechnęła się odsłaniając równe, białe zęby.
  16. - Ale co ja...? - powiedział zdziwiony. - Hej, czekaj! - krzyknął za tobą, kiedy rozgniewana skierowałaś się w stronę toru. Podbiegł do ciebie i zatrzymał cię, łapiąc za ramię. - Co ja takiego zrobiłem? Poszedłem się tylko napić - stanął naprzeciw ciebie, patrząc z poważną miną w twoje oczy. - I nic mi się nie stało - kącik ust uniósł mu się nieznacznie. Chyba miał nadzieję, jak najszybciej przegnać twój zły humor.
  17. Nie ma odwrotu. Już od dawna, ale teraz nie ma go jeszcze bardziej. Kurde, skup się idioto! Pewniej złapałem kopytko Cynamonki i pociągnąłem ją, wychodząc z sypialni. Miałem nadzieję, że da mi się prowadzić. - Zamknij oczy - powiedziałem cicho, jakby to była jakaś tajemnica. Poprowadziłem Cynię szlakiem płatków róż, aż dotarliśmy do salonu. - Poczekaj tutaj. I nie otwieraj oczu - powiedziałem, po czym udałem się po puzderko. Zamknąłem oczy, wziąłem po cichu głęboki wdech, po czym powoli wypuściłem powietrze. Zgarnąłem puzderko, po czym uklęknąłem przed Cynią, ukazując naszyjnik i powiedziałem spokojnie. - Już możesz patrzeć.
  18. Twoja mina musiała wyglądać niezwykle komicznie, gdyż nauczycielka prawie roześmiała się na głos. - No dobrze, dziewczynki, zostawcie pana policjanta - Cheerilee spokojnie podeszła do ciebie, odczepiła małą klaczkę od twojej nogi, a resztę delikatnie odsunęła. - Bardzo miła to wizyta. Może wpadłbyś kiedyś opowiedzieć dzieciom o swojej pracy w Manehattenie, bo jak przypuszczam, teraz jesteś zajęty - powiedziała z uśmiechem na twarzy. Zwróciła się do klasy. - Zakładam, że chcielibyście kiedyś posłuchać o na pewno NIEBEZPIECZNEJ, ale fascynującej pracy stróża prawa w wielkim mieście - na tę wieść cała klasa wpadła w euforię. - No - ponownie zerknęła na ciebie. - To wpadnij kiedyś - klepnęła cię po ramieniu. Wychodząc, widziałeś, że źrebięta patrzą na ciebie z podziwem.
  19. - Co? - wyrwała mnie z zamyślenia. - Nie nic się nie dzieje, po prostu... - westchnąłem. Nie bardzo wiedziałem jak jej to powiedzieć, bez zdradzania, co mam zamiar zrobić, ani nawet czy w ogóle coś mówić. Ale nie mogę jej martwić, bo wtedy z oświadczyn nici. Weź się w garść Nogg! - Po prostu trochę się denerwuję, ale to nic - spróbowałem się uśmiechnąć - zjedz spokojnie, potem zejdziemy na dół, mam tam dla ciebie coś specjalnego - delikatnie pogłaskałem jej kopytko.
  20. black_scroll

    "Ku Chwale!" black_scroll

    Na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. - Nie będę próbował szczęścia, bo ono mnie nie opuszcza - powiedziałem pewnie. Chociaż z drugiej strony, jakimś cudem trafiłem tutaj... - Powiedz mi tylko gdzie znajdę chatę Hareka, jak on sam wygląda i biorę się do zadania. Ach, a jakby jego skrzynia była zamknięta na klucz... może pokazałbyś mi jak pozbyć się takiego uciążliwego drobiazgu - delikatnie skłoniłem się w stronę cienia, okazując mu w ten sposób respekt. Ciekawe, czy jest choć trochę zadufany w sobie.
  21. - Jakieś... prawie cztery godziny - powiedziała Twilight. - Pod koniec straciłaś puls, ale wrócił, a przez ostatnie... pół godziny starałam się przywrócić ci świadomość. Żeby odzyskać resztę wspomnień musisz porozmawiać z Applejack. Będziesz mogła to zrobić tylko jak wróci z Hollow Shades. A teraz - odpięła wszystko od ciebie - rozprostuj trochę kopytka, na pewno ci ścierpły. Błysnęło. Prowizoryczny wzrok powrócił. - Arrow poszedł z Zecorą, która wybrała się na zakupy, stwierdziła, że nie chce czekać na twój powrót, a skoro już jest w mieście... - na pyszczku Twilight widać było, że nie rozumiała, jak zebra mogła czerpać przyjemność z zakupów.
  22. - Noooo wiesz.... pytasz o Zbrojeniofsuf... a o nich nie wolno pytać - Rodriguez nerwowo rozglądnął się czy ktoś na was nie patrzy, po czym wskazał ci żebyś pochylił się w jego stronę, a on sam pochylił się w twoją. - Wiesz... mamy udafaś, że oni nie isnieją... A oni isnieją! - powiedział cicho, a ty poczułeś, że oparami z jego ust, mógłbyś się spić do nieprzytomności. Starałeś się słuchać najemnika, ale nagle zorientowałeś się, że ziewasz, a powieki zaczynają ci ciążyć. - Ale nic więsej nie powiem! Nie wolno mi - oddalił się od ciebie, siadając w miarę prosto na sofie.
  23. Cheerilee na twoja odpowiedź oblała się rumieńcem, oraz zasłoniła ogonem pyszczek. Źrebiątka zachichotały, a trójka klaczek ze spuszczonymi uszkami wyszła z ławek po czym zaczęła odgrywać swoje role, na wieść o Znaczkowej Lidze w Manehattenie jednak porzuciły pomysł inscenizacji i w mgnieniu oka doskoczyły do ciebie, chwytając się twoich kopytek. - Serio, słyszał pan? Rety, Babs nieźle sobie radzi z poszerzaniem naszej działalności - mówiła pegaziczka to do ciebie, to do koleżanek. - Ay! Wiedziałam, że moja kuzynka sobie poradzi! - krzyknęła wesoło Apple Bloom. - Może nam pan coś opowiedzieć o manehattteńskiej części naszej ligi? Prosimy! - biała klaczka przytuliła się do twojego kopytka, robiąc wielkie oczy w twoją stronę.
  24. Z głośnika odezwał się inżynier. Jego głos wskazywał, że od co najmniej kilku godzin zajmuje się naprawą. - Kodiak działa, ale w jego obecnym stanie nie polecałbym długich wędrówek, co do Modliszki... poszło okablowanie, ogólnie ostro ją poturbowało. Jeszcze jej nie złożyliśmy, ogólnie naprawa trochę potrwa.
×
×
  • Utwórz nowe...