Skocz do zawartości

black_scroll

Brony
  • Zawartość

    921
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez black_scroll

  1. Jest już rozdział 3 po korekcie Soczka, także oklaski, bo mi otworzyła oczy i usprawniła pisanie (zero sarkazmu i ironii). W najbliższym czasie będą też poprawione poprzednie rozdziały, graficznie głównie.
  2. Może i by podziękował, ale byłaby to oznaka słabości i według Krusska dobry powód, aby strzelić mu w plecy na do widzenia. Jak najostrożniej kopnął leżącego na ziemi łowcę i wyszedł z baru. Teraz trzeba było tylko podążać za wskazówkami i znaleźć duży, szary budynek.
  3. black_scroll

    "Ku Chwale!" black_scroll

    Przejechałem językiem po zębach. W tym tempie, w tydzień zostanę z samymi dziąsłami. - Poza tym, że jestem w kolonii karnej i zostałem sprany na kwaśne jabłko? Nie, w porządku - spojrzałem z lekką dozą niepewności na nieznajomego. Ktoś kogo interesuje moje zdrowie? Musiał mieć w tym jakiś interes. - Tak poza tym, Mówca jestem - ostrożnie wyciągnąłem dłoń na powitanie.
  4. - Aż taka jestem straszna? - spytała spokojnie recepcjonistka, słysząc wahanie w głosie Carla. - Nie złapałabym cię, nawet jakbyś czołgał się na plecach młodzieńcze. Nie ma się co martwić. Co do pomocy... - chwilę milczała zastanawiając się. - ...mógłbyś podejść do biblioteki. Pracuje tam także nie najmłodsza klacz, może ona potrzebuje pomocy. Poprzednia bibliotekarka była młodziutka, taka jak ty, a nawet ona potrzebowała asystenta. Tam radziłabym ci zacząć poszukiwania. Posłała w stronę jednorożca pogodny uśmiech.
  5. Zupa była prosta, mało przyprawiona, ale smaczna. Ciepły posiłek ugotowany w domu, nie jadłaś niczego takiego od... w zasadzie od kiedy pamiętasz. Czasem coś tam gotowałaś, ale było to improwizowane i bardziej pożywne niż smaczne. Pod stołem Arrow mlaskał - widocznie też dostał porcję wywaru. - Na duszy siedzi ci jakaś zmora? - spytała z troską klacz. - Przy okazji, na imię mi Zecora. Upiła łyk zupy. Zorientowałaś się co było dziwnego w niej. Każdemu jej ruchowi, towarzyszył metaliczny brzęk. Jakby nosiła na kopytkach wiele bransoletek.
  6. black_scroll

    "Ku Chwale!" black_scroll

    Wstałem najostrożniej jak się dało. Trochę przykro stwierdzić, ale chyba musiałem olać innych współskazańców. Tamten ktoś, kto potraktował mnie pięścią, pokazał prawdziwe oblicze świata za barierą - zjedz, albo bądź zjedzony, a jakoś nie uśmiechało mi się zostawać czyimś obiadem. - Witaj - przywitałem jegomościa w czerwonym stroju, starając się wykręcić jak najwięcej wody z ubrania. Ciekawe czego chciał. Złota? Przecież jestem więźniem. Albo może chce mnie przekabacić ma swoją stronę? Kto wie, może nawet coś sensownego będzie miał do zaoferowania.
  7. Rozdział 3 jest. Bez szczegółowej korekty i mało, ale jakoś wolę wrzucać krótsze rozdziały niż dłuższe. Żeby było co czytać, następnym razem zaktualizuję przy wrzucaniu 5 rozdziału. Będzie dwa razy więcej do czytania. No, życzcie weny, to może szybciej to to będzie powstawać.
  8. black_scroll

    "Ku Chwale!" black_scroll

    <i co ja mam niby teraz zrobić co? xP> Kiedy tylko odzyskuję przytomność, sprawdzam czy nie zabrano mi drewnianej tuby. To może być moja jedyny as w rękawie i głupio byłoby od razu go stracić.
  9. Odwróciwszy się od razu rzuciła ci się w oczy jedna niepokojąca rzecz. Dlaczego wóz z żywnością wybuchł? Eksplozja była za duża jak na sam ładunek z pocisku wyrzutni. Kilku najemników zabrało łopaty i kopało groby dla zmarłych. Oczywiście swoich, bandycie truchła niech żrą sępy. Kiedy podszedłeś do Bozara, ten pokręcił ze zrezygnowaniem głową. - Amarak nie żyje. Szkoda - zerknął na trzymane przez ciebie ciało. - Zacząłeś kolekcjonować zabitych przez siebie bandytów? - popatrzył na twój karabin plazmowy, zmarszczył brwi i zerknął ci w oczy. - I czemu kłamałeś młody, co? Jesteś jednym z Bractwa, prawda?
  10. - W takim razie zapraszam do mej chatki, a wilk, Twój zapewne, niech uważa na te kwiatki! - odparła uradowanym głosem tajemnicza klacz. Weszłyście do środka i od razu wyczułaś mocniej przyjemny zapach zupy. W drzewie panowała dziwna aura.Arrow stanął w progu, trochę niepewny nowego otoczenia, ale zaraz wszedł i kręcił się blisko ciebie. - Siadaj, tutaj jest stół - gospodyni stuknęła dwa razy w blat. Dźwięk rozszedł się tak, że od razu wiedziałaś, w którym miejscu stoi. - Zupy dostaniesz dwie chochle i pół. Odeszła od stołu i rozlała wywaru do misek, stawiając obie na stole. Rozległ się cichy stukot. Dwie łyżki, drewniane, wylądowały na stole obok misek.
  11. Zwrócił na siebie uwagę, o to chodziło. Ściągnął nogę z tego robaka, którego gdyby chciał, to by zabił. Mimo, iż od jego ucieczki z Trandoshy minęło trochę czasu, chwilami dalej go dziwiło, jak mało trandoshan jest w świecie. Nie to co ludzi... - No to powiedzcie Krusskowi, jak zostać jednym z wass, a nigdy więcej nie ujrzycie mnie na oczy...
  12. black_scroll

    "Ku Chwale!" black_scroll

    Zimno! Powietrza! Wydostałem się z wody najszybciej jak się dało. Plus był taki, że chłód trochę złagodził ból w policzku. Minus był dużo większy, gdyż całe ubranie miałem mokre. Dyskretnie poprawiłem tubę w ubraniu. Teraz trzeba się tylko dowiedzieć kto to Gomez, jak się do niego dostać i wręczyć mu ten cholerny list. A potem jakoś ustawić sobie życie w tej barierze.
  13. Strzelba leżała kilka kroków dalej. Do środka chyba nasypał się piach, więc trzeba będzie ją rozłożyć i wyczyścić przed ponownym użytkowaniem. Najemnicy rozleźli się, aby podobijać rannych bandytów i pozbierać swoich. Usłyszałeś kilka strzałów, jęki rannych i muczenie spanikowanych braminów. Wdrapałeś się na zbocze. Bandyta leżał tam, gdzie go postrzeliłeś. Zemdlał, widocznie z powodu zbyt mocnego bólu. Dopiero teraz miałeś okazję mu się przyjrzeć. Był mniej więcej w twoim wieku, zarośnięty od wielu dni nie golenia, pewnie czekali w pobliżu na Morską Karawanę. Rany z plazmy zawsze wyglądały ohydnie z bliska, a dziura w ręce dodatkowo została przysmażona i śmierdziała ludzkim mięsem.
  14. W poprzednim odcinku... - Dzień dobry, dzień dobry -starsza recepcjonistka spojrzała na ciebie, znad dokumentów. - Uspokój się cukiereczku, nie zjem cię - uśmiechnęła się ziemska klacz. Nie miała zębów, więc nawet jakby chciała, ciężko byłoby jej zjeść cię. - Ja tam nie potrzebuję pomocy, ale może ktoś w mieście? W stolicy mieszka mnóstwo kucyków, na pewno znajdzie się chociaż jeden, który potrzebuje twojej pomocy.
  15. black_scroll

    "Ku Chwale!" black_scroll

    - Bardzo chętnie go dla Ciebie zaniosę - wyszczerzyłem zakrwawione zęby. Ciekawe kim jest ten cały Gomez? - Wziąłbym go w dłonie, ale cóż... - zerknąłem na skrępowane ręce.
  16. Celestio, Pani Słońca, rządź nad nami bez końca! Zsyłaj na nas ciepłe promienie, które są niczym Twe westchnienie. Grzeją rośliny, zwierzęta wszelakie a także kucyki różnorakie. Twój uśmiech pełen dobroci słodszy niż torba łakoci. Humoru Discord Ci zazdrości każdy kuc łaknie Twej miłości. Celestio, Pani Słońca, rządź nad nami bez końca!
  17. black_scroll

    "Ku Chwale!" black_scroll

    Spojrzałem na niego groźnie. Plunąłem mu pod stopy krwią. Delikatnie przejechałem językiem po zębach, sprawdzając, które są ruchome. - Czego ode mnie chcesz? Może mam zanieść twój cenny list do Magów Ognia? - spytałem pogardliwie. Nie było tajemnicą, że magowie odpowiedzialni za barierę zostali zamknięci we własnej pułapce. Rzekomo to oni rządzili za barierą. Wkrótce się przekonamy, czy tak jest naprawdę...
  18. Krussk skrzywił pysk. Śmierdziało dymem. I alkoholem. Było to dziwne, ale Krussk starał się go unikać. Utrudnia trafianie i zabijanie, a chęć do bójki miał we krwi i bez promili. Podszedł do grupki prawdopodobnych łowców nagród i tego, który stał do niego najbardziej tyłem, pchnął z całej siły na ziemię. Następnie z całej siły chciał stanąć mu na zgięciu kolana, tak żeby tamtego zabolało. Uwagę takich ludzi nie da się zdobyć po prostu pytając. Dopiero, gdy tamten znalazł się na ziemi i udało mu się go przygwoździć wysyczał: - Jak zostać łowcą?
  19. <kazałem jej nie czekać, kolejka sztywna nie jest, a ja nie mam nic do roboty jak się poznajecie> Nastia Mordu Karczmarz wrócił z zaplecza i postawił przed tobą dzbanek z winem i czarkę z ciemnoczerwonym trunkiem. Następnie uśmiechnął się i podszedł do przybysza. John Ugościwszy twoją rozmówczynię, karczmarz spytał cię - Pan sobie życzy coś do picia? Może piwa? - wyszczerzył się znowu odsłaniając żółte i krzywe zęby.
  20. Klacz zamilkła na chwilę. Chyba bacznie ci się przyglądała. - Niech ci będzie moja droga, chociaż zupa jest gotowa. Gdybyś lecz zmieniła zdanie, chętnie przyjmę cię w mieszkanie. Wiele kucy od mnie stroni, a samotność trochę boli.
  21. - Ja się nie wstydzę tu moich pasków, więc czemu ty zasłaniasz twarz w moim lasku? - odezwała się klacz, podchodząc do was. Brzmiała jak kucyk, ale coś w jej mowie, sprawiało że brzmiała obco, jakby pochodziła z dalekiego miejsca. - Mieszkam tu od krótkiego czasu, ale nie jestem wiedźmą z lasu. Jeśli jesteście zmęczeni drogą, to podzielę się zupą gotową.
  22. Uśmiechnął się. - Dzięki Ruff. To wiele dla mnie znaczy. Popatrzył na filiżankę. Widziałaś, że naprawdę miło mu się zrobiło po Twoich słowach. - No, a jak chcę wypaść jak najlepiej, to muszę ćwiczyć z najlepszymi, a najlepszy kucyk w bieganiu jakiego znam to ty - odezwał się przenosząc na ciebie wzrok. W jego oczach pojawiły się iskierki zapału. Zmotywowałaś go i dałaś mu coś czego każdy wątpiący kucyk potrzebuje, wiary w niego samego.
  23. Nagle do głowy wpadł ci pomysł. Do bandyty ładującego kolejny pocisk, strzeliłeś dwa razy -trafiając w rękę, która miała szczęście i została w niej tylko dziura i nogę, która roztrzaskała się na kilka kawałków, brudząc wrzeszczącego bandytę jego własną krwią. Teraz wystarczyło wybić pozostałych bandytów i przepytać rannego.Kątem oka dostrzegłeś innego bandytę, który miał zamiar rzucić w was, starym, dobrym koktajlem Mołotowa. Na szczęście, Bozar, który pojawił się obok trafił w denko butelki, a cały płonący płyn wylał się na nieszczęśnika, który w kilka sekund stał się żywą pochodnią. Strzały z kanionu zaczęły cichnąć. Bandyci, którzy przeżyli zaczęli się wycofywać, czy raczej uciekać w popłochu.
  24. - Wiesz, zastanawiałem się nad tym. Ale to będzie raczej rekreacyjny start, na pewno nie mam szans na wygraną. W końcu startujesz i ty i Black King, a każdy wie, że wy dwoje jesteście najszybszymi kucykami w Yan Hoover, jeśli nie w całej Equestrii - uśmiechnął się ciepło. - W zdrowym ciele, zdrowy duch jak mawiają. Taki start i przygotowanie do niego, źle by mi nie zrobiło.
  25. Wpadłeś między dwa wozy, używając ich jako osłony przed pociskami. Hełm już miałeś na sobie. Gdzieś za tobą, mignął ci Bozar, ale w ferworze walki, jego życie było mniej ważne niż twoje. Twoja seria posłana we wzgórze rozsiekała jednego bandytę. Nagle dwa pociski uderzyły cię w twarz, a raczej poczułeś na twarzy ich uderzenie. Ta zbroja była wytrzymała jak mało co, ale i tak jest szansa, że zostaną ci siniaki. Posłałeś garść ołowiu w dwóch następnych bandytów, jednemu dziurawiąc brzuch, drugiemu wysadzając głowę. Gdy obróciłeś się w prawo, okazało się, że Bozar wykrakał RPGa. Próbowałeś zastrzelić drania dzierżącego bazookę, ale magazynek okazał się pusty. Gdy trafił on w ostatni wóz po prawej, wybuch przerósł twoje oczekiwania. Mimo twojego ciężaru, podmuch popchnął cię i wywrócił na ziemię.
×
×
  • Utwórz nowe...