Skocz do zawartości

black_scroll

Brony
  • Zawartość

    921
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez black_scroll

  1. black_scroll

    Zapisy do Nocturnal

    Star Wars 1. Imię: Krussk Tsarim 2. Płeć: mężczyzna 3. Wiek: 32 lata 4. Profesja: Najemnik 5. Wygląd (Rasa): Trandoshan, 1.8m, żółtawe łuski 6. Charakter: Arogancki, pewny siebie, cieszy go przemoc, raduje się zabijaniem, wyluzowany, jednak nie pcha się bez sensu pod lufy karabinu i wibroostrza. 7. Umiejętności: naturalne dla transdoshan, czyli widzenie w ciemnościach (nawet przy zerowym świetle), odrastanie utraconych kończyn 8. Życiorys: Urodził się na Trandoshy, wśród slumsów miasta Hsskhor. Jego rodzice zmarli, gdy miał 5 lat, więc kradł by mieć co jeść. Jednak wkrótce okazało się, że polubił dreszczyk emocji towarzyszący kradzieży, toteż zaczął ją uprawiać jako sport, prześcigając się z rówieśnikami, kto ukradnie lepszą rzecz. Przeznaczenie chciało, że Krussk trafił na handlarza niewolników - Tahorka. Mając potencjał, został gladiatorem - niewolnikiem walczącym ku uciesze tłumu Hsskhor. Był dobry w zabijaniu, a dodatkowo radowało go mordowanie i zawsze żałował, gdy strażnicy nie pozwalali mu dobić przeciwnika. W wieku 18 lat, za zasługi na arenie, został wyzwoleńcem. Za namową swojego niedoszłego właściciela, Krussk dołączył do grupy najemniczej. Nauczył się strzelać, pracować w zespole i nie ufać do końca nikomu. Po krótkim treningu został wysłany na pierwszą grupową misję w tereny podmiejskie w celu złapania zbiegłego człowieka, wiszącego Tahorkowi pieniądze. Krussk przyprowadził go żywego, ale bez ręki. Za zarobione kredyty, spełnił swoje marzenie - uciekł z Trandoshy. Wyruszył w przestrzeń, by szukać przygód i zobaczyć inne rasy niż trandoshanie i ludzie. Trafił na Coruscant, gdzie dołączył do mało znanej agencji najemniczej - Czerwonych Skorpionów. Zawsze znalazło się jakieś zlecenie, które mógł wykonać z małą drużyną. Ale jego towarzyszom nie podobało się okrucieństwo Krusska, więc postarali się mu zorganizować "wypadek" podczas misji oczyszczania transportowca z piratów. Kiedy parł przodem, twi'leczka strzeliła w niego kilka razy, prawie odrywając mu nogę. Jej gardło rozszarpał własnymi zębami. Wystarczyło strzelać także po nogach, potem dokuśtykać, wibronożem spacyfikować resztę oddziału, a pomysłodawczynię "wypadku" zagryźć. Całą nagrodę otrzymał sam, lecz bez reszty zespołu, Czerwone Skorpiony nie istniały. Musiał więc zarejestrować się w spisie najemniczym, z którego losowi najemnicy byli tworzeni w mało sprawne oddziały i wysyłane na przedziwne misje za półdarmo. Wkrótce jego noga mu odrosła. Plusy bycia jaszczurem. O Jediach słyszał niewiele. Że podobno są potężni, że władają Mocą, czy czymś takim. Nieważne. Ale słyszał także o ich broni. Energetyczne ostrze tnące wszystko, poza polami siłowymi. Zapragnął takiej broni, ale wiedział, że tylko Jedi mają taką broń. Postanowił, że poczeka na zlecenie, które da mu możliwość zabicia Jedi i odebranie mu jego mistycznej broni. 9. Ekwipunek: ciężki karabin blasterowy, pistolet jonowy, pancerz najemnika, własny datapad, krótkodystansowy comlink, 3x medpac, zapasy żywności i amunicji, kredyty 10. Towarzysz: brak 11. Cel: zdobyć miecz zabitego przez siebie Jedi 12. Ramy czasowe: niedługo po zniknięciu Revana w Zewnętrznych Rubieżach
  2. Spojrzał na ciebie parę razy, aż w końcu odwrócił się w stronę kupców i krzyknął: - Amarak, podejdź tu no na chwilę! - Wrócił wzrokiem do ciebie. - Wiesz, że nie dostaniesz kapsli za ochronę i jedzenie zapewniasz sobie we własnym zakresie, ewentualnie ze zniżką kupujesz sobie od kupców. Dołączył do was chudy człowiek, który wyglądał jakby był tyle samo starszy od ciebie, co młodszy od Bozara. - Wołałeś mnie Bozarze? - jego głos pod pozornym spokojem, krył obawy. Może nie lubił towarzystwa wzgórz? Faktem było, że spojrzał na ciebie podejrzanym wzrokiem. - Ten tutaj - odezwał się kapitan - to Gary Sue. Wydaje się przyjemnym, młodym człowiekiem w pancerzu wspomaganym. Prosi o wspólną podróż do Złomowa. Nie żąda ani kapsla, za tę przyjemność. - Ta zbroja mi się nie podoba - patrzył na ciebie, ale mówił bardziej do Bozara. - Skąd wiemy, że nie jest bandytą, albo szpiegiem? Taki pancerz u kogoś tak młodego? Pewnie ukradł go, albo kupił u tych przeklętych Zbrojeniowców za własną matkę i teraz szuka gangu, który by go przyjął!
  3. Przez te kilka lat dobrze obeznałaś się z lasem. Wiedziałaś gdzie znajdują się puste jaskinie, w których można schronić się przed deszczem. W miarę jak podążałaś do jednej z nich, zaczynało kropić coraz bardziej. Wkrótce dotarłaś w wyznaczone miejsce. Zapuściłaś się głęboko, w końcu mroki jaskini nie robiły ci różnicy. Mokry płaszcz odwiesiłaś na występ skalny odsunęłaś się od niego spory kawałek i razem z teraz już nie tak małym wilczkiem wytrząsnęliście z siebie wilgoć. odeszłaś do ukrytego w ścianie jaskini wyłomu. Wyciągnęłaś stamtąd nazbieranego wcześniej drewna hubkę i kawałek krzemienia. Dobrze, że w każdej jaskini w okolicy miałaś przygotowane drewno. Gałęzie były trochę wilgotne, ale i tak bardziej suche niż te na zewnątrz. Rozpadało się na dobre. Wkrótce małe ognisko, w kamiennym palenisku, suszyło zmoczoną sierść was obojga. Arrow położył się blisko ciebie. Chyba zaczynał być trochę głodny, tak jak ty.
  4. Kiedy Bozar dostał do ręki patyk z iguaną, pomachał nim trochę, aby mięso odrobinę ostygło. Następnie wziął duży kęs, cały czas cię słuchając. Odezwał się dopiero kiedy skończyłeś. - No młody, historii to ty opowiadać nie umiesz - wyszczerzył zęby. Nie bardzo wiadome ci było, czy mówi o zmyślanych historiach, czy o opowiadaniu czegokolwiek. - Powiem ci tyle, zawsze chciałem spróbować przedwojennych konserw. Mój kolega próbował kukurydzy, podobno najlepsza jaką w życiu jadł - rozmarzył się. - Chyba o to nie pytałem. Dokąd ty zmierzasz, młody?
  5. Biegasz po farmie. Gonisz pomarańczową klacz z blond włosami. Biega z wami też Arrow. Czujesz zapach siana, tak bliski, a jednocześnie tak odległy. Nagle zapada ciemność. Nie widzisz koleżanki. Czujesz, że jest w pobliżu, słyszysz jak woła cię, widocznie ona ciebie też nie widzi. Próbujesz krzyczeć, że jesteś tutaj, ale z twojego gardła nie wydobywa się nawet jeden dźwięk. Pomarańczowa klacz odbiega, a do ciebie podchodzi czerwony ogier, chociaż go nie widzisz, to wiesz dokładnie jak wygląda... *Plum!* Kropla deszczu trąciła twój nos. W powietrzu unosił się zapach deszczu. Zaczynało wiać. Chyba zapowiadało się na burzę.
  6. <Strasznie skojarzyło mi się ten post z tą piosenką Myłaś zęby, wpatrując się w swoje zaspane odbicie. Zapach i smak mięty odrobinę cię pobudził. Wyszczotkowałaś zęby do czysta. Jeszcze nie czułaś się głodna, więc poszłaś do salonu i zaczęłaś się rozciągać.
  7. black_scroll

    Zapisy do Maniego

    No, w końcu udało mi się to wyprodukować Gothic Imię i Nazwisko: Gustav Retok Przydomek/Ksywka: Mówca (Wszyscy znają go raczej pod tym przezwiskiem, tak też przedstawia się innym) Pochodzenie: Vengard, jedynak, rodzice zmarli Wiek: 18 Profesja: Jakiś czas zajmował się stajnią ojca. Skazany za poglądy antyrojalistyczne Wygląd: Niewysoki szczupły młodzieniec, o ciemnych krótkich włosach, chodzący zawsze w kilkudniowym zaroście. Charakter: Zuchwały, pewny siebie. Wie czego chce, a przynajmniej tak mu się wydaje. Chciwy, podstępny. Nie lubi króla, uważa, że źle prowadzi wojnę z orkami. Lubi prowokować, sporadycznie uczestniczy w bójkach. Nie radzi sobie w interesach. Specjalne uzdolnienia: Wyjątkowa zdolność przemawiania. Potrafi gadać dużo, prawie na temat i to tak, że ludzie prawie jak zahipnotyzowani słuchają jego słów. Historia: Prowadził spokojne i nawet bogate życie, w górnym Vengardzie. Jego ojciec posiadał stajnię i konie do wynajmowania gońcom i podróżnikom. Zdarzało się, że bogatszym klientom po prostu sprzedawał wierzchowca. Gustav uczęszczał do szkoły miejskiej, a także na prywatne lekcje do bibliotekarza Manuela. Chłoną książki i słuchał przemówień króla i królewskich heroldów. Jednego nawet namówił, żeby uczył go retoryki. Im starszy się stawał, tym bardziej przeszkadzały mu rządy Rhobara II. W wieku 16 lat, Gustav został sierotą, gdy ciężka, nieuleczalna choroba zabrała mu oboje rodziców. Przejął po nich interes, którego nie umiał prowadzić, więc wkrótce jego stajnia zaczęła podupadać. Aby jakoś przeżyć, musiał zrezygnować ze szkoły. Wkrótce wybuchła wojna z orkami. Król wydał edykt stanowiący, że do kopalni w kolonii karnej Khorinis wysyłani będą nie tylko mordercy i najwięksi zbrodniarze, ale także poważniejsi złodzieje. Do tego dla bezpieczeństwa miasta Khorinis, zostaną zamknięci w magicznej barierze przez najlepszych magów - tak przynajmniej mówił herold. Coś poszło nie tak, gdyż heroldzi ogłosili większe podatki i "dobrowolne" rezygnacje z własnych towarów, dla dobra królestwa, ponad to poziom przestępstw, za które trafiało się do kolonii malał. Teraz wystarczyło dokonać kradzieży, napaści, ewentualnie powiedzieć coś złego na króla, żeby trafić na wyspę. Pewnego dnia przyszli po jego konie. Dostał po twarzy od paladyna, za stawianie oporu przy rekwirowaniu "dóbr mięsnych". Cały wściekły wyszedł na ulicę, zepchnął z podestu herolda i zaczął prawić to, co ludzie już od dawna wiedzieli. Mówił, że król nie umie prowadzić wojny i nawet miliony ton magicznej rudy go nie uratują. Potrzeba taktycznego umysłu i dzielnych żołnierzy, a nic z tego król nie ma. Tak trafił do więzienia. Był wściekły. Dookoła był brud i kilku innych skazańców - drobnych złodziejaszków i paru uczniaków, którzy źle się zachowywali na lekcjach. Tak, król był bardzo zdesperowany. Nie siedział długo w więzieniu, gdyż wkrótce został wzięty na barkę więzienną, którą został wieziony przez morze do Khorinis. Przez dwa tygodnie wiosłowania, miał cięższy trening niż w całym swoim życiu. Prowadzony przez miasto, jak najgorszy morderca, dotarł ze strażnikami i innymi współskazańcami aż do obrzeży Górniczej Doliny. Stanęli na wielkiej skarpie razem z sędzią, za którym mieniła się na niebiesko praktycznie niewidoczna bariera. Zaraz miał trafić do zamkniętego, przestępczego świata, pełnego niebezpieczeństw. Talizman: brak - ten człowiek wierzy tylko w siebie Cel: Jeszcze tego nie wie, ale chce zostać Magnatem
  8. YanHoover - Manehatten zachodniego wybrzeża. Equestriańska stolica wyścigów i wszelkiego typu zawodów. Mieszkając tutaj, nie dało się nie uprawiać sportu, ani nie brać udziału w jakiejkolwiek dyscyplinie. Ty się ścigałaś, jak wiele innych kucyków. Tyle, że w przeciwieństwie do innych, tobie szło lepiej. No i, miałaś Uroczy Znaczek, który dostałaś w czasie wyścigu. Byłaś naprawdę dobra. Miałaś szansę zostać najlepszym kucem wyścigowym w całym mieście. Dopóki nie zjawił się Black King. Ten kuc pobił cię w wyścigach i ośmieszył przy wszystkich. Choć sam był czarny, przezywał cię "smoła", a przez to, wkrótce, całe środowisko ścigaczy zaczęło tak na ciebie mówić. Jedynym sposobem było odejść albo utrzeć mu nosa. Nie byłaś jedną z tych co tak po prostu się poddawali. Akurat nadarzała się okazja, gdyż za kilka miesięcy miał odbyć się Turniej Najszybszego Kopyta - jeden z bardziej prestiżowych wyścigów w całym Yanhoover. Pierwsza trójka, oprócz zwyczajowych nagród, w tym roku miała szansę na coś niezwykłego. Black King na pewno będzie brał udział w tym Turnieju. To byłaby idealna okazja, żeby go upokorzyć i wygrać z nim. Obudziłaś się w swoim łóżku. Dzisiejszy dzień wyznaczyłaś sobie jako pierwszy dzień treningu. Budzik wściekle domagał się wyłączenia, wskazując godzinę piątą trzydzieści. Słońce leniwie wychylało się znad horyzontu, dzięki Księżniczce Celestii, oświetlając twoją zieloną sypialnię.
  9. Pokręcił przecząco głową. - Gdyby tak było, co chwilę potykalibyśmy się o przedwojenny bunkier. Ostatnimi czasy, za dużo gangów, ma zbyt dużo broni. Nie, to co innego - usiedliście niedaleko ogniska. Ktoś podał kapitanowi podsmażaną iguanę na patyku. - Chcesz, młody? - spytał Bozar, podając ci swoją kolację. - W końcu nie codzień spotyka się człowieka, który obrabował bunkier. Wskazał najemnikowi, żeby jemu przyniósł jeszcze jedną porcję. - To opowiedz mi, jakie cuda kryje taki bunkier. Sam w życiu takiego nie widziałem.
  10. W końcu klaczka zmęczyła się drapaniem Arrowa. Ten wesoło zaszczekał domagając się jeszcze, ale czując, że więcej pieszczot nie będzie, wstał i dołączył do twojego boku. - Mmm.... no to do widzenia pani - rzekła pegazica i odeszła w swoją stronę. Niedźwiedź trochę się ociągał, ale w końcu podążył jej śladem. W końcu wrócił spokój lasu, uspokajający ciche dźwięki ptaków.
  11. black_scroll

    Zapisy do Czarnego Zawijasa

    Huh. Nie wiem, czy dam radę kogoś dołączyć potem, ale mogę spróbować. W życiu nie można robić tylko prostych rzeczy Sesja będzie... dam wam znać kiedy. Może jutro, może pojutrze xD inka2001 - teraz jest dobrze. Postaram się bardzo, żebyśmy zaczęli już dziś.
  12. Kapitan spojrzał na zbroję. Chyba nie uwierzył w twoją bajeczkę na temat znalezienia takiego pancerza w piachu, ale postanowił nie ciągnąć tematu. - Jestem Bozar - wyciągnął rękę w twoją stronę. Patrząc na niego zauważyłeś, że ten krótko ostrzyżony człowiek był już całkiem siwy. Do tego twarz o surowym, lecz nawet sympatycznym wyglądzie, pokryta była bliznami i zmarszczkami. - Wracamy z karawaną z wybrzeża do Złomowa. Jest tam małe miasteczko rybackie, które zaopatruje Złomowo w pożywienie, a w zamian dostają wszelakie medykamenty i inne potrzebne rzeczy - powiedział patrząc na handlarzy. - Zajmuje to prawie dwa tygodnie w jedną stronę, ale handlarze dobrze płacą za ochronę. Ostatnio jeszcze więcej, gdyż w okolicach kręcą się bandyci z bardzo porządnym uzbrojeniem - zerknął na twoje pukawki.
  13. Kapitan wyszczerzył zęby kiedy ściągnąłeś hełm. - Skąd masz taką lśniącą zbroję? Pewnie wydałeś na nią cały majątek u Bractwa. Gestem wskazał ci ognisko. - Siądź przy ognisku, a odpocznij sobie. Na pustkowiach bezpieczniej jest być razem, niż osobno. Może dogadasz się z kupcami i wymienisz resztkę kapsli na jakieś pożyteczne graty. Znużeni strażnicy wrócili do poprzednich zajęć, skupiając się na kolacji i graniu w karty. Tylko jeden został poza kręgiem wozów, widocznie miał za zadanie jako pierwszy stać na straży.
  14. Ale raczej nie pisałoby się o magii przyjaźni. Tylko o czym? O nowo poznanych właściwościach ziół? Pewnie tak. I ja pchałbym się na trzeciego wiernego studenta Zecory. I wyobraźcie sobie - pewnie trzeba by jej pisać te raporty wierszem!
  15. - Em, no dobrze, to w takim razie... niech pani przynajmniej uważa w tym lesie, jest on strasznie niebezpieczny - klaczka dygotała na samą myśl o Everfree. - Jest tam wiele nieprzyjemnych stworzeń. Gorszych niż rozpędzony niedźwiedź. Bearnard mruknął cicho. Chyba nie podobała mu się drobna docinka pegazicy. - Gdyby pani jednak zmieniła zdanie... mój domek jest na skraju lasu. I ma pani kochanego wilczka! - usłyszałaś trzepot skrzydeł zbliżający się do Arrowa. Ten już od chwili był spokojny, a teraz wesoło zaszczekał i znowu położył się na ziemi, gdy klaczka zaczęła go pieścić. - Kto jest kochanym wilczkiem? No kto? Ty jesteś!
  16. Ostatni promyk słońca zniknął za horyzontem. Było jeszcze widno, ale nie na długo. Miałeś nadzieję, że twój chód wygląda bardziej niezdarnie i mało niebezpiecznie, niż jakbyś nieudolnie próbował się podkraść. Przy wozach zostało rozpalone ognisko przy którym rozsiedli się ludzie. Wozy były ustawione w okrąg, dookoła ogniska. Kiedy byłeś oddalony od nich około 100 metrów, wreszcie cię dostrzegli. Piątka najemników podniosła się z ziemi i wyszła poza krąg wozów z przygotowanymi broniami. Jeszcze nie celowali w ciebie, mimo wszystko byłeś sam, a ich pięciu, każdy z karabinem, jeden chyba nawet miał karabin laserowy w dłoniach. W końcu się dowlekasz się na odległość paru metrów. - Witamy w Morskiej Karawanie, przybyszu. Potrzebujesz czegoś? - stojący po środku mężczyzna w pancerzu bojowym widocznie był kapitanem oddziału chroniącego karawanę.
  17. Nie ma co wierzyć znajomym, bo jakbym pokazał chłam, to też byłoby, że 'niezłe', żeby nie zranić moich uczuć xP Czasem dobroć ludzka jest zła. Naprawdę 3 rozdział prawie skończony, naniosę własne poprawki, oddam do korekty i puff! będzie wrzucony! I dzięki wam za pozytywne reakcje
  18. black_scroll

    Zapisy do Czarnego Zawijasa

    Dobra, bo od tego słodzenia dostanę cukrzycy NimfadoraEnigma - wyczuwam lekki pośpiech w poprawkach (niepotrzebny), np. Chaos w literkach, tu za dużo, tu zjadłaś jakąś, tam na początku zdania mała... I poprawiony fragment dalej ma mało wspólnego z Warhammerem jak dla mnie (patrz na historię Maniego - tam jest klimat). Ale potencjał jest, dlatego zgoda. (wszyscy wrzucają kolorki to ja też, a co, mogę!) Mani - Stary, dobry Ojczulek Nurgle ^^ Mam trochę awersję do runicznych ostrzy. Jeśli nie jest to super Miecz Chaosu, z paszczami zagłady, mogą być. Co do historii - niezła. Klimacik jest, Chaos jest. Witam na pokładzie! Teraz do obojga: Osobiście pasuje mi żeby prowadzić wspólną sesję, pytanie do was, czy chcecie poczekać na kogoś jeszcze, czy wystarczy wam wasza dwójka. Ach i jakby co, ta sesja będzie powstawała troszeczkę dłużej w końcu muszę was jakoś upchnąć razem. Soczek, moja obrończynio! Oni się zapisują do mnie, na multisesję, także nie ma co się martwić ^^
  19. black_scroll

    Wizyta Zecory

    Przetarłbym oczy, a następnie spytał: - Na co patrzysz? I wyjrzałbym przez okno w kierunku, w którym patrzy zebra.
  20. Pipboy wskazywał, że droga do Hubu zajmie ci, co najmniej, kilka dni. Suchego prowiantu dostałeś aż nadto. Pustkowia są niebezpieczne, ale jest jedna rzecz, która wydłuża podróż w nieskończoność - nuda. Post-nuklearny krajobraz w większości jest tak monotonny, że nawet nie ma jak "podziwiać" widoków. Na równinach mocno wiał wiatr. Pył uderzał o pancerz, niektóre ostrzejsze ziarenka piasku powoli zarysowują jego powierzchnię. Po kilku godzinach teren zrobił się robić wyżynny. Tempo twojej podróży nieznacznie spadło, kiedy wspinałeś się po coraz to bardziej stromych zboczach. Pod wieczór, kiedy słońce już do połowy schowało się za horyzontem, zauważyłeś w oddali parę wozów zaprzęgniętych przez braminy. Grupa ludzi, nie więcej niż dwudziestka, odpoczywała po całodziennej wędrówce. Jeszcze nie dostrzegli samotnego wędrowca z Bractwa Stali.
  21. - No Bearnie, nie ma się co bać... Pszczoły już cię nie użądlą... - klacz zmierzała w stronę niedźwiedzia. - Teraz zostaw tą panią w spokoju i ładnie przeproś. Niedźwiedź odsunął się i ryknął niemrawo. Brzmiało to jakby przepraszał za stratowanie. - Nic pani nie jest? - spytała cicho pegazica podchodząc do ciebie. - Jeszcze raz przepraszam, bo prostu przesadził z podkradaniem pszczołom miodu i trochę mu się dostało... Nie chciałabyś może..um... jeśli to nie będzie problemem, oczywiście... może wpaść do mojego domku na zadośćuczynną herbatkę? Mam też dobre ciastka.
  22. black_scroll

    Zapisy do Czarnego Zawijasa

    NimfadoraEnigma Jednego Ci nie można odmówić dziewczyno - jesteś pomysłowa. Historia niesamowicie mi się podoba. Szkoda, że końcówka wygląda jakby była pisana na odczepnego, ale cała reszta - cud, miód orzeszki. Opis tak samo, aż miło się to czyta. Nie ma ekwipunku rozpisanego, ani profesji nie musi to być coś niesamowitego, w sumie błąd drobny. Przecinki - raz są normalnie, raz znikają i nie ma ich nigdzie. Takie coś kłuje w oczy. I największa wada podania - chociaż historia super, dająca niesamowite podłoże pod przygodę ma jedną wadę - ja nie czuję tutaj Warhammera. Nawet odwołań geograficznych, historycznych.Opowieść pasuje praktycznie do każdego świata fantasy, ale nie do Warhammera/ Spotkać mantikorę w Imperium? Niezły pech. Określenie nieczysta też słabo pasuje. Rozumiem o co chodzi, ale raczej oczywistym byłoby nazwanie jej przeklętym pomiotem Chaosu. Do poprawy. Albo własne uni, ale wtedy jakieś dodatkowe informacje chcę, albo zostajemy przy Warhammerze, ale ma być więcej klimatu.
  23. Szum liści. Mieszkając od tak dawna w lesie, praktycznie nie zwracasz na niego uwagi. Arrow cicho tupocze po miękkiej ściółce leśnej. Dyszy wesoło, podążając za swoją panią. Utrata wzroku wyostrzyła twoje inne zmysły. Kopytka były wyczulone do tego stopnia, że znajome nierówności ziemi pomagały ci orientować się w lesie. Słuch miałaś praktycznie doskonały, to w zasadzie dzięki niemu funkcjonowałaś, lecz wystarczy chwila nieuwagi, żebyś straciła poczucie otoczenia. Tak było właśnie teraz, kiedy Arrow rozłożył się przed tobą, domagając się pieszczot. Słyszałaś jak tarza się wśród mchu i z uśmiechem na pyszczku zaczęłaś drapać go po brzuchu. Gdy twoją uwagę przykuł ruch w krzakach i ryk niedźwiedzia, było już za późno na reakcję. Kilkaset kilo mięsa i futra powaliło cię na ziemię. Zwierzę nie zachowywało się agresywnie, ani nawet nie pachniało tak jakby miało zamiar kogokolwiek atakować, ale odruchowo sięgnęłaś po łuk, nałożyłaś strzałę na cięciwę i wsłuchując się w tupot wielkich łap, wycelowałaś w głowę niedźwiedzia. Arrow najeżył się i warczał na wielkie zwierzę. - Stooooooooop! - usłyszałaś cieniutki głos należący bez wątpienia do kucyka. Po jej lekkich, ledwo odczuwalnych krokach, spokojnie mogłaś być pewna, że jest to pegaz. Ewidentnie przybyła od tej samej strony, co rozpędzony niedźwiedź i zatrzymała się, prawdopodobnie oczekując na twoją reakcję. - Przepraszam za Bearnarda, proszę nie zabijaj go - jej głos drżał.
  24. Ambient Bractwo Stali - jedna z najpotężniejszych, jeśli nie najpotężniejsza frakcja na Pustkowiach. Ostatni bastion sprawiedliwości w post-nuklearnej Ameryce. Twoi rodzice należeli do tej elitarnej grupy, tak samo jak ty. Urodziłeś się wśród paladynów, trenując najlepiej zachowaną bronią, mając do dyspozycji najbardziej zaawansowaną technologię dostępną w tych ponurych czasach. Podczas swojej pierwszej dłużej wycieczki po Pustkowiach, straciłeś rodziców. Uratowany, błądząc po prochach dawnego świata, ratowałeś niewinnych, zabijałeś łotrów. Chodź nie bezpośrednio na służbie, w pewien sposób cały czas byłeś paladynem. Po odbyciu swojej tułaczki w końcu wróciłeś do Bractwa. Miałeś nadzieję, że twoja służba na powierzchni wystarczy, żebyś w końcu mógł wrócić do cichego laboratorium technologicznego. Widać byłeś w błędzie. Dowództwo uznało, że tak długi pobyt na powierzchni zahartował cię i lepiej przysłużysz się Bractwu, jeśli wyruszysz na poszukiwania zaginionej technologii. - Zawsze ciekawiła cię technologia - wspominasz słowa skryby Malachusa. - Do tego dowiodłeś, że jesteś sobie w stanie poradzić na powierzchni. Wiem, że gdzieś tam, na Pustkowiach, są jeszcze nieodkryte skarby, które pozwoliłyby nam usprawnić nasz sprzęt. Dlatego jesteś potrzebny nam na zewnątrz. Żeby wspierać rozwój Bractwa. Dostałeś zwyczajny pancerz wspomagany, bez emblematów Bractwa, cały swój arsenał, razem z amunicją, planami i paroma częściami zamiennymi, podstawowy zestaw medyczny (5 stimpaków, 3 Antyrady, 3 Rad-Xy). Resztkę swoich kapsli zgarnąłeś do worka, wyekwipowałeś się jak trzeba i windą wyjechałeś na poziom 0. Gdy drzwi tylko się otworzyły, ostre słońce na chwilę cię oślepiło, prawie tak jak 5 lat temu, kiedy wyruszałeś z rodzicami na swoją pierwszą wyprawę. Piach zachrzęścił, kiedy postawiłeś pierwszy krok poza bazę Bractwa Stali. Teraz byłeś zdany tylko na siebie.
  25. black_scroll

    Zapisy do Czarnego Zawijasa

    NimfadoraEnigma Przepraszam, ale umieszczanie tego samego podanie jest niezgodne z pkt 5 regulaminu działu. To samo podanie widziałem u Sierżanta Amolka. I zmiana słowa z "wiedźmin" na "łowca" nie sprawia, że jest to inna karta postaci
×
×
  • Utwórz nowe...