Skocz do zawartości

Hoffner

Brony
  • Zawartość

    1771
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Hoffner

  1. [985] [Lust Tale [Breezy Orchid==>Forest Song]] - Na razie pójdźmy do środka... To Discord... Dzieło przypadku i im bardziej będziemy chcieli coś tym dalej będziemy niestety od celu... W większości przypadków odłamek pojawiał się gdy wracało się z jakiegoś wydarzenia. Pomyśl moment czy to prawda... bo mi się tak właśnie wydaję... - stwierdziłam lekko... Snow... Co ja jej obiecałam? Doskonale pamiętałam. Może tego własnie chciał... A może odłamek znajdował się gdzieś u Cadence... Mogłam się tylko domyślać minutami, gdy niezauważalnie powoli zaczęłam poprawiać swój wygląd gdy skończyłam z białym szalem na szyi szczelnie okrywającym ją w postaci Forest. - Wybacz... Teraz się odrobinę wyłączę. Nie chce zostać wykrytą przez serce... - powiedziałam doskonale znając sposób na ten artefakt, chociaż nigdy wcześniej w tym mieście nie była...
  2. [985] [Lust Tale [Breezy Orchid]] - Wasza magia połączona z chciwością. To nie jest dobre połączenie... - pokręciłam przecząco głową, czując ciężar jego kopyta na swoim grzbiecie. Nie przeszkadzało mi to. - To mamiło cię tak samo jak klacze w klubie zwykłych gwardzistów - w głosie moim zabrakło delikatności ale tylko na ten jeden moment. - Twój wzrok nie różnił się niczym, jednak dałeś radę powiedzieć nie - westchnęłam z ulgą - na szczęście... Twoje i moje nie działało to mocniej... Ech... - Zamilkłam na moment... Musiałam - Kryształowe serce, gryf oraz człowiek... Do znalezienia nam pozostały - mruknęłam sobie pod nosem wyliczając to z przymkniętymi oczami. - Kryształowe imperium... Może. Smok był w ich krainie... Warto to sprawdzić. Człowiek... Będzie może prawie na miejscu przed miastem. Po gryfa do ich imperium? Nie chce wierzyć że Discord tak daleko je rozrzucił... Zabierzesz nas do Kryształowego? - zapytałam się go spoglądając na niego dość poważnie.
  3. [985] [Lust Tale [Breezy Orchid]] - Czarka przechodziła z kopytek do kopytek, a historycy nie raz z żalem wykreślali niektóre jednorożce z listy najznamienitszych magów, gdy odkryli, że korzystali oni z tego przedmiotu - zacytowałam lekko znany mi fragment książki, którą sam wspomniał. - Pytanie proste... Dlaczego to zrobili oni. Wymazali ich... Czemu jednorożce z niej korzystały... Na jakiej zasadzie to działa? - pytałam sama nie znając odpowiedzi. Dla mnie to stanowiło za duże niejasności. - Chciwość nie jest dobrym doradcą. Nawet moja jest duszona intelektem. Chłodną kalkulacją. - Zamyśliłam się na moment zanim znowu zaczęłam. - Dlatego wiem co zrobią inni... Celestia nie zrobiła tego bez powodu. Coś więcej niezapisanego musiało być na rzeczy. - Czy to nie dziwne że patrzysz na nią jak ciele na malowane wrota? - powiedziałam to z dobrze wyczuwalnym wyrzutem i uwagą. - Czy nadal masz wolę że chcesz z niej korzystać czy to ten przedmiot każe ci to zrobić nie patrząc na nic innego, a twoje słowa są tylko prostym uzasadnieniem... Drogą do celu. Pomyśl moment i zatrzymaj się nad tym wszystkim... Inaczej ja to zrobię. Podejmij decyzję sam patrząc mi w oczy... Ryzyko się nadal opłaca? - pytałam nadal...
  4. [985] [Lust Tale [Breezy Orchid]] - Jednak jest jak każda inny kucyk... - westchnęłam z ulgą widząc że miałam na szczęście rację. Co by się stało, gdyby jednak tak nie było? Nie mogłam tego przewidzieć. Jednak Golding by raczej mnie nie opuścił. Przecież przyszliśmy tu tylko dla jednej rzeczy potrzebnej wszystkim. Nie z chciwości jednostki. - Myśli nawet podobnie. Nie musiała szukać reszty, mając swój ze słońcem... Miałam rację - uśmiechnęłam się do mojego towarzysza. Czarka wpadła mi również w oko... pewnie to była ta od księżniczki platinium... Ona mnie nie interesowała. Nie potrzebowałam większej inteligencji zdobytej w nieznany sposób. Równie dobrze mogło to być zwykłe placebo... Tylko głupiec brałby o wiele więcej niż było mu dane, Nie wiedząc jak to się dzieję. Po co?
  5. [985] [Lust Tale [Breezy Orchid]] Z czegokolwiek to wszystko to było zrobione, nie bardzo mnie interesowało. Wszystko cieszyło w prawdzie oko, tylko w czym to mogło mi pomóc? W niczym... Liczyła się wiedza, która nawet teraz nie kusiła mnie tak jak odnalezienie Celestii, po przez złożenie tarczy i odnalezienie miasta, a przez to i jej... Musiała wrócić na swoje miejsce. - Ja wiem... - stwierdziłam krótko, nie zatrzymując się, zanim wstrzymałam powietrze, odwracając wzrok od niego. Nie musiał tego oglądać... Chwyciłam klucz lewitacją, będący w czymś co można było nazwać żołądkiem... Mój przełyk poszerzył się, zanim go wyciągnęłam z siebie tak po prostu. Nieprzyjemne się to robiło, ale przynajmniej nikt by go tam nie szukał... Usunęłam z niego płyny z pomocą lewitacji, które następnie odparowałam osobno... Nie chciałam zostawiać po sobie śladów. - To chyba do tych... - powiedziało mi się z przypuszczeniem, zanim po prostu wsadziłam go tam gdzie trzeba i próbowałam przekręcić.
  6. [985] [Lust Tale [Breezy Orchid]] - Moja obecność zmienia twój charakter… - powiedziałam zanim zdążyliśmy wyjść. Tak brzmiała moja prawda, co tkwiła mi w głowie. - Moje słowa otwierają twoje oczy. Sama postrzegam świat zupełnie inaczej niż ty od samego początku. Pokazuje ci mój świat… Ty pokazujesz mi swój. Oboje się zmieniamy, ale niektóre zasady nadal tkwią w mojej pamięci czy twojej. Odzywają się od czasu do czasu, bo pewna część jest niezmienna… Pewne zasady nie do złamania inne do nagięcia… Tak jak teraz z ważniejszego powodu - stwierdziłam tak jak nakazywało mi prosto sumienie. Kroczyłam za nim tak jak obowiązywały zasady w gwardii.
  7. [895] [Lust Tale [Breezy Orchid]] - Nie inaczej... - Nie przeczyłam wcale, bo i po co... Chciałam się znaleźć w skarbcu... Tylko ja bym tego nie nazwała włamaniem... Włamuję się ktoś po coś by być bogatszym ~ ma czysto egoistyczny cel... Coś mieć dla siebie. Czy coś z tego mogłabym wykorzystać dla własnej korzyści? Nie wydawało mi się. Chciałam tylko pomóc odbić się Equestrii od dna... Braku jej słońca... Czy to nie stało o wiele wyżej? Dobro wielu przeciwko występkowi jednostki, która jest usprawiedliwiona w swym głębokim jakże dobrym celu... Powrót słońca na miejsce w którym powinno się znajdować... Nawet jeśli to słońce będzie wyglądało na jakże blade w naszych oczach, bo poznaliśmy niepochlebną prawdę. Nie będzie już raziło iluzją jak wcześniej. Inni będą mogli spać i żyć spokojnie w tej rzeczywistości stworzonej przez nią.
  8. [895] [Lust Tale [Breezy Orchid]] - Spokojnie... Nic mi nie jest. Naprawdę. Nie drasnęło mnie nawet - powiedziałam spokojnie, próbując tylko słowami uspokoić go, że wszystko ze mną w porządku. - Celestia 2 krotnie wspomina o miejscu, gdzie trzymała tarczę i skąd zniknęła... - myślałam na głos przeprowadzając zimne kalkulacje. - Minęło ponad pół roku od jej zniknięcia i podzielenia na kawałki tego artefaktu... Myślisz że nie szukała. Dziennik jest niekompletny... Skąd wiesz że Discord z nią nie grał w tą samą grę co z nami, tylko na innych zasadach... Może znalazła pozostałe kawałki i zamknęła je... - urwałam na krótki moment. - Jeśli dobrze rozumiem zasady gry tego gada... Go interesują same zajścia i obserwacja ich... Szczytem nie byłoby obserwowanie nieporadnej księżniczki? Pomyśl chwilę tymi wartościami i może zajrzyjmy czy ona nie ma pozostałych kawałków w ukryciu przed wszystkimi. Pisała o tym... Bez chociażby jednego całość jest bezużyteczna... Mogła tak myśleć. Sama nad tym myślałam kupując pierwszy swój... - przyznałam się do swoich intencji. - Do miasta mogła dostać się bez niczyjej pomocy... Co ty na to? - spytałam na koniec...
  9. [895] [Lust Tale [Breezy Orchid]] - Czekaj... Daj pomyśleć... - Moje usta się poruszały ale nic nie słychać było o tym o czym mówiłam. - Każda część układanki coś sobą przedstawia, a obraz każdej z nich znaczeniem ją umiejscawia. Droga nie będzie prosta, spotka was wiele trudności, podpowiem jednak, że dzień w niedalekim miejscu gości. - Po czym zabrałam głos... Dzień w niedalekim miejscu gości... Tu chodzi o Celestię czy słońce na niebie... Discord jeden wie... - Miałam ochotę przeklinać przez tego gada... - Znaczeniem ją umiejscawia. - Ugryzłam się w język gdy znowu kamień przeleciał koło mojej głowy wbijając się w ścianę... Miałam ochotę zarąbać tego gada... Co on mógł znowu wymyślić? Nie wiedziałam... Gdy spojrzałam na pocisk... - Pozdrowienia od Discorda jak widzę... - powiedziałam niechętnie rzucając Goldingowi odłamek, by i on mógł go zobaczyć. Ja miałam na tamten moment dość. Naprawdę... - Dlatego mówił o 4 odłamkach, a nie o pięciu... Kanciarz jeden... - Przymknęłam oczy analizując kolejne strony w głowie... - Filydephia była wspominana ale bez wszystkich odłamków nie opłaca się tam iść. Tarcza jest kluczem do miasta... Celestia bez wątpienia właśnie tam się znajduję... Gdzie reszta odłamków? Własnie na tym musimy się skupić - westchnęłam pozbywając się negatywnych emocji... Po prostu uspokajając.
  10. [895] [Lust Tale [Breezy Orchid]] - Jeden wdech tego powietrza i życie skraca się wielokrotnie u każdej żyjącej istoty... - Pokręciłam głową po czym spoważniałam jeszcze bardziej. - To była bomba atomowa... Nie czujesz jak powietrze jest dziwnie naładowane, co się w nim unosi? To nie buntownicy z którymi możesz walczyć twarzą w twarz i zginąć za Equestrię. - Spojrzałam na niego jeszcze ostrzej próbując przemówić mu do rozsądku. - To śmierć w promieniach sztucznego słońca i tego co po nim pozostało. Ja się o ciebie po prostu martwię... - wyznałam z głębokim westchnięciem. - Nic więcej. W twoje możliwości nie wątpię, bo ci ufam... Tylko czy możesz walczyć z czymś czego nie widać, a wykończyłoby cię w męczarniach na moich kopytach równie skutecznie co kula karabinowa tylko o wiele wolniej. Wyobraź sobie poparzenia całego ciała bez ognia.. - Próbowałam szokować. - Mam ci na to pozwolić wiedząc co się stanie jak pójdziesz? Co byś zrobił gdyby role zostały odwrócone? To samo. Zatrzymałbyś mnie... - dodałam ciszej swoją prawdę. Wierzyłam w to co mówiłam.
  11. [895] [Lust Tale [Breezy Orchid]] Zatrzymałam go kopytem trącając, by zatoczył się praktycznie pod samą ścianę, po czym słychać było ogłuszający huk jak sama pod nią stałam. - Nie wychodzimy z pałacu... a już na pewno nie ty, bo zginiesz - powiedziałam twardo nie tłumacząc przyczyn tego co zrobiłam. Powietrze zrobiło się dziwnie klujące. Jakby było naelektryzowane... Dotarł do nas ciepły powiew. Mogłam się domyślać jak to wygląda miasto... Pojawiło się lusterko przede mną które posłużyło mi za peryskop. Ten wybuch był potężny. Założyć mogłam że atomowy... Buntownicy nie wwieźliby do stolicy potrzebnego materiału normalnie... Jak to zrobili już mnie to nie interesowało. - Trzeba wynieść się z Canterlot jak chcesz żyć... - powiedziałam. Sama promieniowania się nie bałam... Bo i po co. Nie byłam kucem, by to mi przeszkadzało.
  12. [895] [Lust Tale [Breezy Orchid]] - Nadal jest blisko - zaprzeczyłam jego słowom. Nie lubiłam szczególnie żartować w takich chwilach... Po wszystkim owszem, ale w tamtym momencie wydawało mi się to mocno nie na miejscu, po przez podwyższanie pewności siebie, co bywa równie zgubna, co sama pycha. Wyczuliłam zmysły szukając jeszcze czegoś ale one się faktycznie oddalały... Dziwiło mnie tylko że nie wyczułam wcześniej Cadence... Luna aż tak silna była? Może sama dałbym jej radę w walce tej różowej... - Zabranie nas stąd teleportacją może pobudzić gwardię, by to sprawdziła. Kto jak i dlaczego... Nie chcemy tego. Weszliśmy tu, to i stąd wyjdziemy... Nieprawdaż? - powiedziałam, po czym wzięłam i połknęłam klucz wyciszając to co mógł z siebie emitować własną aurą... Ciężko więc było znaleźć dowody przy nas że byliśmy gdzie byliśmy...
  13. [895] [Lust Tale [Breezy Orchid]] Zanim Discord zdążył wspomnieć o Lunie, ja już o niej wiedziałam chwile wcześniej. Jej mocy nie można było pomylić z jakąś wielką ilością kuców. Celestii nie było z oczywistych powodów, bo po prostu zniknęła. Twilight była słabsza... o Kredensie nie wspominając. - Ja wiem... - stwierdziłam widząc jak Discord po prostu się ulatnia... On to miał dobrze. Nie musiał nic i jeszcze my mu rozrywki dostarczaliśmy tym że Luna będzie mogła nas znaleźć... Z drugiej strony to może ona jego szukała... Mój róg błysnął na krótko, zanim wszystko znalazło się na miejscu, takim jakim się znajdowało zanim zaczęliśmy tu myszkować, oprócz klucza tego dużego.. Ten przedmiot mógł się nam jeszcze przydać, a kopiowanie go mogło graniczyć z cudem... Po chwili znalazłam się cichaczem koło Goldinga.
  14. [Katarina Lore] Nie wiedziałam co zrobiłam, gdy szłam moment zataczając się po piasku, ogłuszona emocjami. Dźwięk bicia serca, dobijał mnie tak samo jak suchość w ustach, gdy powietrze raniło i tak przesuszone drogi oddechowe. Dlaczego to zrobiłam? Już nie wiedziałam, idąc przed siebie. Czy złamałam swoje zasady? Czy to nadal byłam wtedy ja, ta która zadawała ciosy czy inna osoba ograbiona z człowieczeństwa i kierującej się samym instynktem... Ta która zabiła Johna w ataku furii. Odpowiedź nasuwała się mi sama. Nie chciałam widzieć jego przed oczyma. Tego jego uśmiechu. Ilu krotnie widziałam jego twarz, na której zastygło życie, tyle razy odwracałam mimowolnie wzrok. Gdziekolwiek próbując na to nie patrzeć. Musiałam... To mnie przerażało ale tylko przez moment. Przyzwyczaiłam się. Nie wiedziałam kiedy dotarłam do swojej kryjówki. W głowie pojawiła mi się tylko iskra nadziei... Na arenie została nas tylko trójka z tego co zdołałam jeszcze policzyć. Nie mogłam się nawet wypłakać po tym wszystkim... Coś mi zabraniało pozbyć się ciężaru... Poczucie winy, a może parująca zupa, po której poszłam spać z nadzieją że nie złapie mnie to co ostatnio... Śmierć na śnie. *** Obudził mnie jednostajny szum w uszach i ogniste języki przebijające się przez powieki, co jak wielka sfora, gdzie widoczne były same ogony pogoni, próbowały mnie otoczyć i pożreć zmieniając w węgiel niczym głodne wilki. Tym własnie był pożar ~ ogołacającą wszystko watahą. Czułam gorąc na wysycającej skórze przez materiał ubrania... Dym kłujący w oczy tworzył przebiegające mi przed wzrokiem zarzyste ślepia... To napawało mnie mimowolnie lękiem. Wracałam do snu... Do Johna i Ronana... Nie było nikogo już za mną. Może i lepiej? Sama stanowiłam w sobie siłę... Jeszcze ten jeden raz. Chwyciłam plecak zarzucając sobie go na plecy. Znów musiałam uciekać. Jak daleko? Mój wzrok nie mógł tego zmierzyć. Wybrałam najszerszą drogę znając zasadę jak uciekać z pożaru na ukos i pod wiatr by nie zatruć się dymem. Mimowolnie skierowałam się ku rogowi obfitości...
  15. [895] [Lust Tale [Breezy Orchid]] - Zagadeczka zawsze użyteczniejsza niż słowa zupełny brak - rzuciłam bezmyślnie... Co mogłam zrobić innego? Mogłam mu tylko pozwolić mówić, zabierając swoją głowę wykonując przy tym taneczny krok dostawny w bok. Cały czas patrzyłam na niego dość przenikliwie tymi swoimi specyficznymi oczami ... Miałam w głowię od dawna pewną zasadę. O swoim cielę decyduję tylko i wyłącznie ja. Jemu na nic nie pozwoliłam. Zresztą nie zasłużył sobie na nic... Nie zaimponował mi niczym że nogi by mi zmiękły a sama ochała bym i achała..
  16. [895] [Lust Tale [Breezy Orchid]] - Odpuść Golding... Do niego to nawet nie dotrze... W pył go twoja magia nie zetrze. Brak sensu dostrzegam i cię przed błędem zastraszania ostrzegam. Odpuść cię proszę i tym ruchem wcale nie zgrzeszę... Spójrz... Czy rozmawiać z nami nie chce? - zwróciłam się do Goldinga, próbując grać z Discordem w jego grę. Jak bardzo ambitny był nie wiedziałam. Zaczęłam bez zająknięcia zwracają właśnie w jego stronę. Nawet myśleć nie musiałam. gdy rytmizowałam swoją wypowiedź. - Wybacz... masz jednak tą opinię zreformowanego, ale niestety nadal walniętego... - rzuciłam z odrobiną ironii. - To już nie moja sprawa i wina, to nie z mojej strony drwina... Że chaos posiadasz we władaniu i nie wiadomo co ci do głowy strzeli... Która klacz za to samca nie zdzieli? To już po tym moim poprzednim zdaniu. Mam nadzieję że prawdę teraz usłyszałam... bo inaczej już dość się na ciebie obraziłam... - Pokręciłam głową. Nie lubiłam go... ale skoro miał coś do powiedzenia chciałam z niego wyciągnąć jak najwięcej. - Skoro taką wiedzą posiadasz, lub też nic nie wiesz, a my już na pewno nic kompletnie nie wiemy i się z pewnością nigdy nie dowiemy i na pytania nasze jasno nie odpowiesz... Ale wiesz że dla pewności założyłam, że twoje intencje z niczego się nie biorą... Się zwyczajnie słysząc to zdziwiłam... Że radość ci sprawia to że się nad tym kuce głowią? To za proste na moją wizję świata, stąd ta krótka dezaprobata... Skoro grasz z nami i bóstwami tej krainy i znudziły ci się te z nas nierozumne drwiny. Nawet jeśli nic nie powiesz teraz, co to zmieni? Gra twa trwać będzie nadal... Po co to wszystko? Po co komplikować zabawę odkrywaniem się?.
  17. [Anastazja] - To już naprawdę drobna przesada, że tak często zmienia się tutaj obsada... Jak może powstać cokolwiek, tak bez emocji? Co wyszło, proszę cię z tej opcji? Ja za prawdę się nie domyślam, - urwała widząc że zbliża się do niej tęczowa fala kryształów.. Słyszała co tamta powiedziała... Co mogło to oznaczać? Nie wiedziała... Nie miała czasu na zastanawianie się, gdy chwyciła portal oburącz zasłaniając się nim jak tarczą, puszczając jednocześnie wachlarz, co został pochłonięty przez sferę w postaci rozpływających się kolorowych wstęg. Domyślała się jak to ma się skończyć... jednak się myliła. Starły się dwie potęgi ze sobą. Nicość i cokolwiek to było, iskrzyło potężnie odpychając ją do tyłu i rozpraszały się wokół niej na pojedyncze kawałki zaklęć. Całość była pochłaniana, ale na ten ołtarz to było za dużo, gdy ten zaczął pękać i słabnąć coraz bardziej, a otoczenie spowite mrokiem i brakiem przestrzeni zaczęło wracać do stanu wyjściowego tego starcia. Do prawdziwej rzeczywistości. Uderzyła twardo o ścianę odrzucona siłą własnego zaklęcia, co rozprysło się w jej rękach. Jedyną jej satysfakcją było to że klacz powinna skończyć tak samo jak ona odrzucona do tyłu ładunkiem zwrotnym. Powstrzymała się by nie krzyczeć z bólu, gdy jej plecy przywitały się strasznie nie delikatnie z prawdziwym światem. Spadła twardo na kolana witając się z tarciem podłoża i grawitacją... - Kim ty jesteś że mnie nie pamiętasz? Czego ode mnie teraz żądasz... Nie przedstawiłam ci się na początku? - mówiła to zła że ją boli i dlatego że zadawała naiwne pytania, myśląc że uda się jej zwieść ją na nieuwagę... Kotka jednak nie miała dać się na ten prosty numer, co był jej zdaniem w typie kucyka ~ naiwne... W jej ręce zebrał się spory ładunek energii, co została wpuszczona bez widowiska w podłożę, gdy klęczała na nim gotowa uskoczyć.
  18. [895] [Lust Tale [Breezy Orchid]] - Pomagał... - zaakcentowałam - gdyby powiedziałby to zwykły kuc...Wisiałby za barierką na gwoździu za ogon już tej w chwili, gdy tylko to powiedział - stwierdziłam bez problemu i nie stanowiło to całkowicie groźby bez pokrycia. Jednak on nie był zwykły i tylko to go chroniło przed tym losem... Nie bałam się go... Nakręcała mnie agresja drzemiąca we wnętrzu, co jeszcze się nie uwidaczniała się. Pusta odwaga. Zupełnie niepotrzebna. - Pomocą nazywasz to że o mało mnie twoja gra nie zabiła? W wigilię leżałabym z dziurą w głowie, gdyby nie parę milimetrów. Oczywiście wszystko było perfekcyjnie zaplanowane by nas napuścić na siebie... To mogłeś sobie naprawdę darować... I tak bym do niego poszła... Rozumiem że jesteś chaotyczny i potężny, robisz praktycznie to co chcesz... Pewnie też jesteś wieczny - zaakcentowałam ostanie słowo - inni niestety są delikatniejsi. Nie mają supermocy by naruszać czyjąś prywatność, by wiedzieć wszystko. Nie wiem czy być na twoją osobę wściekła i wyjść stąd natychmiast czy zostać i... Sama się waham co jeszcze mogłabym tu usłyszeć. Czy tego za prawdę chce - urwałam na moment kalkulując. - Może zadam pytanie nie związane z tematem. Tak najpierw. - Zastanowiłam się moment. - Jak wiele widziałeś... i jak często nas podglądałeś. Po co ta szopka skoro wszystko wiesz... Po co ci my jako zabawka. Aż taką rozrywkę ci to sprawia że wszystko może się zawalić jak popełnimy błąd? I ostanie pytanie... Co tak naprawdę przynosisz nam... Niepotrzebny byłby twój występ gdyby nie miało to na celu czegoś... Nie wiem jeszcze czego ale liczę że powiesz mi to... i skoro wiesz co się stało z naszym kochanym piekarnikiem to pewnie nam nie powiesz, by uprościć to wszytko. Tylko każesz się dowiedzieć - westchnęłam zła. Miałam tego dość. On tylko spotęgował to odczucie.
  19. [895] [Lust Tale [Breezy Orchid]] - Chciałabym, by było choć trochę inaczej... Wierz mi... Sama bym chciała, by było tak jak wskazywała na to jej tysiącletnia maska. Sama się myliłam co do niej... Rzadko mi to się zdarza że pudłuję całkowicie z charakterem kucyka, gdy go widzę, słyszę by ocenić go i przypiąć mu daną łatkę, której długo nie zmieniam, bo się nie mylę praktycznie za każdym razem... Nie mogę tego zmienić, co jest. Mogłam dać ci tylko wybór, co do poznania jeszcze odrobiny prawdy ale nie zakryję jej przed tobą... - westchnęłam przeciągle, gdy to skończyłam mówić. Co mogłam jeszcze zrobić? Nie wiedziałam... Musiałam zaakceptować to i jej postępowanie... A co jeśli i do nas miała jakieś wyższe plany? To mogło być niebezpieczne... - Co tu się stało nie zapytam... Widać... Czuję Celestię i krew... Moc z niej pochodzącą - Zaciągnęłam się i spojrzałam do łazienki przez okno... Nie musiałam nic więcej zrobić widząc rozbite lustro i czerwone kropki... - Nie zrobię tego co bym zrobiła z każdym innym kucem, by wiedzieć co tu się stało z całą pewnością - myślałam na głos. - Byłeś na górze? - zapytałam wskazując na barierkę i na koniec na dach.
  20. [895] [Lust Tale [Breezy Orchid]] Lekko zatkało mnie to co przeczytałam... Kiedy ona znalazła na to czas? Żyje długo jak ona to stwierdziła... Pogrążała się w oczach Goldinga jeszcze bardziej... Własne korzyści i egoizm. Ludzie... Ile wiedza była warta dla niej? Mogłam zgadywać że stała na wyższym poziomie niż ja sama. Ile mogła poświęcić dla niej? Ja wiedziałam kiedy zakończyć pogoń by przeżyć i nie robić sobie wyrzutów że mogłam zrobić jeszcze to czy tamto... Chwyciłam dziennik w swoją lewitacje. Czy powinnam mu to pokazać? Nie wiedziałam... Mogłam zgadywać jak się zachowa. Ruszyłam do niego... - Jeśli chcesz się czegoś jeszcze dowiedzieć o Celestii, tarczy i tego co jej dotyczy... Zajrzyj tu... Ostrzegam jednak że będziesz myślał o niej jeszcze gorzej niż obecnie. Czy chcesz tego? - spytałam się go zanim weszłam na balkon do niego... Pokazując mu dziennik prawie przed nosem... To był jego wybór.
  21. [895] [Lust Tale [Breezy Orchid]] - Ja wiem i na samą myśl mnie ciarki przechodzą... Bryy... Zła przyszłość - mówiłam to przeciągając się delikatnie... Byłam z siebie zadowolona. Od samego początku wiedziałam że do tego może dojść jak dowie się czegoś niesprzyjającego jego idei. Tkwił w nim normalny kuc... Dlatego był dla mnie taki niezwykły... A z Celestią na pewno będę musiała sobie pograć... tak jak ona to z nami zrobiła. Dla naszego dobra. Łazienka... Co mogło być w łazience? Porcelanowy tron... Może jakieś kosmetyki do pielęgnacji sierści, grzywy i piór... Parę szczotek, każda innego rodzaju... Raczej rzeczy zwykłe posiadane przez każdą klacz... Nie kwestionowałam tego wyboru sama udając się przez zamknięte drzwi... Tam zastałam widok zupełnie odmienny od tego co znajdowało się za mną. Zakurzona biblioteka podobna do tej z lasu Everfree... Rzucił mi się w oczy dziennik do którego prędko podeszłam tylko po to by go zbadać...
  22. [895] [Lust Tale [Breezy Orchid]] - Wiem co inni czuli... Jeśli to się kwalifikuję... Tak, wiem co czujesz w tej chwili, chodź sama raczej uczestniczyłam zwykle w tej drugiej stronie. Tej zwodzącej wszystkich wokół... - powiedziałam wzdychając zanim znowu zaczęłam. - Co chciałeś zrobić 15 minut temu... Kto zna odpowiedzi na pytania, które stawisz całkiem niedługo albo już się to w twojej głowie urodzi. Cały czas przewija się jedna osoba. Dobrze wiesz która. Czy dopuszczenie do jej całkowitego zniknięcia dla tysiąca nieświadomych po przez porzucenie próby jej odnalezienia jest dobrym pomysłem w dalszej perspektywie? Mi się tak nie wydaje... - urwałam na moment zanim znowu zaczęłam inną myśl. - Bezczynność cię uderzy mocniej. - Jedno jej trzeba przyznać nawet jeśli w twoich oczach popełniła niewybaczalny błąd... Potrafi patrzeć na wszystkich, by każdy mógł żyć zapominając o sobie. Jak myślisz co w sobie dusiła... Może nawet tego siostrze nie musiała powiedzieć i z tym żyła na co dzień. Jak ją postrzegają wszyscy, a gdzie leży prawda? Jakie są stosunki między nimi mogę tylko zgadywać. Przeszłość i jej przyzwyczajenia mogą jednak dać pewien obraz tego. Chcesz opuścić jedyne takie słońce equestrii z takiego powodu? Kto ją zastąpi... Potrzebne są obie... Nie tylko wam. Każdej rasie żyjącej na tej ziemi... - Gdy się to skończy będziesz mógł wybrać co zrobisz dalej i zmienić swój los. Pomogę ci w tym przez najbliższe 30 lat... W tej chwili jednak musimy gnać przed siebie i nie zatrzymywać się nawet na moment. - Przymknęłam oczy... - Nawet będziesz mógł przyjść do niej osobiście i powiedzieć w cywilizowany sposób co myślisz o tym jak postąpiła... Wątpię by miała ci to za złe... Mnie nie zamknęła podczas kontroli w klubie mimo że było jej to mocno w niesmak. Zawsze do tego miejsca wierzyłeś w to co zawsze... W Władczynię Equestrii.... To w tobie siedzi i to wskazuje ci cel, który domniemanie utraciłeś. Dobro Equestrii jest dobrem Celestii... Nie można nijak temu zaprzeczyć. - Pokręciłam głową spoglądając na niego. - Rozumiesz co chcę ci przekazać?
  23. [895] [Lust Tale [Breezy Orchid]] - Golding... Nie załamuj się tym co się stało. - Zaszłam go od tyłu obejmując dość delikatnie. - To się przestaję liczyć jak reszta decyzji miała na celu wyłącznie wasze dobro. Zrobiła to dla was, jak każda matka by zrobiła ratując swoje dzieci przed upadkiem. Możesz mieć za złe to? Grały w niej te same emocje co w każdej klaczy. Tylko do tego mogę to porównać. Mniejsze zło, nadal jest złem, ale czy w jej spojrzeniu nie było to dobrem? Sprawdź listy na biurku... Odpowiada poddanym na nie. W nich jest ona i to wystarczy raz przeczytać by to zrozumieć co posiada w duszy. Czy ocalenie nas jako gatunek nie mówi wiele o jej sposobie myślenia. Chciała najlepiej dla wszystkich mimo że nie musiała i mogła zaopiekować się tylko wami. Nie jest egoistką. Myśli o wszystkich w koło. Zastanów się nad tym szerzej a nie przyjmuj kolejnych sztyletów do serca. Celestia wiedziała co robi... - westchnęłam. - Chcesz mi coś powiedzieć? - spytałam się przytulając do jego grzbietu. [Drinking Smile] [White Tail [Solar Chaser]] Dwie klacze dobiegły do drugiej grupy changelingów wchodząc między nie... Tylko White czegoś szukała w nich aż znalazła to wskazując z wyrzutem na Sandy. - Ty nie jesteś jeszcze czysta tak jak oni... - powiedziała to odrobinę zdziwiona patrząc na nią jak kogoś nienormalnego. - Muszę od ciebie to pożyczyć, jeśli oni jeszcze chcą z tobą żyć. Znajdą was wszędzie w tej chwili i to ty wyłącznie stanowisz problem... - Przyłożyła jej kopyto do piersi zanim zdążyła dobrze zareagować i mogła poczuć jak jej magia ją całkowicie opuszcza i zostają tylko zdolności energetyczne changelinga... Magia Sandy została wygnana z jej ciała na jakiś okres czasu... Po prostu przestała istnieć zablokowana. - Nie próbuj jej czerpać, by używać, jeśli nie chcesz mieć ich na ogonie. Im nie uciekniesz taka słaba! Opuść miasto zanim kocie oczy cię dostrzegą. Ona nic nie wie! Kolejne tarcie będzie inaczej wyglądało... Ona się ciebie pozbędzie bez litości. Żyj jeśli oni się chodź trochę dla ciebie liczą. To bezpieczne wyjście... - mówiła to jak natchniona wróżka dając niejasne ostrzeżenie do tego co mówi... Słuchacz jednak zorientowany mógł bez problemu zrozumieć o co jej chodzi... - Skoro już sobie pogadałaś strasząc wszystkich w koło... - powiedziała smętnie Smile oparta całkiem luźno o Sensetive'a jakby nie mogła utrzymać równowagi... - Tutaj nie będzie imprezy... Chodź Solar... Dość im pomogłyśmy. Słuchajcie jej bo wie co powiedziała... - zwróciła się bezpośrednio do nich. - Co zrobicie... Wasza sprawa, radziłabym się zabawić jednak chodź trochę... zanim zrobicie cokolwiek. Na więcej nie liczcie. Pomogliśmy wam tylko ten jedyny raz - wskazała na dwójkę ale nie na Sandy. - Jej się nie powinno to należeć... - rzuciła ostrzegawczo do zbrodniarki w jej oczach. Zanim te dwie jak szybko się pojawiły tak szybko poszły we własną stronę...
  24. [895] [Lust Tale [Breezy Orchid]] Kleopatra... Speciosssssa... Syczeć mi się chciało, jak niejednej żmijce, gdy to czytałam... Różowa zaraza chciała nas się pozbyć na zawsze... Z drugiej strony. Czy to miało znaczenia akurat w tamtej chwili? Prawdę mówiąc praktyce już nie. Nie doszło do tego, dlatego powinnam znaleźć Celestię, by wrócić jej miejsce w Canterlot. To jej cicha zasługa i dług względem nas. Nie wymazała nas raz na zawsze... Mimo że się jej bałam i mogła zrobić ze mną praktycznie wszystko. Jaki opór mogłam stawić tej alikorn... Żaden. Może 10 sekund bezpośrednio zanim uleciałoby ze mnie całe życie... Powinnam jej pomóc... Może nawet równie cicho. Nie musiała o mnie wiedzieć wcale. - Oto kolejne odpowiedzi i pytania, co do tej gry... Może jeszcze Discord się za nami pojawi? - rzuciłam od tak wzdychając demonstracyjnie... Chciałam całej odpowiedzi bez kolejnych pytań. Chwyciłam klucz w swoją lewitację... Do czego mógł pasować... Nie miałam niczego odpowiedniego w zasięgu wzroku zanim się nie rozejrzałam jeszcze raz... Duży klucz równał się spory zamek. Kufer, a może raczej drzwi? Idąc dalej tym tropem posłałam go ku zamkniętym drzwiom, by sprawdzić ich zamek. Wcześniej jeszcze zerknęłam sama na łóżko, a szczególni pod nie... [Drinking Smile] [White Tail [Solar Chaser]] Dwie dość zwykłe, a może również tak samo niezwykłe klacze w ukryciu, kroczyły ulicami Canterlot... Pegaz o tycjanowej sierści i cynamonowej długiej grzywie, znana wszystkim dawniej jako White Tail, w tamtej chwili jednak przybranym jej imieniem było Solar Chaser... Nie wiadomo gdzie podziewała się jej siostra bliźniaczka... W jej towarzystwie poruszała się również dość powoli ziemna klacz o sierści mlecznobiałej z lekko rumianymi policzkami prawdopodobnie od cydru, bo to można było wyczuć doskonale w jej oddechu, a trzeba by wspomnieć że było dopiero popołudnie, gdy promienie słońca prześwitywały pomiędzy gęstymi kawałkami chmur padając na jej przetłuszczoną prostą grzywę w barwie starego srebra sięgającą piersi zębami... Jej srebrzyste oczy były dość senne i szkliły się jednoznacznie... zdradzając jej przypuszczalny stan. poruszała się jednak dość prosto jakby jej głowa nie należała do najsłabszych... Ich oczy doskonale widziały mobilizacje gwardii ale nic sobie z tego nie robiły tylko szły przed siebie gdzieś tam we własnym celu. To nie one stanowiły cel dla nich, bo nie wydawało się im by dawały ku temu jakiś ważny powód mimo że słyszały o zniknięciu Celestii. Zachowywały się nawet na miejscu. Nikogo nie zaczepiały, nie rozmawiały między sobą za dużo... Szły powoli aż zatrzymały się równie gwałtownie obie na raz praktycznie synchronicznie czując tak charakterystyczną woń, a jednocześnie tak inną. Nie ich... Popatrzyły się po sobie i tyko kiwnęły głowami nie porozumiewając się między sobą słownie... Ruszył przyśpieszonym krokiem zaraz po tym jak White przeciągnęła się strzepując z siebie ciężar jak jakiś kot... Wszystkie jednorożce mogły poczuć jak dopada je tępy ból głowy, a magia zawieszona w powietrzu miesza się i mąci zacierając harmonie i tak panującego nieporządku w promieniu do pół kilometra... Trop po teleportacji rozpadł się tak gwałtownie jak się tylko pojawił. Młoda changeling tylko sapnęła z wysiłku... Musiała tak postąpić... Efekt ten nie ominął również Sandy co w sobie posiadała pewien magiczny potencjał, który wykorzystała do teleportacji. Sensitive i Sneaky nie poczuli praktycznie nic... Oprócz tego że ślady z ich organizmów zniknęły rozproszone czyjąś mocą. Mogli też usłyszeć że ktoś przyśpieszonym krokiem zmierza w ich stronę.
  25. [895] [Lust Tale [Breezy Orchid]] Jej biurko bardziej mi się podobało niż cała reszta w tym pokoju. Sama chciałabym takie mieć, ale nie miałam co nawet próbować marzyć... Mogłam to przyznać z pełną swoją wypracowaną szczerością. Jedno co mi nie grało to stężenie magii w tym wszystkim. Czułam dziwne mrowienie na całym ciele. Ile tu stało że przeszło aż tak jej osobą? Czułam ją wtedy dość wyraźnie stojąc tuż przy meblu... Tego nie wiedziałam. Zapełnione było stertami makulatury jej potrzebnymi... Dla mnie niestety bezużytecznymi... Otwieranie szuflady ciałem fizycznym mogłam próbować... Jej magia była za silna. To nie był zamek Goldinga... Takie nic. - Kluczyka brakuje - powiedziałam do niego, łamiąc ciszę swoim szeptem... - Niewielki i prawdopodobnie złoty... Jeśli jest wykonany z tego samego materiału co zamek... - zarzuciłam większą ilością szczegółów.
×
×
  • Utwórz nowe...