Skocz do zawartości

Hoffner

Brony
  • Zawartość

    1771
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Hoffner

  1. [Anastazja] - Ale ładny kotek... - powiedziała klaczka, bardzo przesłodzonym głosem. Anastazja trzymała swoje nerwy na wodzy, by jej nie oszpecić do końca życia, zagłębiając swe pazury głęboko w jej twarzyczkę robiąc brzydkie, długie szramy. Tamta jednak usilnie trzymała ją, mierzwiąc przy tym zawzięcie jej sierść, gdy ona zawzięcie oznajmiała swym głosem że nie chce się bawić w coś takiego, że tamta ją przydusza dla zabawy. Anastazja korzystając z jedynej na tą chwile okazji wywinęła się dzięki elastycznemu kręgosłupowi z piekielnych objęć jej oprawczyni. Słyszała jej niezadowolone krzyki tuż za sobą, gdy wleciała jak oszalała na drzewo, tak by jak najmniej było ją widać. Usiadła na jednej ze średnich gałęzi prawie na jej krańcu, by mieć dobry widok i powróciła do dalszej obserwacji, spoglądając od czasu do czasu w dół gdzie namolna klaczka czekała na nią pod drzewem. Gdzie jej matka? Zastanawiało przez moment kotkę ale nie zagłębiała się w to...
  2. [Anastazja] Kotka miauknęła głośniej widząc, co oni tam robią, Na to czekała. Zapach miłości mogła wyczuć z daleka... Jej ogon drgnął gwałtownie i się zatrzymał na w chwili oczekiwania... Jedno było po niej stwierdzić była podekscytowana że udało jej się to zobaczyć. Ten obraz uwiarygodniał jej wersje wydarzeń. To było jak wyrok śmierci na ogiera... Nie wiedziała co zrobi Lust. Jej to nie obchodziło. Liczyła się dla niej własna skóra i niczyja więcej. Nagle poczuła narastający nacisk z dwóch stron. Nie zdążyła zerwać się do ucieczki, gdy znalazła się w uścisku jakiejś klaczki jednorożca... Nie znosiła tego, próbowała jak to kot, znaleźć okazje do ucieczki po tym jak nie udało jej się wyrwać.Myślała że gdy tamta zacznie ją głaskać, a ona niby zacznie niby łasić się do niej to uda jej się uciec gdzieś na drzewo.
  3. [Anastazja] Odrywając się od drzwi zostawiła po sobie płytkie ślady pazurów, na które i tak nikt nie zwróci uwagi, bo po co? Bo kot obdrapał drzwi? Kota się przytula, głaszcze i rozpieszcza. Rzadko zdarzały się kuce, czy nawet konwertyci odporni na koci urok osobisty. Zwłaszcza ten odpowiednio wykorzystany i niezbyt nachalny. A jak jeszcze taki zamruczy, to skaczą z radości jak źrebaki... Anastazja nie miała czasu jednak patrzeć na szkody, które wyrządziła. Musiała gnać dalej do parku, obserwować ich potajemnie, jak parę kochanków. Usiadła na jednej z ławek, gdzie mogła obserwować ich bezkarnie. Jakby zarejestrowała prawdziwy i szczery pocałunek to Lust rozpętałaby mu prawdziwe niewidzialne piekło, że to ona tam nie siedzi na jej miejscu... Takie coś to prawdziwa kopalnia doskonałej jakości energii, a nie to co zdobywają w klubie...
  4. [Anastazja] Gdy para, którą postanowiła później dalej obserwować, oddaliła się trochę. Kotka po rynnie zeszła z dachu dobywając drzwi, z których wyszła ta klacz jednorożca, co poszła dalej z tym "ciężkim" ogierem... Sczytała imię z skrzynki i dokładny adres zapamiętując je bardzo dokładnie. "A Lust skarżyła mi się, że jej z nim nie wyszło, bo stawiał się przed bliższą znajomości. A tu proszę..." Pomyślała. To była bardzo ważna informacja. Dwie klacze do jednego obiektu westchnień to piorunująca mieszanka. Nawet jeśli druga jest na straconej pozycji... Czemu ta druga nie miała im zepsuć związku za własne niepowodzenie. To była dobra forma dla Anastazji wyładowania się psychicznego Lust na kimś innym niż ona sama... Ogier miał być tu kozłem ofiarnym... Kogo to obchodziło? [White Tail [solar Chaser]] - Oby jak najszybciej... - mrugnęła. - Tobie też nie chce się tu stać czy nawet iść na to? - zapytała, by nie milczeć. - Pójdziemy tam gdzie zechcesz ze mną spędzić czas. Wiesz że nie mam wymagań bylebyś był przy mnie. - Uśmiechnęła się stojąc przy twym boku. Nie chciała od niego odejść... Wątpiła czy sama Celestia zdołała by was rozdzielić...
  5. [White Tail [solar Chaser]] - Romantic nie jest taka zła - powiedziała i uśmiechnęła się delikatnie w twoim kierunku. Po czym jak dama, powolutku wyszła na miasto w twoim towarzystwie. Pozwalała się prowadzić tam, gdzie ją skierowałeś. Czuła się dobrze w twoim towarzystwie jak nie byłeś jakoś strasznie przybity. [Anastazja] Przechadzała się leniwie po dachach budynków szukając tego czegoś gdy w jej oko wpadł gwardzista wracający z służby. Nie zwróciła jednak większej uwagi na niego. Gdy miała przeskakiwać na następny dach, w jej głowie pojawiła się myśl. Myśl mówiąca o skierowaniu gniewu Lust w inną stronę niż jej, za brak skuteczności w pozyskiwaniu informacji. Tylko pozostawał jednej problem... W czyją stronę? Obróciła się uśmiechając się diabelsko. Już wiedziała z kim Lust miała ostatnio problemy... To mogło się nawet jej udać, pozostało tylko zobaczenie czy cel jej zapędów jest w domu czy się gdzieś wybiera. Wybrała jedno z okien, by przeprowadzić rekonesans. Akurat jej cel wyszedł z domu, a ona nie zdążyła nawet dobrze zejść, więc w odpowiedniej odległości zaczęła go śledzić, po tym jak wspięła się znowu na grzbiet dachu, gdzie miała szeroki zakres widzenia i praktycznie nikt nie unosił tak wysoko wzroku... Po za tym, kogo zdziwi kot maszerujący po czyimś dachu?
  6. [White Tail [solar Chaser]] - Nie mówić więcej niż trzeba - pouczyła cię dość poważnym głosem, jakby nie jej. Po czym wrócił jej zwyczajny ton. - Romantic często to powtarza. - Zamyśliła się nad twoją propozycją. W sumie nic nie potrzebowała. Niczego nie pragnęła, bo nigdy nie dano jej odczuć bezpośredniej potrzeby. Wymagania przed nią stawiane były wysokie, uczono bezmyślnej posłuszności, zwłaszcza Romantic. - A co miałabym sobie kupić? - Jej pytanie było dość niewinne i wynikające z braku poczucia wartości przedmiotów. Nie potrzebowała ich... Nie nauczono jej tego...
  7. [White Tail [solar Chaser]] White słuchała i machnęła lekceważąco kopytkiem jak skończyłeś. - Słuchaj uważnie. Lust była z Celestią podczas kontroli w klubie w jednym pomieszczeniu. Dokładniej mówiąc w jej gabinecie. Nie wyczuła jej i wątpię, by teraz było inaczej - mówiła dość poważnie, patrząc ci w oczy i lekceważąc panującą słoneczną siostrę. - Kłamstwo musi być wiarygodne. By kłamać trzeba umieć to robić, ale ja się dopiero uczę tej sztuki. A to co powiedziałeś, nie jest zupełnie wiarygodne. To czysta fantastyka z artefaktem znikąd. Nie lepiej by sama siebie oszukała? - spytała unosząc brwi. - Czy to nie jest będzie w jej wypadku skuteczniejsze. Będzie szukała fałszu w nas, nie w sobie. [Anastazja] Szlajała się po całym Canterlot chodząc po dachach, jako typowy "tygrysek" jakich wiele wszędzie... Nastawiała uszu, tam gdzie nie trzeba. Kierując wzrok, tam gdzie nie wolno... Była wolnym duchem robiącym to co jej się podoba...
  8. [White Tail [solar Chaser]], - Nie masz za co. Naprawdę. Po to tu jestem, by cię wspierać i pójdę za tobą wszędzie... Nawet przed Celestie, o ile zapewnisz mnie, że nie zrobisz tam niczego niewłaściwego i wszystko przebiegnie tam zupełnie spokojnie. Po prostu dasz się spisać i będzie po wszystkim - powiedziała bardzo spokojnie, posyłając ci bardzo delikatny i subtelny uśmiech mający cię przekonać byś zgodził się na to, co ona powiedziała, bez żadnego ale. - Na pewno damy radę o ile nie będziemy rzucać się w oczy - zapewniła cię, kiwając delikatnie potakująco głową.
  9. [White Tail [solar Chaser]] - Nie masz za co. Naprawdę. Po to tu jestem. Nieprawdaż? - mówiła spokojnie i bardzo cierpliwie zapewniając o swej, nieustannej obecności głaszcząc twą szyję. Dotyk zawsze był ważny... Romantic zawsze podkreślała jego właściwości i wagę... Najczęściej przy uwodzeniu, ale White chciała go przetestować przy uspokajaniu... - Jeśli chodzi ci o to że Matka jest w Canterlot. O jej silną psychiczną obecność? - spytała się poważnie. - Lust wydaje nam polecania, własne i Matki, a jej ostatnie było jasne. Każdy żyje, na razie, na własny rachunek. O nic się nie martw... - urwała zmieniając się w swoją postać pegaza bez żadnego ubrania. Uznała je za zbędne...
  10. [White Tail [solar Chaser] - Cii. - Przyłożyła ci kopyto do brody, zamykając pomalutku usta, byś już nic nie mówił. Słowa w tym momencie były za ostre... Zwłaszcza twoje doprowadzały cię do łez, według jej rozpoznania sytuacji, więc lepiej było byś nie mówił... Skrzyżowała z tobą szyję, by twoja głowa znalazła się swobodnie na jej barku i objęła przyciskać cię lekko do siebie niezbyt mocno, tak trwała chwilę w ciszy zanim przemówiła swoim delikatnym głosem, który często zawieszała, by jej przekaz dotarł, na spokojnie do ciebie; - Nic się nie stało... Jesteśmy tu razem. Prawda? Nie masz się czego bać... Zapewniam cię, że nie opuszczę twojego boku... Uspokój się, a wszystko już będzie dobrze...
  11. [White Tail [solar Chaser]] - Wybacz ale nie rozumiem Cię do końca, ale na pewno nie jesteś beznadziejny, o tym mogę cię zapewnić... - powiedziała stojąc nadal tam gdzie, stała. Podniosła tylko ręcznik, by nie leżał na ziemi. Położyła go sobie na grzbiecie. [120-4=116][Kawiarenka][Lust Tale [Dark Rose]] Siedziałam z Romantic w kawiarence nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. Nienawidzę nie wiedzieć co jest grane. A tak właśnie było że nie wiedziałam praktycznie nic na temat tego co się dzieję w Canterlot. Co z Matką... Anastazja nadal milczała... albo kompletnie zrezygnowała i poszła gdzieś daleko by mnie unikać... Wolała się nie odzywać by mi nie podpaść swą nieskutecznością i tak to zrobiła... - I co ja mam z sobą zrobić - westchnęłam biorąc następny łyk kawy. Moja towarzyszka tylko wzruszyła tylko ramionami na oznakę że nie wie ale najpewniej wolała trzymać język za zębami, by po prostu nie oberwać...
  12. [White Tail [solar Chaser]] // - Co z siebie robisz...*Kręci głową...* - Ofiarę? Co ja tera mam zrobić... Klacz wyszła z łazienki już praktycznie sucha, a jej pancerz lśnił swoim specyficznym blaskiem. Polerowała jeszcze ręcznikiem swe przezroczyste skrzydła, by nadać im idealny wygląd. Chciała się dobrze prezentować przed swoim ogierem... Robiła to z należytą dbałością niemal wyłączając się z otoczenia. Nadal gdzieś w głębi dręczyły ją problemy, co dalej zrobi, ale zrzuciła je gdzieś daleko na skraj świadomości, by żyć dalej, bez jakiegoś wielkiego planu pt. "Co dalej" jak Lust lubi robić i wpaja wszystkim dookoła. Planuj każdy ruch, by nie zrobić czegoś źle, by nie popełniać błędów... - Blue? - zwróciła się do ciebie, a jej ręcznik wypad z magicznych objęć widzą twój stan...
  13. [White Tail [solar Chaser]] Klacz wyszła bez słowa z pokoju i udała się do łazienki, gdzie po napełnieniu wanny jej ciało mogło być obmyte przez ciepłą wodę. Potrzebowała tego. Szybko pozbyła się brudu i zapachu z siebie i mogła się położyć, by przemyśleć w ciszy, co powinna zrobić, albo jak... Spoglądała na swe podziurawione kopyta, zadając sobie kolejne ważne pytania we wewnątrz siebie. Niby proste, ale ona nie potrafiła na nie sobie odpowiedzieć. A może nie mogła zrozumieć sensu pytań, które sobie stawiała. Miała nie lada dylemat, tego jak powinna dokładnie postąpić. Z transu wyrwała ją dopiero stygnąca woda informująca że pora wyjść...
  14. [White Tail [solar Chaser]] //*chichot* i zrozum ją tu... Zaraz idę na cmentarz... - Nie, nic... - urwała nerwowo w twoim kierunku. Zatrzymując się raptownie z uniesionym kopytem w powietrzu. Spoglądała na ciebie nijakim wzrokiem. Jej problemy zawsze były najmniej ważne i często były po prostu zbywane, uznane za nieważne... Teraz nie wiedziała jak ma się wysłowić. Miała z tym trudności. Polecenie musiała zawsze wykonać. A jej inicjatywa co do ogiera nie mogła się opierać tylko o jedno, bo tak słyszała że to dobre... Musiała zrozumieć parę spraw co nie do końca były dla niej łatwymi zagadnieniami. Czuła co jej podpowiada serce, ale jej rozum nie mógł w całości tego zrozumieć, jakby tak miało właśnie być. - To ja może pójdę - powiedziała na szybko chcąc udać się do łazienki.
  15. [White Tail [solar Chaser]] - Nie śpiesz się... - powiedziała po czym jak ogier poszedł do łazienki i usłyszała dźwięk spadającej wody, White wstała z łóżka zrzucając ze swojego grzbietu ciężką kołdrę, którą koniecznie będzie trzeba przewietrzyć by wyschła przed jej ponownym użyciem, a także zmienić powłokę... W każdym razie klacz zaczęła chodzić powoli po pokoju w te i z powrotem nie wiedząc co teraz dokładnie ma ze sobą zrobić. Kiedyś to było bardzo proste... Teraz jej życie się skomplikowało dając jej jako taką samodzielność, do której nie była przyzwyczajona. Kontrola i rozkazy były dla niej równie naturalne co na przykład oddychanie. To utrudniało jej spojrzenie na świat z jej dotychczasowej perspektywy...
  16. [White Tail [solar Chaser]] Klacz nie ruszyła się opatulona ciepłą kołdrą. Nie chciało jej się ruszyć, a czując twój dotyk, schowała swe tyle kopytko pod kołdrę utrudniając do niego dostęp, jak do całej siebie... Milczała dłuższą chwilę, zanim odpowiedziała. W jej głowie właśnie szalał huragan myśli, które właśnie starała się jak najszybciej ogarnąć dla własnego spokoju by nie zrobić czegoś bardzo głupiego co mogłoby zepsuć jej marzenia co do obecnego życia. Były dla niej bardzo ważne jednak teraz pojawiła się ta jedna myśl, co zrodziła nie lada zamęt w jej głowie. Musiała jak najszybciej pozbyć się jej, by nie mieć żadnych wątpliwości do tego co powinna zrobić dalej... - Chyba masz racje... Skoro nam listonosz przerwał... a trzeba jeszcze dać się spisać najlepiej dziś, to może idź się umyć pierwszy. Ja poczekam jeszcze parę minut... - westchnęła, przymykając również swe oczęta.
  17. [White Tail [solar Chaser]] // Spróbuj ją zrozumieć... Jedno podejście... [Klaczy[kobiety] nie zrozumiesz]... - Myhy - mruknęła zgadzając się z tobą odnośnie bariery, przewracając się jednocześnie tak, by mieć widok na ciebie. - Woli nie ryzykować. To dość logiczne z jej strony, że nie chce wpakować się w jeszcze większe kłopoty... Bariera to nie niezaprzeczalny fakt, na który nie mamy większego wpływu... Wieści szybko się rozchodzą... Media... - myślała na głos, pochwalając jej decyzje przemycanej w półsłówkach i domysłach. Nigdy nic nie wiadomo, a słowa mogą kłamać, czyny raczej są jednoznaczne. Wskazują na dany cel, lub większą ich ilość. Każdą sytuacje można pod to podciągnąć. - Straciłam ochotę... - westchnęła zwiedzona.
  18. [White Tail [solar Chaser]] - Nic mi nie jest... Tylko... - urwała spoglądając na Ciebie. - Nie wiem jak mam się wysłowić... Brak mi języka... - Zamyśliła się dłużej zbierając myśli. - Muszę cię nauczyć paru rzeczy... - Uśmiechnęła się dobrodusznie w twoim kierunku, wiedząc że wszystko można naprawić, tak przynajmniej w teorii, o ile twoja natura na to jej pozwoli... - Możesz przeczytać go na głos? - spytała się nie chcąc się za bardzo ruszać z miejsca. Położyła się na łóżku. Dokładnie owijając pościelą, by jak najmniej jej części ciała wystawionych było na twój wzrok. Została głowa i jedno z tylnych kopytek... - Bardzo bym o to prosiła...
  19. [Listonosz] // nie napisałem że ci go podała... a z RH uważaj... bo wracam do pierwowzorów postaci... - Nie to wszystko. - Skrzywiła się że sam się obsłużyłeś, zanim ona zdążyła ci go po prostu podać. Ale że spotykała się z tym wiele razy nie zareagowała z faktu że nie warto było wszczynać kłótni bo to trwałoby i trwało... Lepszą metodą doszlifowaną przez nią do perfekcji i paru innych listonoszy było zostawianie następnym razem pod tym adresem po prostu awizo... by dany delikwent/ka nauczył/a się że przynoszenie listów poleconych, telegramów, czy innych ważnych rzeczy, wliczając w to ciężkie przesyłki do domu to luksów o który warto dbać zwłaszcza jako takimi manierami. - Do widzenia... - powiedziała chowając swoje rzeczy i odchodząc w swoim kierunku.
  20. [Listonosz] Mogłeś ujrzeć postawną klacz ziemną, w kolorze ciemnego brązu i praktycznie czarnej grzywie ubranej w niebieski uniform pocztowy. Nosiła ona też na swym grzbiecie imponujący ładunek listów w potężnych jukach, co pewnie pod swym ciężarem załamały, by nie jednego kuca... Widać że miała już doświadczenie w tym co robi i wyrobione nogi latami ciężkiej pracy. - Poczta - mruknęła beznamiętnie patrząc na list w kopycie po chwili na ciebie. Zmrużyła brwi widząc że chyba nie trafiła w odpowiednim momencie. - Blue Cut? - spytała odczytując imię z pola adresowego. Chciała załatwić to jak najszybciej. - Polecony. Podpisać tu, tu i tu. - Wskazała na trzy miejsca w arkuszu podając jednocześnie długopis co był w tej branży niezastąpiony. [White Tail [solar Chaser]] Klacz w tym czasie, usiadła na krawędzi łóżka, przykryta na plecach kołdrą. Widać ze była zamyślona. Wskazywało na to jej zgarbiona postawa i zamglony, nieobecny wzrok. Nie można było wyczytać z jej twarzyczki praktycznie niczego...
  21. [White Tail [solar Chaser]] // za szybko... White oddała się partnerowi bezgranicznie. Już mieli przejść do głównego aktu, gdy rozległo się głośne i nieustanne pukanie do drzwi... Było doskonale słyszalne, a klacz zesztywniała kładąc jednocześnie tylne kopyta na jego podbrzuszu, by nie mógł jej zaatakować swym orężem - stanowiło to naturalną barierę uniemożliwiającą mu dotarcie do niej, o ile mi nie pozwoli. - . Ten dźwięk rozbił atmosferę panującą w całym pokoju i sprawił że ostudził emocje klaczy i ją otrzeźwił, chodź nadal odczuwała lekki nie dosyt i także tuszowane zawiedzenie że partner zna tylko jedną stereotypową dla ludzi pozycje i nie próbuje robić czegoś innego przed tym wszystkim... Za szybko przechodził do konkretów, nie próbując jej wcześniej rozpalić w inny sposób, a było ich przecież tak wiele... Nie pokazała mu o co chodzi w grze wstępnej? Jej przednia kończyna znalazła się na jego piersi, gdzie zabłądziła na jego sierści. - Sprawdzisz kto? - spytała spoglądając na drzwi pokoju. - Czy niech puka dalej... - mruknęła.
  22. [White Tale]// Widzisz potrafisz pisać jak chcesz... Ale byłby numer gdyby teraz zapukał dajmy na to listonosz... Mruknęła przeciągle podczas pocałunku, przyjmując swą najprawdziwszą formę. Nie przeszkadzało jej to. Dla niej to było zupełnie obojętne, jeśli jemu to nie przeszkadzało i tego pragnął... Po za tym nikt jej nie widział poza nim, bo inni pewnie krzyczeliby, że tam jest potwór, którego trzeba natychmiast zabić... To czemu miała odmówić mu tej przyjemności spoglądania na jej prawdziwe oblicze. Nie miała serca, by mu odmówić, tak prostej rzeczy do spełnienia... Wystarczył jeden błysk... - Nie wątpię w to że mnie kochasz... - zapewniła go, odrywając się od niego skubiąc jeszcze delikatnie jego dolną wargę. - Wierzę w to... co powiedziałeś, ale czy jesteś wstanie poprzeć to czynami? - Zmrużyła oczy ciągnąc jego wzrok w dół i rzucając mu wyzwanie... Czy jest wstanie to teraz pokazać na jej ciele. - Czy jesteś wstanie się przełamać... - W jej głosie można było wyczuć lekkie zwątpienie ale jednocześnie lekkość tego przekazu...
  23. [White Tail [solar Chaser]]// Pado tracisz spodnie w związku... Ojjj.... - Cii - mruknęła przyciszonym głosem, przystawiając mu delikatnie kraniec kopyta do ust, by teraz nie mówił za wiele i się pogrążał. - Nie musisz przepraszać za swoje zachowanie - powiedziała szczerze spoglądając w jego oczy. - Wiedziałam czego się spodziewać, wybierając właśnie ciebie za partnera... - Zmrużyła oczy, by zaraz chwycić w delikatne objęcia jego głowę, żeby móc nią sterować... Naprowadziła ją na swoją pierś cały czas patrząc w jego oczy. - Wiesz że jestem cała twoja... Nie masz powodu by się wstydzić, gdy jesteśmy sami... Nie robimy nic złego... Chyba że ci się nie podobam... - Odwróciła specjalnie głowę by tylko spotęgować reakcje. To był czysty teatr i doskonale było widać że zrobiła to specjalnie...
  24. [White Tail [solar Chaser]] Obróciła na moment głowę, spoglądając, która jest godzina, na wspomnianym przez Blue'a zegarku. Po czym uśmiechnęła się, bo było jeszcze wcześnie i jej wzrok powrócił na niego. Zdziwiła się, ale nie okazywała tego. Nie czuła takiej potrzeby, a teraz mogło to jedynie zaszkodzić. Nie potrzebowała tego... Chwila była teraz dla niej najważniejsza. Udała że się przewraca, by nie spoglądać na niego... Upadła w kontrolowany sposób tuż obok niego by leżeć tuż przy jego boku, co dotykał teraz jej. - Niezdara ze mnie. - Uśmiechnęła się patrząc w sufit. - Każdy musi się kiedyś obudzić... Czy wcześniej, czy różniej... Czy to ważne kiedy? - spytała się mając nadzieję że zyska na tyle na odwadze, by znaleźć się nad nią... - Czas można w różny sposób spożytkować, od nas zależy jak... - westchnęła mając nadzieję że zrozumie o co chodzi... [White Wolf] Chodził przez las, aż wreszcie jego trop się urwał... Nie wiedział, czy jego oczy go zawiodły i przegapiły jakiś znak, czy w jakiś cudowny sposób oni wyparowali teleportując się gdzieś daleko bo i o takich przypadkach słyszał dawno temu.... Faktem było jedno że ich zgubił. Trzasnął kopytem o drzewo co zatrzęsło się od siły uderzenia podrywając jednocześnie okoliczne ptactwo. - Niech to piorun trzaśnie... - krzyknął zły. Myśląc chwilę zanim postanowi co zrobić dalej...
  25. [White Tail [solar Chaser]] White mruknęła leniwie coś, niedosłyszalnie pod nosem, przeciągając się dość powoli, nie odrywając się jeszcze od ogiera. Było jej ciepło, miło i nie miała ochoty wstawać... Liczyła na grę z nim pod tytułem "wstawanie", ale no cóż, przeliczyła się... A może to Romantic podała jej nie prawdziwe informacje... Możliwości w każdym razie było wiele łącznie z tą że jej ukochany był zbyt roztargniony i nie potrafił dojrzeć jej ukrytych zamiarów... - Ty tu powinieneś wiedzieć, gdzie masz zegarek... - szepnęła, otwierając swe oczka, unosząc się lekko i przejeżdżając bardzo delikatnie kopytem po jego piersi by się na niej zaraz podeprzeć.... - Mnie o to nie pytaj... i za co mnie przepraszasz? - spytała się, przechylając głowę na bok i patrząc na niego pytająco lekko z góry. Jej mina była dość urocza, bo zakłopotana i widać było po niej że stanowczości było jej brak.
×
×
  • Utwórz nowe...