Skocz do zawartości

Hoffner

Brony
  • Zawartość

    1771
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Hoffner

  1. [Lust Tale [sandra]] - Zła droga... - mruknęła przesuwając kopytem przed sobą składając luźne myśli w całość. Szybko przesłała komunikat dalej i poszła w swoim kierunku... [Anastazja] Cisnęła z pomocą magii z drzewa zmaterializowanym chwilę wcześniej zwojem w ogiera zanim zdążył dojść do bariery. Zaraz potem ukryła się w między gałęziami siedząc cicho i udając że śpi na jednej z wyższych gałęzi...
  2. [Romantic Heart [Katarina]] - Dam ci jeszcze trzy wskazówki... Nie jesteśmy potworami... Jesteśmy przeklęci przez los. Nie mamy wyboru. Niektóre rzeczy robimy by przeżyć lecz nikt tego nie rozumie... Nie chce zrozumieć. Nigdy nie wchodź do umysłu changelinga by wydobyć z niego informacje. Zgubisz się i nie wyjdziesz... Oszalejesz tak jak my. Nasza głowa to labirynt wspomnień... Nie atakuj mnie bo oberwiesz... Wypalę ci oczy. Taka jestem brzydka... - ostatnie zdanie było powiedziane z cwanym uśmieszkiem i można było je wsiąść za wyzwanie - Żegnaj. Nie chce zabijać. Nigdy tego nie robiłam... Ułatw mi to i niech tak pozostanie - rzekła nad wyraz poważnie by zaraz machnąć skrzydłami wzbijając się w powietrze można było jeszcze ją złapać.
  3. [424] [Lust Tale [syndra]] Siedziała oparta o mur w pustej uliczce myśląc co teraz ma zrobić. Miała przekaz na żywo od Romantic. Podobał jej się ten spektakl w który jednak wolała się nie wtrącać. Było dobrze i to jej wystarczało... Wiedział co musiał. Kontrolowanie go było dla niej wielkim atutem... [Romantic Heart [Katarina]] - Widzisz jak to jest wiedzieć więcej. Wojna nie nasza. Wy jesteście naszym interesem. Oni je psują... Pamiętasz może jej słowa z gabinetu gdy mówiła że gospodarka będzie leżeć. Że nie jesteś wstanie jej zrozumieć... Ona coś wie, ale co to za zagadka to ciężka sprawa... Sama się dziwię do czego to zmierza ale zapewniam cię nic co robimy bez sensu. Zawsze gdzieś kryję się korzyść czy cel - zapewniła go po czym otworzyła swoje skrzydła. - Nie masz więcej pytań? - spytała się gotowa do odlotu. [White Tail [Dark Rose]]//jutro...
  4. Imię i nazwisko: Katarina Lore Kucze imię: Romantic Heart Wiek: 17 Płeć: Kobieta Wygląd; [Klik] Włosy farbowane z blond... Dystrykt*: 2 Historia - Poszła sama z żądzy zysku i szacunku. Igrzyska stały się w jej środowisku pewnego rodzaju kultem - grą, szansą na wyrwanie się ze społeczeństwa, które było przez wielu określane z góry jako niepotrzebne i gorsze. Nie jesteś gotowy wziąć w nich udział? W takim razie jesteś do niczego. Radź sobie sam. Właśnie takie przekonanie otrzymała gdy dorastała Katarina... To odcisnęło swojego rodzaju piętno na jej psychice. Rano ćwiczenia, popołudniu praca, znowu ćwiczenia i sen. Następnego ranka to samo, tak jak każdego kolejnego dnia - czas zapętlony wokół jednego... Nie poznała innych wartości więc zostały przez nią uznane za zbędne... Charakter w kilku słowach: Neutralnie zła - Zrobi co jej się podoba. Nie będzie miała wyrzutów sumienia jak coś zrobi źle. Nie wierzy w zasady bo wie że jej nie pomogą. Chodzi swoimi ścieżkami, a jej ucieleśnieniem najpewniej byłby rudy kot... Słabe strony; Arogancka Nie wybacza Pamięta Brak masy Uparta Mocne strony: Szybko się uczy Lekka ale mocna budowana Potrafi się opanować Stosunek do Kapitolu(pozytywny/negatywny/obojętny):
  5. [Romantic Heart [Katarina]] - Rodowici nie. Ludzie szukający szczęścia... Chcący obalić Celestie szukający u nas pomocy. Tak dla nich to tylko spełnienie ~ pakt z diabłem. Chcesz ich pozbawić tego stanu. Są szczęśliwsi na swój sposób. Widziałam to w ich umysłach... To niezaprzeczalny fakt. Nadal chcesz ich wypuścić czy chcesz najpierw to zobaczyć? - spytała. - Ona... To zagadka jak kostka rubika. Jest ponad nami i z pewnością silniejsza po swojemu jak każdy. Doskonalsza niż my. Nie musi nam się tłumaczyć ze swojego działania. Robi co może... Co chce... Nie wytłumaczę ci tego. To trutówka... - urwała. - Nic nie poradzę na twój stan... Każdy musi jeść... Nie powiem że mi przykro. Cel był zgoła inny... - Spojrzała na niego krzywo. [White Tail [Dark Rose]] - Nie zrozumiem go za ciebie bo za mało go znam a z tego co widziałam... Przykro mi mogę tylko gdybać... Może się po prostu boi albo myśli że nie jest gotowy... Może uważa że nie powinien. Nie jest ciebie godny unosząc się swoim honorem... Ty przecież jesteś jego damą... boginią... której kopytem nie powinien ruszyć. Może jest romantykiem? - spytała wyzywająco. - Kto wie co w nim siedzi... - Wzięła łyka herbaty.
  6. [Romantic Heart [Katarina]] - Poniżyliśmy gwardie? Naprawdę nie umiecie wziąć winy na siebie że sami tam przychodziliście. Nawet reklam by zgorszenia nie szerzyć nie wieszaliśmy... To był wasz wybór tak jak tych co siedzą w kokonach. Chcieli lepszego życia bez księżniczek? Dostali je. Są wyłącznie więźniami własnych umysłów z których nie chcą wyjść... Ciało sprzedali nam przy tym samym biurku przy którym siedzieliście - przerwała po czym spytała wyzywająco - A co chcecie ich wypuścić? - Zrzuciła całą winę na kuce po czym znowu urwała i zachichotała z jego niewiedzy. - Szefowa... Żeby ona tylko szefową była... Kim ona jest. Naprawdę się nie domyślacie? [White Tail [Dark Rose]] - To jest dziwne... Bardzo dziwne ale sama nie wiem - przerwała na moment dopasowując schemat do ostatnich wydarzeń. - Sprawdzał cię może ale dlaczego i co ważniejsze po co. Przy nim nic nie brałabym jako przypadek ale taki osąd też byłby z czasem błędny. Wybacz ale nie pomogę ci raczej na tej linii. Równie dobrze można powiedzieć że miał gorszy dzień. - Uśmiechnęła się. - Po tym co się stało nie dziwię się że odczuwasz niepokój...
  7. [Romantic Heart [Katarina]] Pokręciła głową delikatnie śmiejąc się pod nosem. - Wy o nas nic nie wiecie... Cieszycie się z pokonania robotnicy? Naprawdę... Bariera jest do przeskoczenia biorąc pod uwagę różnice naszej i waszej magii. Zawsze jest luka zostawiona przez niezrozumienie. Zawsze tak jest... Nikt nie jest idealny... - Ucichła na moment. - Mnie się pytacie jak my też pionkiem jestem ale nie bójcie się nie potrzebna nam wasza śmierć czy waszych księżniczek. Zresztą nikogo w Canterlot nie zabiliśmy... Pasowały nam ich rządy przez ostatnie parę miesięcy dopóki się nie zaczęło... Zresztą gadała z wami na ten temat... - Uniosła parokrotnie brwi. [White Tail [Dark Rose]] - Żyję u siebie tak po cichu nikomu nie wadząc... Czytam. Ostatnio nawet zawędrowałam do biblioteki i znalazłam nawet ciekawą przygodówkę... Tak u mnie nic nowego... - Wzruszyła ramionami... - Jak to dziwnie... Ukrywał coś czy się wykręcał - spytała White.
  8. [Romantic Heart [Katarina]] - Tą którą zwiesz Lust jest jakieś 10 km na południe. Jak będzie chciała sama cię znajdzie... - Wskazała na teren za barierą. - Jeszcze 20 minut temu tu była... - Ziewnęła jakby nudziło ją jego towarzystwo... - Ja w zastępstwo a moja pewność siebie ma podstawy tego co widziałam w was. Podobno tamci nie byli najsłabsi chyba że kłamali samych siebie na temat tego co są wstanie zrobić... - rzuciła sprytną kontrę. - Nie wiem co ja tu robię... - mruknęła.
  9. [Romantic Heart [Katarina]] Klacz uśmiechnęła się pokazując swoje kiełki. - Dziesięciu rosłych ogierów by mi nie dało rady przy pomocy magii by mnie usadzić. A oddziału się nie boję... Co macie dla mnie; kusze, włócznie, magię... Setka zajmie mi trochę więcej czasu... - machnęła kopytem niczego sobie nie robiąc że może być otoczona... Anastazja już pilnowała okolicy idąc za nim. - Mam ci odpowiedzieć na pytania. Czekam... - mruknęła niecierpliwie. [White Tail [Dark Rose]] - Mi się udało dostać coś obskurnego w lumpeksie i coś z tym zrobić... - uśmiechnęła się. - Może się napiję... Jest ktoś więcej u ciebie? - spytała się.
  10. [Romantic Heart [Katarina]] [Cmentarz] - Nie zgadujcież... To tak nie działa... Pytaj, stwierdzaj, nie zgaduj... - mruknęła bez emocji nie zwracając na niego większej uwagi. - Nie istnieje ktoś taki jak Lust Tale... Powinniście już to wiedzieć... Nikt z nas nie ma imienia, bo nikt go nie otrzymał. To wymysł tylko waszej kultury. Nie naszej... Poprawne pytanie brzmiałoby z waszych ust czy jesteśmy tą której szukasz... - rzuciła w eter nie patrząc na ogiera tylko na swoje kopyto. - Nie gryzę chyba że w samoobronie więc siadajcie i pytajcie, a będą wam być może udzielone odpowiedzi - rzuciła spoglądając na niego swoimi zielonymi oczami mogącymi nieść przesłanie że nic nie jest wstanie jej zrobić. [White Tail [Dark Rose]] - Witaj - powiedziała imitując głos który był specjalnością Lust nie jej więc pierwsze słowo wyszło nieco zachrypnięte. - Twój też niczego sobie Yellow. - Spojrzała na jej strój... Jej miał być wzięty z lumpeksu... Taka miała być wersja... - Mam nadzieję że nie przeszkadzam? - spytała wchodząc.
  11. [Cmentarz] Na bramie cmentarza była kolejna kartka; [Romantic Heart [Katarina]] [Cmentarz] Siedziała dość luźno w miejscu "X" na ławce na pustym cmentarzu wprawiających co poniektórych o ciarki. Zwłaszcza jak była taka noc... W tej chwili była białą pegaz o zielonych oczach z paskudną ciętą blizną na lewym oku, będącą pamiątką oddającą doskonale jej fach, którym podobno miała trudzić się ta klacz. Jej ubiorem był kombinezon w większości w odcieniach ciemnej zieleni z czarnymi podkreślającymi linie detalami. Na kopytach miała eleganckie podkówki... Jej głównym orężem miały być dwa słusznej wielkości zakrzywione sztylety których większa część była schowana pod skrzydłami. Pomiędzy jej piórami można było dopatrzyć się paru shurikenów... [White Tail [Dark Rose]] Zapukała nieśmiało od drzwi Yellow Rose ubrana była w podartą białą suknie ślubną a na oczach miała czarny makijaż...
  12. [Anastazja [Źrebak - puma]] - Dobrze proszę pana - odpowiedziała tym swoim cienkim głosikiem. Po czym się delikatnie zlękła słysząc za dużo pytań na które zaczęła odpowiadać... Myślała że zrobiła coś złego. - Taka klacz... W dziwnym czarnym stroju i błyszczących oczach... - Wskazała kopytem na ścianę gdzie już nikogo nie było. Lust odeszła za w czasu jak było ustalone. - Obiecała mi cukierki... - Odwróciła się zła w tamtym kierunku że ktoś ją tak podle oszukał. Anastazja grała swoje mając nadzieję że wystarczająco dobrze to robiła trzymając się instrukcji.
  13. [Anastazja [Źrebak - Puma]] - Nie znam i nic się nie stano... Po prostu... - powiedziała od tak i lekko się przestraszyła. - Proszono mnie bym panu to przekazała. - Wyciągnęła nieporadnie zwinięty zwój. - Nic więcej. [424] [Lust Tale [syndra]] Poszłam w swoim kierunku...
  14. [424][Lust Tale [syndra]] Stałam w centrum pod jedną ze ścian, obserwując cały plac pełen kucyków, ubranych przeróżne dla nich straszne stroje - nie ruszało mnie to ani trochę... Na węch byłam wstanie określić, które są razem, a które raczej nie i dopiero tu się spotkały. Nie było tym nic trudnego... Kwestia paru zaobserwowanych gestów i mojej ponad przeciętnej intuicji do tego. Na poniektóre kąski może miałabym chrapkę, ale nie teraz... Mam inny cel na oku, który w tej chwili jest dla mnie najważniejszy... Może zapewnić mi długofalowe przetrwanie. W tej chwili byłam dość zgrabną, jasno fioletową jednorożec o białej grzywie i ogonie odgarniętymi luźno do tyłu. Ubrana byłam w czarny strój składający się z zwiewnej szaty złożonej z czarnych pasów materiału owiniętych wokół figury w zupełny fantazyjny sposób, oraz z elementami czarnej zbroi na pokaz z ciemno fioletowymi zdobieniami mającymi stanowić mistyczne wzory. Całość wieńczyło nietypowe nakrycie głowy będące niemal koroną o dwóch spiralnie skręconych do tyłu rogach przypominających te smocze. Największy postrach jednak wzbudzało moje spojrzenie. Nie miałam białek... Nie było u mnie źrenic. Moje oczy zastępowały dwie fioletowe świecące się kule wprawiające co poniektórych w niepokój... Zwłaszcza jak przyłapałam samotnego ogiera że spogląda właśnie na mnie... Nie mieli odwagi do mnie podejść i dobrze. Nie miałabym ochoty im towarzyszyć... Zawłaszcza teraz. O cho zaczyna się... pomyślałam obserwując Anastazje, która wmaszerowała na plac. [Anastazja [Źrebak - Puma]] - Nareszcie - mrugnęła niosąc na plecach torbą w której było sporo smakołyków za którymi nie przepadała... Weszła na plac wdrapując się na podstawę pręgierza by mieć widok na całą okolice. Teraz mogła zacząć głośno krzyczeć jego imię by go ściągnąć... Raczej nie było sposoby by jej nie usłyszeć. Sporo oczu zwróciło się w jej stronę a całkiem spora grupa wręcz zamilkła słysząc to. Tak mocno zwróciła na siebie uwagę. - GOLDING SHIELD! - Tak brzmiała wielokrotnie puszczona wiadomość w eter. Miała robić to do skutku...
  15. [Anastazja] Przechadzała się jakiś czas po domach z uśmiechem i hasłem "Cukierek albo psikus!" by chodź trochę wypełnić torbę którą otrzymała od Lust... Ne wiedziała po co to robiła ale robiła bo jej kazała i mówiła że to niezmiernie ważne by nie wzbudzać podejrzeń... W jednej z kieszeni trzymała list właśnie od niej i gdy torba była wypełniona do połowy miała iść na główny plac i zwrócić na siebie uwagę wołając jedno imię... Golding Shield ile sił w gardle do skutku... Z jego szczęściem pewnie wpadnie na nią... a jako nadawczynię listu miała wskazać na znikającą fioletową klacz w tłumie ubraną w jakimś czarny stroju którego większość stanowiły zwiewne czarne szaty a całość była zwieńczona czarnym niezbyt codziennym a także niewielkim kapeluszu który raczej przypominał skręcone ku górze rogi... Takie były jej instrukcje które zaraz miała iść wypełnić... Potem miała przestawić się w tryb obserwacji... [424] [Lust Tale [syndra]]
  16. [424] [Mieszkanie] [Lust Tale [Dark Rose]] [Romantic Heart [Haze Chaser]] [White Tail [solar Chaser]] [Anastazja] Siedziałam jakiś czas nie mogąc przełknąć jakim cudem wkroczyli do klubu, a zwłaszcza z jakiego powodu... Nie byłam pewna czy znaleźli podziemia czy nie. Jednak po ich zachowaniu Anastazja siedząca przede mną była niemal pewna że coś znaleźli, a to była chyba jedyna sprawa za którą mogliby chyba postawić straże przed nim bo niby za co innego... Chyba nie za to że był zamknięty za długo. Zresztą to byłoby głupie... Na szczęście nasze formy już dawno były inne niż tamte wiec nie musiało być tak źle... Zresztą nie powinnam ich lekceważ a jednocześnie może powinnam ugrać coś dla siebie skoro znowu Golding Shield wchodzi mi w paradę... Czemu nie... To było by nawet dobre zresztą jest jak one to mówią... Noc koszmarów - Nightmare Night jest właśnie ten dzień a nie inny co pozwala na praktyczne pełne wykorzystanie naszych możliwości... Czym jest bowiem zmiana formy dla nas changelingów? Zmiany są jak oddychanie byle trzymać się jednej wersji zdarzeń... - Anastazja zmienisz się w klaczkę? - spytałam spoglądając na nią poważnie... - A na co ci to? Wiesz że ja tylko zmieniam się w kolejne koty i nic więcej... - zaczęła się wykręcać i cofać do tyłu by nie brać w odwecie. - Zmienisz się czy nie - powiedziałam twardo podnosząc ją magią za kark. - Zmienię... W tym nie jestem gorsza od was... - burknęła zmieniając się w białą klaczkę jednorożca o ciemnej blond grzywie i równie złotych oczach. Doskonale... - Romantic zrób dla niej jakiś strój... Mysz, kot... Nie interesuje mnie to... - rozkazałam odstawiając "źrebaka" przed klacz. - White... Zrobisz dla mnie coś chyba najważniejszego na dzisiaj... - odezwałam się dość ciężko. Wolałabym zrobić to sama ale no cóż nie rozdwoję się. - Zapewnisz mi krycie w jednej sprawie. Jakby coś nie wyszło moje interesy będą nadal bezpieczne... - Podeszłam do niej patrząc prosto w oczy nie mrugając. Przesłałam jej całą paczkę potrzebnych wspomnień dotyczącej sprawy Yellow Rose. Nie wiem czy uda jej się idealnie odwzorować mnie w tej robocie ale niech młoda się uczy... To raczej powinno jej wyjść... - Pójdziesz do niej i się pobawisz. Najważniejsze jest to byś się spytała jej jak jej poszło z Goldingiem. Pamiętaj nie śpiesz się... - Urwałam myśląc dalej - Romantic... - zwróciłam się bezpośrednio do niej która właśnie przystrajała "Źrebaka Anastazje" w strój złotego kota... Pumy chyba... Zresztą nieważne... - Jeszcze musimy przygotować teren pod podchody z łowami... Trza zagnać zwierzynę w odpowiednie dla nas miejsce i dowiedzieć się co wie... - Uśmiechnęłam się chytrze. O dziwo odwzajemniła go... Rzadko to robi ale cóż tak bywa... Nie zmienię jej na siłę... Zaczęłam przedstawiać jej plan... Potrzebowałyśmy pergaminu i mąki ziemniaczanej...
  17. [Celestia] Celestia wolna na jutro ==> Check - Napisz projekt z kosztorysem a rozpatrzę go osobiście... - powiedziała pewnie idąc dalej aż zatrzymała się przed jednymi drzwiami na skrzydło szpitalne i uśmiechnęła się w jego stronę. - Mam nadwornego cukiernika który przyrządza te wszystkie rzeczy - odpowiedziała po czym spoważniała. - Wiem że wielu o mnie marzy ale ja nie mogę się wiązać. Nadzwyczajnie nie mogę i proszę znajdź sobie kogoś innego - rzekła twardo chcąc nie drążyć tematu. Miała nadzieję że jasno przekazała swoją wole po czym odezwała się dalej. - Pozwól że cię już opuszczę. Nie mogę ci poświęcić więcej czasu. - Odeszła w swoją stronę.
  18. [Celestia] // Pado jak zwykle nie wiem jak mam odpisać... Za dużo pytań... Mniej bo nie da się odpisywać na to by to wyglądało jakoś... Celestia uśmiechnęła się widząc jego słabość. Nie zareagowała w jakiś szczególny sposób. Była świadoma że jest słaby... a znając stare zwyczaje ludzi uważała że pewnie sam będzie chciał dać sobie radę. Cały fakt z tego że był ogierem... - Zgłoś się zobaczysz co administracja ci odpowie... Ja nie wiem wszystkiego i tak mam mało czasu tylko dla siebie - powiedziała ze spokojem. - Czemu uważasz że nie chce cię nigdy zobaczyć... Czy naprawdę jestem aż tak zła w waszej wizji? Możesz przyjść gdy mam audiencje z poddanymi porozmawiać. Nikomu nie bronię... - Klacz zamyśliła się moment dłużej... - Nie lepszy byłby jeden monument? - spytała się. - A Speciosa nie wiem kiedy pojawi się w Canterlot. Możesz dać mi list wyślę go do niej - zapewniła go. [Ahri Fox] [White Wolf] Ahri syknęła zła że nie sprecyzowała bardziej warunku... Ludzkie imię i nazwisko było jej zupełnie nie potrzebne bo i tak pewnie odchodziło w zapomnienie. Chciała poznać jego prawdziwe kucykowe ale teraz widziała że on musi coś ukrywać skoro coś tak z nim kryję lub innymi słowy bawi się z nią w zabawę "a tu coś mam a kuku" i wodzi ją za nos nic tak naprawdę nie mając do ukrycia. Wcale jej się to nie podobało że nie wie. - Niech ci będzie - burknęła oburzona zakładając prezentacyjne kopyta na klatce piersiowej jak to obrażona dama. Wolf się tylko uśmiechną to widząc.
  19. [Celestia] // Zalecenia doktor Celestii... Słoneczna siostra usmiechnęła się delikatnie odstawiajac bezdzwięcznie filiżankę widząc zachowanie Blue Cuta że nie jest z nim źle choć dobrze też nie jest tak do końca... - Mój drogi na razie nie masz za co mi dziękować bo to dopiero początek... Jeszcze długa droga zanim wzbijesz się ponad chmury będziesz biegać jak wcześniej i zaczniesz jeść jak powinieneś. - Podeszła do niego powoli. - Musiałam cię rozbić i poskładać zupełnie na nowo. Co nie było wcale łatwe - rzekła z nieukrywaną dumą obejmując go delikatnie swoim wielkim białym skrzydłem. - Chciałabym byś został parę dni na obserwacji tu w skrzydle szpitalnym by się przekonać że na pewno zrobiłam wszystko jak należy. Takie zaklęcia to nie żarty mimo wszystko... - Spojrzała na niego troskliwym matczynym okiem. - Błędy mogą nie wyjść obrazu mimo że nie powinno ich być. W między czasie pomogą ci powoli wzmocnić mięśnie i przyzwyczają żołądek do normalnego jedzenia... Narazie czeka cię kaszka i kleik... Jednym słowem szykuje się dość intensywna rehabilitacja - powiedziała przyciszonym głosem wyprowadzając go z wolna w wybranym przez siebie kierunku. - Jak się czujesz? - Zadała nurtujące ją pytanie. [White Wolf] - Nie mam nic przeciwko - powiedział od tak. - Lepiej nie wyprzedzać wypadków.
  20. [Celestia] // 408 słów... Uff. Celestia otoczyła człowieka bez słowa w ciepłe objęcia swej magii. Naciskała na niego stopniowo niszcząc tą powłokę którą posiadał. Długo i tak by nie wytrzymała w tym świecie i by się najzwyczajniej rozpadła...Tak było po prostu lepiej dla wszystkich. Tą część metamorfozy można było porównać do zimnej dezintegracji, przy której nerwy nie są wstanie wysyłać sygnałów, a ciało ogarnia stopniowo coraz większy chłód... Serce stanęło a istota omdlała wkrótce potem została po niej sama powłoka eteryczna - umarł by zostać przywróconymi do życia w kontrolowany sposób - którą alikorn musiała odpowiednio ukształtować przemieniając każdą jego cząsteczkę, tak by pasowała na standardy equestriańskie. Pot spłynął z jej czoła... Ile to już trwało spojrzała na zegar kątem oka... Godzina, a to nie był koniec... Był przed nią zupełnie otwarty wiec bez trudu odnalazła w jego pamięci wygląd który posiadał wcześniej. Pegaz o wzorowej smukłej sylwetce, sierści koloru wieczornego nieba... Grzywa rozczochrana i raczej w nieładzie w kolorze jasnej khaki. Przyszła pora na najcięższą część do zrobienia czyli przywrócenie jego nietypowych oczu... - zwierciadeł duszy i charakteru - przypominały jej stary koszmar którzy kiedyś wszyscy znali... Teraz przypominają go sobie w formie żartu raz do roku... Za niedługo był właśnie ten dzień. Uśmiechnęła się na samą myśl... Zanim się obejrzała posiadał pionowe źrenice otoczone przyjemnym błękitem tęczówki. Były nietypowe a przez to na swój sposób przyciągające... Pasowały do niego stwierdziła po dłuższym rozmyślaniu. Odetchnęła... Przenosząc go na jedną z poduszek w ciele dorosłego ogiera... Będzie musiał nauczyć się chodzić na nowo latać oswoić z każdym nowym mięśniem... Nie była to ta przystępna przemiana z pomocą eliksiru niestety... Nie była pewna czy nie będzie potrzebował rehabilitacji by przywrócić sobie dawną sprawność ruchu i zmysłów. Usiadła przy stoliku delikatnie wykończona ale zadowolona na swój sposób z tego co zrobiła. Zagotowała sobie jednym zaklęciem wody i zaparzyła kawy w drobnej porcelanowej filiżance. Wiedziała że przez najbliższe parę dni będzie musiała uważać z większą ilością magii a tym czasem wpatrywała się ze spokojem w unoszącą i opadającą klatkę piersiową pod którą pracowały płuca wtłaczając tlen do organizmu... - Udało się - powiedziała pewna swego biorąc łyk gorzkiego napoju. Musiała jeszcze załatwić jedną dość istotną sprawę a może były to dwie... Zapomniała na moment o tym. Był to jej czas gdy mogła odpocząć choć odrobinę po tym czego dokonała. Spojrzała na zegar mówiąc sobie że poczeka z piętnaście minut jak się nie obudzi w tym czasie każe przenieść go do skrzydła szpitalnego... Bez pytania z jej strony jak się czuje.
  21. [White Wolf] - Bierne czekanie na cud czy Winkelriedyzm oto jest pytanie... - westchnął wspominając dwa różne romantyczne prądy które kiedyś dzieliły i łączyły polaków w wspólnej walce przeciw zaborcą. - Piszemy liścik... Wysyłamy go i będziemy czekać aż przyjdzie odpowiedz... Robić zadymę zanim wejdzie Celestia o ile wejdzie nie jest dobrym pomysłem bo wykorzystają to przeciwko niej. Nie? - powiedział prostymi słowami Wolf. - Są do tego zdolni zresztą jak każdy... Czy są tu analfabeci nie wiem. Pewnie zdarzą się i takie przypadki... [Celestia] - Zostawcie nas samych - zwróciła się do gwardzistów odprawiając ich z pomieszczenia po czym zwróciła się do człowieka. - Pewny że chcesz to zrobić. Nie będzie odwrotu i nie obiecam że to nie będzie zupełnie nie bolało chociaż postaram się złagodzić wszystko ile będę wstanie - mówiła te słowa powoli podchodząc patrząc się na jej postać. - Gotowy? - spytała jeszcze zanim miała rozpocząć przemianę.
  22. [Ahri Fox] [White Wolf] - Czy ja wyglądam na taką która wie absolutnie wszystko. - Wskazała na siebie. - Wiem tyle by móc się poruszać swobodnie w każdej sytuacji a znajomość władców świata to taki poziom podstawówki... Przynajmniej ja tak uważam. - Spojrzała karcąco na Rasona to na Wolfa i westchnęła głęboko. - Jak chcecie się dowiedzieć czegoś więcej kupcie sobie jakąś książkę i poczytajcie bo ja ci wszystkiego nie powiem. Jest mi to niepotrzebne - powiedziała dość dobitnie. - Nikt o to cię nie oskarża. To trza iść do księgarni... - mruknął Wolf wstając... [Celestia] Celestia posłała Gwardzistów po Aleksandrę czy raczej Blue Cuta by zwrócić mu jego prawdziwą formę z pomocą magii... Czekała w swoim małym saloniku w którym razem spożywały wspólny posiłek. [Magus dostarcz go...]
  23. [Ahri Fox] [White Wolf] - Pieniądze? - spytała się zaskoczona wystawiając kopytko w którym zaraz pojawił się equestriański bit na pierwszy rzut oka nie do odróżnienia od oryginału. - One są tylko środkiem do celu... Dla mnie mogłyby nie istnieć i też by było dobrze... Poradziłabym sobie - powiedziała a moneta na jej kopycie rozpłynęła się w zielonych oparach które następnie zdmuchnęła i pokręciła przecząco głową że jej w ogóle nie zrozumiał... - Księżniczka Speciosa... Pani Saddle Arabii... Na południe od Change'i... To co kiedyś nazywaliście Południową Ameryką - uściśliła. - A teraz zdradź mi swe prawdziwe imię. Informacja za informacje... Bardzo proste. - Uśmiechnęła się unosząc parokrotnie brwi w cwaniacki sposób. - Ari daj spokój mu... - wtrącił się Wolf. - Jak będzie chciał to ci powie nic na siłę. Naprawdę na razie nie ma sensu robienie czegokolwiek w tym kierunku... Będzie chciał to ci zaufa albo nie będzie miał innego wyjścia i będzie musiał to zrobić... - streścił się Wolf blokując Arhi która prychnęła zła w jego kierunku bo teraz może nie dostać tego czego by chciała.
  24. [Ahri Fox] - Kim jest a i owszem. To nie tajemnica jeżeli choć trochę zna się geografię... - powiedziała marudząc na ich niewiedze. - Uściślając to jest księżniczka i to wcale nie byle jaka. - Wskazała na jednorożca. - Ale za więcej kim jest musisz coś mi dać... - urwała spoglądając chciwie na Rasona że to jego stronę było to sformułowanie. - Powiem wszystko to mnie wyprosicie z tej imprezy... A tego raczej bym nie chciała. - Zatarła kopyta.
  25. [Ahri Fox] [White Wolf] - U nas mamy takie powiedzenie... - odezwała się Fox. - Im klacz ładniejsza i bardziej owiana tajemnicą tym większy ma udział w całej robocie... W naszych przedsięwzięciach zwykle to się sprawdza choć to zależy od paru czynników ale tym głowy nie będę wam zawracać... - urwała wywód zanim dobrze go zaczęła. - Jak bym miała ustalać dodatkowego gracza - podkreśliła ostatnie słowo - jak to określiłeś - wskazała z niemałym uśmiechem na Rasona - w tej rozgrywce to tylko ona się tak naprawdę nadaję... Ta co teleportowała się nie dawno i zawróciła co poniektórym w głowach. - Uniosła wzywając brwi że powinni wiedzieć o kogo biega a jak nie to im powie...
×
×
  • Utwórz nowe...